Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28


Jeśli to czytasz i ci się podoba, to zostaw po sobie gwiazdkę lub komentarz :)


Minął tydzień, a mi zostało całe cztery dni na to żeby rozpakować swoją walizkę – która od mojego powrotu stała praktycznie nienaruszona - i ponownie spakować parę potrzebnych ciuchów do Nowego Jorku. Justin obiecał, że pożyczy mi jedną ze swoich małych walizek żebym nie musiała taszczyć tej wielkiej, w dodatku w połowie pustej.

Między mną a blondynem powoli zaczęło się układać. Właściwie, to nawet było cudownie... Co noc sypialiśmy w jednym łóżku, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, opowiadaliśmy sobie o swoim życiu. Wychodziliśmy wieczorami na spacery, a rano po upojnej nocy, jadaliśmy śniadanie w łóżku, które chłopak sam przygotowywał, a później przynosił je do swojego pokoju na wielkiej, drewnianej tacy. Byłam w siódmym niebie... Justin okazywał mi uczucia przy domownikach, oraz swoich pracownikach. Całował mnie w kuchni, przytulał w salonie, czy ciągnął na swoje kolana kiedy robiliśmy grilla w ogrodzie. Raz nawet, przyznał przy Hombre i Margaret że jesteśmy parą. 

Tak więc oficjalnie zostałam dziewczyną Justina Biebera – i tu jest miejsce na specjalny tytuł typu : znanego piosenkarza, popularnego aktora, czy zdolnego młodego lekarza... Jednak nie mogłam nic wstawić w to miejsce, ponieważ w dalszym ciągu nie wiedziałam czym się zajmuje. Postanowiłam, że kiedy wrócę porozmawiam z nim o tym, a wtedy nie będzie mógł się wykręcić. Wyspowiada mi się ze wszystkiego...

Nie pukając do drzwi pokoju Justina, nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Przystojniak leżał na łóżku, słuchając muzyki przez słuchawki. Ręce założone miał pod głową, a powieki przymknięte. Chciałam go trochę przestraszyć, więc na palcach podeszłam bliżej i stając obok łóżka, wyciągnęłam rękę żeby z zamachem zdjąć mu słuchawki.

- Nawet nie próbuj – odezwał się, łapiąc w porę mój nadgarstek. 

Otworzyłam szeroko oczy, nie mając pojęcia w jaki sposób mógł wyczuć to że tu jestem. Przecież do cholery z pewnością mnie nie słyszał. Stałam tak i gapiłam się na niego. Ocknęłam się w momencie kiedy poczułam lekkie szarpnięcie i tracąc równowagę, opadłam na Justina. Chłopak zaplótł ramiona wokół mojej tali, wciągając mnie na swoje ciało, po czym zaczął muskać moją szyję.

- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – spytałam

- Nie wiem... Może dlatego, że tylko ty z nas dwojga używasz perfum o zapachu Jaśminu – otworzył jedno oko, uśmiechając się szeroko. 

Zachichotałam cicho i chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, wtuliłam się mocno. Uwielbiałam się do niego przytulać. Wprawdzie nie był miękki jak miś, ale za to był bardzo ciepły i pachnący, a ja to kochałam. 

Poleżeliśmy tak jakąś godzinkę, a następnie Justin dał mi to, po co przyszłam. Stając na palcach blondyn ściągnął ze swojej szafy średniego rozmiaru walizkę. Podziękowałam całując go w policzek i poinformowałam, że idę się spakować. Śmiał się ze mnie że pakuję się na cztery dni przed wylotem. Chciałam mieć to już za sobą żeby później nie latać bezsensownie, kiedy okaże się że połowy rzeczy zapomniałam.

Obiecałam sobie, że zrobię mamie i Rosie paczkę, ale teraz skoro sama tam jadę nie ma sensu jej wysyłać. Po prostu zrobię dla nich prezenty, które sama im wręczę. Poprosiłam Justina żeby zawiózł mnie do miasta i pomógł w zakupach. Musiałam długo go namawiać, żeby się zgodził.

- Jak myślisz, spodoba się mojej mamie? – spytałam Justina, pokazując mu czarną luźną bluzkę w azteckie wzory.

- Nie mam pojęcia co lubi twoja mama, ale wiem, że mojej by się spodobała – wzruszył ramionami, a ja radośnie zaklaskałam w dłonie, ściągając bluzkę z wieszaka. 

Justin nie był zadowolony faktem, że już od ponad godziny łazimy po sklepach, ale mimo to dzielnie mi towarzyszył. Wybrałam jeszcze dla mamy czarną sukienkę w małe turkusowe kwiatki, a dla Rosy kilka bluzeczek i kilka par jeansowych rurek. Pomimo tego, że moja siostra jeszcze była mała, lubiła się stroić i miała dość wyszukany gust jak na sześciolatkę. Czasami nawet mi doradzała w co powinnam się ubrać. Przyznam szczerze, że nie raz trafiła z wyborem, odpowiednio do danej sytuacji. 

Przełożyłam wszystkie rzeczy na przedramieniu i z uśmiechem na twarzy, poszłam do kasy.

- Trzysta dziewięćdziesiąt dolarów – oznajmiła kasjerka. 

Już miałam wyciągać portfel, ale blondyn mnie przed tym powstrzymał

- Ja płacę – powiedział i kładąc dłoń na mojej wyciągniętej już ręce, posłał kasjerce uroczy uśmiech. 

Spojrzałam na niego przymrużonymi oczami, ale nie chciałam robić scen w sklepie. Pozwoliłam by to on zapłacił za zakupy. Kobieta która nas obsługiwała, spakowała wszystko do papierowej torby i uśmiechając się od ucha do ucha, podziękowała za zakupy.

- Jesteś niemożliwy – westchnęłam kręcąc głową na boki, kiedy opuszczaliśmy sklep. 

Justin oplótł ramieniem moją talie i przysuwając mnie do swojego boku, pocałował moją skroń

- Dlaczego? – spytał rozbawiony, na co wywróciłam oczami

- Bo mam jeszcze pieniądze i równie dobrze sama mogłam za to zapłacić – odpowiedziałam, unosząc torbę, przed twarz chłopaka. 

Nie powiedział nic, całą sytuację skwitował jedynie uśmiechem. Wypuściłam głośno powietrze i łapiąc go za dłoń, pociągnęłam blondyna w stronę kolejnego sklepu. Tym razem weszliśmy do drogerii. Buszując między półkami z perfumami, wybrałam dwie buteleczki ładnych zapachów. Mamie kupiłam perfumy o zapachu konwalii, a dla Rosy wybrałam delikatną, owocową mgiełkę do ciała.

- Podoba ci się ten zapach? – spytał Justin, podstawiając pod mój nos papierek skropiony jednym z perfum. 

Zaciągnęłam się zapachem i się zakochałam. Był cudowny... Nie wiem co to za perfumy, ale są piękne. Delikatne, różane wymieszane z jakimś jeszcze innym zapachem, ale teraz nie mogłam go zidentyfikować.

- Jest piękny – westchnęłam, przymykając powieki

- Mogę ci je kupić? – spytał.

- Nie – od razu odpowiedziałam.

- Dlaczego? – zmarszczył brwi, krzywiąc przy tym śmiesznie twarz. 

Zbliżyłam się do niego i stając na palcach musnęłam jego pełne, różowe usta swoimi.

- Bo już i tak wydajesz na mnie kupę kasy... Zupełnie niepotrzebnie – odpowiedziałam, po czym odwracając się od Justina wzięłam wybrane rzeczy i od razu poszłam do kasy, żeby znów nie wpadł mu do głowy pomysł płacenia za zakupy. 

Wiadome, że każda dziewczyna uwielbia kiedy facet o nią dba i choćby przez takie gesty jak płacenie za jej zakupy chce pokazać jak bardzo się o nią troszczy, ale Justin ewidentnie już przesadzał... Nigdy nie pozwalał mi płacić za siebie. Zawsze dawał mi o wiele więcej pieniędzy niż to było konieczne, zawsze pilnował by niczego mi nie brakło i uwierzcie mi, byłam mu cholernie za to wszystko wdzięczna, ale zwyczajnie czułam się z tym źle. Nie chciałabym żeby kiedykolwiek pomyślał, że jestem z nim tylko ze względu na pieniądze, czy że go wykorzystuję. Ja nie jestem nauczona tego, że dostaję coś za darmo. Zawsze na wszystko musiałam sobie zapracować, a jeśli chciałam kupić sobie jakąś ładną bluzkę czy piękne perfumy, musiałam odkładać pieniądze przez trzy wypłaty. Nigdy niczego nie dostawałam z łatwością. Dzięki temu ceniłam wartość pieniądza i wiedziałam, że nie mogę szastać nimi na lewo i prawo. Miałam rodzinę na utrzymaniu, więc musiałam myśleć też o nich. Oczywiście nie zrozumcie mnie źle... Nie mam na myśli tego, że Justin jest egoistą niemyślącym o innych... Wręcz przeciwnie. On zawsze dba o swoich najbliższych, ale chyba zbyt łatwo posiadł fortunę i teraz nie liczy każdego grosza, tak jak robię to ja. Nie mówię też, że to jest złe. To jest po prostu... inne.

Po skończonych zakupach i zjedzonym obiedzie w jednej z restauracji, obładowani torbami wreszcie skierowaliśmy się do samochodu. Justin zasiadł za kierownicą, a ja obok niego na miejscu pasażera. Jechaliśmy w przyjemnej ciszy, wsłuchując się jedynie w cichutko grającą muzykę lecącą z radia. Przymknęłam powieki i wykończona całym dniem łażenia po sklepach, zasnęłam. 

Obudziłam się dopiero wtedy, gdy chłopak wnosił mnie po schodach na górę. Przetarłam zmęczone oczy i uśmiechając się delikatnie, spojrzałam na jego skupioną twarz

- Jesteś cudowny, wiesz? – powiedziałam, na co musnął delikatnie moje czoło. 

Zaniósł mnie do swojej sypialni i kładąc mnie na wygodnym łóżku, wrócił się do samochodu po zakupy. Ściągnęłam z siebie ubrania i w samej bieliźnie wskoczyłam pod kołdrę. Nie chciało mi się kąpać. Było już późno, a ja byłam zmęczona. 

Po kilku minutach poczułam jak materac obok mnie ugina się pod ciężarem ciała Justina. Blondyn przysunął się do mnie i zakładając rękę na mojej talii, przycisnął mnie mocno do swojego torsu.

- Będę za tobą cholernie tęsknił kiedy wyjedziesz – mruknął do mojego ucha, co spowodowało przyjemny dreszcz, rozchodzący się po moim ciele. 

Odwróciłam się do niego przodem i wtulając w jego ciepłe ciało, pocałowałam jego policzek

- Ja za tobą też – odpowiedziałam, a następnie przyłożyłam twarz do jego torsu i zamykając oczy, znów zasnęłam. 


-----------------------------------------------------------------------------------------

Na kolejny rozdział zapraszam już jutro :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro