43
Jeśli tu jesteś i czytasz, zostaw po sobie komentarz lub gwiazdkę :)
W nocy obudziły mnie jakieś hałasy dochodzące zza drzwi sypialni. Otworzyłam oczy i rozglądając się na boki, zauważyłam że Justin w dalszym ciągu nie wrócił. Zapaliłam lampkę nocną, kiedy ktoś zapukał, a raczej walnął pięścią w moje drzwi. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Podbiegłam do drzwi i naciskając na klamkę otworzyłam je
- Cześć – kompletnie pijany Justin gapił się na mnie, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Jesteś pijany – jęknęłam, mrużąc na niego oczy.
Chwiejnym krokiem wszedł do środka, mijając mnie. Podszedł do łóżka i rzucił się na nie. Podeszłam bliżej męża wgapiając się w niego bez przerwy
- Justin – westchnęłam, kiedy jego oczy powoli zaczęły się zamykać. Nie odpowiedział, mruknął coś pod nosem, przekręcił się na drugi bok i już po kilku sekundach, chrapał jak stary traktor. Patrząc na zwłoki męża, pokiwałam głową na boki, a następnie położyłam się obok niego. Wzdychając ciężko, przymknęłam powieki, starając się zasnąć. Nie było to łatwe, bo blondyn śmierdział jak stara gorzelnia i wydawał z siebie takie dźwięki, o których wolałabym zapomnieć.
Kiedy przez pół godziny bez efektu próbowałam zasnąć, wkurzyłam się i stwierdziłam, że resztę nocy spędzę w swojej starej sypialni. Opuściłam pomieszczenie i ruszyłam do drugiego pokoju. Weszłam do środka, zamknęłam drzwi i już po chwili leżałam na swoim starym łóżku
- No... Cisza i spokój – westchnęłam zadowolona, po czym zamknęłam powieki i w mgnieniu oka zasnęłam.
Obudziłam się rano i owijając się prześcieradłem, wróciłam do swojej sypialni. Chciałam się wykąpać i ubrać, bo nie miałam zamiaru latać po domu w majtkach i koszulce do spania. Mój mąż w dalszym ciągu spał. Spojrzałam na niego i zaśmiałam się pod nosem, widząc jego pozycję. Nie mam pojęcia jak on to zrobił, ale jego nogi ułożone były tam gdzie zazwyczaj trzymamy głowy, a reszta ciała zwisała z łóżka na podłogę. Musi być cholernie pijany, że nie przeszkadza mu to jak śpi.
Nie miałam serca, żeby go tak zostawić. Podeszłam do niego i klepiąc delikatnie jego ramię, próbowałam go obudzić
- Justin – powiedziałam cicho, ale kiedy nie reagował, znów trzepnęłam jego ramię, tym razem nieco mocniej
- Justin! – krzyknęłam, na co wreszcie otworzył oczy
- Nie drzyj się Elena – wyjęczał, spoglądając na mnie zdezorientowany.
Kucnęłam obok łóżka i uśmiechając się delikatnie do Justina, powiedziałam:
- Połóż się normalnie, bo później nie będziesz mógł się ruszyć
- Niedobrze mi – wybełkotał, na co momentalnie wstałam na nogi i biegiem ruszyłam do łazienki po plastikową miednicę.
Wiedziałam, że te zwłoki nie będą wstanie przejść do łazienki, dlatego też podstawiłam mu miskę informując, że bez obaw może pozbyć się tego co litrami wypił poprzedniego wieczora. Wymiotował dwa razy, a ja cierpliwie czekałam aż skończy.
- Umieram - wyjęczał kiedy skończył, na co się zaśmiałam
- Ochlałeś się jak głupi, to teraz cierp – rzuciłam jedynie i zabierając miskę, wyniosłam ją do łazienki.
Spuściłam wszystko w ubikacji, wypłukałam miednicę w umywalce, a następnie zajęłam się sobą. Weszłam pod prysznic i odkręcając ciepłą wodę, stanęłam pod jej strumieniami. Dziwiłam się sama sobie, że nie zrobiłam mu żadnej afery. Nienawidzę tego, kiedy ktoś doprowadza się do takiego stanu. Jak byłam młoda, to praktycznie codziennie musiałam mierzyć się z pijaństwem ojca. Chyba nie było dnia, żeby nie wrócił do domu pijany. Zawsze musiałam się nim zajmować. Mama była zazwyczaj w pracy, a Rosa była mała. Zawsze zmywałam jego rzygi, a czasami nawet musiałam prać olane spodnie ojca. Nie cierpię tego, co alkohol może zrobić z człowieka. Możesz być mądry, możesz być bogaty, ale jak wpadniesz w jego sidła, to te pozytywne rzeczy odchodzą w niepamięć.
Czysta i pachnąca, umyłam jeszcze zęby i twarz, po czym wyszłam z łazienki do garderoby i wybierając wygodne ciuchy, ubrałam się. Nałożyłam krem na twarz, lekki podkład, przejechałam maskarą po rzęsach i w zasadzie makijaż był gotowy. Zostawiając śpiącego Justina w łóżku, wyszłam z sypialni, kierując się do kuchni.
Luisa i Constancia jak zwykle zajmowały się robieniem śniadania, a Sara - gdzieś z boku, przygotowywała już rzeczy na obiad. Przywitałam się z paniami i nie zwlekając, chwyciłam skrzynkę pomarańczy, zabierając się za wyciskanie soku.
- Hej – przywitała się Margaret, wchodząc do kuchni. – Justin też wrócił w takim stanie jak Hombre? – spytała siadając przy kuchennym blacie.
Spojrzałam na blondynkę i kiwając głową, odpowiedziałam na jej pytanie. Było mi jej szkoda, bo wyglądała jakby walec po niej przejechał. Musiała mieć bardzo ciężką noc...
- Jak nogi? – spytała Constancia, przyglądając się moim odkrytym udom
- Dobrze... Bolą trochę, ale jest już lepiej – odpowiedziałam, uśmiechając się delikatnie.
Wycisnęłam sok, przelałam go z plastikowego pojemnika do szklanego dzbanka i zabierając go ze sobą, usiadłam przy stole razem z blondynką. Jakie było moje zdziwienie kiedy Justin wraz z Hombre zjawili się w jadalni, dołączając na śniadanie.
- Hej – mruknął Hombre, na co blondynka zmroziła go wzrokiem.
Zaśmiałam się pod nosem, patrząc na ta dwójkę. Coś czuję, ze Margaret nie da mu dzisiaj żyć. Spojrzałam na swojego męża, który bez życia siedział przy stole, podpierając pięścią głowę. Pokiwałam głową na boki i wzdychając ciężko, wstałam ze swojego miejsca, po czym weszłam do kuchni i grzebiąc w szafkach, szukałam tabletek na kaca. Po chwili znalazłam nieotworzone jeszcze opakowanie, wycisnęłam cztery tabletki, nalałam wody do dwóch szklanek i wróciłam do stołu
- Weźcie to... Poczujecie się lepiej – powiedziałam, podając panom tabletki i wodę.
- Będę nosił cie na rękach, jeśli to pomoże – powiedział Hombre, na co się zaśmiałam.
- Ty się lepiej nie odzywaj i nie denerwuj mnie jeszcze bardziej – syknęła blondynka, na co Hombre jęknął zrezygnowany.
Sara podała nam śniadanie, a kiedy niosła dzbanek z gorącą herbatą, odsunęłam się od niej, żeby przypadkiem nie poparzyła mnie po raz drugi. Zmroziłam ją wzrokiem, kiedy wgapiała swoje ślepia w mojego męża. Zauważyłam jak uśmiecha się zalotnie do niego i miałam ochotę pięścią zmazać jej ten uśmiech.
- Ekhm – chrząknęłam, kiedy przypatrywała mu się zdecydowanie za długo
- Przepraszam – kiwnęła głową, a następnie wyszła do kuchni zostawiając naszą czwórkę samą.
Justin przyglądał mi się ze zdziwieniem, kiedy zauważył moją niechęć do służącej, ale nie skomentował mojego zachowania. Nie powiedziałam mu jeszcze, co ta mała jędza zrobiła poprzedniego dnia, ale stwierdziłam że nie będę go o tym informować. Nie jestem skarżypytą, nie mam pięciu lat żeby się żalić
Zjedliśmy pyszne śniadanie, a później całą czwórką przenieśliśmy się na ogród. Położyliśmy się na leżakach, rozmawiając o tym co możemy dzisiaj porobić. Stwierdziliśmy, że dzisiaj poleniuchujemy, a jutro wybierzemy się na mała wycieczkę.
Nasz mały relaks przerwał telefon Justina. Blondyn wyplątał się z moich objęć i odchodząc na bok, odebrał połączenie. Rozłożyłam się wygodnie na leżaku, wystawiając twarz do słońca, ale zasłoniłam poparzone nogi kolorowym pareo, żeby jeszcze bardziej ich nie podrażnić. Pomimo tego, że zostały zaledwie dwa dni września, słońce w dalszym ciągu mocno grzało. Wieczory i noce były już dość chłodne, ale za dnia spokojnie można było założyć jeszcze krótkie spodenki czy bluzkę na szeleczkach. Oczywiście bywały też takie dni, kiedy padał deszcz, bądź wiał silny wiatr.
- W takim razie co proponujesz? – usłyszałam głos Justina i momentalnie odwróciłam głowę w jego stronę. W dalszym ciągu rozmawiał z kimś przez telefon. Zauważył to że się przyglądam, posłał mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam, po czym ponownie się ode mnie odwrócił
- Myślisz, że to będzie dobre wyjście? Okej... W takim razie zostawiam to tobie... Zajmijcie się wszystkim tak, żeby było dobrze... - kontynuował rozmowę.
Jego głos był napięty, więc śmiało mogłam stwierdzić że to coś bardzo ważnego. Niepokoiło mnie to trochę, ale jakoś niespecjalnie zaprzątałam sobie tym głowę. Mój mąż pożegnał się ze swoim rozmówcą i wracając do mnie, położył się obok znów przytulając mnie do siebie.
- Może zrobimy sobie małe wakacje? – spytał Justin, po chwili milczenia. Uniosłam się na łokciach, żeby widzieć dokładnie jego twarz. Ewidentnie był czymś zmartwiony, ale starał się to dobrze zamaskować. Niestety, znam go za dobrze i wiem kiedy dzieje się coś niedobrego... Nie wiem jedynie co.
- Ale gdzie? – spytała blondynka. Odwróciłam wzrok od swojego męża, zastanawiając się nad tym gdzie chciałabym pojechać. Zawsze marzył mi się wyjazd do Hiszpanii. Nigdy nie byłam w Europie – nie licząc Austrii – więc chciałabym kiedyś ją zwiedzić. Nieraz oglądałam w Internecie ciekawe miejsca i jednym z najciekawszych była właśnie Hiszpania, w której zakochałam się z samych fotografii.
- Może Barcelona? – spytałam, mając nadzieję że będą za.
- Chciałabyś tam pojechać? – spytał Justin, spoglądając na mnie z góry. Pokiwałam ochoczo głową uśmiechając się od ucha do ucha. Blondyn uśmiechnął się do mnie i przyciskając mnie mocniej do siebie, pocałował czule moje usta
- Jedziemy do Barcelony – oznajmił, a ja ze szczęścia prawie spadłam z leżaka.
- Mamy się już pakować? – pisnęła zadowolona blondynka, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem – No co? – spytała oburzona naszą reakcją
- Poczekaj... Daj mi chwilę, żeby to jakoś ogarnąć – odpowiedział jej Justin, na co się naburmuszyła.
Znając ją, wiem że mogłaby w tej chwili polecieć do swojej sypialni, spakować wielką walizkę i już za godzinę siedzieć w samolocie lecącym do Hiszpanii. Zawsze była porywcza i nie lubiła czekać.
Poleżeliśmy jeszcze chwilę, korzystając z ostatnich promieni słońca, a następnie złożyliśmy leżaki i weszliśmy do domu. Stwierdziłyśmy z Margaret, że oglądniemy sobie jakiś film w sali kinowej. Justin poszedł do swojego gabinetu załatwić nam przez Internet wycieczkę do Barcelony, a Hombre po krótkim namyśle dołączył do nas. Rozłożyliśmy się we trójkę na wygodnych kanapach i wybraliśmy film. Postawiliśmy na komedię 'Wywiad ze słońcem narodu' ukazującą wizerunek Kim Dzong Un'a.
Podczas niektórych scen, płakaliśmy ze śmiechu. Właściwie, to tylko ja z Hombre. Blondynka nie rozumiała wielu rzeczy, dlatego też co nieco musieliśmy jej wytłumaczyć. Kiedy byliśmy już w połowie filmu, zerknęłam na zegarek, zastanawiając się dlaczego mój mąż jeszcze do nas nie przyszedł. Stwierdziłam, że pójdę po niego. Coś długo zeszło mu na szukaniu tej wycieczki. Zostawiając blondynkę z Hombre, wyszłam z sali kinowej, kierując się do gabinetu męża
- Wiem, że ci się podobam... Widzę to jak na mnie patrzysz - usłyszałam podchodząc pod drzwi, które były uchylone. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc co tam się dzieje. – Cii, nic nie mów, pozwól mi się sobą zająć – wsadziłam głowę w szparę między drzwiami a futryną i otwierając je lekko, zamarłam.
Sara siedziała na kolanach Justina, wpijając się zachłannie w jego usta.
- O Boże... - jęknęłam, zwracając na siebie uwagę
- Elena – odezwał się Justin, spychając pokojówkę ze swoich kolan.
Pokręciłam głową na boki, nie dowierzając w to co przed chwilą widziałam. Blondyn wstał z miejsca, ignorując Sarę i wgapiając się we mnie przerażony, ruszył w moją stronę.
- To nie tak... Wytłumaczę ci to – mówił, ale ja nie chciałam go słuchać.
Cofnęłam się kilka kroków, po czym odwracając się na pięcie pobiegłam na górę do naszej sypialni. Łzy strumieniami wypływały z moich oczu, mocząc moje policzki. Drżącymi rękoma nacisnęłam na klamkę i wchodząc do środka, z hukiem zatrzasnęłam za sobą drzwi. Nie doszłam nawet do łóżka, padłam na podłogę kuląc swoje ciało tak, jakby ktoś przed chwilą zadał mi kilka mocnych ciosów.
Justin
Skoro moja żona chciała polecieć do Barcelony, to postanowiłem znaleźć dla nas odpowiednią ofertę. Elena wraz z Margaret i Hombre, zdecydowali się na obejrzenie jakiegoś filmu, a ja poszedłem do swojego gabinetu. Kiedy się do niego zbliżyłem, zauważyłem że drzwi są uchylone. Zdziwiło mnie to, ponieważ nikt nie miał do niego wstępu. Zawsze zamykałem pomieszczenie na klucz i jedynie Juanita mogła wchodzić tam, żeby posprzątać. Wiedziałem jednak, że moja służąca od kilku dni jest chora i przez ten czas nie wykonywała swoich obowiązków. Nie zastanawiając się dłużej, wszedłem do środka i zobaczyłem krzątającą się po gabinecie Sarę.
- Co ty tu robisz? – spytałem zdenerwowany, na co dziewczyna podskoczyła przerażona moją obecnością.
- Ymmm... sprzątam – wyjąkała.
Zmrużyłem swoje oczy, przyglądając się jej uważnie. Trzymała w ręku jakiś papier i miałem jedynie nadzieję, że go nie przeczytała. Szybkim krokiem pokonałem dzielącą nas odległość i wyciągając dłoń w stronę dziewczyny, wyrwałem jej kartkę. Na szczęście to nie było nic ważnego. Jakaś zwykła faktura, za jakiś sprzęt elektroniczny
- Dlaczego tu sprzątasz? Nikt nie ma prawa przebywać w moim gabinecie, bez mojej zgody. Kto ci pozwolił? – spytałem
- Babcia mi kazała – wzruszyła ramionami – Juanita jest chora, więc babcia poprosiła mnie żebym przejęła jej obowiązki – dodała.
- Dobrze – westchnąłem, pocierając dłońmi twarz – To teraz już możesz iść – dodałem, wskazując ręką na wyjście.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i mijając mnie, skierowała się w stronę wyjścia
- Panie Bieber – zwróciła się do mnie. Odwróciłem się przodem do dziewczyny, spoglądając na nią wyczekująco – A mogę jeszcze tylko dokończyć tą komodę ? – spytała wskazując na mebel obok drzwi – Tylko to mi zostało. Zetrę kurze i znikam – uśmiechnęła się niewinnie.
- Dobra, tylko szybko. Mam dużo pracy – zgodziłem się.
Usiadłem za biurkiem i włączając komputer zająłem się swoimi sprawami. Ta mała rozpraszała mnie nieco, nucąc pod nosem jakąś melodię. Spojrzałem na nią i od razu tego pożałowałem. Jej wypięta postawa ukazywała wszystko to, co ta dziewczyna miała do zaoferowania. Spódniczka od uniformu uniosła się, ukazując praktycznie cały tyłek dziewczyny. Zerkałem kilka razy w tamtą stronę, nie mogąc skupić się na tym co robiłem. Przymknąłem powieki, wciągając głośno powietrze. Musiałem się jakoś ogarnąć... Przecież do cholery mam piękną cudowną żonę, więc chyba nie powinienem zwracać uwagi na jakieś podrzędne panienki, ale z drugiej strony... Jestem tylko facetem, więc zainteresowanie kobietami – nie ważne kim są – mam chyba we krwi.
Odwróciłem się razem z fotelem, chcąc uciec od tych widoków i skupiłem wzrok na widokach za oknem. Zastanawiałem się co robi teraz moja piękna żona. Pewnie już dawno są w połowie filmu, a ja nawet jeszcze nie znalazłem żadnej strony z biurami podróży. Zatracając się w myślach, poczułem na swoim ramieniu czyjąś delikatną dłoń. Odwróciłem się szybko i zobaczyłem Sarę, uśmiechającą się do mnie zalotnie. Zmarszczyłem brwi w zdziwieniu, ale nie odezwałem się. To co zrobiła cholernie mnie zaskoczyło... Nie wiedziałem co powiedzieć
- Wiem, że ci się podobam... Widzę to jak na mnie patrzysz – powiedziała, pochylając się do mojego ucha. Chciałem coś powiedzieć, odezwać się, ale dziewczyna szybko się ode mnie odsunęła, usiadła na moich kolanach i przykładając palec do moich ust dodała – Cii, nic nie mów... Pozwól mi się sobą zająć
Nie zareagowałem, a ona wykorzystując sytuację, pocałowała mnie. Początkowo nie wiedziałem co się dzieje, a kiedy już się ocknąłem, chciałem ją od siebie odepchnąć, ale usłyszałem głos swojej żony
- O Boże... - jęknęła, a do mnie, dopiero w tej chwili doszło to co najlepszego zrobiłem
- Elena – odezwałem się, spychając pokojówkę z kolan. Nie zwracając na nią najmniejszej uwagi, skierowałem się w stronę żony
- To nie tak... Wytłumaczę ci to – powiedziałem, mając nadzieję ze mnie wysłucha. Że pozwoli wyjaśnić, ale ona pokręciła głową na boki, po czym odwracając się wybiegła z mojego gabinetu. Odwróciłem się szybko do pokojówki i ciskając w nią piorunami, krzyknąłem głośno:
- Wypierdalaj! – przerażona, podskoczyła w miejscu po czym nie mówiąc nic, wyszła z pomieszczenia.
Wróciłem na swoje miejsce i siadając w fotelu, zastanawiałem się jak wytłumaczę żonie to co widziała
---------------------------------------------------------------------------------------------
Jutro zapraszam na kolejny rozdział :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro