20
Kolejny dzień minął nam dokładnie tak, jak to sobie wymyśliłyśmy. Wstałyśmy rano, zjadłyśmy wspólnie śniadanie, poopalałyśmy się chwilę w ogrodzie, dyskutując żwawo z Carlosem, na temat kwiatów o które dba. Z siłowni zrezygnowałyśmy, stwierdzając że po wczorajszym masażu nie będziemy nawet w stanie podnieść ręki, jednak z basenu skorzystałyśmy.
Po ponad godzinie pływania, przeszłyśmy do jacuzzi, a następnie wróciłyśmy do swoich pokoi ogarnąć się trochę. Po obiedzie, zrealizowałyśmy plan z maratonem filmowym. Chwilę motałyśmy się przy sprzęcie kinowym, ale kiedy wszystko udało się nam ustawić, włączyłyśmy Zieloną Milę, a po niej Szkołę Uczuć i kolejno dwie części Trzy Metry Nad Niebem. Popłakałyśmy się jak głupie, na każdym z filmów, zaśmiecając salę kinową zasmarkanymi chusteczkami. Stwierdziłyśmy wspólnie, że już nigdy więcej nie będziemy oglądać tego typu filmów. Po prostu obie jesteśmy zbyt emocjonalne.
Wcześniej dostałam wiadomość od Justina, że wrócą około dwudziestej trzeciej, dlatego też teraz siedzimy w salonie, czekając na chłopców.
Razem z Margaret spojrzałyśmy zdziwione po sobie, kiedy do domu razem z Justinem i Hombre, przyszli jeszcze czterej inni mężczyźni. Wszyscy mniej więcej w jednakowym wieku i wszyscy zabójczo przystojni. Widziałam tylko jak blondynce zaświeciły się oczy z podniecenia. Mogę się założyć, że w tym momencie wyobrażała sobie każdego z osobna pod swoim nagim, spoconym ciałem.
- Panie – przywitał się Justin, przyciągając nas do swoich boków, kiedy wstałyśmy się przywitać.
Spojrzałam na niego i coś mi nie pasowało... Nie miałam jednak pojęcia, co. Justin ucałował każdą z nas w usta, a na ustach Margaret zatrzymał się nieco dłużej. Poczułam dziwne ukłucie w sercu.
- To jest Diego, Gringo, Martin i Robert – przedstawił nam mężczyzn, wskazując na nich po kolei
- A to są moje piękne panie, Margaret i Elena – wypowiedział nasze imiona, zwracając się do mężczyzn.
Blondyn poprowadził swoich gości do salonu, a my poszłyśmy za nimi.
- Elena – zwrócił się do mnie, rozsiadając się wygodnie w skórzanym fotelu. Spojrzałam na niego, wyczekując dalszego ciągu
- Przynieś whisky i szklanki dla wszystkich – rozkazał.
Nie podobał mi się ton jakim do mnie mówił, ale mimo wszystko skinęłam głową i poszłam po to o co prosił. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Odwróciłam się przez ramię i zauważyłam jak Juanita wpuszcza do domu trzy piękne kobiety. Nie miałam pojęcia kim one są, ale wyglądały na tanie dziwki.
Och, no tak... Ja sama przecież nią jestem, nie powinnam chyba ich od razu oceniać, prawda?
Poukładałam wszystko na srebrnej tacy, po czym wyszłam do salonu.
- Proszę bardzo – powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
Justin podniósł się lekko z miejsca i przy wszystkich klepnął mocno mój pośladek. Pisnęłam zaskoczona i odwracając się do niego, posłałam blondynowi mordercze spojrzenie. Zareagował śmiechem. Pokręciłam głową na boki i z głośnym westchnięciem, wróciłam do kuchni po wiaderko z lodem. Usiadłam obok Margaret uważnie przyglądając się Justinowi. Zachowywał się dziwnie, ale nie wyglądał na pijanego. Być może, to towarzystwo miało na niego taki wpływ. Pamiętam jak wtedy, przy tym starszym mężczyźnie zachowywał się podobnie. Wtedy powiedział, że jestem nic nie znaczącą dziwką.
Dzisiaj miałam wrażenie, że tak samo mnie traktuje.
- Amelia – odezwał się jeden z mężczyzn do rudej kobiety.
O ile dobrze pamiętam to był to Gringo i wcale mi się nie podobał. Nie dlatego, że był brzydki czy coś, ale dlatego że wydawał się być dziwny. Nieprzyjemny.
- Pokaż Justinowi tatuaż, który sobie ostatnio zrobiłaś – dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy, wstała ze swojego miejsca i stając przed Justinem uniosła dół swojej sukienki, odkrywając całą swoją kobiecość.
Nie miała majtek i jej tyłek mógł podziwiać każdy. Justin przyglądnął się malunkowi, po czym dotykając wzgórka dziewczyny, oblizał usta. Chciało mi się rzygać na widok tej sceny. To było tak obleśne, że aż powodowało odruch wymiotny. Żadna z moich koleżanek nigdy nie zachowywała się podobnie. My miałyśmy klasę i jeszcze odrobinę godności. Ta dziewczyna nie posiadała już nic. Gdyby tylko miała taką możliwość, pewnie usiadłaby na Justinie i przy wszystkich zaczęła go dojeżdżać. Miałam ochotę stamtąd wyjść...
Czułam się chyba zazdrosna i nie miałam ochoty patrzeć jak Justin pożera wzrokiem te kobiety.
'Impreza' zaczynała się rozkręcać. Panowie pili, a dziewczyny zaczęły tańczyć do muzyki puszczonej z głośników. Tylko ja i Margaret siedziałyśmy na sofie, obserwując to co się dzieje wokół nas.
- Zabierz mnie stąd – jęknęła Margaret kiedy jedna z dziewczyn weszła na stół i wypinając się w stronę Hombre, kręciła tyłkiem przed jego twarzą.
Nie wytrzymałam tego. Wstałam na równe nogi i ciągnąc blondynkę za sobą, skierowałam się do schodów prowadzących na piętro.
- A wy gdzie? – spytał Justin, zastawiając nam drogę.
Spojrzałam na niego wkurzona i nie odpowiadając na pytanie, chciałam go wyminąć. Nie było mi to jednak dane, bo blondyn złapał moją brodę i unosząc ją delikatnie spojrzał w moje oczy
- Chcecie się ulotnić? Noc jest jeszcze młoda – powiedział, uśmiechając się głupkowato
- Daj spokój – warknęłam zdenerwowana – Nie będę siedzieć z tymi sukami – dodałam, wyrywając się z jego uścisku
- A ty kim jesteś? – spytał, a mnie zamurowało.
Miał rację... Jestem taką samą dziwką jak one, ale na chwilę o tym zapomniałam.
- Masz rację, jestem suką... Ale mimo wszystko nie chcę siedzieć w tym burdelu.- odpowiedziałam i nie czekając na jego reakcję, weszłam na górę.
Margaret także poszła za mną.
- Świetnie. Idźcie sobie, skoro nie mam z was żadnego pożytku, to przynajmniej z ich usług skorzystam! – wykrzyczał za nami. Zabolało... Cholernie bardzo.
- Dobranoc Margaret – pożegnałam się z dziewczyną, po czym weszłam do swojego pokoju.
Zamknęłam drzwi i opierając się o nie plecami, zsunęłam się na podłogę, wypuszczając z ust cichy szloch. Ten pozornie dobry dzień, zamienił się w jakiś koszmar. Znów zostałam zraniona, przez mężczyznę w którym... w którym, chyba się zakochałam. Tak, wiem jak głupia jestem licząc na coś więcej. Przecież jestem tylko jego dziwką, nikim więcej. Pokazał mi to przed chwilą i pokazał mi to kiedyś, przy tamtym mężczyźnie. Wtedy uwierzyłam mu że to co powiedział nie było prawdą, teraz jednak już nie wierzę. Nie wiem tylko, dlaczego okazywał mi jakiekolwiek uczucia. Po co była ta cała gra? Nie rozumiem tego. Przecież płaci mi za bycie dziwką, dlaczego więc nie traktuje mnie jak dziwkę przez cały czas? Po co sprawiał, że poczułam się kimś innym? Kimś ważnym?
Nic już nie wiem. Nie rozumiem już niczego.
Wstałam z podłogi i w ciuchach położyłam się na łóżko. Nie miałam na nic siły, ani ochoty. Tęskniłam za nim i myślałam, że ten dzień zakończy się inaczej. Przymknęłam mokre od łez oczy i powoli zaczynałam odlatywać.
Rano obudził mnie jakiś kobiecy chichot. Wstałam szybko z łóżka i podchodząc do drzwi, uchyliłam je lekko. Zobaczyłam jak brunetka opuszcza pokój Justina, a tuż za nią wychodzi ruda z blondyną. Domyśliłam się, że spędzili razem ciekawą noc.
Zamknęłam z powrotem drzwi, westchnęłam ciężko i nie myśląc już dłużej o tym, udałam się pod prysznic. Zdjęłam wczorajsze ciuchy, wrzuciłam je do kosza na pranie a następnie, weszłam do kabiny. Namydliłam dokładnie swoje ciało a kiedy poczułam łzy cisnące się pod powiekami, zamrugałam szybko byleby tylko nie wypłynęły na wierzch. Postanowiłam sobie, że nie będę przez niego płakać. To ja coś sobie ubzdurałam i nie mogę go za to winić. To ja myślałam, że między nami może być coś więcej
- Przeklęta Margaret – powiedziałam głośno, przypominając sobie naszą rozmowę w restauracji.
To właśnie wtedy, własnie po tej rozmowie zaczęłam zwracać uwagę na małe gesty które Justin mi okazywał i to mnie zgubiło. On pewnie robił to automatycznie, a ja wyobrażałam sobie Bóg wie co...
Wykąpana owinęłam się w ręcznik, umyłam twarz i zęby, wysuszyłam włosy, a następnie opuściłam łazienkę. Przeszłam do garderoby i wyciągając z niej legginsy i czarną bokserkę wpadłam na genialny pomysł. Stwierdziłam że pójdę pobiegać. Kiedyś robiłam to systematycznie żeby być w jak najlepszej formie, jednak odkąd tu przyjechałam, nie biegałam ani razu.
Związałam włosy w wysoki kucyk, założyłam adidasy i zabierając telefon oraz słuchawki, wyszłam z pokoju.
Wchodząc do kuchni, zobaczyłam jak Justin, Hombre i ich goście, siedzą przy jadalnianym stole, czekając na śniadanie. Margaret nie było z nimi, więc domyśliłam się że blondynka spędzi dzisiejszy dzień w swoim pokoju. Zauważyłam, że moja przyjaciółka zadurzyła się w Hombre i pewnie jej też nie jest łatwo patrzeć na to jak zabawia się z innymi dziewczynami.
Nie zwracając na nich większej uwagi, wzięłam butelkę z wodą i skierowałam się do wyjścia z domu.
- Nie zjesz z nami? – usłyszałam głos Justina, a kiedy odwróciłam się i zobaczyłam jego wzrok, poczułam się źle.
Był smutny. Nie wiem wprawdzie dlaczego – przecież po takiej nocy powinien być zadowolony – jednak jego oczy mówiły mi, że jest czymś przygnębiony. Nie wiedziałam jednak czym, ale wcale nie miałam ochoty ani zamiaru wypytywać go o szczegóły.
- Nie – odpowiedziałam, na co spuścił wzrok na stół kiwając głową w górę i w dół
- Idę pobiegać – dodałam.
Usłyszałam parsknięcie jednej z dziewczyn, ale nie przejęłam się tym. Wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Włączyłam muzykę i zaczęłam miarowo przebierać nogami. Biegałam już godzinę, robiąc sobie co jakiś czas małe przerwy. Pobiegłam w stronę lasu.
Nie mając już sił na dalszy bieg, postanowiłam się przejść. Szłam leśną ścieżką, wsłuchując się w odgłosy leśnych zwierząt. To było przyjemne i kojące. Nagle wszystkie złe myśli uleciały z mojej głowy. Teraz już tylko myślałam o tym co dobre i o swojej mamie i siostrze. Postanowiłam że jak tylko wrócę do domu od razu do nich zadzwonię. Nabrałam trochę sił i znów zaczęłam biec, tym razem w stronę domu.
---------------------------------------------------------------------------------------
No i tak... Kolejny rozdział jest, tak jak obiecałam :) Między Eleną, a Justinem sprawy jak widać nieco się skomplikowały. Macie jakieś pomysły na to, co będzie dalej?
Kolejny rozdział jutro między 10, a 11 :) Zapraszam :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro