52
Kolejne dni, mijały spokojnie. W zasadzie, to wszystko wróciło do normy. Justin wreszcie chodził uśmiechnięty i choć na chwilę przestał się wszystkim przejmować. Wykupił dla całej naszej piątki wycieczkę do Barcelony, żebyśmy w końcu mogli wypocząć.
To właśnie dziś wylatujemy.
- Masz wszystko? – spytał, kiedy kończyłam pakować naszą walizkę
- Tak, mam... Jeszcze tylko muszę sprawdzić, czy Rosa wszystko zabrała – powiedziałam, uśmiechając się do męża. Podeszłam bliżej niego i spoglądając mu w oczy, pocałowałam czule jego różowe usta. Odsunęłam się i chciałam już iść do siostry, ale blondyn ponownie przyciągnął mnie do siebie. Zaplótł ramiona wokół mojej talii i pochylając się do mojego ucha wyszeptał:
- Kocham cię – uśmiechnęłam się promiennie i nie zwlekając, odpowiedziałam tym samym. Zostawiłam go w naszej sypialni, prosząc żeby zniósł walizki do samochodu, a sama poszłam do pokoju siostry.
- Rosa, spakowałaś wszystko? – spytałam, na co mała ochoczo pokiwała główką.
Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na jej szczęśliwą, niczym niezmartwioną twarz i podchodząc do małej, pogłaskałam ją po głowie. Kucnęłam przy siostrze i przytulając ją do siebie, pocałowałam jej policzek
- Cieszysz się że jedziemy? – spytałam, odgarniając rozrzucone po jej twarzy delikatne loki
- Tak! – krzyknęła radośnie.
Zapięłam jej walizkę, wzięłam małą za rękę i łapiąc rączkę bagażu, pociągnęłam go za sobą. Cała trójka czekała na nas przy samochodzie. Blondyn wsadził walizkę Rosy do bagażnika, a ja posadziłam małą na tylnym siedzeniu i zapięłam jej pasy bezpieczeństwa. Włączyłam blokadę w drzwiach, zamknęłam je a następnie skierowałam się na swoje miejsce, obok Justina. Przystojniak odpalił samochód i już po chwili byliśmy w drodze na lądowisko. Mieliśmy lecieć prywatnym samolotem, ponieważ stwierdziliśmy wspólnie że będzie to lepsze dla naszej wygody. Tu przynajmniej mieliśmy dwie sypialnie, w których bez problemu mogliśmy przespać męczącą podróż.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wzięliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy do samolotu.
- Wow, to tylko dla nas? – spytała Rosa, robiąc szerokie ze zdziwienia oczy, mając oczywiście na myśli wnętrze pokładu. Nie była przyzwyczajona do takiego widoku. Nigdy nie latała prywatnymi samolotami, a te znacznie różniły się od tych zwykłych, którymi miała przyjemność kilka razy podróżować.
- Tak, tylko dla nas – odpowiedział Justin, uśmiechając się od ucha do ucha. Zajęliśmy swoje miejsca, zapięliśmy pasy, a następnie Justin wydał polecenie pilotowi żeby startował. W niedługim czasie byliśmy już w powietrzu.
Po około czterech godzinach lotu, Rosa padła ze zmęczenia jak mucha. Wzięłam małą na ręce, zaniosłam ją do naszej sypialni i kładąc na łóżku, przykryłam ją cienkim kocem. Wróciłam na główny pokład samolotu i zajmując miejsce obok męża, przytuliłam się do niego. Justin pisał maila do kogoś na swoim tablecie, a blondynka z Hombre, rozmawiali żwawo w drugiej części samolotu. Przymknęłam powieki i kładąc głowę na ramieniu Justina, próbowałam zasnąć.
Nie wiem ile spałam, ale kiedy się obudziłam, byliśmy już w połowie drogi.
- Która godzina? – spytałam, wgapiającego się w tablet Justina
- Dwudziesta druga – odpowiedział, zerkając na swój zegarek. Wstałam z fotela i kierując się do sypialni, chciałam sprawdzić co z Rosą. Oczywiście mała spała, nie mając pojęcia o świecie. Uśmiechnęłam się lekko, widząc jej spokojną twarz. Zasunęłam drzwi, po czym wróciłam do blondyna.
- Śpi? – spytał, na co pokiwałam głową.
Justin odłożył trzymane w ręku urządzenie i wyciągając do mnie dłoń, złapał moją rękę, po czym przyciągając mnie do siebie, posadził na swoich kolanach. Zachichotałam cicho i łapiąc jego twarz w swoje dłonie, pocałowałam go namiętnie. Poczułam jak mój mąż z sekundy na sekundę robi się coraz twardszy. Jęknęłam cicho, kiedy otarł się swoim przyjacielem o moją kobiecość. Wprawdzie byliśmy w ubraniach, ale jego nabrzmiały penis, nawet przez spodnie potrafił dać o sobie znać. Palce Justina wędrowały po moim ciele, jak gdyby chciał nauczyć się dokładnie na pamięć każdego jednego centymetra. Zniżyłam głowę i przyciskając usta w zagłębieniu jego szyi, przyssałam się mocno do jego skóry. Przygryzłam czerwone miejsce zębami, a na koniec liznęłam je, po czym dmuchając chciałam złagodzić nieprzyjemny ból. Malinka którą mu zrobiłam, wyglądała cudownie. Przez kilka dni, wszystkie dziewczyny będą wiedziały, że mój mąż jest zajęty. Oznaczyłam go i byłam cholernie dumna ze swojego dzieła.
Justin, sięgając pod moją koszulkę, sprawnie pozbył mnie stanika. Przeniósł dłonie z moich pleców na obie piersi i biorąc między palce moje sterczące z podniecenia sutki, zaczął je pieścić. Jego usta wyznaczały mokrą ścieżkę na mojej szyi.
Dyszałam cicho, czując jak wzrasta moje podniecenie. Blondyn ponownie otarł się o mnie, co spowodowało, że zapragnęłam go tu i w tej chwili. Nie czekając długo, sięgnęłam dłonią do jego paska. Odpięłam go, po czym zajęłam się rozporkiem. Przystojniak ani na chwilę nie przerwał zabawy moimi piersiami, oraz składania pocałunków na linii mojej szczęki i szyi. Uwolniłam z jego bokserek prężącego się penisa i zaplatając na nim palce, przesuwałam dłonią w górę i w dół
- Margaret i Hombre... - wydyszałam do ucha męża
- Sypialnia – odpowiedział, zapewniając mnie w ten sposób, że nie mamy się czym przejmować.
Odrywając się od Justina, zsunęłam się z jego kolan na podłogę i spoglądając mu uważnie w oczy, naprowadziłam główkę twardego penisa do swoich ust. Spojrzałam wymownie na swojego męża i widząc w jego oczach wzrastające pożądanie, pochłonęłam jego przyjaciela, aż do samego końca. Poruszając rytmicznie głową, miałam zamiar doprowadzić go na sam szczyt.
Oczywiście, też chciałam skorzystać z jego gotowości, więc w porę – tuż przed wystrzeleniem – wyciągnęłam go z ust i nie spiesząc się, podniosłam się z kolan. Odwróciłam się od blondyna i łapiąc za gumkę moich legginsów, zaczęłam je z siebie ściągać, wypinając przy tym maksymalnie swoją pupę. Wiedziałam, że to jeszcze bardziej go podnieci, ale miałam nadzieję, że poczeka na mnie i da mi to, czego oczekiwałam. Ponownie stanęłam twarzą do Justina i uśmiechając się figlarnie, usiadłam na nim okrakiem. Czułam jak mój mąż jest już niebezpiecznie blisko, dlatego też postanowiłam się nieco z nim podroczyć. Ocierając się jedynie o jego męskość, wpiłam się zachłannie w jego cudowne pełne usta. Całowałam go powoli i delikatnie choć z niemałą pasją. Justin złapał moje pośladki i ściskając je mocno, uniósł moje ciało. Naprowadził swojego kolegę do mojego wnętrza i kiedy jego główka była w odpowiednim miejscu, opuścił mnie powoli. Wbił się we mnie do samego końca, co spotkało się z moim niezbyt cichym jękiem. Chowając twarz w zagłębieniu szyi mojego męża, zaczęłam poruszać się na nim powoli i równomiernie. Raz po raz, z naszych ust wydobywało się dzikie dyszenie, świadczące o tym, jak bardzo obydwoje jesteśmy podnieceni.
Nawet nie wiem kiedy, Justin rozłożył maksymalnie fotel i przekręcając mnie tak, żebym była pod nim, zaczął mocno posuwać. Jego jądra obijały się o część moich pośladków, a penis rytmicznie wbijał się we mnie po sam koniec. Blondyn jedną dłonią torturował moją nabrzmiałą pierś, a drugą przeniósł na moją księżniczkę i przykładając do niej kciuk, pocierał mój guziczek. Czułam go dosłownie wszędzie. Po kilku mocnych pchnięciach miałam ochotę krzyczeć z przyjemności na cały głos. Pieprzył mnie tak, że ciągle chciałam więcej. Zmieniliśmy pozycję i teraz posuwał mnie na pieska.
Dlaczego piszę 'pieprzył, posuwał'?
Bo dokładnie taki był nasz seks. Ostry, szybki chaotyczny, a jednocześnie cudowny i oboje nie mieliśmy dość. Oboje uwielbialiśmy właśnie taki sposób okazywania sobie miłości. Oczywiście lubiliśmy też kochać się powoli i bardzo namiętnie, ale bliżej nam było do szybkich i intensywnych numerków, niż do całonocnych, powolnych maratonów.
- Justin – jęknęłam, zaciskając palce na oparciu fotela. Gorąca fala uderzyła w moje podbrzusze z taką siłą, że całe moje ciało niekontrolowanie zaczęło drżeć. To był tak intensywny orgazm, że jeszcze przez kilka długich minut, nie potrafiłam zapanować nad reakcją mojego ciała.
Mój mąż, doszedł tuż po mnie, tryskając nasieniem na moją pupę. Odsapnął chwilę, po czym biorąc chusteczki ze stolika, wytarł mój tyłek, pozbywając mnie jakichkolwiek dowodów naszego zbliżenia. Oboje opadliśmy bezsilnie obok siebie na fotelach, uśmiechając się szeroko.
- Jesteś niesamowita – powiedział, oddychając szybko – Nigdy mi się to nie znudzi – dodał, po czym pochylając się do mnie, ucałował moje czoło.
Wstał na chwilę ze swojego miejsca, włożył swoje spodnie, a następnie sięgnął po moje legginsy. Wrócił do mnie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Ubrałam się i - w dalszym ciągu - oddychając w zawrotnym tempie, przytuliłam się do boku męża, kładąc głowę na jego ramieniu. Blondyn ponownie mnie pocałował, a następnie łapiąc moją dłoń, splótł razem nasze palce. Uśmiechnęłam się pod nosem i zamykając powieki, znów zasnęłam.
Kiedy się obudziliśmy, zorientowałam się, że jesteśmy już w Barcelonie. Pogoda za oknem była piękna, jak na listopad. Słońce świeciło nisko, ogrzewając promieniami nasze twarze. Spoglądnęłam na zaspanego Justina i uśmiechając się szeroko, pocałowałam go na przywitanie.
- Jesteśmy – powiedziałam cicho, na co pokiwał głową.
Nie musieliśmy długo czekać, aż moja siostra się obudzi. Ledwie co samolot się zatrzymał, a Rosa małymi stópkami, przebiegła do nas po podłodze. Wskoczyła na moje kolana i piszcząc radośnie, pocałowała mój policzek, po czym nachyliła się do Justina i również przywitała się z nim w ten sam sposób.
- Możemy już iść? Umyłam zęby, schowałam piżamkę i chcę już iść – paplała zadowolona. Poczochrałam małą po włosach i podnosząc się z miejsca, poszłam z nią do sypialni sprawdzić czy mówi prawdę.
Mówiła. Spakowała wszystko i nawet sama się ubrała.
- Daj nam chwilę, usiądź w fotelu i poczekaj. Obudzę Margaret, ogarniemy się trochę i zaraz wychodzimy, okej? – spytałam, na co ochoczo pokiwała głową.
Wróciła do Justina i zajęła moje wcześniejsze miejsce. Patrząc na rozmawiającą i uśmiechniętą dwójkę, przeszłam do drugiej części samolotu w której była sypialnia Margaret i Hombre. Zapukałam w zasuwane drzwi a kiedy usłyszałam głośne 'wejść' rozsunęłam je i wciskając głowę do środka, spojrzałam na zaspaną parę.
- Jesteśmy w Barcelonie. Szybko się zbierajcie i wychodzimy – oznajmiłam, na co oboje śmiesznie mruknęli.
- Nie możemy jeszcze chwilę pospać? – jęknęła Margaret
- Nie. No chyba że chcecie żebyśmy was tu zostawili...
- Trzeba było tak nie jęczeć w nocy, to może byśmy się wyspali – wysyczał Hombre, chowając głowę pod poduszkę. Zaśmiałam się jedynie na jego słowa i wzruszając ramionami zostawiłam ich w spokoju
Ogarnięcie się zeszło nam znacznie szybciej niż przypuszczałam. Po niespełna dwudziestu minutach, każdy był już gotowy. Wzięliśmy swoje bagaże, opuściliśmy pokład samolotu, po czym skierowaliśmy się do wypożyczonego samochodu. Zapięłam Rose w foteliku, zablokowałam drzwi, a kiedy już wszyscy byli w środku, Justin odpalił silnik i ruszył do hotelu w którym mieliśmy spędzić dwa tygodnie wakacji.
Widoki które mijaliśmy po drodze, były cudowne i przyznam szczerze, cholernie cieszyłam się na myśl o tym, że spędzimy tak dużo czasu w tym mieście. Do tej pory Barcelona była jedynie moim marzeniem, a teraz... Teraz dzięki mojemu kochanemu mężowi, moje marzenie się ziściło.
----------------------------------------------------------------------------------
Kochani, kolejny rozdział już jutro, więc jeśli jeszcze nie zanudziło was moje opowiadanie to serdecznie zapraszam :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro