25
Justin
Dojechaliśmy do zlokalizowanego miejsca, czterema samochodami. Z jednego wysiadłem ja z przyjacielem, a z kolejnych, czworo moich ochroniarzy i kilku moich ludzi. W momencie w którym ujrzałem zaparkowany pod budynkiem samochód, wiedziałem że Elena nie jest tu sama. Czarne scenariusze przelatywały przez moją głowę, powodując szybsze bicie serca i totalne wkurwienie. Zacisnąłem pięści i nie czekając na resztę, ruszyłem w stronę opuszczonego domu. Hombre wraz z ochroniarzami poszli za mną, a reszta skierowała się w drugą stronę budynku. Rozglądałem się na boki, próbując znaleźć jakieś wejście do tej ruiny.
- Szefie tutaj – odezwał się jeden z goryli, na co momentalnie ruszyłem w jego stronę.
W jednej ze ścian, widniała dziura po oknie. Domyśliłem się , że to jedyny sposób na dostanie się do środka i nie czekając dłużej, wszedłem do pozostałości po domu.
Wkoło było pusto, jedynie kurz zajmował większą część powierzchni. Po przeszukaniu całego dołu i stwierdzeniu że nigdzie nie ma dziewczyny, nie bardzo miałem pojęcie co dalej robić. Zawsze byłem pewny siebie i dokładnie wiedziałem jaki kolejny krok postawić. Teraz jednak byłem słaby... Jej brak i myśl o tym, co się z nią w tej chwili dzieje zaprzątały moją głowę, nie pozwalając na trzeźwe myślenie.
Stanąłem na środku jednego z pomieszczeń i gestem ręki uciszyłem swoich ludzi, nasłuchując jakichkolwiek dźwięków
- Na górze – szepnął Hombre, patrząc w sufit.
Szybko odnaleźliśmy kamienne schody i w sekundę ruszyliśmy na piętro. Wszędzie wystawały jakieś belki, na każdym kroku porozrzucane były pokruszone cegły, a zardzewiałe już żelazne pręty, wystawały ze ścian. Uważnie stawiałem każdy krok, ale kiedy tylko ujrzałem dwóch gości siedzących na starej zniszczonej kanapie, palących fajkę wodną, rzuciłem się w ich kierunku.
- Gdzie ona do kurwy jest?! - wykrzyczałem w twarz jednego z nich, łapiąc wcześniej za jego koszulkę.
Miałem teraz tyle siły w sobie, że spokojnie mogłem podnieść kolesia z miejsca. Patrzył na mnie zamglonym wzrokiem, ale bez problemu mogłem stwierdzić, że na mój widok zaczął srać w gacie.
- Pytam o coś?! – znów się wydarłem, na co gówniarz przymknął powieki.
To były jakieś gnojki. Nie wiem nawet, czy byli pełnoletni. Chuderlaki, które nawet dobrze nie potrafiłyby przywalić człowiekowi w twarz. Nie miałem pojęcia, co zrobili z moją Eleną, ale zrobię wszystko by mi to powiedzieli.
-N-nic jej nie zrobiliśmy – zająknął się drugi z chłopaków, a ja - puszczając tego co trzymałem w swoich pięściach - podszedłem do niego i wymierzyłem mu mocny cios w szczękę.
Chłopak upadł na podłogę, jęcząc z bólu. Mogłem się jedynie domyślić, że mu ją złamałem, ale zrobię coś dużo gorszego, jeśli to co mówił okaże się nieprawdą.
- Gdzie ona jest? – wysyczałem.
Chłopak którego trzymałem za koszulkę, wskazał palcem na podłogę. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się co ma na myśli. Przecież przeszukaliśmy cały dół i nie znaleźliśmy jej tam.
- Piwnica – powiedział jeden z moich ochroniarzy, widząc moją konsternację.
Ponownie złapałem młodego za fraki i popychając go mocno, kazałem nas poprowadzić. Zeszliśmy do ciemnej piwnicy. Zauważyłem pomieszczenie, kryjące się za masywnymi, drewnianymi drzwiami, które zablokowali ciężką belką.
- Jeśli cokolwiek jej zrobiliście, to cię zabiję... Rozumiesz? – powiedziałem, na co grdyka chłopaka poruszyła się niespokojnie, a on sam pokiwał głową, dając znać że zrozumiał moje słowa.
Popchnąłem go na podłogę i podchodząc do drzwi, próbowałem ściągnąć belkę. Nie udało mi się zrobić tego bez pomocy Hombre. Kiedy w końcu pozbyliśmy się przeszkody, przekręciłem zamek w drzwiach i popychając je, stanąłem w przejściu.
Nie musiałem długo szukać. Piękna brunetka, siedziała związana w jednym z kątów pomieszczenia. Jej twarz ukazywała oznaki zmęczenia i przerażenia. Serce zabiło mi mocniej na ten widok. Z jednej strony byłem cholernie szczęśliwy widząc to, że nic jej nie jest, ale z drugiej miałem ochotę dać sobie w pysk, za to że dopuściłem do tego by się tu znalazła. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Elena zamrugała kilkukrotnie oczami, przyzwyczajając się do jasności jaka padała teraz na jej piękną, choć przemokniętą od łez twarz.
- Justin... J-ja nic nie zrobiłam, naprawdę. Nie obciągnęłam mu, nie mogłabym. To wszystko co mówił, t-to nie prawda. Próbował mnie zgwałcić, ale się nie dałam. On... On to wszystko zmyślił, przysięgam... Uwierz mi, musisz mi uwierzyć. Błagam zabierz mnie stąd. Zabierz mnie i zrób coś żeby moja mama i Rosa były bezpieczne – płakała, wyrzucając z siebie potok słów.
Nie zwlekając, podszedłem do niej i kucając przy mojej pięknej brunetce, odwróciłem jej ciało tyłem do siebie i odwiązując supły sznura, uwolniłem jej ręce a potem nogi.
Elena
- Justin... J-ja nic nie zrobiłam, naprawdę. Nie obciągnęłam mu, nie mogłabym. To wszystko co mówił, t-to nie prawda. Próbował mnie zgwałcić, ale się nie dałam. On... On to wszystko zmyślił, przysięgam... Uwierz mi, musisz mi uwierzyć. Błagam zabierz mnie stąd. Zabierz mnie i zrób coś żeby moja mama I Rosa były bezpieczne – płakałam, wpatrując się w jego zdziwioną i zmęczoną twarz.
Blondyn pokonał szybko dzielącą nas odległość i odwracając mnie do siebie plecami, rozwiązał moje dłonie a potem zrobił to samo z nogami. Kiedy byłam już wolna, odwrócił mnie z powrotem przodem do siebie i nie odzywając się słowem, przytulił mnie mocno do swojego ciała, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Wszystkie emocje puściły, przez co zaczęłam płakać jak małe dziecko.
- Przepraszam- powiedział łamiącym się głosem.
Nienawidzę go za to, co musiałam przez niego przejść, ale cieszę się że tutaj jest. Chciałam żeby jak najszybciej mnie stąd zabrał. Nie interesowało mnie to, czy weźmie mnie do siebie czy znów każe odejść, kiedy tylko stąd wyjdziemy. Było mi wszystko jedno, jedyne czego chciałam to, to by poczuć się bezpiecznie.
Usłyszałam dwa wystrzały, jakby z pistoletu i podskoczyłam przerażona w jego ramionach.
- Spokojnie – powiedział cicho do mojego ucha.
Nie mam pojęcia co to było, ale nie podobało mi się to.
- Zabierz mnie stąd – poprosiłam, w dalszym ciągu czując słone łzy na policzkach.
Justin nie czekał długo, powoli podniósł moje ciało z ziemi i biorąc mnie na ręce, wyprowadził z tego okropnego miejsca. Zaplotłam ręce na jego karku i przytulając się do niego, przymknęłam powieki. Światło dzienne sprawiało mi ból, kiedy trzymałam je otwarte.
Poczułam świeże powietrze, a po chwili usłyszałam otwieranie jakichś drzwi, na co mimowolnie uchyliłam jedno oko. Zauważyłam, że Justin sadza mnie na tylnym siedzeniu czarnej terenówki, po czym zajmuje miejsce obok mnie, na nowo przytulając mnie do swojego ciała
- Nawet nie wiesz, jak się bałem – powiedział tak cicho, że ledwo co go usłyszałam.
Nieprzyjemny dreszcz przeszedł moje ciało, w momencie w którym wypowiedział te słowa. Bał się? O mnie? A nie zastanawiał się nad tym, kiedy bez wahania, bez wysłuchania mojej wersji tej pojebanej sytuacji z Robertem wyrzucał mnie z domu? Z niczym posłał mnie na bruk... Wtedy się nie bał? Nie interesował się tym, co teraz ze mną będzie, jak przetrwam noc? Tak nagle zapaliła mu się lampka troski i strachu o mnie?
Zadawałam sobie te pytania, jednak nie miałam odwagi by wypowiedzieć je na głos. Chciałam po prostu stąd już jechać. Nie mówiąc nic, leżałam twarzą przyciśniętą do jego torsu i czekałam aż mnie stąd zabierze. Po kilku minutach przyszedł Hombre i zajmując miejsce kierowcy, odpalił silnik i z piskiem opon, odjechał sprzed domu w którym mnie przetrzymywali. Nikt się nie odzywał, panowała idealna cisza, jedynie moje pociąganie nosem i nerwowe łapanie powietrza ją przerywały. Justin przyciskał mnie do siebie, pocierając delikatnie dłonią moje plecy w celu uspokojenia mnie. Poczułam nagle jak w jego ramionach cały strach odchodzi w niepamięć, a ciężar ostatnich dwóch dni, spada z moich barków pozwalając na chwilę snu. Zasnęłam w ramionach mężczyzny, który doprowadził mnie do tego stanu.
Obudziłam się w momencie, kiedy praktycznie byliśmy już pod domem blondyna. Justin przez całą drogę siedział w tej samej pozycji, przyciskając mocno moje ciało do swojego. Pokręciłam się niespokojnie w jego ramionach, po czym usiadłam wygodnie, opierając plecy o fotel samochodu. Chłopak przyglądał mi się uważnie, ale ja na niego nie patrzyłam. Czułam jego spojrzenie na sobie, które wywoływało rumieńce na mojej twarzy. Choćby nie wiem co robił i jak się zachowywał, zawsze czułam się niepewnie w jego towarzystwie. Onieśmielał mnie.
Kiedy samochód zatrzymał się na podjeździe, nie czekając ani minuty dłużej, otworzyłam drzwi i wyszłam z pojazdu. Dopiero teraz zauważyłam podjeżdżające pod dom trzy czarne samochody. Były to takie same samochody jak ten, w którym jechaliśmy z Justinem i Hombre. Spojrzałam przelotnie w tamtą stronę i ujrzałam kilku postawnych mężczyzn idących w stronę wejścia do domu. Zatrzymali się przy Justinie, blondyn szepnął coś do jednego z nich, na co ten odwrócił się do swoich kolegów, po czym całą grupą zniknęli z powrotem w samochodach i odjechali. Zastanawiałam się kim byli. Pamiętam, że widziałam ich już wtedy kiedy przyjechałyśmy tu z Margaret, a później jak byliśmy całą czwórką na jednej z imprez.
Miałam wejść do domu, ale pomyślałam że poczekam na blondyna. Justin w sekundę znalazł się przy mnie, przyglądając się dokładnie mojej twarzy. Jego mimika nie pokazywała żadnych emocji. Był jakby kompletnie obojętny. Poczułam małe ukłucie serca i zrozumiałam co muszę teraz zrobić
- Wejdę tylko na górę, zabiorę swoje rzeczy i już mnie nie ma – powiedziałam słabym głosem, wpatrując się w białe kamyczki wysypane na podjeździe.
Poczułam palce Justina na swojej brodzie, które po chwili uniosły ją tak, żebym spokojnie mogła spojrzeć chłopakowi w oczy. Nie chciałam patrzeć, robiłam wszystko byleby nie spojrzeć. Wiedziałam że kiedy zobaczę te piękne, karmelowe tęczówki moje serce pęknie. Złamię się i okażę swoją słabość do niego.
- Pójdziesz teraz na górę i się prześpisz – powiedział powoli – Jesteś zmęczona, potrzebujesz odpoczynku – dodał i puszczając moją twarz, złapał moją dłoń, pociągając mnie delikatnie za sobą.
Przełknęłam głośno ślinę i zamrugałam szybko oczami żeby pozbyć się łez które powoli zaczęły na nowo napływać. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg, na moją szyję rzuciła się zapłakana Margaret
- Elena – jęknęła do mojego ucha.
Przytuliłam się do niej i wypuszczając z ust cichy szloch, zatopiłam się w ramionach koleżanki. Cieszyłam się że ją widzę.
- Nic ci nie jest? – spytała odsuwając się ode mnie.
Pokręciłam głową na boki, posyłając jej lekki uśmiech. Czułam obecność Justina, ale za wszelką cenę starałam się na niego nie patrzeć. To za bardzo bolało. Wiem, że teraz jest miły i spokojny, ale pewnie jak tylko trochę się prześpię, znów każe mi opuścić dom.
- Elena – Luisa z Constancią stanęły w progu kuchni, zwracając na siebie moją uwagę. Spojrzałam na kobiety które ze ścierkami w dłoniach, przyglądały mi się uważnie. Uśmiechały się widząc mnie ponownie, na co również się uśmiechnęłam. Podeszłam do kobiet i uściskałam każdą z osobna.
- Cieszę się że wróciłaś, dziecko – powiedziała Luisa, całując mój policzek.
Kiwnęłam jedynie głową, nie mówiąc nic. Poczułam ciepłą, dużą dłoń owijającą się wokół mojego nadgarstka. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam stojącego za moimi plecami Justina
- Chodź – powiedział i kiwając głową, pociągną mnie w stronę schodów.
Odprowadził mnie do mojego byłego pokoju, po czym nie mówiąc nic, zostawił mnie samą znikając w korytarzu. Zamknęłam za nim drzwi i podchodząc pod łóżko, usiadłam na nim wzdychając ciężko. Musiałam się chwilę zastanowić i obmyślić plan działania.
Postanowiłam szybko się spakować, wziąć prysznic a następnie położyć się chociaż na godzinę. Wyciągnęłam walizkę z garderoby po czym nie myśląc wiele, zaczęłam pospiesznie wkładać do niej wszystkie swoje rzeczy. Kiedy walizka była pełna a ja z trudem ją zasunęłam, poszłam do łazienki i odkręcając ciepłą wodę, weszłam do kabiny. Namydliłam swoje ciało i pozwoliłam przyjemnie ciepłym strugom płynąć swobodnie po skórze. Przymknęłam oczy przypominając sobie każdą cudowną chwilę spędzoną w tym domu i mrugając powiekami, pozbyłam się niechcianych łez.
Kiedy stwierdziłam, że jestem już wystarczająco czysta i odprężona, wyszłam z kabiny i owijając się ręcznikiem, wytarłam swoje mokre ciało. Założyłam bieliznę, jakąś szerszą koszulkę i weszłam z powrotem do sypialni, po czym kładąc się na łóżku, zmusiłam się do zaśnięcia.
--------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani :) I jak podoba się rozdział? Jak myślicie, co Elena teraz zrobi?
Za chwilę wrzucę obiecany drugi rozdział, więc nie uciekajcie za daleko ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro