✏5✏
Od tego incydentu mojego byłego, i mamy minęły już trzy dni. Kobieta jak na razie nic nie zrobiła podobnego co było ostatnio, i to mnie bardzo cieszy, ale Derek dalej próbuje, naprawdę się zastanawiam czy nie zgłosić go jako Stalkera. Ponieważ to właśnie robi, nęka, nachodzi.
Włożyłam makaron do wrzącej wody, dzisiaj robię jedzenie, z kurkami, serem, słonecznikiem i szczypiorkiem. Lubię gotować, to sprawia mi przyjemność. Podeszłam do pieca, i podłożyłam do niego drzewa. Dzisiaj mam dzień wolny, więc może nawet coś przeczytam.
-Chcę piwo!- krzyczy kobieta.
-Jak zjesz obiad!- i wchodzę do swojego pokoju. Zaglądam przez okno, mam idealny widok na mój ogród, i na budę Herkulesa. Dzisiaj jest więcej śniegu niż ostatnio. Zauważyłam jak kot wchodzi do środka nowego " domku" szybko wyszłam z pokoju. Wyciągnęłam z szafki garnek, podeszłam do lodówki i wyciągnęłam mleko.
Włączyłam gaz, położyłam na ogniu garnek, a później nalałam trochę mleka.
Zaczęłam je grzać.
Spojrzałam na makaron, jeszcze trochę i będzie gotowy.
Kiedy mleko było dość ciepłe, to nalałam do małej miseczki, wyłączyłam gaz, żeby makoron sam doszedł w tej wodzie. Ubrałam tylko sweter, duże laczki, wzięłam naczynie i wyszłam do Herkulesa.
-Kici kici- podchodzę do budy, usłyszałam miałczenie- to ja Herkules. Mam coś dla ciebie- kucam przed jego domkiem. Zauważyłam jak kocyk się podnosi, i wychodzi mój dobry przyjaciel. Kładę miseczkę, jeszcze z ciepłym mlekiem. - To cię rozgrzeje- powąchał, a kiedy uznał że nic mu się nie stanie to zaczął pić. Pogłaskałam go, podeszłam bliżej drewnianego schronienia, i podniosłam kocyk, wyciągnęłam ze środka poduszkę, i duży gruby koc. Odeszłam trochę od kota, żeby mu nie prochy nie wpadły do jego jedzenia. Otrzepałam obie rzeczy, po czym je ładnie włożyłam na swoje miejsce. Poczekałam jeszcze chwilę jak skończył jeść, wzięłam miseczkę, i spojrzałam na niego. Mruknął, po czym wszedł do środka.- Wieczorem dostaniesz makaron- i wracam do domu.
Weszłam do środka, kiedy się ogarnęłam zaczęłam nakładać obiad na talerze. Boże jak pięknie pachnie. Kiedy jedzenie było już na talerzach, wzięłam widelec i zaniosłam mamie.
-Proszę. A jak zjesz to może dostaniesz- położyłam jej naczynie na stoliku. Kobieta nic się nie odezwała. Przyzwyczaiłam się do tego, wróciłam do kuchni, i zajęłam się swoim jedzeniem.
Kiedy zjadłam, poszłam zobaczyć czy rodzicielka też skończyła. Stanęłam w wejściu, i zauważyłam jak jeszcze je.
***
- Idę do sklepu. Jak wrócę to ci dam.- swoje kroki skierowałam w stronę, mojego azylu. Wzięłam torebkę, wraz z portfelem.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, i je schowałam do torby. Ubrałam się grubiej, po czym wyszłam z mieszkania. Tutaj też zamknęłam drzwi, ale na dolny zamek. Wciąż nie ufam mamie.
Stanęłam przed pasami, i rozejrzałam się, kiedy upewniając że nic nie jedzie, to na spokojnie przeszłam na drugą stronę.
Będąc przy budynku, otworzyłam drzwi.
-Dzień Dobry- odezwałam się, lecz za ladą nikogo nie było. Nie zwracając na to kompletnej uwagi, chwyciłam za mały koszyk i zaczęłam chodzić po sklepie. Wziąłem chleb, kilka bułek, z lodówek wzięłam coś do chleba, jedno opakowanie makaronu, kiszoną kapustą, kiełbasę no i czteropak wody.
Z tymi rzeczami podeszłam do kasy.
Zapłaciłam za nie, po czym wyszłam.
Skręciłam w uliczkę, dzięki niej mam szybciej do domu.
Uliczka nie jest ani duża, ani mała. Tutaj na luzie dwie osoby obok siebie by tutaj przeszli.
Niestety tutaj panuje duży bajzel z śmieciami, kartonami, koszami. Tutaj służby które są od tego żeby dbały o porządek jest często zapominane. Trochę śmierdzi, ale nie ma tragedii tak naprawdę.
Z drugiej strony zauważyłam jak ktoś biegnie w moim kierunku, był ubrany w czarną bluzę, i miał kaptur na głowie wraz z czarną chustą. Kiedy mnie zauważył cofnął się dwa kroki.
-Tam uciekł!!- chłopak się odwrócił w stronę głosu. Chyba przed kimś uciekał. Chciał mnie ominąć, ale zatrzymałam go.
-Tutaj- spojrzał na mnie. Pokazałam nogą na kartony- pomogę ci - położyłam zakupy.
Mężczyzna szybko zajął miejsce tak jak prosiłam, i zaczęłam przykrywać kartonami. -Teraz się nie ruszaj - szybko złapałam za moje rzeczy, i zaczęłam iść przed siebie jakby gdyby nic. W uliczkę wbiegło trzech mężczyzn, ominęli mnie szybko, stanęli w jednym miejscu, i się rozglądali, zaczęłam się modlić żeby go nie znaleźli. Szłam dalej, żeby nie nabrali podejrzeń.
-Eee paniusiu!- w tym momencie moje serce zaczęło bić szybciej. Odwróciłam się w ich stronę. -Widziałaś kogoś tutaj?
-Nie. Dopiero co tutaj weszłam- po moich słowach zaczęłam iść dalej.
Usłyszałam jeszcze jak coś tam mówią. A potem już nic nie było słychać. Stanęłam w miejscu i patrzyłam. Zauważyłam jak tajemniczy mężczyzna wychodzi z kryjówki. Spogląda na mnie, a potem dalej uciekał.
Chyba w tym momencie uratowałam komuś życie. Dlaczego go gonili? Może im coś ukradł, lub pobił jednego z nich, niestety to zostanie już zagadką.
Kiedy wróciłam do domu, od razu zaczęłam rozpakowywać zakupy, i chować je na swoje miejsce. Kiedy skończyłam, weszłam do swojego pokoju, i wzięłam trzy piwa, po czym zaniosłam mamie. Kobieta smacznie sobie spała, na talerzu nic nie było. Mam nadzieję że to zjadła, a nie wyrzuciła. Wzięłam delikatnie talerz, i po cichu wyszłam z salonu. Pomyłam naczynia, ogarnęłam kuchnię. Weszłam do pokoju, i rozejrzałam się. Tutaj też się przyda zrobić porządek. Podeszłam do dużej szafy, i ładnie poskładałam ciuchy, mokrą ścierką zgarnęłam kurz, pozamiatałam.
Teraz pomieszczenie wyglądało tysiąc razy lepiej.
Ciuchy które zgarnęłam z podłogi, wylądowały w pralce. Wzięłam jeszcze kilka ciuchów mamy, po czym włączyłam pralkę.
***
Reszta dnia minęła mi nudno, trochę powiedziałam z mamą oglądając różne filmy, później poszłam do swojego pokoju i oglądałam mój ulubiony serial.
Jutro do pracy mam na siódmą. W tym tygodniu na weekend mamy małą imprezę, raczej byłoby można to nazwać spotkanie biznesowe. To lepiej pasuje. Przyjedzie z tak dwudziestu pięciu osób, wraz z głównym członkiem czyli szef.
Impreza ma się zacząć o osiemnastej, więc rano z Liamem zrobimy szybko salę, żeby później mieć mniejszy luz. Do godziny piętnastej będziemy przyjmować gości z zewnątrz, ale potem już nikogo.
Na takich imprezach dostaje się dużo napiwków, ale szefowa nam oddaje grosze, żeby wziąść dla siebie lepszą kwotę.
Nie powiem, pieniądze mi się naprawdę przydały, ale trudno. Takie życie. Nie można mieć cukierka, i go zjeść. Zawsze słabsi dostają w kość.
Położyłam się na łóżku, i rozmyślałam o tej sytuacji w zaułku.
Czy to możliwe że komuś uratowałam życie? Co z nim teraz się dzieje, czy dalej ucieka. Ci mężczyźni co biegli za min, byli bardzo zbudowani. Ogromne mięśnie, nawet jeden bliznę miał na policzku. Wyglądali groźnie.
Gdy ten chłopak uciekał, to nic nie widziałam żeby trzymał coś w rękach, czyli rabunek odpada, ale w sumie mógł schować coś do kieszeni.
Przykryłam się kołdrą, zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Jak są błędy to przepraszam
⭐ Cenię
💭Kocham
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro