51
Jeśli to czytasz, zostaw po sobie ślad :)
Następnego dnia, Justin poinformował mnie o tym jaką decyzję podjął. Twierdził, że mój pomysł wcale nie jest taki głupi jak wydawało się zaraz po jego usłyszeniu i że tak naprawdę, może się to udać. Blondyn postanowił zniknąć na kilka dni i samotnie, zrealizować swój plan. Bałam się że może mu się coś stać, ale mój mąż zapewniał mnie, że wszystko będzie dobrze. Ufałam mu.
Tak więc, w ten oto sposób zostałam w domu jedynie z Rosą, Margaret i Hombre, no i oczywiście z pracownikami którzy dbali o nas i nasz dom. Hombre zabrał nas na wycieczkę i dwa dni spędziliśmy na północy Kolumbii, nad małym jeziorem. Wynajęliśmy domek i wypożyczyliśmy niedużą łódkę, którą spokojnie mogliśmy się całą czwórką poruszać po jeziorze. Bawiliśmy się naprawdę fajnie i choć na chwilę zapomnieliśmy o problemach życia codziennego. Każdego dnia, rozmawiałam z Justinem przez telefon. Twierdził, że wszystko idzie dobrze i za jakieś trzy, cztery dni wróci do domu. Obiecał, że w końcu wybierzemy się do Barcelony. Wcześniej nie mogliśmy tam pojechać, z wiadomych przyczyn, teraz jednak nic nie stoi na przeszkodzie. Ciągle powtarzał jak bardzo mnie kocha i że cholernie za mną tęskni. Ja oczywiście odwdzięczałam się tym samym. Też cholernie za nim tęskniłam i nie mogłam się już doczekać kiedy go zobaczę.
Choć z początku Rosa nie przepadała za Hombre, tak teraz świata poza nim nie widziała. Brunet również polubił moją siostrę i nawet kiedy nie miał już na nic siły, w dalszym ciągu był wobec niej cierpliwy. Nosił ją na barana, czytał książki, opowiadał różne historie. Raz nawet pozwolił małej zabawić się jego twarzą i kiedy tylko Rosa zdobyła pozwolenie od Margaret na użycie jej kosmetyków, wyciapała nimi twarz bruneta. Wyglądał przekomicznie z umazanymi czerwoną szminką ustami i posklejanymi od tuszu rzęsami.
Byliśmy w wesołym miasteczku, w zoo i w różnych ciekawych miejscach w których każde z nas mogłoby się dobrze bawić. Oczywiście głównie spędzaliśmy czas robiąc rzeczy z których przede wszystkim Rosa byłaby zadowolona, ale też nie zapominaliśmy o sobie. Czasem zostawiałam małą z Luisą i Constancią, a my wychodziliśmy do klubu Justina, lub zwyczajnie w świecie szliśmy na jakąś miłą kolację do restauracji.
Oczywiście Justin nie wrócił do domu za trzy dni – tak jak to wtedy mówił – a dopiero po dobrych dwóch tygodniach. Siedziałam wtedy w salonie i układałam z Rosą puzzle. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, moje serce z niewiadomych przyczyn przyspieszyło rytm swojego bicia. Wgapiając się w drewniane drzwi frontowe, nie potrafiłam poruszyć się nawet na milimetr. Nie wiem czemu wtedy tak zareagowałam, ale chyba po prostu bałam się że stało się coś złego. Justin zawsze wchodził bez pukania, więc słysząc dzwonek nie myślałam że to on.
Przeniosłam wzrok na Juanite, która poszła otworzyć drzwi. W momencie w którym się uchyliły i zobaczyłam postać mojego męża trzymającego w ręku bukiet olbrzymich kwiatów, zerwałam się z miejsca i pobiegłam prosto w jego ramiona. Zobaczyłam jego szeroki uśmiech i nie zastanawiając się dłużej, wskoczyłam na niego, oplatając jego biodra nogami
- Justin – zapiszczałam radośnie przy jego uchu. Tak cholernie bardzo cieszyłam się że widzę go w jednym kawałku, że chyba nawet nie jesteście w stanie sobie tego wyobrazić.
Blondyn odłożył kwiaty, na drewniany stolik i trzymając mnie jedną ręką za udo, wprowadził nas w głąb domu. Przeszedł na kanapę i siadając, przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie
- Cześć kochanie – szepnął, ciesząc się z tego że mnie widzi.
Odsunęłam się lekko od niego i łapiąc w dłonie, jego cudowną twarz, przycisnęłam swoje usta do ust męża. Całowałam go tak, jak gdyby to miał być nasz ostatni raz. Tak bardzo za nim tęskniłam, a teraz on jest tutaj ze mną i trzyma mnie w swoich silnych ramionach.
- Tęskniłam – wyjęczałam, wypuszczając z ust cichy szloch. Nie wiem właściwie dlaczego się rozpłakałam, ale to chyba ze szczęścia że znów jest przy mnie
- Ja też skarbie... Ja też – mówił, gładząc moje plecy
- Cześć Justin – odezwała się Rosa, a ja dopiero teraz przypomniałam sobie, że moja siostra jest tutaj z nami.
Odwróciłam twarz w jej stronę, uśmiechając się szeroko, kiedy niepewnie usiadła obok nas na kanapie. Przybliżyła się do nas, a Justin poczochrał jej ciemne włosy. T było słodkie. Silny, dobrze zbudowany facet z milionem tatuaży na ciele i mała urocza dziewczynka o twarzy jak aniołek, tworzyli razem taki kontrast, że aż ciężko było uwierzyć że są realni.
- Cześć mała – powiedział, przytulając ją do siebie, na co Rosa zachichotała.
Justin wstał, sadzając mnie wcześniej na kanapie obok siostry, po czym przeprosił nas na chwilę, a następnie zniknął za drzwiami domu. Nie miałam pojęcia dlaczego i po co wyszedł, ale kiedy wrócił, na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy niż do tej pory uśmiech. Mój mąż wszedł do domu, trzymając wielgaśnego miśka. Pluszak był praktycznie tak duży jak sam Justin. Domyśliłam się dla kogo jest owy prezent
- To dla ciebie – powiedział Justin, wyciągając ręce z miśkiem w stronę mojej siostry. Rosa zerwała się z kanapy i biegiem doskoczyła do nowego 'przyjaciela' wzięła go od Justina – co łatwe nie było – i przytulając się mocno do niego, podziękowała blondynowi.
Wstałam z kanapy i mijając szczęśliwą siostrę, podeszłam do swojego męża. Stanęłam naprzeciwko niego i wspinając się na palcach, zaplotłam swoje ręce wokół jego barków. Uśmiechnęłam się ciepło, po czym złożyłam czuły pocałunek na jego ustach
- Dziękuję – powiedziałam, szczerząc się do niego
- To jest prezent dla Rosy – ostrzegł, grożąc mi palcem, na co się zaśmiałam.
- Dziękuję ci za to, że sprawiasz że jest szczęśliwa – powiedziałam, spoglądając w jego karmelowe oczy
- Zależy mi na tym, żeby była szczęśliwa... I chcę też, żebyś ty była szczęśliwa – powiedział, nie przerywając spojrzenia.
Przylgnęłam do niego mocno i całując jego policzek powiedziałam :
- Jestem szczęśliwa... Mam cudownego męża, którego kocham najbardziej na świecie – muskając jeszcze raz jego policzek, schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
Po kilku długich minutach oderwaliśmy się od siebie. Justin poszedł z Rosą do jej pokoju, poczytać kilka bajek na dobranoc, a ja wyszłam do naszej sypialni. Wzięłam szybki prysznic, wklepałam balsam do ciała i zakładając majtki oraz koszulkę Justina w której uwielbiałam spać, położyłam się na naszym łóżku. Leżąc na boku, czekałam na swojego męża. Już prawie zasypiałam, kiedy w końcu się pojawił. Spojrzałam na niego, uśmiechając się szeroko, a on odwzajemniając uśmiech, podszedł do mnie. Zauważyłam, że w ręku trzymał jakiś zwinięty rulon papieru. Przekręciłam się na plecy i ze zmarszczonymi brwiami wgapiałam się w blondyna. Wszedł na łóżko i kładąc się obok mnie, przewrócił mnie ponownie na bok, rozkładając przed moimi oczyma rulon.
- Co to? – spytałam ciekawa, widząc mapę Kolumbii z zaznaczonymi krzyżykami
- To miejsca w których ukryłem dokumenty i kilkadziesiąt milionów dolarów – wyjaśnił.
Nabrałam głośno powietrza w płuca, po czym uważając na papier, odebrałam go od męża. Podniosłam się do pozycji siedzącej, wpatrując się w zaznaczone miejsca. Było ich sporo i już teraz wiem, dlaczego aż tyle czasu mu to zajęło.
- Mówiłam ci żebyś nikomu tego nie pokazywał – westchnęłam, kręcąc głową na boki
- Tobie ufam... Jesteś moją żoną, to też twoje pieniądze, więc chyba miło by było gdybyś wiedziała, gdzie w razie czego ich szukać – powiedział, całując delikatnie moje ramię. Na jego słowa, odwróciłam się gwałtownie.
- W razie czego? – szepnęłam, czując jak łzy napływają do moich oczu.
Dokładnie wiedziałam co miał na myśli. Chciał żebym wiedziała gdzie to wszystko pochował, w razie gdyby jemu coś się stało. To właśnie dlatego mi teraz o tym mówi.
- Kochanie – szepnął, odgarniając moje włosy z czoła, po czym musnął delikatnie mój policzek – Doskonale wiesz w jakim świecie żyjemy... Nie zawsze jest bezpiecznie. Dlatego też, chcę żebyś wiedziała o wszystkim, tym o czym musisz wiedzieć. To – wskazał na plan – Jest właśnie jedną z tych rzeczy. Chcę żebyś wiedziała gdzie szukać pieniędzy, gdyby coś mi się stało – wyjaśnił.
Mimowolnie kilka łez spłynęło po moich policzkach. Nie podobało mi się to, o czym do mnie mówił. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy o czymś takim. Zawsze był siebie pewny i zawsze powtarzał że wszystko będzie dobrze. Widocznie teraz tak nie było, skoro powiedział mi o tym. Spojrzałam na niego niepewnie i wypuszczając z ust cichy szloch, przytuliłam się mocno do niego
- Obiecaj, że nic ci się nie stanie – wyjąkałam.
- Nie mogę ci tego obiecać, ale obiecuję że będę robił wszystko, aby tak właśnie było – powiedział, głaskając moje plecy.
Przylgnęłam do niego jeszcze mocniej i jeszcze głośniej zaczęłam płakać. Położyliśmy się na materacu, obejmując się nieprzerwanie. Blondyn starał się mnie uspokoić, ale to nie przychodziło mu łatwo. Nie mogłam wyobrazić sobie życia bez niego. Nie wiem co bym zrobiła gdyby coś mu się stało. Nie przeżyłabym tego.
Po długich i szczerych rozmowach, oraz zapewnianiu mnie że wszystko się ułoży, zasnęliśmy w końcu w swoich ramionach.
-----------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani :) Jak podoba się rozdział? Trochę krótki, ale jak będziecie grzeczni to jeszcze dzisiaj udostępnię kolejny ;) Dziękuję za wszystkie odsłony, głosy i komentarze. Jesteście cudowni!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro