Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Skłon. Wymach. Podskok. Obrót. I na końcu szpagat.

Westchnąłem ciężko, czując spływające wzdłuż moich nagich pleców oraz skroni strugi potu. Nowy układ jakiego uczyliśmy się teraz w klubie tanecznym był zaiste bardzo ładny, aczkolwiek też mocno wymagający. Musiałem wiele oczekiwać od mojej nowej grupy dziewczyn, żeby już na samym początku zauważyć, która z nich ma największe zdolności, chęci do pracy i ambicje, chociaż już na wstępie zauważyłem, że wszystkie mają niesamowite predyspozycje. W dodatku to życzliwe, tak naprawdę nastolatki i nijak nie przypominają moich koleżanek za czasów szkolnych. Robią wrażenie dużo bardziej inteligentnych i skoncentrowanych. I chociaż brzmie teraz jak emeryt, muszę pogodzić się z tym, że moje własne lata szkoły średniej, a nawet do niedawna studiów, minęły i mam je za sobą. Chwilę po tym moja wspierająca macocha powiedziała: "Louis, teraz będzie tylko gorzej", ale ja naprawdę kocham swoje dorosłe życie i uważam, że aktualnie nie mogło być lepiej. Odkąd ja i Harry zakończyliśmy studiowanie i mogliśmy zamieszkać razem - jest tylko lepiej. Ponieważ tak, musieliśmy się rozdzielić i żyć na pewną odległość, kiedy zaczęliśmy studiować. Ale przetrwaliśmy to, odległość ani trochę nas od siebie nie oddaliła. Wręcz przeciwnie, tęsknota jeszcze bardziej zżyła naszą miłość i teraz, odkąd mieszkamy razem od przeszło dwóch lat, jest tylko lepiej. Spełniam się w życiu zawodowym równie dobrze jak w prywatnym.  Czego chcieć więcej?

Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie w salonie, aby sprawdzić za jaki czas mój mężczyzna będzie w domu nim włączyłem piosenkę Justina Biebera od nowa. Pokręciłem głową najpierw w lewo, a potem w prawo, w odpowiednim momencie wykonując pierwszy, płynny ruch do przodu, robiąc skłon.

I w tym też momencie pisnąłem zaskoczony, gdy poczułem siarczystego klapsa na swoim prawym pośladku, przez który osunąłem się gwałtownie na podłogę w szpagacie.

– Och, kotku, jaki masz zryw...

– Harold, do cholery jasnej! – jęknąłem, jednocześnie na niego wrzeszcząc i sięgnąłem po pilota do wierzy, który akurat był blisko mnie zważając na moją pozycję. Ściszyłem muzykę o kilka tonów. – A gdybym nie miał? Mógłbym zrobić sobie krzywdę. Pomyśl czasem zanim mnie bijesz po tyłku, niewyżywcu!

– Kto wypina, tego wina – zacmokał, kompletnie niewzruszony, rozluźniając uścisk swojego krawatu. Dosyć często dokuczał mi w ten sposób i dlatego też nie przejął się zbytnio moimi słowami.

Ostatnio miał bardzo dobre dni w firmie jego mamy, w której pracował odkąd skończył w zeszłym roku studia. Zazwyczaj jednak praca tam była dla niego stresująca i wymagająca, więc mimo tego bezczelnego humoru, cieszyłem się jego szczęściem.

– Jak w pracy? – postanowiłem, że na dzisiaj koniec z ćwiczeniami i jeśli pokaże grupie niepełny układ przecież nic takiego się nie wydarzy. Ważne, że to, co jak dotąd udało mi się stworzyć całkiem mnie satysfakcjonuje, z resztą, i tak muszę jeszcze skonsultować się z moją współpracowniczką, która jest opiekunem grupy naprzemiennie ze mną i przygotowujemy ją wspólnie do komercyjnego występu.

Obciągnąłem lekko swój sportowy, szary stanik, w którym czułem się genialnie kiedy moje mięśnie się napinały z każdym ruchem. Chwyciłem po butelkę wody, z głębokim oddechem wstając na równe nogi.

– Na pewno mniej finezyjnie niż u ciebie – odparł, całkowicie pozbywając się krawatu oraz marynarki. – Ale nie mogę narzekać. Wszystkie sprzedaże idą w górę, ludzie jak zwykle obrabiają sobie dupę i knują, więc w normie – wzruszył ramionami.

– Skarbie, ja pracuję z dziewczynami, nie musisz nic mówić o knuciu – mruknąłem, siadając obok niego.

Nie miałem tymczasowo siły na zupełnie żadną rzecz i chciałem zostać na kanapie do końca życia zwłaszcza, że naprawdę lubię ten salon. Urządziliśmy go dokładnie tak jak marzyłem, mamy tu wszystko! Jest nawet idealnym miejscem do mojego tańca. Mimo mojego zachwytu to Harry spędza najwięcej czasu właśnie na naszej kanapie, biorąc pod uwagę to, jaką jestem królową dramatu. Cóż...

– Przynajmniej masz całkiem udaną kolację w lodówce – zagaiłem, wsuwając się pod jego ramię, gdy Harry oparł tył głowy o zagłówek, przymykając przy tym powieki. – Wystarczy odgrzać.

– Już dostałem wizualny przedsmak deseru – uśmiechnął się tajemniczo, następnie mocno szczypiąc mój tyłek, ponieważ akurat w tamtym miejscu znajdowała się jego ręka. – Tęskniłem za nim.

– Bo ostatnio mnie zaniedbujesz – oskarżyłem go.

– Wiem skarbie, jest mi z tego powodu równie przykro co tobie – zaczął się do mnie przymilać, ocierając policzek o moje ramię. – Tylko poczekaj aż skończy się to największe zamieszanie w firmie, wtedy zafunduje ci najlepsze wakacje życia. A jak dostanę awans w końcu będę spędzał z tobą więcej czasu. Wynagrodze ci w najbardziej należyty sposób te wszystkie samotne noce. Już teraz mam na to taką ochotę – zaczął całować moją szyję.

– Widać – prychnąłem. – A może ja sobie nie życzę, żebyś mnie obmacywał, hmm?

– Taaa... – mruknął przeciągle, na co skrzyżowałem swoje brwi, robiąc minę "serio?". – Kochanie, dosłownie nie musisz się odzywać i ja po prostu wiem, kiedy tego chcesz, a kiedy nie, już nie wspominając, że sytuacji z tą drugą opcją było może trzy w naszym całym życiu – spojrzał na mnie z politowaniem.

– Jestem nadal młodym mężczyzną z burzą hormonów! – próbowałem się bronić.

– W połowie swoich lat dwudziestych? – wywrócił oczami. – Przykro mi, skarbie, ale oficjalnie po skończeniu uczelni stajesz się stary i nie ma odwrotu. Możemy już zająć sobie miejsce na cmentarzu.

– Nie chcę wiedzieć, co od ciebie usłyszę, gdy stuknie ci trzydziestka – zaśmiałem się, następnie widząc na twarzy Harry'ego demonstracyjne zdegustowanie. – W takim razie, idąc tym tokiem myślenia, wcześniej to nie hormony tak na ciebie działały tylko ja sam, skoro rzucasz się na mnie w taki sam sposób, jak ten, gdy mieliśmy osiemnaście i dziewiętnaście lat...

– Pamiętam jak ludzie mi powtarzali, że po paru latach związku nam to po prostu przejdzie i się znudzi, a tu proszę – uśmiechnął się sugestywnie, z dłońmi ulokowanymi na moich pośladkach. – Ja w dalszym ciągu obmacuję cię jak zboczony dziewiętnastolatek.

– A jesteś zboczonym, napalonym, bardziej szczęśliwym i mam nadzieję tak samo zakochanym dwudziestosześciolatkiem – skwitowałem, mrużąc powieki, aby w następnej chwili wgramolić się na jego uda i pozwolić mu położyć ręce na swojej tali.

– Który zawsze znajdzie chociaż pięć minut przed pracą, żeby nacieszyć się swoim chłopakiem – przejechał palcem wokół mojego pępka.

Mój brzuch po ćwiczeniach był bardzo napięty i Harry wydawał się mieć co do tego małą obsesję.

– Ilekroć widzę cię po tańcu mam ogromną motywację, by iść na siłownię i w końcu wrócić do formy z liceum – przyznał, głaszcząc linię moich mięśni. – Ale potem widzę jakieś dobre jedzonko i na chęciach się kończy. Masz na to jakiś przepis, maluchu?

– Moją motywacją, kochanie, jest moja praca – pacnąłem go w pierś, następnie zjeżdżając dłońmi na kark swojego chłopaka. – Taniec wygląda jeszcze efektowniej, gdy mam piękne, smukłe ciało, a ja czuję się po prostu lepiej. Jestem pewien, że gdy już zaczniesz ćwiczyć, przypomnisz sobie jak bardzo to kochasz. To kwestia kilku pierwszych razy.

– Rzeczywiście muszę spróbować, bo niedługo będziesz się za mnie wstydzić, gdy gdzieś razem pójdziemy.

– Przestań – uderzyłem go w ramię, z karcącym wzrokiem. – Jesteś niesłychanie męskim mężczyzną i nieważne, czy masz sześciopak czy nie. Wszystkie suki mi zazdroszczą i prawie wpadają na słupy przez to jak się na ciebie gapią, gdy idziemy gdzieś ulicą. Nawet nie wiesz jak wielką satysfakcję mi to daje.

Kącik Harry'ego uniósł się w górę i nie było lepszej nagrody za moje słowa niż właśnie ten skromny uśmieszek. Oczywiście wiem, że stroi sobie żarty i tak naprawdę dobrze wie, jakie ma powodzenie ze wszystkich stron i sam zna swoje walory. Ten człowiek potrafi stać piętnaście minut przed lustrem, gdy szykuje się na naszą randkę, więc teraz pieprzy głupoty, a ja ich nie lubię, nawet jeśli są drwiną. Muszę dbać o to, by mój mężczyzna zawsze czuł się dowartościowany.

– W dodatku czuję się osaczony, bo nie dość, że pedały na ciebie lecą to jeszcze kobiety się oglądają i to w dodatku tym bardziej – przewróciłem oczami, zaczynając się burmuszyć. – Z nimi się ciężej rywalizuje. Pamiętasz Rachel ze szkoły?

– To imię jest zakazane do wymawiania od przynajmniej pięciu lat. Na ciebie lecą tylko pedały, więc przynajmniej mam jedynie połowę populacji ochotę wymordować ilekroć gdzieś z tobą wychodzę – mruknął, bardzo umiejętnie robiąc unik przed moim ciosem. Nieźle się wyszkolił przez te wszystkie lata, nie powiem.

– Też się podobam kobietom. Po prostu nie chcą się ze mną bzykać, no bo proszę cię.

– Możesz podobać się lesbijkom, które myślą, że nie masz penisa – uniósł brwi, sięgając do guzików swojej koszuli i rozpiął pierwsze kilka guzików.

Parknąłem śmiechem, już chcąc odruchowo przysłonić usta, ale Harry pacnął mnie w dłoń.

– Jeśli już to panseksualistkom, bo raczej widać od razu, że jestem facetem, po prostu bardzo spedalonym – przewróciłem oczyma, schodząc z jego kolan. – Odgrzej sobie obiad, a ja w tym czasie zapiszę sobie jedną rzecz w pamiętniku.

– Mówisz to, żeby mnie wkurwić, racja?

– Takie są realia, wkurwianie cię to tylko ich dodatkowy plus – wzruszyłem ramionami, zbierając tyłek z kanapy i pomaszerowałem do komody, kucając przy niej, aby znaleźć swój notatnik.

Harry, żeby mnie zdenerwować, nachylił się wyciskając pocałunek na moim policzku i jestem pewien, że przed tym specjalnie oblizał usta, żeby obślinić połowę mojej twarzy.

– Jesteś okropny! – zawołałem, gdy już zniknął za drzwiami. Od razu również rozebrałem się do samych majtek, zgarniając winelowy kocyk i usiadłem owinięty nim na kanapie.

Wziąłem wtedy też do rąk pamiętnik w skórzanej okładce, który otworzyłem na nowej, czystej stronie, pomijając przy tym zbereźny fragment nadający się do piosenki, który wpadł mi do głowy po wczorajszej nocy. Baaardzo upojnej.

Zapisałem po kolei ruchy nowej choreografii, w rogu kartki zapisując także tytuły trzech piosenek jakie moim zdaniem nadawały się na potencjalne tło.

Właściwie chwilę mi to zajęło, bo kiedy kończyłem Harry zdążył już zagrzać jedzenie i wrócić do pokoju, ale ja jeszcze dostałem natchnienia, aby opisać kilka spraw, jak na przykład to, że zbliża się kolejna rocznica naszego związku i mam coraz większe nadzieje, a nawet realne przeczucie co do tego, że Harry mi się oświadczy w ten dzień, lub po prostu blisko tego czasu, który będzie, po prostu - nasz. To zabrzmiało trochę wariacko, ale moje przeczucie nigdy mnie nie myli i jeśli tym razem również nie okaże się błędne, będę w totalnym metaforycznym niebie.

– Co tam tak długo skrobiesz? List miłosny?

– Pożegnalny. Bo mam cię już dość i chcę uciec, ale bez słowa to tak nie uprzejmie.

– Wow, jakiś ty szlachetny! – udał wzruszenie, ocierając nawet niewidzialną łzę ze swojego policzka.

Ja ponownie wróciłem myślami tylko do pamiętnika, nawet nie zauważając kiedy chłopak wychylił się przez moje ramię, następnie niemalże recytując: – Got the taste on my tongue, I don't want to wash away the night before...

– Harold! – kolejny raz wydarłem na niego swoją krtań, bijąc go zeszytem w kolano. – Czy w tym domu jest coś takiego jak jebana prywatność?

– Wiesz, że nie – wzruszył ramionami, bezceremonialnie nabierając sobie trochę jedzenie. – Mmm, genialne!

– Miło – mruknąłem. – A byłoby jeszcze milej, gdybyś nie zaglądał mi przez ramię, gdy piszę coś pry-wa-tne-go.

– Czy to było o tym jak wczoraj robiliśmy sześćdziesiąt dziewięć?

– Już rozumiesz, dlaczego to ja piszę w tym związku piosenki? – prychnąłem. – Nie masz za grosz finezji i romantyczności, gdy mówisz o takich rzeczach!

– Bo to jest- to... lizanie się – starał się ubogo tłumaczyć.

Nie mogłem nie parsknąć śmiechem.

– Wiesz, że potrafię być romantyczny, gdy się postaram – spojrzał na mnie z ukosu. Postanowiłem trochę się z niego pośmiać i pobawić swoją grą aktorką.

– Ostatnio nie jesteś dla mnie prawie w ogóle romantyczny... – powiedziałem smutno.

Harry udawał, że moje słowa boleśnie ugodziły go w serce, na co zareagował kładąc z głośnym westchnięciem dłoń na klatce piersiowej. Przewróciłem jedynie oczami, kradnąc z porcji jego obiadu jedną łyżkę.

– Mam napisać dla ciebie piosenkę, by ci to wynagrodzić?

– Mm – pokręciłem głową, przełykając. – Nie o to chodzi, ale mógłbyś zrobić coś w stylu naszych randek za czasów studiów. To było... niesamowite. Gdy kupiłeś nowy samochód i wziąłeś mnie na piknik... jedliśmy sushi, a później kochaliśmy się przy zachodzie słońca. Ach... Twój nastoletni tyłek był bardziej wymyślny niż ten teraźniejszy.

– Wkrótce – skwitował.

– Co? – mój cwaniacki ton momentalnie złagodniał i stał się wręcz dziecinnie niepewny. Wyraźnie zmarszczyłem brwi, mając wielką nadzieję z szaleńczym biciem serca, że nie przesłyszałem się.

– Gówno. Nie marudź i wybierz mi gacie. Co to ma być, że wracam do domu, a tu taki burdel?! Do roboty! – zawołał w teatralny sposób.

– Powiedz co masz na myśli – fuknąłem z jednoczesną dyskrecją w głosie, kładąc dłoń na swoim mostku, żeby zdiagnozować, czy moje serce wciąż jest żywe.

Boże, ja tak marzę, żeby mój chłopak mi się oświadczył...

Dosłownie mógłby zrobić to nawet w tym momencie używając okrągłej obierki z cebuli jako pierścionka i byłbym gotowy udać się do urzędu.

– Nigdy się nie dowiesz – ścisnął nagle mój nos między palcem środkowym, a wskazującym, na co od razu mu się wyrwałem, uderzając go w biceps. – Bądź cierpliwy, a potem nie pożałujesz, stoi?

– Nienawidzę czekać – burknąłem.

– Mówiłem tak przed moimi urodzinami, gdy miałeś dla mnie kupiony motocykl już miesiąc przed tym i mnie męczyłeś prawie każdego dnia "Harry, to jest takie niesamowite! Będziesz taki zadowolony!" Każdego. Dnia.

– A teraz przejażdżki nim dają korzyść nam obu i jest tak cudownie wieczorami, ale- hej! Dlaczego zmieniasz temat?! To jest większe niż motocykl?

– Oj, zdecydowanie – ugh i znowu ten pieprzony uśmieszek! Cóż począć, by zdradził mi chociaż małą wskazówkę co do swych planów?

Postanowiłem więc pójść na łatwiznę i z tej racji w uwodzicielski sposób zbliżyłem wargi do jego ucha, szepcząc: – Zdradzisz mi cokolwiek jak zrobię ci dobrze? – mówiąc to równocześnie położyłem dłoń na jego rozporku.

– Rany, Louis, w jakim kierunku to zmierza? – spanikował nagle, przykrywając wierzch mojej dłoni swoją i odciągnął ją w kierunku uda, kładąc swój posiłek na stoliku.

– Na mnie ten sposób zadziałał w sprawie twojego przyjęcia urodzinowego i chociaż później każdy był niezadowolony, że nie było niespodzianki, ja wciąż wspominam tego loda najlepiej!

– I tak nic ci nie powiem, nieważne jak dobrze byś mi obciągnął – odpowiedział mi pewnie, głaszcząc wierzch mojej dłoni kciukiem. – Aczkolwiek jeśli jednak masz ochotę na zrobienie mi loda rozluźniającego po pracy, to ja nie narzekam.

– Nie – diamentralnie zmieniłem swoją postawę w jednej chwili, siadając prosto na kanapie z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Swój pamiętnik włożyłem pod pośladki, żeby broń Boże Harry nie przeczytał wersów wypocin o moim pragnieniu zostania "panem Stylesem". Naburmuszyłem się i dopiero dźwięk mojego telefonu wybudził mnie z kamiennej postury. – To pewnie tylko Zayn. Niech spierdala i siedzi na Malediwach ze swoim ROMANTYCZNYM chłopakiem.

– Ja odbiorę, ty wredny kutasie – widziałem, że Harry doskonale się bawił strojąc sobie ze mnie żarty, gdy sięgnął po komórkę, widząc rzeczywiście na wyświetlaczu zabawne zdjęcie Malika, gdzie kontakt był podpisany "Zaynie 💕". – Halo? – powiedział po odebraniu połączenia, gdy splotłem obrażony ramiona na piersi.

– Pieprzycie się? – było pierwszym co oboje usłyszeliśmy po drugiej stronie między szumem roznoszacym się w tle przyjaznego głosu Zayna, a następnie mamrotaniem jego partnera.

– Jak już, to kochamy, ale nie, nie tym razem, kumplu. Skąd ta myśl?

– Przeważnie, gdy Harry odbiera to przez to, że Louis ma zajęte usta.

– Zdarzyło się tak tylko i wyłącznie raz, a ty zachowujesz się jakby było to nagminne – parsknął brunet, rozpinając trzy guziki swojej koszuli, co bezczelnie obserwowałem. – Opowiadaj jak wakacje i daj mojej dupie trochę poboleć.

– Możecie się spodziewać pocztówki na dniach chociaż nie wiem w jakim tempie działa tutejsza poczta – oznajmił. – Jestem w trakcie opalania się i ani trochę nie tęsknię za brudnym Londynem.

– Jak dla mnie możesz nie wracać – odparłem.

Gdy nie mogłem postawić na swoim, już do końca dnia i dla wszystkich jestem niemiły. Mówiłem już, jak okropny jest mój charakter? Dziwię się, że Harry wciąż ze mną żyje i to pod jednym dachem.

– Co mu zrobiłeś, H? – zapytał Stylesa Malik. – Powiedziałeś, że przytył, albo skrytykowałeś jego makijaż?

– Nie. Odmówiłem mu zrobienia mi loda za informację na temat tej rzeczy, o której nie wolno mówić przy nim na głos – czułem jak moja szczęka opadła gwałtowanie przez to, jak sugestywny był ton głosu Harry'ego.

Czyli Zayn był w to wszystko wtajemniczony?!

Położyłem się na kanapie specjalnie po to, żeby zacząć okładać Harry'ego swoimi gołymi stopami.

Harry tylko miał satysfakcję z moich reakcji, dlatego położyłem się z nogami na oparciu kanapy, a głową zwisającą z niej, żeby już się dodatkowo nie denerwować.

– Skoro i tak się domyślam mógłbyś powiedzieć, czy to to, bo jeśli to nie to, będzie mi okropnie głupio i przykro – powiedziałem z krwią napływającą do mojego mózgu.

– On zna cię zbyt dobrze, by nie wiedzieć co dokładnie chodzi ci po głowie, krasnalu – usłyszałem głos Zayna nim Harry zdążył się odezwać.

– Nienawidzę was – splotłem ramiona na klatce piersiowej. – Od dzisiaj masz celibat, Styles.

– Przestań już leżeć w ten sposób, bo zaraz albo rozbijesz sobie głowę albo zemdlejesz – zupełnie to zignorował, ciągnąc moje ciało do góry, żeby posadzić mnie na kanapie w normalny sposób.

– Nagle się o mnie martwisz? – uniosłem brwi.

– Nie dramatyzuj i pozwol mi iść swoim tempem. Nie psuj mi frajdy – ucałował moje czoło.

– Awww... Jesteście słodziutcy. Wiecie co? Damy wam po prostu czas dla siebie i pogadamy sobie z Zoe – Zayn mówił z rozczuleniem.

– Mówisz tak, jakbyśmy serio mieli zacząć w każdej chwili uprawiać seks – Harry uniósł brew.

– Całusy! – zacmokał mulat i w tej samej też chwili rozłączył się. Oboje spojrzeliśmy na siebie z rozbawieniem w oczach, a brunet odłożył telefon.

– To co, Hazz? Masz ochotę spać na kanapie? – spytałem, nie racząc go spojrzeniem.

Mimo wszystko kątem oka widziałem jak kręci głową, zdejmując również swoją koszulę i kiedy został w samych spodniach, rzucając również pasek na podłogę, w następnej chwili przerzucił mnie sobie przez ramię jak worek ziemniaków i mimo mojego buntowania się ani myślał o postawieniu mnie na podłogę. Nie mógł również widzieć, że uśmiecham się przy jego plecach.

– Teraz grzecznie położysz się ze mną w łóżku i wysłuchasz mnie, dobra? – spytał retorycznie, rzucając mnie na nasze wysokie, miękkie łóżko.

– A jeśli nie?

– Nie testuj mojej cierpliwości, bo doskonale wiesz, do czego jestem zdolny – zmrużył oczy, patrząc na mnie z góry, gdy ja cały czas leżałem. Nie ukrywam, to w jakich pozycjach wtedy oboje byliśmy sprawiło, że zrobiło mi się na chwilę gorąco.  – Posłuchaj i nie denerwuj mnie. Kocham cię bardziej niż pieprzone życie, ale nie mogę znieść już twojego narzekania i wywierania na mnie presji. Jedyne co mi pozostaje to poprosić cię o coś, co dałeś mi bezinteresownie lata temu. O zaufanie.

– Przecież ufam ci, cały czas... – mruknąłem dużo bardziej delikatnie i poważnie niż chwilę temu. – Po prostu jestem infantylny i męczący, bo gdy zależy mi na czymś bardzo mocno tracę przez to głowę – spuściłem wzrok na usta Harry'ego. – Kocham cię bardziej niż cokolwiek istniejącego na tym świecie i poza nim.

Widziałem jak kąciki jego ust uniosły się z czułością do góry. – Chcę zapewnić ci największe szczęście jakie tylko jestem w stanie ci dać i obiecuję, że nie będziesz żałował po latach, że jednak ostatecznie zdecydowałeś się na związek z pojebanym chłopakiem z depresją.

– Skarbie, jesteśmy ze sobą siedem lat, od około dwóch oficjalnie ze sobą mieszkamy, chociaż nigdy nie wiem w jaki sposób mam to liczyć, bo przecież już wcześniej w wolnych od wykładów dniach nocowałem w twoim akademiku niemal co weekend i parę razy w tygodniu. Zrobiłem nawet to jebane prawko, żeby móc przy tobie być kiedy tylko tego zapragnę, nie musząc stosować się do rozkładu jazdy tych głupich pociągów! Wspólnie dorastaliśmy, uczyliśmy się swojej miłości, nabieraliśmy dojrzałości i ani przez ułamek sekundy nie przemknęła mi przez głowę taka myśl. Jak możesz w ogóle o sobie mówić w ten sposób? – zmartwiłem się, kładąc dłonie na jego policzkach.

– Jesteś pewny, że to już siedem lat?

Pokiwałem energicznie głową w ostatnim momencie gryząc się w język by nie powiedzieć "większość naszych znajomych wzięło już nawet ślub, a kilkoro ma dzieci!".

– Tak strasznie cię kocham – spoglądał na mnie z ogromnymi iskierkami w oczach i, mój Boże, pragnę by tak na mnie patrzył już zawsze. Nie da się opisać jak wyjątkowy się wtedy czułem dzięki niemu.

– A ja kocham ciebie – zaswiergotalem, całując go krótko lecz z pasją.

– Więc teraz możemy zostać w łóżku, później wziąć wspólną kąpiel, pieprzyć wszystkie inne obowiązki i tu wrócić? – spytał i z rozbawieniem odchyliłem głowę patrząc na kąt pokoju, w którym stał półtora metrowy biały miś pluszowy, którego dostałem od niego na ukończenie studiów. Teraz bardzo się przydaje, gdy Hazz (rzadko, ale jednak) wyjeżdża na spotkania firmowe rozciągające się na kilka dni, podczas których zostaje sam w domu.

– Tak – zgodziłem się, podnosząc się do siadu, a następnie unosząc pośladki z materaca, jednak ku zdziwieniu Harry'ego nie zrobiłem tego w celu wstania, a uklęknięcia tuż przed nim. W momencie, w którym sięgnąłem dłońmi do spodni swego ukochanego, rzuciłem krótkie: – Ale wpierw daj mi choć trochę nadziei – pociągnąłem nogawki spodni w dół.

– Jesteś okropny.

– Wiem. Zupełnie nie rozumiem jak ze mną wytrzymujesz i dlaczego nie dostałeś za to jeszcze jakiejś nagrody – popchnąłem go na poduszki, żeby było nam obu wygodnie i zdjąłem jego spodnie razem z bokserkami zostawiając je na razie na wysokości połowy pulchnych, umięśnionych ud, żeby w pierwszej kolejności zająć się namiętnymi pocałunkami.

– Moją nagrodą jest każdy kolejny dzień, w którym mogę się z tobą budzić w naszym łóżku.

I wtedy byłem już pewien, że spędzę z tym mężczyzną resztę swojego życia.

(Nawet jeśli jeszcze mi się nie oświadczył!)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro