prolog; Kim jest ten nowy i co o nim wiesz?
Widoki zza okna zlewały się w pionowe smugi, kiedy opierałem skroń na zimnej szybie. Pogoda, która w kilka minut zmienia się ze słonecznej w okropną ulewę nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Akurat teraz, kiedy już zbliżałem się do szkoły jadąc busem, musiał zacząć padać deszcz, gdy ja w końcu, pierwszy raz od dawna postanowiłem uczesać swoje włosy w naprawdę ładny sposób.
Ale to właśnie cały Londyn. I wszystko było w porządku, dopóki nie musiałem być na zewnątrz.
W dodatku ubrałem swój strój cheerleaderki, a zmoczenie go i przeprowadzenie w nim treningu kiedy wyglądam jak zmoczony pudel, nie mogło być niczym przyjemnym. Mało tego, miałem wrażenie, że plama papki dla dzieci na rąbku mojej spódniczki, choć wyczyściłem ją, wciąż śmierdzi gównem. Uroki posiadania młodszego rodzeństwa.
Kiedy starałem się przecisnąć do wyjścia, przewróciłem najdyskretniej jak się dało oczyma na jednego z nieuważnych uczniów, który uderzył mnie łokciem w bok, powodując w ten sposób, że znowu wylądowałem na siedzeniu. Chociaż, jeśli mam być szczery, nie zdziwiłbym się jeśli duża część uczniów z mojej szkoły specjalnie była wobec mnie wredna, nawet na tak drobne sposoby. Na myśl o tym fuknąłem pod nosem w końcu wychodząc z autobusu, gdy ilość osób w pojeździe znacznie się pomniejszyła.
Naciągając na ramiona szeroką, czerwoną bluzę, którą ostatnio zostawił u mnie Zayn, chciałem wejść do szkoły jak najszybciej się dało, więc może wyglądałem nieco pokracznie z moimi krótkimi nóżkami, którymi teraz kroczyłem jak najszybciej, ale hej! Jebać to, i tak wyglądam już jak zmoczony futrzak! Nie poczułem się lepiej, gdy już wszedłem do budynku. Wszystko w ostatnim czasie irytowało mnie w tym miejscu. Cóż, to pewnie dlatego, że przez ostatni rok wdałem się w naprawdę wiele konfliktów z dużą grupą ludzi odkąd tylko postanowiłem wyrażać siebie w bardziej bezpośredni sposób. Nauczyłem się, że nastolatkowie, których hormony szaleją i jedyne o czym myślą to: jak, gdzie i kogo wypieprzyć, albo w jakim klubie to zrobić, są żałosnymi sukami, w dodatku zazdrosnymi o cudze sukcesy. A nie oszukujmy się - ja zyskałem naprawdę wiele w kilka miesięcy, otrzymując tytuł kapitana grupy cheerleaderskiej i właściwie już ta rzecz sprawiała, że mogę być uznawany za królową tej szkoły. W dodatku jestem atrakcyjny i nawet za to mi się dostaje. Moja popularność sprawia, że w jednych kwestiach jest mi łatwiej, ale istnieją też minusy. Największym z nich jest oczywiście tak niski poziom tolerancji niektórych uczniów, a nawet jeśli nauczyciele w większości są naprawdę w porządku, kilkoro z nich również uprzykrza mi czas mojej edukacji.
Zignorowałem z wysoko uniesioną do góry brodą kilku chłopaków, którzy zawsze na mój widok reagowali kretyńskim śmiechem. To było takie dziecinne, Chryste.
Na szczęście prędko moją uwagę przykuła spora kartka na tablicy ogłoszeń skierowana ewidentnie do szkolnej drużyny sportowej oraz mojej grupy cheerleaderek.
Z jednej strony pomyślałem, że to głupie, bo przecież zbliża się przerwa świąteczna i koniec pierwszego semestru, z drugiej jednak to wcale nie musiał być taki beznadziejny pomysł, bo miał jakiś tam cel. W ten sposób moglibyśmy zyskać więcej w drugiej połowie. W dodatku teraz zbliża się naprawdę ważny mecz, który miał zakończyć pierwszą połowę sezonu. Nasza drużyna szkolna może zyskać ostatnie pięć punktów jeśli wynik będzie pozytywny, a wtedy wygramy połowę sezonu, dlatego nic dziwnego w tym, że dyrektor, dla którego wyniki w sporcie są bardzo ważne, szuka nowych zawodników tuż przed tym wydarzeniem. Nie uśmiechało mi się mimo wszystko na nowe osoby w klubie cheerleaderskim. Dlaczego? To proste! Mniej osób, mniej konfliktów i zazdrosnych dziwek. Pomimo, że większość dziewczyn była moimi ulubionymi koleżankami, do grupy należała też ta druga strona, z którą się nie dogadywałem i wyglądało na to, że były złe przez to, że posadę kapitana w drużynie ma chłopak.
Niektórzy czasem byli naprawdę zdziwieni, gdy robiłem szpagat posiadając penisa.
– I jak? Cieszysz się na nową dostawę męskich tyłków, pedałku? – wzdrygnąłem się z obrzydzeniem, rozpoznając głos zza swoich pleców.
Przywdziewając na twarz najbardziej cyniczny i fałszywy uśmiech na jaki tylko było mnie stać, odwróciłem się bardzo powoli, aby ujrzeć w ten sposób Nialla Horana - najbogatszego i tym samym najbardziej zepsutego kutasa w szkole.
– Och, to ty – udałem nagły przypływ odruchu wymiotnego, obserwując zmianę wyrazu jego twarzy.
– Cóż, zadałem pytanie – skrzyżował ramiona na piersi, przyjmując tym postawę, którą chciał jasno wyrazić swoją dominację.
– Najważniejsze jest to, że twoja morda nie znajdzie się na liście zawodników – machnąłem moim dosyć filigranowym nadgarstkiem. – Przez sam ten fakt jestem w siódmym niebie – westchnąłem, obserwując jak ten głąb przez chwilę przetwarzał w tej pustej makówce, co w ogóle powiedziałem.
Odwróciłem się z powrotem w kierunku tablicy z towarzyszącym mi poczuciem wygranej. Wiedziałem, że ignorancja to coś, czym mogę go pokonać w najbardziej skuteczny sposób. Oczywiście nie zapomniałem o jego obecności, ale naprawdę starałem się skupić na kolorowej kartce, która głosiła o dyskotece świątecznej dla pierwszaków. Przeczesałem swoją wilgotną grzywkę, która spięta różowymi spinkami opadła na czubek brwi, ale wtedy mój oddech stał się cięższy, gdy blondyn położył dłoń na moim ramieniu, ściskając bark w mocnym uścisku.
– Możesz już łaskawie spierdalać? – warknąłem, gwałtownie odwracając się w stronę Irlandczyka, tym samym również strzepując ze swojego ciała jego łapsko. – Dzisiaj mam wyjątkowo mało cierpliwości.
Obserwowałem to, w jaki sposób wyraz w tęczówkach Horana diametralnie się zmienia, a jego nozdrza na chwilę otwierają się i kurczą, i kiedy chciałem coś dodać, po korytarzu rozbrzmiał dźwięk szkolnego dzwonka. Rozejrzałem się w kierunku drzwi wejściowych, chcąc złapać spojrzeniem mojego przyjaciela, który w tym momencie powinien się tam pojawić, ale moją uwagę przykuła zupełnie inna osoba, która w dodatku zawiesiła na mnie precyzyjny wzrok.
Był to chłopak, którego miałem okazję ujrzeć po raz pierwszy w życiu. Wysoki, szczupły brunet z kręconymi włosami, które jeszcze bardziej podkreślały jego dosłownie anielską urodę. Przysięgam, że chyba jeszcze nigdy w życiu nie widziałem chłopaka, który posiadałby w sobie wszystkie te pojedyncze rzeczy jakie zawsze uważałem w mężczyznach za atrakcyjne.
Moje kolana zrobiły się podejrzliwie miękkie, a policzki spowiła karmazynowa czerwień.
Nie zwróciłem nawet uwagi na to, w jaki oczywisty sposób obserwuje falujący, głęboki dekolt chabrowej koszuli, gdzie blada skóra na pewno starszego ode mnie nastolatka załamywała się w miejscu obojczyków. Nie zdążyłem jednak odkryć koloru jego oczu, bo moment, w którym przeszedł w towarzystwie kapitana drużyny koszykarskiej, wydawał się trwać tylko ułamek sekundy. Uświadomiłem sobie, że zupełnie ośmieszyłem się przed nowym, bosko-seksowno-idealnym uczniem, dopiero gdy Niall odchodząc uderzył mnie swoim łokciem. Zamrugałem kilkukrotnie, poprawiając torbę na ramieniu i dopiero wtedy zobaczyłem czmychającego w moim kierunku dziwnie uśmiechniętego Zayna.
Chwycił on moje ramię w celu przyciągnięcia mnie do swojego ciała, chroniąc w ten sposób przed jakimikolwiek wrogami (co w tym dramatycznym słowie oznaczało po prostu dzieciaki, które mnie nie lubiły z wzajemnością).
– Lekcje się nawet nie zaczęły, a ty już musisz pakować się w kłopoty?
– C-a, co? – spojrzałem na niego ze zdezorientowaniem, dopiero po tym zauważając, jak skrzekliwy stał się mój głos. Odchrząknąłem, patrząc w ciemne tęczówki Zayna tak intensywnie, jakbym chciał z nich wyczytać o co mi chodzi. – To tylko Niall, ale TO – ożywiłem się – kim był on? I wiem, że wiesz. Znasz wszystkich, kto tylko trzyma z Paynem!
– Ach, to nowy – wzruszył ramionami jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie. – Mówiłem ci przecież o nim.
– Kurwa, ale nie wspominałeś, że wygląda jak dzieło bogów! – praktycznie piszczałem.
– A wygląda tak?
– A nie wygląda?! – otworzyłem szeroko usta, kładąc dłoń na swoim mostku, będąc w jednej chwili naprawdę urażony tym, że ktokolwiek podważa piękno tego chłopaka. – Zayn, jestem bliski płaczu dla niego.
– Uspokój hormony, ślicznotko – zaśmiał się głęboko, klepiąc delikatnie mój policzek. – Jest całkiem ładny, ale nie w moim typie.
– Nie sądziłem, że jesteś aż tak bardzo bez gustu... – sapnąłem.
Zayn przewrócił oczami. – Mój gust jest ucieleśnieniem tylko jednego mężczyzny odkąd go ujrzałem – mrugnął zalotnie.
– Ale frajerze, my nie mówimy teraz o tobie i Liamie! – miałem ochotę tupnąć nogą. Moje serce waliło jak szalone. – Skup się na jeden moment – chwyciłem jego koszulkę na wysokości delikatnie wyrzeźbionego torsu schowanego pod białym t-shirtem. – Kim jest ten nowy i co o nim wiesz?
– Nazywa się Harry Styles i kończy teraz rok w ostatniej klasie – zaczął. – Według Liama jest bardzo dobry w sporcie i zgłosił chęć dołączenia do szkolnej drużyny, trener jest nim zachwycony.
Chwilę zajęło mi przetworzenie wszystkich informacji z racji tego, że wciąż byłem oszołomiony uczuciem, które poczułem pierwszy raz w życiu wewnątrz mojego brzucha. Zrobiłem kilka kroków w tył, natrafiając plecami na szafki szkolne. Oparłem się o nie, zgrzytając zębami.
– Ponadto, wprowadził się dom obok mnie i prawdopodobnie będziemy chodzić razem do klasy. To się okaże za jakieś – sprawdził godzinę na wyświetlaczu swojego telefonu – właściwie już powinienem iść.
– Chcę wiedzieć, czy jest gejem! – wykrzyczałem w ogromnym uniesieniu emocji, zwracając tym uwagę paru uczniów na naszą dwójkę. – Masz dowiedzieć się o nim wszystkich potrzebnych informacji.
– Louis, przerażasz mnie – Zayn zrobił jedną ze swoich dramatycznych min, kładąc dłonie na ramionach swojego plecaka. Jego idealnie kruczoczarne włosy zafalowały w ruchu i prędko ogarnął je z czoła. – Przestań zachowywać się jak szaleniec.
– Przestań już gadać i idź na lekcje go śledzić! – odwróciłem chłopaka w okół własnej osi, a następnie popchnąłem go, sprawiając, że mulat o mało się nie wywrócił, posyłając mi po odzyskaniu równowagi nienawistne spojrzenie.
Nie poznawałem samego siebie i wcale nie zdziwiła mnie irytacja mojego przyjaciela, ale wiedziałem, że nie mogę zingnorować tej sytuacji, zwłaszcza, że pierwszy raz w życiu ktoś mi się spodobał w ten sposób... Zwykle to inni uganiali się za mną, a teraz role się odwróciły. Czułem potrzebę poznania Harry'ego. Harry, Harry, Harry Styles. To imię i nazwisko jeszcze długi czas brzęczało mi w głowie.
***
Witajcie w nowym opowiadaniu!
Jest to coś bardzo luźnego, napisanego prostym językiem, całkiem długiego i mam nadzieję, że zapewniającego rozrywkę. Z dużą ilością smutów, więc to coś, na co czekaliście i czego chcieliście.
Mam nadzieję, że tym krótkim prologiem was zachęciłam. 🐍
‼️P.s Będzie to jednocześnie Instagramowy fanfik, ponieważ pod niektórymi rozdziałami znajdziecie posty z profilów bohaterów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro