71
Kiedy weszłyśmy do sypialni Rosy, od razu skierowałam siostrę do łazienki. Musiałam ją wykąpać, a w między czasie zastanowić się nad czekającą mnie rozmową. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, ale musiałam zrobić wszystko żeby Rosa myślała, że jedzie na małe wakacje. Być może posuwam się za daleko oszukując siostrę w ten sposób, ale może dzięki temu że ominę nieco prawdę, będzie to dla niej mniej bolesne. Nie mogę jej od tak po prostu powiedzieć że nasze życie jest w niebezpieczeństwie i że na jakiś czas jestem zmuszona oddać ją w ręce zupełnie obcych nam ludzi. Rosa jest za mała żeby rozumieć takie rzeczy. Spoglądając na roześmianą twarz siostry, pochyliłam się do niej całując czubek jej głowy, po czym łapiąc za dół jej różowej koszulki, ściągnęłam ją przez głowę. Poprosiłam aby sama zajęła się resztą, a ja w tym czasie przygotuję dla niej kąpiel z bąbelkami. Dokładnie tak, jak lubi najbardziej. Kiedy wanna wypełniła się po brzegi a unosząca się na niej piana zaczęła powoli wychodzić poza porcelanowe ścianki, schyliłam się po siostrę i łapiąc ją po bokach, wsadziłam ją do środka.
- Nie jest za gorąca? – spytałam, zatapiając dłoń w wodzie
- Nie, jest idealna – odpowiedziała, ukazując przerwy w swoim uzębieniu. Posyłając jej lekki uśmiech, złożyłam dłoń w łódeczkę i nabierając odrobinę wody, oblałam delikatnie jej ciało. Oczywiście to nie byłaby Rosa gdyby nie wzięła ze sobą swojego zestawu zabawek, składającego się z małej żółtej kaczuszki, maszynki do robienia baniek i nakręcanego statku. To była nieoddzielna trójka, bez której moja siostra nie chciała się kąpać.
Siedziałam na podłodze, patrząc na jej zaróżowione policzki i piękne roześmiane oczy. Miałam nadzieję, że już zawsze pozostanie taką beztroską, słodką dziewczynką. Nie mam pojęcia kiedy spotkam ją ponownie, ale mam nadzieję że kiedy znowu będzie dane mi ją zobaczyć, Rosa wybaczy mi to że ją oddałam. Serce mi pękało na myśl, że zostało nam zaledwie kilkanaście godzin. Nie mam pojęcia jak będzie wyglądało nasze pożegnanie. Nie wiem, czy będę w stanie to przeżyć. Po raz kolejny będziemy musiały się rozstać, ale tym razem już nie będzie tak jak kiedyś. Teraz dla jej dobra, nie będę mogła się z nią kontaktować. Nikt nie może się dowiedzieć dokąd zostanie przewieziona. O jej nowym miejscu zamieszkania będę wiedziała tylko ja, Justin i małżeństwo które ją przygarnie. Justin mówił że to dobrzy ludzie. Kiedyś w młodości podobno byli ze sobą blisko, ale później ich drogi się rozeszły. Justin wszedł do świata pełnego niebezpieczeństwa, a pozostała dwójka przyjaciół, złączyła się w parę i od kilku lat stanowi szczęśliwe małżeństwo, mieszkające na obrzeżach Buenos Aires. Podobno kiedy dowiedzieli się o naszym problemie i kiedy blondyn poprosił ich o pomoc, bez wahania zgodzili się nas do siebie przyjąć. Mówiąc nas, mam na myśli siebie i Rosę, gdyż pierwotny plan Justina, dotyczył również mnie. Para nie ma dzieci, nigdy nie mogła mieć, dlatego jak dowiedzieli się że Rosa ma zaledwie sześć lat, stwierdzili że to będzie coś nowego i wnoszącego do ich życia same pozytywy. Cieszyłam się, że to właśnie ich wybrał mój mąż. Może stworzą dla mojej siostry lepszy świat niż ja z Justinem kiedykolwiek moglibyśmy.
Kiedy woda zaczęła robić się letnia, a palce Rosy lekko się pomarszczyły, wzięłam miękki ręcznik i rozkładając go, poprosiłam siostrę aby wyszła z wanny. Zrobiła to niechętnie, ale przekonałam ją przeczytaniem dwóch bajek na dobranoc. Pomogłam jej się wytrzeć, a kiedy była już kompletnie sucha, ubrałam siostrze różową piżamkę w żółte jednorożce. Wyszłyśmy z łazienki i siadając na łóżku, zabrałyśmy się za czesanie włosów. Uwielbiałam to robić, zwłaszcza że Rosa miała je miękkie i bardzo delikatne.
- Skarbie, musimy porozmawiać – westchnęłam ciężko, przejeżdżając ostatni raz szczotką po jej lokach. Rosa odwróciła głowę w moją stronę i uśmiechając się lekko, uważnie się we mnie wpatrywała. Odłożyłam szczotkę na szafkę nocną, po czym układając się na jej małym łóżku, przytuliłam siostrę do swojego boku.
- Pojutrze będziesz musiała wylecieć do Argentyny – oznajmiłam niepewnie, na co moja siostra uniosła się lekko na rękach, podpierając się na moim brzuchu
- Lecimy na wakacje? – spytała cicho.
- Nie kochanie – odpowiedziałam, głaszcząc jej policzek – My z Justinem zostajemy tutaj, tylko ty polecisz – dodałam.
Rosa zmarszczyła brwi, nie do końca wiedząc dlaczego musi wyjechać. Wypuszczając głośno powietrze, pochyliłam się nad nią, całując jej czoło
- Dlaczego muszę tam jechać? – spytała, a ja nie miałam pojęcia jak jej to wytłumaczyć.
Nie wiedziałam czy powiedzieć jej prawdę, czy skłamać. Nie miałam pojęcia czy lepiej byłoby nastawić ją na to że możemy się przez dłuższy czas nie widzieć, czy może powiedzieć że będziemy dzwonić do siebie codziennie i często będziemy się odwiedzać. Chciałam żeby cierpiała jak najmniej, ale nie wiedziałam co będzie dla niej lepsze.
- Posłuchaj – westchnęłam, podnosząc się wyżej na łóżku. Oparłam się o zimną ścianę i łapiąc siostrę za ręce, posadziłam ją sobie na kolanach. Jej zielone tęczówki wpatrywały się we mnie zdezorientowane i przerażone. Przełknęłam głośno ślinę, przygotowując się na najtrudniejszy etap rozmowy
- Mamy teraz z Justinem dużo spraw na głowie i nie możemy się tobą dłużej zajmować – powiedziałam i przykładając dłoń do jej policzka, pogłaskałam go delikatnie – Dopóki nie pozałatwiamy tych spraw, zamieszkasz przez ten czas u naszych przyjaciół – tłumaczyłam
- Ale ja nie chcę jechać – naburmuszyła się, zakładając ręce na brzuch – Nie będę wam przeszkadzać, obiecuję – powiedziała błagalnie.
Przytuliłam ją do siebie i głaszcząc jej małą główkę, starałam się odpędzić napływające do oczu łzy
- Wiem, kochanie. Ty nigdy nie przeszkadzasz, ale teraz nie mamy wyjścia. Musisz tam pojechać – mówiłam.
Nie musiałam długo czekać, aż moja koszulka stanie się mokra od łez Rosy.
- Już nigdy się nie zobaczymy – jęknęła cicho, a moje serce pękło na pół.
Nie chcę myśleć w ten sposób, ale ta mała może mieć rację. Człowiek który na nas poluje jest naprawdę niebezpieczny i nie mam pojęcia do czego może być zdolny. A co jeśli jakimś cudem ją odnajdzie i jej coś zrobi? Nawet nie chcę o tym myśleć... Umarłabym gdyby cokolwiek stało się mojej siostrze. Oprócz Justina i Rosy nie mam już nikogo.
- Zobaczymy się kochanie – kłamałam – Będziemy rozmawiać przez skype, będziemy do siebie dzwonić. Niedługo razem z Justinem do ciebie przyjedziemy. Nie martw się – łgałam, sama nie wierząc w to co mówię. Jednak, co innego miałam jej powiedzieć?
- Ale ja nie chcę... Ja się boję – powiedziała.
Odsunęłam ją delikatnie od siebie i łapiąc jej policzki, spojrzałam uważnie w jej piękne zielone oczy
- Czego się boisz? – spytałam cicho.
- Że o mnie zapomnisz. Że wcale nie będziesz dzwonić i że nie będziesz do mnie przyjeżdżać – pociągnęła nosem, szlochając cichutko
- Ej – powiedziałam, ocierając słone łzy z jej policzków – A pamiętasz jak wyjeżdżałam z domu tutaj? – spytałam, na co kiwnęła głową – Wtedy też obiecałam że będziemy się komunikować i dotrzymałam słowa – mówiłam – Teraz też tak będzie Rosa. Nic się nie zmieni. Nie ważne jest to, że ty będziesz tam, a ja tu... W dalszym ciągu jesteś moją malutką siostrą i choćbyśmy żyły na dwóch końcach świata, nigdy o tobie nie zapomnę. Możemy do siebie przyjeżdżać, dzwonić, pisać listy... – zapewniałam, choć wiedziałam że to nieprawda. Nie mogłam się z nią kontaktować. Musiałam ją zupełnie odciąć od siebie, Justina i tego popieprzonego świata w którym żyjemy.
- Obiecujesz? – spytała cicho, wyciągając mały paluszek w moją stronę.
- Obiecuję – odpowiedziałam, splatając razem nasze palce.
Nawet nie zdążyłyśmy przeczytać bajki na dobranoc, bo wyczerpana płaczem Rosa zasnęła szybko w moich objęciach. Jeszcze przez długich kilkanaście minut tuliłam ją do siebie, za żadne skarby świata nie chcąc jej wypuszczać ze swoich objęć. Łzy ciurkiem spływały po moich policzkach, tworząc na nich mokre ścieżki. Serce waliło mi jak młotem i czułam się okropnie przez to że okłamałam ją w tak perfidny sposób. Ta mała mi ufała. Dałam jej nadzieję, a nie wiem nawet czy będę mogła wywiązać się z danej jej obietnicy.
Poruszyłam się delikatnie i łapiąc jej drobne ciałko, położyłam Rose obok siebie. Pogłaskałam ją po główce, ucałowałam jej policzek i spoglądając na nią ostatni raz tego wieczora, skierowałam się do wyjścia z jej pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi, wybuchając po chwili głośnym niepohamowanym płaczem. Biegiem przemierzyłam odległość dzielącą mnie od mojej sypialni i gdy tylko przekroczyłam jej próg, rzuciłam się na łóżko w ramiona mojego męża. Justin przytulił mnie mocno do siebie, wiedząc doskonale że to była dla mnie cholernie trudna rozmowa. Przejeżdżając palcami po moich plecach, starał się mnie jakoś uspokoić, ale jego czyny kompletnie nic nie dawały. Chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, dusiłam się gorzkimi łzami.
- Jestem beznadziejna – wydukałam po dłuższej chwili. Justin odciągnął mnie od siebie i siadając na łóżku oparł się o jego ramę, przytulając mnie do swojego boku
- Nie jesteś - powiedział ścierając łzy z moich policzków, a następnie ucałował czubek mojej głowy
- Jestem... Wmówiłam jej że będziemy rozmawiać przez skype, że będziemy do niej przyjeżdżać – szlochałam – Okłamałam ją, Justin – jęknęłam bezsilnie.
- Cii, kochanie. Nie płacz – powiedział, zaciskając mocniej wokół mojego ciała swoje ramiona
- Ona mnie znienawidzi – płakałam.
Justin kołysał lekko moje ciało, nie wiedząc za bardzo jak ma mi pomóc. Nie miał pojęcia co powiedzieć, żeby było mi lepiej. W rzeczywistości, chyba nie ma takich słów które mogłyby w tej chwili mnie uspokoić. Czułam się jak nic niewarta szmata. Okłamałam swoją rodzoną siostrę, tylko dlatego żeby samemu poczuć się lepiej. Nie chciałam widzieć jej cierpienia, które do końca by mnie złamało, dlatego nie powiedziałam jej prawdy.
- Ona cię kocha, Elena. Jesteś jej siostrą i w swoim czasie wszystko ci wybaczy – powiedział cicho.
Odsunęłam się od niego i marszcząc brwi, wpatrywałam się w karmelowe tęczówki męża
- Justin – westchnęłam ciężko – Powiedziałam jej że będziemy się widywać, że będziemy rozmawiać... A tak naprawdę, ja nawet nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będzie dane mi ją zobaczyć – jęknęłam, chowając twarz w dłonie
- Kotku, zrobię wszystko żebyście jak najszybciej mogły być znowu razem – powiedział, dotykając mojego kolana. – Zabiję tego skurwiela i będziemy mieć święty spokój, a wtedy Rosa do nas wróci – zapewniał, głaskając delikatnie moje udo – To nie potrwa długo – dodał, czym zmusił mnie do ponownego spojrzenia na jego piękną twarz
- Obiecujesz? – spytałam cicho
- Obiecuję – powiedział, przyciągając mnie do siebie.
Wiem, że kłamie. Kłamie dokładnie tak jak ja skłamałam Rosie, ale mimo wszystko mimo iż wiem że to co mówi nie jest prawdą, chcę w to wierzyć. Chcę wierzyć w to, że niedługo znów będziemy wszyscy razem. Że nasze problemy się skończą i że wreszcie będziemy mogli żyć spokojnie.
Po długich rozmowach i zapewnianiu Justina, że to było jedyne najlepsze wyjście z sytuacji, zasnęliśmy w swoich ramionach.
----------------------------------------------------------------------------------------
Trochę smutno :(
Kochani na kolejny rozdział zapraszam jutro :) Dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Niestety nie na wszystkie mogę odpisać, ale możecie być pewni że wszystkie czytam i jest mi cholernie miło :) Kocham was i pozdrawiam :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro