Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Pov. Erwin

-Miło mi się z panem gawędziło ale do zobaczenia po drugiej stronie - powiedziałem wychodząc z pomieszczenia i naciskając przycisk na detonatorze -KABUM - krzyknąłem na radiu z uśmiechem.

-Erwinku policja że tak powiem wkurwiła się na nas i prawdopodobnie zrobią nam wjazd - powiedział roześmiany Carbo na radiu.

-Co wyście odjebali - spytałem z irytacją na radiu podchodząc do nich.

-Noooo kazałeś przedłużać więccc przedłużaliśmy w dość wkurwiający sposób - odpowiedział Silny cicho śmiejąc się z tego co odpierdalali.

-Ja nie będę pytać - odpowiedziałem opierając się o filar, który był przy schodach - jesteście gotowi na rzeź? - spytałem z chytrym uśmiechem na twarzy lecz nie było go widać przez maskę.

-Zawsze jestem gotowy by rozjebać policję - odpowiedział Silny na co się zaśmiałem.

-Wciąż się nie nauczyli że zawsze jak robią nam wjazd to kończą rozjebani - odparł Carbo z nutką rozbawienia w głosie.

Kiedy mieliśmy dalej śmiać się z policji poleciał pierwszy pocisk, który trafił w zakładnika. Upadł on na ziemie nieprzytomny a my zaczęliśmy próbować trafić w policjantów, którym zachciało zrobić się nam wjazd. Po kilku minutach stania w miejscu do budynku wbiegło dwóch policjantów, którzy od razu wbiegli na schody trafiając Labo i Speedo. Nim udało im się trafić kolejne osoby my ich postrzeliliśmy i później jednego zostawiliśmy na schodach a drugiego zaciągnęliśmy do pokoju gdzie siedziała dziewczyna Nelsona.

-Ty jesteś odpowiedzialny za ten czyn - powiedziałem poważnie w stronę policjanta i rozstrzelałem kobietę, która siedziała związana.

Wyszedłem z pomieszczenia mimo krzyków policjanta w moją stronę że mam wracać i że co ja odpierdalam. Wróciłem do chłopaków tylko że tym razem stanąłem koło Davida. Wróciłem w idealnym momencie bo postanowili zrobić drugą falę wjazdu. Tym razem wjechało trzech policjantów, którzy skończyli jak ich poprzednicy.

-Ty siwy spójrz na ćwierka co Lincoln napisał - odezwał się Carbo

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i włożyłem do niego kartę. Odpaliłem Twittera i zobaczyłem post od Lincolna „Do osób napadających na Doj prosimy o kontakt nie chcemy większego wylewu krwi, chcemy negocjować". Zaśmiałem się ale podszedłem do najbliższego policjanta, który leżał postrzelony i wziąłem mu kartę sim.

-Kurwa nie chcą rozlewu krwi a to oni zaczęli strzelać do zakładników - mruknąłem pod nosem podpinając do telefonu simkę policjanta.

W kontaktach znalazłem numer Lincolna, który miał zapisany „Lincoln - zastępca szefa". Bez zastanowienia zadzwoniłem do niego a on po chwili odebrał.

-Halo? Czy rozmawiam z napastnikami? - spytał a w tle słyszałem jeżdżące pojazdy.

-Tak rozmawia pan z napastnikami. A więc mamy pięciu rannych policjantów i siedmiu bądź ośmiu rannych zakładników - odpowiedziałem odchodząc od chłopaków.

-Czego by pan za nich chciał - spytał lekko chyba zirytowany.

-Chciałbym odjechać stąd bez pościgu, my panu oddajemy rannym i bierzemy swoich i odjeżdżamy - odpowiedziałem spokojnie opierając się o ścianę.

-Sądzę że możemy na taki układ pójść i tak innego wyjścia nie mamy- odezwał po chwili ciszy zrezygnowany.

-Świetnie, a więc kiedy możemy wychodzić? - spytałem podekscytowany.

-Pozbierajcie się i możecie wyjść, podstawie wam zaraz jakieś auto - odpowiedział rozłączając się.

-Panowie zbieramy się i czekamy aż podstawią nam auto - powiedziałem na radiu.

-Co z pościgiem? - spytał zaciekawiony Carbo.

-Nie mamy go bo chyba za mało policjantów zostało lub po prostu za dużo rannych jest - odpowiedziałem schodząc po schodach.

Silny wziął rannego Labo a Carbo Speedo. W czwórkę zeszliśmy do holu czekając na zgodę od pd by wyjść i jechać. Kiedy już miałem się odezwać by przerwać ciszę dostałem sms od Lincolna o treści „macie auto podstawione możecie jechać".

-Możemy jechać - powiedziałem do reszty wychodząc z sądu cały w krwi.

Ekipa wyszła zaraz za mną z budynku i od razu zauważyłem czarne auto, do którego wsiadłem jako kierowca. Kiedy już wszyscy byliśmy zapakowani wyjechałem spod Doju i pojechałem do weterynarza, który był na Sandy. Jednak w połowie drogi zaczęło mi się nudzić więc postanowiłem że przerwę tą ciszę.

-Zemstę dokonaliśmy więc można w spokoju umierać - powiedziałem cicho śmiejąc się przy tym.

-Ani mi się waż umierać - odpowiedział Carbo na co jeszcze bardziej się roześmiałem.

Resztę drogi spędziliśmy na rozmawianiu, śmianiu się i śpiewaniu piosenek, które leciały w radiu. Zaparkowałem pod domkiem i wysiadłem z pojazdu wyłączając go. Chłopaki weszli do domu, w którym był weterynarz a ja postanowiłem wokół tego domku pochodzić bo mnie nogi bolały od stania w miejscu. Gdy robiłem już chyba trzecie kółko zauważyłem coś świecącego się. Z ciekawości podszedłem do tej rzeczy i ją podniosłem. Nagle poczułem się dziwnie tak jakbym się gdzieś przenosił. Gdy to uczucie minęło otworzyłem oczy i ujrzałem że jestem w...

==================================
Przepraszam za spóźnienie ale zapomniałam

Następny rozdział w piątek

Przepraszam za błędy

Miłego dnia/wieczoru/nocy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro