44
Zostaw po sobie ślad :)
Wziąłem kilka głębokich wdechów i układając w głowie to co powiem mojej żonie, skierowałem się do naszej sypialni. Nacisnąłem na klamkę i popychając drzwi, wszedłem do środka. Zmarszczyłem brwi, kiedy zobaczyłem że nie ma jej na łóżku, jednak cichy szloch za moimi plecami, zmusił mnie do odwrócenia się. Widok skulonej pod ścianą Eleny, rozwalił mi serce.
W sekundę znalazłem się przy niej i łapiąc jej dłonie, odciągnąłem je od zapłakanej twarzy. Piękne zielone tęczówki wpatrywały się we mnie boleśnie. Przekląłem w myślach, widząc to jak bardzo jest zraniona
- Kochanie – szepnąłem.
Nie wiedziałem co zrobić, co powiedzieć. Przecież to nie była moja wina... Nic nie zrobiłem, a przynajmniej nie miałem zamiaru robić czegokolwiek.
Chciałem przytulić swoją żonę, ale odepchnęła mnie
- Nienawidzę cię – powiedziała cicho, pociągając nosem
- Nie mów tak... - jęknąłem. Głos mi się załamał, a słowa utknęły w gardle.
Nie chciałem żeby cierpiała. Nie chciałem tego... W życiu bym jej nie zdradził. Ta przebiegła mała jędza Sara wykorzystała chwilę mojej dezorientacji i wepchnęła mi język do gardła. Sam z własnej woli, nigdy bym tego nie zrobił. Nie pozwoliłbym na to, gdybym funkcjonował w tamtym momencie normalnie.
- Mówiłeś, że mnie kochasz... Że j-jesteś tylko mój – płakała.
- Jestem tylko twój. Elena, proszę daj mi to wytłumaczyć – poprosiłem, ale ona mnie nie słuchała. Popchnęła mnie, przez co spadłem tyłkiem na podłogę i wstając z miejsca, zaczęła chodzić nerwowo po pokoju. Siedziałem na ziemi, wgapiając się w nią
- Jak mogłeś?! – krzyknęła, a mój żołądek zacisnął się nieprzyjemnie na ostry i głośny dźwięk jej głosu. Wstałem z podłogi i podchodząc do żony, wyciągnąłem dłoń w jej stronę.
Znów mnie odepchnęła.
- Czego ci kurwa brakuje w naszym związku, że poleciałeś do pokojówki?! – spytała podniesionym głosem.
W tej chwili nie płakała i nie była smutna. Była nieźle wkurwiona i już wiedziałem, że nie będzie łatwo przekonać ją o swojej niewinności
- Niczego mi nie brakuje, Elena. To ona mnie pocałowała... - tłumaczyłem się.
Chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale podeszła do mnie i wymierzając mi policzek, przerwała moją wypowiedź.
- Wszyscy tak mówią... To nigdy nie jest wasza wina! - krzyczała.
Złapałem się za piekące miejsce i rozmasowując ból, znów zrobiłem kilka kroków bliżej żony
- Boże jak mogłam być taka ślepa. Przecież widziałam jak ona na ciebie patrzy, jak się uśmiecha... - wyrzucała słowa z ust jak jakaś maszyna, kręcąc głową na boki – Ty też gapiłeś się na nią jak sroka w kość! Przyznaj się, pieprzyłeś ją? – odchodziła od zmysłów.
Nie miałem pojęcia o czym ona mówi. Nigdy w życiu nie zrobiłbym jej czegoś takiego. Nie przespałbym się z żadną inną kobietą. Kocham Elene i jest dla mnie wszystkim.
Nie odpowiadając na pytanie, podszedłem do niej i zamykając ją w szczelnym uścisku, po prostu ją przytuliłem. Wierciła się w moich ramionach, uderzając pięściami w moją klatkę piersiową. Nie powiem że nie bolało... Moja żona naprawdę miała parę w rękach, ale to nic w porównaniu do tego co ona czuje. Ból fizyczny jest łatwiejszy do zniesienia niż psychiczny. Mnie poboli i przestanie, a jej już zawsze w głowie zostanie to co widziała kilka chwil temu.
- Puść mnie do cholery! – wrzeszczała, ale nie miałem zamiaru zrobić tego czego chciała. Jeszcze mocniej ją przytuliłem i opierając brodę o czubek jej głowy, czekałem aż się uspokoi. Trwało to chwilę, zanim choć w małym stopniu doszła do siebie. Złapałem jej piękną twarz w swoje dłonie i spoglądając w jej cudowne oczy, odezwałem się w końcu
- Nigdy w życiu bym cię nie zdradził – oznajmiłem pewnie, pocierając kciukami zapłakane policzki – Kocham cię i nie potrzebuję żadnej innej
- A to, to co? – spytała zdezorientowana.
Patrzyła na mnie z nadzieją, że mówię prawdę. Nie kłamałem, mówiłem prawdę. Miedzy mną a tamtą smarkulą do niczego nie doszło i nawet gdyby Elena wtedy nie weszła, nie pozwoliłbym Sarze na kolejny ruch.
- Jak wszedłem do gabinetu, ona już tam była. Sprzątała... Poprosiła żebym pozwolił jej dokończyć to co zaczęła, więc się zgodziłem. Schyliła się do dolnej szuflady komody, przez co cały jej tyłek był na wierzchu. Spojrzałem tam, ale po chwili odwróciłem się, żeby nie patrzeć – tłumaczyłem się, opowiadając jej dokładnie jak było.
Patrzyła na mnie szukając jakiegoś cienia kłamstwa, ale nie mogła go znaleźć. To wszystko było prawdą...
- Myślami byłem wokół ciebie, więc nawet nie zauważyłem że do mnie podeszła. Położyła dłoń na moim ramieniu, a kiedy zorientowałem się co ona najlepszego wyprawia, nie zdążyłem zareagować. Pocałowała mnie, a ja nie miałem pojęcia co się właściwie dzieje... Już miałem ją odepchnąć, ale wtedy weszłaś ty. Nic nie zrobiłem... Nie mógłbym cię zdradzić. Kocham cię i nie chcę żadnej innej – skończyłem, muskając delikatnie jej usta.
Zamrugała kilka razy powiekami, chcąc pozbyć się napływających łez. Nie powiedziała nic, zaplatając dłonie wokół jej talii, przyciągnąłem ją ponownie do siebie. Słysząc szloch wydobywający się z jej ust, pocałowałem czubek jej głowy.
- Przepraszam – wydukała cicho, zaciskając palce na mojej koszulce
- Nie przepraszaj. Miałaś prawo być na mnie zła.
Elena odsunęła się ode mnie, ale w dalszym ciągu mocno trzymała się mojej koszulki. Wyglądało to tak, jakby chciała mnie zatrzymać, jakby bała się że od niej ucieknę. Spuściła wzrok na podłogę, nie chcąc patrzeć w moje oczy. Złapałem w palce jej podbródek i zaciągając go do góry, zmusiłem ją delikatnie do spojrzenia na mnie. Wbiła we mnie te swoje zielone ślepia, wykrzywiając usta w grymasie. Po jej policzkach spłynęły kolejne łzy, które w sekundę starłem.
- Ja... n-nie... - jąkała się nie wiedząc co powiedzieć – Przepraszam, że cię uderzyłam – przymknęła powieki, a po jej twarzy przeszedł cień bólu
- Nie martw się tym. Nie mam szczęki ze szkła – zapewniłem, po czym kolejny raz mocno przytuliłem swoją żonę. – Kocham cię najbardziej na świecie. Przestań w to wątpić – wyszeptałem do jej ucha.
Usiedliśmy na łóżku, przytulając się do siebie bokami. Masowałem delikatnie palcami jej plecy, mając nadzieję że w końcu przestanie płakać. Miałem ochotę zabić tą głupią dziewuchę przez którą moja żona w tej chwili cierpi. Oddałbym wszystko żeby cofnąć czas... Żeby Elena nie płakała. Gdybym tylko wiedział jak potoczy się ta pozornie niewinna sytuacja, wygoniłbym tą smarkulę od razu, jak tylko tam wszedłem.
- Nie dotykaj – powiedziała Elena, kiedy położyłem dłoń na jej udzie.
Dopiero teraz zauważyłem, że jej nogi są całe czerwone. Spojrzałem na nią zdziwiony, zastanawiając się skąd to ma.
- Co ci się stało? – spytałem
- Wczoraj Sara wylała na mnie gorącą zupę – oznajmiła wzruszając ramionami jakby ją to nie obchodziło, ale we mnie aż zawrzało
- Zabiję ta sukę – warknąłem, po czym w sekundę podniosłem się z materaca. Elena złapała moją dłoń, zatrzymując mnie w miejscu. Spojrzałem na nią z przymrużonymi oczami.
- Zostaw – powiedziała słabo
- Od dziś tu nie pracuje – oznajmiłem pewnie i wyrywając się z jej uścisku, ruszyłem do drzwi. Brunetka wstała zaraz po mnie i ponownie chwytając mój nadgarstek, pociągnęła mnie lekko do siebie
- Daj spokój, nie możesz jej zwolnić... Ma trudną sytuację w domu – powiedziała, a ja nie wierzyłem w to co słyszę – Jutro z nią pogadam...
Podrapałem się po karku, nie mając pojęcia co zrobić. Postawa Eleny kompletnie mnie zaskoczyła. Myślałem, że jako pierwsza będzie chciała pozbyć się tej małej jędzy z naszego domu, ale jak zwykle... Moja cudowna żona, musiała się nad kimś zlitować. Widząc jej błagalne spojrzenie, skapitulowałem. Pozwoliłem poprowadzić się na łóżko. Położyliśmy się obok siebie, tuląc się do siebie swoimi ciepłymi ciałami. Elena przycisnęła się do mojego boku, układając głowę na moim torsie, dokładnie tak, jak robiła to za każdym razem.
- Jesteś najlepszą osoba, jaką spotkałem w całym swoim życiu – powiedziałem szczerze, całując czubek jej głowy.
Pod wpływem mojego dotyku, Elena zasnęła a ja myśląc o tym jak wspaniałą żonę mam, próbowałem zrobić to samo.
Elena
Ta noc, o dziwo była dla mnie udana, chociaż wczorajszy wieczór wcale na to nie zapowiadał. Kiedy zobaczyłam Justina całującego się z tą małpą, myślałam że wyjdę z siebie. Mój świat na chwilę się zawalił, ale kiedy blondyn wyjaśnił mi całą sytuację, wszystko wróciło do normy. Wierzyłam mu. Wiem, że mówił prawdę. Znam go już na tyle, że doskonale potrafię rozpoznać moment w którym kłamie. Cholernie żałuję że go uderzyłam, ale w tamtej chwili nie panowałam nad sobą. Byłam zła i zraniona. Przeprosiłam Justina za to, że podniosłam na niego rękę i na szczęście, nie miał mi tego za złe. Kocham go całą sobą i nie przeżyłabym, gdyby mnie zdradził, lub zostawił mnie dla innej. Wiem jednak, że to się nie wydarzy. Justin szaleje za mną tak samo jak ja za nim i nigdy nie skrzywdziłby mnie w ten sposób.
Wstałam rano i uśmiechając się na widok śpiącego Justina, pocałowałam jego policzek, a następnie zeszłam z łóżka, kierując się w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i buzię, ubrałam się szybko i czym prędzej zeszłam na dół do kuchni. Chciałam jak najszybciej załatwić sprawę z Sarą.
Widząc ją opierającą się o kuchenny blat, nie wytrzymałam. Podeszłam do dziewczyny i nie zwlekając pociągnęłam ją do tyłu za włosy
- Posłuchaj mnie mała jędzo – warknęłam do jej ucha, a ta zapiszczała z bólu jaki jej zafundowałam
- Puść mnie! – krzyknęła, ale ja to miałam gdzieś. Musiałam pokazać gdzie jest jej miejsce i uświadomić to, że Justin jest tylko mój
- Jeśli jeszcze raz dotkniesz mojego męża, to poobcinam ci ręce – syczałam wściekle.
Na szczęście w kuchni było pusto, więc nikt nie mógł przerwać mojego prywatnego przedstawienia
- A jeśli spojrzysz na niego choćby na sekundę, wydłubię ci oczy – dodałam.
Dziewczyna próbowała mi się wyrwać, ale ja byłam silniejsza. W dalszym ciągu trzymałam jej kitkę w swojej pięści, więc miała ograniczone pole do popisu.
- Boże, co wy wyprawiacie? – wchodząca do kuchni Constancia odwróciła moją uwagę, przez co dziewczyna uwolniła się ode mnie. Stanęła naprzeciwko mnie z twarzą czerwoną jak burak
- Jesteś nienormalna! – krzyknęła w moją stronę.
Już miałam walnąć ją w ten głupi ryj, ale mocne dłonie przytrzymały mnie w talii, nie pozwalając na doskoczenie do dziewczyny.
- Spokojnie – szepnął Justin, przytulając mnie plecami do swojego torsu
- Sara – Constancia zwróciła się do wnuczki, mordując ją spojrzeniem – Coś ty znowu zrobiła? – spytała, na co ta mała jędza wzruszyła jedynie ramionami
- Ja ci powiem – odezwałam się, na co kucharka skupiła swój wzrok na mnie – Twoja wnuczka, próbowała uwieść mojego męża – jęknęłam zdenerwowana, a kobieta wciągnęła głośno powietrze
- Jeszcze raz go dotkniesz, a cię zabiję! – krzyknęłam rozjuszona do młodej dziewczyny – Powinnam wywalić cię na zbity pysk, ale nie zrobię tego tylko ze względu na twoją babcię. Na twoim miejscu przeprosiłabym ją za to jaki wstyd jej przynosisz – dodałam.
Sara wydawała się nie przejmować całą tą sytuacja, a po policzkach Constanci spływały już słone łzy. Ostatni raz spojrzałam na dziewczynę i kręcąc się w objęciach męża, uwolniłam się z jego uścisku, po czym opuściłam pomieszczenie.
- Jeśli jeszcze raz spróbujesz na mnie tych swoich tanich sztuczek, to wylatujesz – usłyszałam głos Justina skierowany do tej małpy, co zmusiło mnie do zatrzymania się przy schodach – A teraz grzecznie wróć do swoich obowiązków i naucz się podawać do stołu, jeśli jeszcze tego nie potrafisz – dodał, przez co o mały włos nie zaśmiałam się w głos. Przybiłam piątkę sama ze sobą, po czym ruszyłam do naszej sypialni.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani :) Mam nadzieję, że rozdział się spodobał? Jutro zapraszam na kolejny. Dziękuję za wszystkie głosy, wyświetlenia i komentarze. Jesteście cudowni, uwielbiam was!! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro