Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33


- No proszę, słucham... - powiedziała, zakładając ramiona pod piersiami.

- Dobrze – westchnęłam. 

Wiedziałam, że nie ma już odwrotu... Muszę jej powiedzieć. Ona nie jest głupia, domyśli się

- Jak wiesz, pracowałam w Golden Night – powiedziałam, na co kiwnęła głową – Z początku byłam tam kelnerką, a potem striptizerką – dodałam. 

Zrobiła wielkie oczy, ponieważ jak dotąd nie miała pojęcia że byłam tym kim byłam. Wiedziała że tańczę, ale nie miała pojęcia że w taki sposób. To jeszcze nie było wszystko...

- Po jakimś czasie, szef zaproponował mi coś innego... Lepiej płatnego – powiedziałam cicho.

- Nawet mi tego nie mów – pokręciła głową na boki, unosząc dłoń w powietrzu. 

No i tyle... Już po mnie, domyśliła się...

- Mamo... Nie miałam wyjścia...

- Słucham?! Co ty pieprzysz dziewczyno?! – krzyczała na mnie, przerywając moje wcześniejsze słowa

- Mamo – jęknęłam. 

Mama podeszła do mnie i łapiąc za moje ramiona, uniosła mnie do góry

- Jesteś dziwką? – spytała. Po moich policzkach płynęły łzy, a w gardle urosła gula wielkości jabłka – Odpowiedz! – Krzyknęła, kiedy nic nie mówiłam. 

Przełknęłam ślinę i pokiwałam jedynie głową w górę i w dół. Matka podniosła rękę, uderzając mocno mój policzek.

- Jak możesz! Jak możesz, do cholery?! Nie tak cię wychowałam... Nie po to całe życie harowałam jak wół żebyś zostawała dziwką! – była okropnie zdenerwowana. 

Opadłam bezsilnie na krzesło, chowając twarz w dłoniach. Łzy spływały po policzkach, a moje całe ciało trzęsło się z nerwów i strachu przed tym, jak to się może skończyć. 

Matka zawsze była tolerancyjna i wyrozumiała, ale nie w przypadku gdzie chodzi o brak szacunku do samej siebie. Nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego młode dziewczyny sprzedają swoje ciało. Nigdy tego nie popierała, a raczej nawet mogę śmiało stwierdzić że gardziła takimi ludźmi. Zawsze uważała, że lepsza jest praca sprzątaczki niż oddawanie się jakimś spoconym gościom, z górą zielonych papierków w portfelu. Ja oczywiście zdawałam sobie z tego sprawę, ale w chwili podjęcia decyzji, nie zastanawiałam się nad konsekwencjami. Po prostu chciałam żebyśmy żyły lepiej niż do tej pory. Chciałam żebyśmy miały wszystko, a że praca sprzątaczki, recepcjonistki, czy kasjerki w spożywczaku nie dawała takich pieniędzy jak ta, zmuszona byłam posunąć się do zostania dziwką. 

- I co to do cholery ma znaczyć, że kupił cię jakiś facet?! – pytała podniesionym głosem. 

Nie mówiłam nic. Łzy nie pozwalały mi wydusić nawet najcichszego szeptu

- Pytam się o coś?! – krzyknęła tak, że miałam wrażenie iż moje bębenki przestały w tym momencie istnieć. 

Powoli podniosłam głowę i patrząc w jej oczy powiedziałam wszystko

- Justin mnie kupił... Mnie i Margaret. Mieszkamy z nim w Kolumbii - mówiłam, opowiadając swoją historię. 

Matka słuchała, nie wierząc chyba, że jej córka mogłaby zrobić coś takiego. Do jej oczu napłynęły łzy, które po chwili przeinaczyły się w spływający po policzkach potok

- W tej chwili nie jestem już tylko jego dziwką... Jesteśmy razem. Kochamy się – dodałam, a ona zaśmiała mi się w twarz

- Ty jesteś chora – wciąż się śmiała.

- Mamo – jęknęłam, widząc jej zachowanie. 

Wiem, że była zła, zawiedziona, zdziwiona i cholernie cierpiała... Cierpiała bo córka którą starała się wychować najlepiej jak tylko mogła, zawiodła ją.

- Jesteś nienormalna, jeśli wierzysz w to, że ten facet cię kocha. Jesteś dla niego tylko na chwilę... Jesteś zabawką w jego rękach. Mogę się założyć, że za kilka dni, może miesięcy znudzi się tobą i weźmie sobie inną. Gdyby nie pieniądze jakie posiada, nie bylibyście – jak to mówisz – razem. Ty nie spojrzałabyś na niego, a on nie miałby za co cię kupić... Czy ty w ogóle słyszysz te brednie które opowiadasz?! – chodziła po pokoju, a łzy w dalszym ciągu opuszczały jej czerwone od płaczu oczy.

- On mnie kocha... To już nie chodzi o pieniądze. Nawet gdyby ich nie miał... To nawet wtedy bylibyśmy razem, nie zmienisz tego – twardo obstawałam przy swoim, lecz ona wydawała się niesłuchać

- Dziecko, zastanów się nad tym do cholery... Jesteś tylko jego dziwką! – krzyknęła. 

Nie wytrzymałam, wstałam ze swojego miejsca i łapiąc ją za ramię, odwróciłam ją do siebie przodem

- To on opłacił ci to pieprzone leczenie! – wykrzyczałam jej w twarz coś, czego nigdy nie chciałam mówić – To on kazał mi przesłać ci pieniądze, żebyś miała za co opłacić klinikę i utrzymać Rose. To dzięki niemu masz za co opłacić rachunki do cholery! Jak myślisz, dałby mi te pieniądze gdybym była dla niego tylko dziwką?! – teraz ja krzyczałam, a ona słuchała, kręcąc głową na boki. 

Wpatrywałyśmy się teraz w siebie nie mówiąc już nic. Opadłam na krzesło, próbując złapać głębszy oddech. Mama opierała się o kuchenny blat, zapewne myśląc teraz o tym wszystkim. Po chwili jednak powiedziała coś, co wywierciło ogromną dziurę w moim sercu

- Wyjdź – zamarłam na te słowa... 

Nie ruszyłam się na milimetr, ale matka podeszła do mnie i ciągnąc mnie za ramię popchnęła w stronę korytarza

- Mamo – zapłakałam, ale ona miała mnie teraz gdzieś

- Wynoś się i więcej tu nie wracaj! Nie mam już córki! Moja córka, nigdy nie zostałaby dziwką! – krzyknęła, aż podskoczyłam z przerażenia i zaskoczenia. 

Nigdy wcześniej nie była tak zdenerwowana. Nigdy tak na mnie nie krzyczała, zawsze starała się mnie wysłuchać i znaleźć jakieś wyjście z sytuacji... Dzisiaj jednak musiałam przekroczyć jej granice cierpliwości i wyrozumiałości. 

A przecież chciałam tylko dobrze... Chciałam dbać o nie, chciałam żeby nigdy niczego im nie brakło. 

Zawaliłam...

- Nigdy więcej nie chce mieć z tobą nic do czynienia... Rozumiesz? - spytała, a ja kiwnęłam lekko głową, czując jak moje serce krwawi boleśnie – Nie chcę mięć córki, dziwki! – znów krzyczała – Rosa nie będzie wpatrywać się w kogoś takiego jak ty... Nigdy więcej jej nie zobaczysz - powiedziała, a ja rozszerzyłam oczy w szoku

- Nie zrobisz tego – łkałam, kręcąc głową na boki – N-nie możesz... To moja siostra – jąkałam , dławiąc się łzami

- Nie pozwolę na to, by moja córka wyrosła na kogoś takiego jak ty! – krzyknęła.

- Nie mamo – kręciłam głową na boki, nie wierząc w to co ona mówi. 

Oszalała, jeśli myśli że może mnie z nią rozdzielić... Jeśli myśli że może mi odebrać siostrę, to jest w błędzie... Wielkim błędzie

- Nie zrobisz tego, nie pozwolę na to – stałam przy swoim. 

Matka ponownie podniosła na mnie rękę, ale ja już nie czułam bólu. Składała na mojej twarzy uderzenie za uderzeniem, ale ja to miałam gdzieś. Już nic nie czułam. Jakby ktoś zabrał mi wszystkie uczucia, wyrwał serce... Było mi wszystko jedno. Jeśli ona mi ją zabierze, to będzie mi już wszystko jedno.

- Wyjdź z mojego domu – powiedziała po raz ostatni, po czym wywaliła mnie za drzwi, zamykając mi je przed nosem

- To moja siostra do cholery! – krzyknęłam ostatkiem sił. 

Uderzyłam pięścią w drzwi, ale nie widząc kompletnie żadnej reakcji ze strony swojej matki, ze łzami w oczach zbiegłam po schodach w dół. Wybiegłam z kamienicy jak oszalała. Biegłam przed siebie w bliżej nie znanym mi kierunku. Nie wiedziałam, co mam teraz ze sobą zrobić. Matka mnie nienawidzi, a do Kolumbii mogę wrócić dopiero za trzy dni. 

Znów znalazłam się w parku, w którym jeszcze godzinę wcześniej byłyśmy we trzy. Opadłam na jedną z ławek i chowając twarz w dłoniach płakałam cichutko. Podciągnęłam nogi pod brodę i oplatając je ramionami, bujałam się do przodu i do tyłu. Czułam się jak mała dziewczynka. Zagubiona, samotna, niekochana... Nie chciałam żeby to tak wyszło. Chciałam dla nich jak najlepiej, ale oczywiście wszystko się musiało spieprzyć. A przecież było już tak dobrze, wszystko powoli zaczynało się układać. Należałam do Justina, nie musiałam sprzedawać swojego ciała innym mężczyznom. W zasadzie to nawet jemu się nie sprzedawałam. Oddawałam się mu z przyjemnością, a w zamian za to blondyn dbał o mnie i dawał wszystko czego tylko potrzebowałam. 

Nie jestem już dziwką, prawda? 

Nie wiem... Już sama nie wiem, kim jestem.

- Halo? – usłyszałam głos po drugiej stronie i nawet nie wiem kiedy, wykręciłam do niego numer

- Elena? Coś się stało? – spytał, kiedy nic nie mówiłam. 

Nie wiem jak doszło do tego, że trzymam teraz telefon przy uchu i rozmawiam z Justinem... W zasadzie to nawet nie rozmawiam...

- Zabierz mnie stąd – wyjęczałam cicho

- Co jest? Gdzie jesteś? – zapytał zdenerwowany, na co wypuściłam cichy szloch. 

Nie mam pojęcia jak długo tu siedziałam i płakałam, ale kiedy rozglądnęłam się dookoła, było już ciemno

-Elena do cholery, powiedz mi gdzie jesteś – powiedział podnosząc głos, a ja znów zalałam się łzami

- Matka mnie wyrzuciła – wyjąkałam – Przyjedź po mnie, proszę – dodałam cicho, mając nadzieję że niedługo się tu pojawi

- Dobra – westchnął – Posłuchaj uważnie... Idź do Golden Night, za jakieś trzy godziny tam przyjadę – poinformował mnie, na co automatycznie się zgodziłam. 

Rozłączyliśmy się, schowałam telefon do tylnej kieszeni jeansów i ocierając policzki z łez, ruszyłam w kierunku klubu

*

Leżałam na kanapie w gabinecie szefa, twarzą odwróconą do oparcia. Miałam się przespać, odpocząć, ale nie potrafię bo kiedy tylko zamykam oczy, pojawia się scena z bijącą mnie mamą.

- Elena, śpisz? – spytała Izabela, a ja od razu odwróciłam się do dziewczyny mając nadzieję, że blondyn już tu jest

- Justin przyjechał? – spytałam, na co pokręciła głową

- Nie... Przyniosłam ci herbatę i zrobiłam kilka kanapek – powiedziała. 

Westchnęłam ciężko, po czym ponownie się położyłam

- Musisz coś zjeść – dodała i podchodząc bliżej, usiadła na skraju kanapy na której leżałam. Dotknęła delikatnie mojej głowy, po czym umieściła kosmyk moich włosów za ucho.

- Nie chcę... - wyjęczałam, pociągając nosem – Chcę żeby Justin już przyjechał – powiedziałam i kiedy tylko te słowa opuściły moje usta, drzwi do gabinetu otworzyły się. 

Podniosłam głowę i zobaczyłam go stojącego w przejściu. Jego brwi były zmarszczone, a oczy zmartwione i zatroskane. Jednym susem pokonał odległość która nas dzieliła i nie zwracając uwagi na siedzącą dziewczynę, porwał mnie w swoje ramiona

- Skarbie... - szepnął do mojego ucha, przytulając mnie mocno do siebie

- Wyrzuciła mnie – załkałam w jego ramię – Wyrzuciła... powiedziałam jej wszystko, a ona mnie wyrzuciła – wyjaśniłam pospiesznie. 

Jego ramiona mocniej zacieśniły się na moim ciele. Justin nie powiedział nic, tuląc mnie do siebie, cierpliwie czekał aż wszystko z siebie wyrzucę

- Powiedziała że jestem dziwką, że wcale mnie nie kochasz i że niedługo się mną znudzisz i znajdziesz sobie nową – wciąż płakałam, a on jedynie pocierał dłonią moje plecy, chcąc mnie uspokoić

- Nie pozwoliła mi się zbliżać do Rosy... Zabrała mi siostrę Justin – powiedziałam głośniej, wpadając w pewnego rodzaju panikę. 

Łzy paliły moje policzki, a słowa stawały w gardle. Mój oddech był przerywany i miałam wrażenie, że się duszę. Nie potrafiłam zapanować nad swoimi emocjami. To wszystko było tak cholernie trudne.

- Ciii, cicho kochanie... Uspokój się – próbował mnie pocieszyć, ale to zdawało się w ogóle nie pomagać. 

Blondyn odsunął się delikatnie ode mnie i łapiąc za moje dłonie, podniósł mnie z kanapy, a następnie sam na niej usiadł, sadzając mnie sobie na kolanach. Wczepiłam się w jego ciało jak miś koala, w dalszym ciągu wylewając łzy. 

Byłam już zmęczona tym dniem i nieprzerwanym płaczem. Nie miałam już na nic siły. Wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi i zaciągając się jego zapachem, starałam się opanować emocje. Nie było to łatwe, jednak Justin pomógł mi, kreśląc różnego rodzaju wzorki na moich plecach. 

Nie wiem jak on to robi, ale jego palce działają na mnie w sposób kojący, przez co po długiej, po naprawdę długiej chwili, powoli zaczęłam się uspokajać. 

W końcu przestałam płakać. Nadal tuliłam się mocno do jego ciała i pragnęłam aby nigdy mnie już nie puszczał. Żeby już zawsze tu ze mną był. 

Z nim wszystko wydaje się być łatwiejsze...

----------------------------------------------------------------------------------------------

Kochani, na kolejny rozdział zapraszam jutro :) 

Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Przepraszam za ewentualne błędy :) Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, głosy i komentarze. Jesteście cudowni :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro