Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Pov. Erwin

Gdy już miałem wyciągać auto ujrzałem duch Kuia i Conrada stojących przy murku. Przetarłem oczy i zniknęli tak jakby to moja wyobraźnia płatała mi figle. Może mi się wydawało bądź oni naprawdę stali tam. Z zamyślenia wyrwało mnie uderzenie w ramie co trochę bolało przez co spojrzałem na osobę, która to zrobiła.

-O jakiej panience myślałeś że aż tak się zamyśliłeś? - zapytał David z lenny facem cicho śmiejąc się przy tym.

-O... nikim nie myślałem po prostu wydawało mi się że kogoś widzę - odpowiedziałem wyciągając z garażu corvette.

-I tak potem o tym porozmawiamy - powiedział odchodząc ode mnie i wsiadając do auta na miejscu kierowcy.

Podszedłem do auta z miną typu „spierdalaj nim ci jebnę" i stanąłem przy drzwiach do miejsca kierowcy.

-Moooooge jaaaa prowadzić? - spytałem specjalnie przeciągając niektóre słowa by mojego najdroższego przyjaciela zirytować na co ten westchną.

-Ehhh pewnie pożałuje że dam ci prowadzić ale niech ci będzie - odpowiedział przesiadając się na miejsce pasażera na co ja zadowolony usiadłem za kierownicą i odpaliłem corvette.

Wyjechałem z pod bazy i zacząłem kierować się w stronę apsów gdzie miałem schowaną bombę. Jechaliśmy zadziwiająco wolno ale to pewnie dlatego że wciąż myślałem nad tym co zauważyłem.

-Erwin? - niepewnie przerwał ciszę David patrząc na mnie z zmartwieniem.

-Co jest? - odpowiedziałem przyspieszając.

-Gdy wyszedłeś z bazy mówiłeś że kogoś widziałeś - powiedział niepewnie na co przytaknąłem - czy możesz mi powiedzieć kogo widziałeś? Martwię się o ciebie braciszku - dodał z lekkim uśmiechem.

-Widziałem no przynajmniej wydaje mi się że widziałem Conrada i Kuia całych w krwi.... David ja widziałem ich rany od których zginęli - odpowiedziałem łamiącym się głosem.

-Ej spokojnie zemścimy się na mordercy Condzia.... - naszą rozmowę przerwały syreny policyjne, które wyły za nami - jesteś poszukiwany? - spytał się.

-Chyba nieee - odpowiedziałem niepewnie zjeżdżając na pobocze czekając aż policjant do nas podejdzie przy okazji odsuwając szybę.

-Dzień dobry, numer odznaki 305 Owen Stone Kapitan, poproszę dowód osobisty i prawo jazdy - zrobił przerwę w swojej wypowiedzi więc dałem mu prawo jazdy bo dowodu nie nosze - czy zna pan powód zatrzymania? - spytał patrząc coś w swoim tableciku.

-Szybka jazda i czerwone światła - odpowiedziałem niepewnie.

-Dokładnie a teraz niech pan da mi chwilę bo muszę porozmawiać z kolegą - powiedział odchodząc od nas na co ja złapałem mocniej za kierownicę.

-Wychodzi na to że jednak jestem poszukiwany - powiedziałem do Davida gotowy odjechać z miejsca zatrzymania.

Akurat gdy to powiedziałem z radioli wysiadło dwóch policjantów celujących do nas na co ja wcisnąłem gaz i odjechałem z miejsca zdarzenia a policja zaczęła strzelać nam po oponach. Skręciłem dwa razy w prawo i zaparkowałem za żywopłotem modląc się by nas nie zauważyli o ile za nami jechali.

-Wydaje mi się że czysto jest, a zostało nam 10 min do spotkania z chłopakami - powiedział David na co ja szybko zacząłem kierować się w stronę apsów po tą jebaną bombę.

-Kurwaaaaa nie chce się znowu spóźnić - warknąłem wkurwiony parkując na parkingu, który był przy apartamentach - zaraz wracam - powiedziałem wysiadając z auta i biegnąć do mieszkania.

Z szafki wyciągnąłem rzecz, po którą tu przyjechałem i przy okazji wziąłem mete i kamzy. Wróciłem do auta tym razem spokojniej tak by coś się nie rozwaliło. Wsiadłem na miejsce kierowcy i pojechałem w stronę naszej bazy.

-Bomba jest w torbie, wziąłem przy okazji mete i kamzy więc jak chcesz to bierz - powiedziałem z uśmiechem - jedziemy teraz na bazę po broń i sądzę że jesteśmy gotowi - dodałem przyspieszając tak by być na czas gotowym.

-Spokojnie nawet jak się spóźnimy to nic się nie stanie - odpowiedział David odkładając torbę na jego kolana.

Tym razem jak jechaliśmy to policja nas nie zatrzymała więc nie musieliśmy uciekać. Zaparkowałem koło pojazdu Speedo i biorąc torbę wysiedliśmy z auta. Weszliśmy do środka bazy i od razu poszliśmy do pokoju szefa gdzie była szafka z broniami. Wziąłem z mojej prywatnej szafki kałacha i amunicje wkładając je do torby. Przebrałem się w jakieś ciemne ciuchy, które zajebałem z szafki Vaskiego. Ubrałem jeszcze maskę i gotowy wyszedłem wraz z Davidem przed bazę czyli tam gdzie mieliśmy się spotkać. Po chwili każdy kto wchodzi do środka był gotowy i lekko niecierpliwy.

-Każdy gotowy? - spytałem na co każdy kiwną głową twierdząco - A więc jedziemy z kurwami - dodałem z uśmiechem wsiadając do pojazdu wraz z Davidem i Labo. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro