Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15



Weszłam do pokoju zła i smutna. Nie zauważając ładującego się na podłodze laptopa, zahaczyłam o niego nogą i kabel z hukiem wyrwał się z gniazda zasilania. Błysk, pstryk, jedna wielka iskra i laptop poszedł w pizdu. Upadłam na kolana gorączkowo dosięgając laptopa. Otworzyłam klapę urządzenia, próbując go włączyć, ale moje starania i ciche błaganie na nic się nie zdały. Ekran raził mnie głęboką czernią, nie dając jakiejkolwiek nadziei na to, że kiedykolwiek jeszcze zadziała. 

Emocje które tkwiły we mnie zanim weszłam do pokoju, teraz uderzały ze zdwojona siłą. Wkurzona i zrozpaczona, złapałam urządzenie w dłonie i zamachując się, cisnęłam nim mocno w jedną ze ścian pokoju. Rozwyłam się jak małe dziecko widząc rozwalony komputer, a raczej jego resztki. Oczywiście nie tylko zniszczony laptop był powodem mojego rozżalenia, ale także słowa które Justin wypowiedział na mój temat do swojego gościa. 

Siedziałam na podłodze, piętami przypartymi do pośladków i zasłaniając dłońmi twarz, wyłam jak wilk do księżyca. Po kilku długich minutach, usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie ruszyłam się na krok, nie poprosiłam również żeby osoba która stała teraz po drugiej stronie weszła do środka, jednak po chwili ciszy klamka drgnęła a w drzwiach stanął nie kto inny jak jeden z dwóch powodów mojego płaczu.

- Elena? -zwrócił się do mnie, ale ja milczałam. 

Nawet na niego nie spojrzałam. W dalszym ciągu siedziałam na podłodze, zasłaniając twarz dłońmi. Słyszałam jak Justin idzie w moją stronę, a po chwili poczułam jak odciąga moje dłonie z twarzy.

- Dlaczego płaczesz? – spytał wyraźnie zatroskany. 

Mruknęłam tylko, kręcąc głową na boki. Nie chciałam mu nic mówić, nie chciałam robić jakichkolwiek wyrzutów. Chciałam jedynie, żeby sobie poszedł i zostawił mnie w spokoju. 

Justin miał jednak inny plan. Złapał moje ramiona i podnosząc mnie lekko z ziemi, poprowadził na moje łóżko. Usiadłam na nim, a chłopak ukucnął tuż przede mną i łapiąc moje dłonie w swoje, przyglądał mi się uważnie.

- Powiesz mi o co chodzi? – spytał.

- Rozwaliłam laptopa – powiedziałam pociągając nosem i wskazałam chłopakowi miejsce w którym leżało roztrzaskane na części urządzenie. 

Justin podążył wzrokiem za moim wyciągniętym palcem, po czym na nowo wrócił do mojej twarzy.

- Kupisz nowy – stwierdził, pocierając kciukami moje dłonie 

- Słuchaj... - zaczął niepewnie, spuszczając wzrok na podłogę – Jeśli chodzi o to co powiedziałem Johnowi, to... to nie prawda – zapewnił, ale ja już mu nie wierzyłam. 

Dokładnie słyszałam co powiedział i już teraz wiem, że on tak właśnie o mnie myśli.

- Nie ważne – burknęłam, kręcąc głową na boki

- Ważne... Nie chcę żebyś myślała, że to co powiedziałem jest prawdą. – starał się mnie przekonać, ale ja i tak wiedziałam swoje

- Ale to jest prawda – powiedziałam podnosząc głos zdenerwowana – Jestem dziwką... Tylko dziwką – dodałam cicho. 

Chłopak westchnął ciężko i puszczając moją dłoń, przeczesał swoje blond włosy.

- Nie dla mnie – odpowiedział, wpatrując się wnikliwie w moje oczy.

- Nie? – spytałam, na co pokręcił głową potwierdzając moje słowa – W takim razie kim? Kim jestem dla ciebie – spytałam nie patrząc na niego.

- Tego jeszcze nie wiem – odpowiedział szczerze, na co zmarszczyłam brwi – Ale jesteś dla mnie ważna – dodał pewnie. 

Teraz to już nic nie wiedziałam. Te słowa które jeszcze kilkanaście minut temu powiedział do mężczyzny i te które mówi w tej chwili do mnie, kompletnie się mijają. Nie wiem co myśleć, w co wierzyć. Jednak widzę szczerość w jego oczach, widzę prawdę.

- To czemu to powiedziałeś? – spytałam cicho, czując jak łzy ponownie zbierają się w moich oczach. 

Justin podniósł się z kucków i siadając obok mnie, założył rękę na moje barki, przytulając mnie mocno do swojego boku

- Bo nie chcę żeby ktokolwiek wiedział, że jesteś dla mnie ważna – szepnął w moje włosy, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz – Jesteś bardziej bezpieczna kiedy myślą że nic dla mnie nie znaczysz – dodał. 

Odsunęłam się od niego i spoglądając w jego oczy, zastanawiałam się co ma na myśli.

- Dlaczego tak uważasz? – spytałam w końcu

- Mam swoje powody – odpowiedział wymijająco – A teraz chodź – wstając z miejsca, złapał moją dłoń i splatając nasze palce, pociągnął mnie delikatnie za sobą

- Gdzie? – spytałam zdziwiona, kiedy wyprowadził mnie z pokoju

- Jedziemy do sklepu – odpowiedział, posyłając uśmiech. 

Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu i zatrzymując się w miejscu, pociągnęłam jego rękę tak, że był zmuszony odwrócić się do mnie przodem

- Jest prawie dwudziesta pierwsza – oznajmiłam, na co wzruszył ramionami – Wszystkie sklepy są już zamknięte – dodałam, unosząc brwi. 

Justin uśmiechnął się kręcąc głową na boki, po czym podchodząc bliżej złapał moją twarz w swoje dłonie i ucałował delikatnie moje usta. Uśmiechnęłam się do siebie, czując jego pełne wargi na moich

- Jeśli Justin Bieber ma ochotę na zrobienie zakupów o dziewiątej wieczór, to nawet sam właściciel przyjedzie żeby specjalnie dla mnie go otworzyć – powiedział pewny swoich słów, po czym znów pociągnął mnie za sobą. 

Nie mówiąc nic, podreptałam za nim potulnie jak baranek.

Weszliśmy do garażu, który swoją drogą był cholernie wielki. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Nie miałam takiej potrzeby. Kilka samochodów zaparkowanych równo obok siebie, a każdy z nich wołał żeby to właśnie jego wybrać. Kilka terenowych, trzy sportowe, dwa duże dostawcze i cztery stare, typowo kolekcjonerskie. Uwielbiałam stare samochody mimo tego, że kompletnie się na nich nie znałam. Moją uwagę przykuł czarny Ford Mustang.

- Masz ochotę się nim przejechać? – spytał Justin, kiwając wzrokiem w stronę czarnego cudeńka. Ochoczo pokiwałam głową, a już po chwili siedzieliśmy w środku pojazdu. Justin odpalił silnik który wydał charakterystyczne warknięcie, po czym otwierając automatyczne drzwi garażu, wyjechał z niego. 

Nie jechaliśmy długo, bo już po jakichś dwudziestu minutach staliśmy pod sklepem zajmującym się sprzedażą sprzętu elektronicznego. Było tak jak mówił Justin. Mimo tego, że sklep wyraźnie był o tej porze zamknięty, dla nas był otwarty. 

Weszliśmy do środka i chwilę później, przywitał nas sam jego właściciel

- Chcemy jakiś porządny laptop – powiedział Justin rozglądając się po półkach sklepowych. 

Pogadali o parametrach i innych pierdołach na co mężczyzna kiwnął głową, powiedział że ma coś specjalnego, po czym kazał chwilę zaczekać a sam zniknął gdzieś na zapleczu

- Justin, ja mam tylko dwa tysiące... Nie musi być najlepszy, ważne żebym mogła kontaktować się z mamą – oświadczyłam. 

Justin nie powiedział nic. Z tajemniczym uśmiechem na ustach przytaknął jedynie głową.

- Proszę bardzo – właściciel wrócił do nas, trzymając w ręku laptopa znanej firmy. – Jest to najnowszy model z wbudowaną kamerką – oznajmił i zaczął opowiadać o pamięci RAM i innych parametrach, które mało mnie interesowały. 

Nie znałam się na tym, więc polegałam jedynie na Justinie. Przystojniak wypytywał sprzedawcę o rzeczy o których nie miałam pojęcia, następnie stwierdzając że jest to odpowiedni sprzęt dla mnie.

- Poszukuję jeszcze dobrego telefonu – dodał. 

Mężczyzna poprosił żebyśmy przeszli z nim do działu z telefonami, co oczywiście bez wahania wykonaliśmy i już po chwili zaczął pokazywać nam najlepsze i najnowsze modele.

- Ten może być? - spytał mnie Justin, pokazując model z ogromnym wyświetlaczem. 

Na tym również się nie znałam, więc nie za bardzo mogłam pomóc mu w wyborze. Jedyne na co zwracałam uwagę, to jego wygląd. Ja zawsze miałam stare telefony, które w dalszym ciągu posiadały zwykłą klawiaturę. Zazwyczaj nabywałam coś w komisach, żeby było jak najtaniej. Nie raz zdarzało się że ekran był pęknięty, ale to nie powstrzymywało mnie przed zakupem. Najważniejsze było dla mnie to, żeby móc z niego zadzwonić, czy napisać wiadomość. Reszta bajerów mnie nie interesowała.

- Jest ładny – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. 

Justin się zaśmiał z mojej obojętności, po czym kazał sprzedawcy zapakować oba kupione sprzęty.

- Za laptop płaci pan cztery tysiące, dwieście pięćdziesiąt dolarów – oznajmił, a ja poczułam jak wielka gula rośnie w moim gardle. 

Cholera, mówiłam przecież że mam tylko dwa 

- A telefon... Dwa tysiące czterysta – dodał. 

Przysunęłam się do przystojniaka i stając na palcach, szepnęłam do jego ucha

- Justin, mówiłam ci że mam tylko dwa tysiące... Nie stać mnie na ten laptop

- Oj cicho bądź – powiedział, odsuwając się ode mnie – Ja płacę – dodał, spoglądając na mnie rozbawiony. 

Nie mówiłam nic, nie chciałam robić scen. Naburmuszyłam się trochę i zakładając ramiona na piersi, odwróciłam się a następnie opuściłam pomieszczenie. Czekałam na chłopaka na zewnątrz, żeby następnie zrobić mu awanturę o sprzęt który wybrał. 

On nie może cały czas wszystko za mnie kupować. Przecież daje mi pieniądze i równie dobrze sama mogę kupić sobie rzeczy, których potrzebuję. Nie zależy mi na tym, żeby mieć najlepsze sprzęty tego świata. Wystarczyłby mi nawet używany laptop, byleby tylko był sprawny. 

Zauważyłam, że Justin zabiera z lady spakowane rzeczy a następnie zbliża się do drzwi. Od razu podeszłam bliżej i stając naprzeciwko wyjścia ze sklepu, otworzyłam buzię

- Posłuchaj mnie... - zaczęłam, na co Justin przewrócił oczami – Nie wezmę tego laptopa. Jest za drogi, a ja już mówiłam ci, że... - nie dane było mi dokończyć, bo Justin chwycił mój kark jedną ręką i przyciągając mnie do siebie, zamknął moje usta pocałunkiem. 

Całował mnie łapczywie i szybko, co nie podobało mi się, jednak stwierdziłam, że w ten sposób po prostu chce żebym się już zamknęła. Skończył kiedy zabrakło mu oddechu, a następnie przywarł czołem do mojego.

- Nie powiesz na ten temat ani słowa więcej... Weźmiesz ten laptop i telefon, a potem z uśmiechem na ustach będziesz korzystać z obu sprzętów – powiedział, starając się wyrównać oddech. 

Odsunął się ode mnie i łapiąc mocno moją dłoń, pociągnął mnie za sobą w stronę auta

- Ugh – jęknęłam głośno, co spowodowało u niego napad śmiechu. 

Nie wiem dlaczego stawianie mnie w tak beznadziejnej sytuacji go bawi. 

Nic więcej już nie powiedziałam. Wsiedliśmy do samochodu i z piskiem opon ruszyliśmy z pustego parkingu.

-----------------------------------------------------------------------------

No i jest kolejny, tak jak obiecałam :)

Jakieś dwa dni temu, moje opowiadanie było na pięćset którymś tam miejscu... Dzisiaj jest na 160 i WOW :) JESTEŚCIE NAJLEPSI :) Dziękuję bardzo za komentarze i oddane głosy. Kocham WAS WSZYSTKICH :) Dziękuję :*

Wiem, że to wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, ale i tak jestem szczęśliwa :))

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro