Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✏23✏

Czarno włosy otworzył mi drzwi do restauracji.
W lokalu nie było nikogo. Szłam pewnym krokiem przed siebie, a u mojego boku szedł Aron. Mimo to że kuśtykał, dotrzymywał mi kroku.

Za ladą stał mój przyjaciel. Liam.
Był poważny.

-Cześć - uśmiecham się lekko.

Koło mnie stanął czarno włosy, wraz z siostrą, a po drugiej najlepszy jego przyjaciel.

-Cześć - podszedł do mnie.

Spojrzeliśmy w sobie oczy, bez słowa przytuliłam się do niego.
Liam bez wahania oddał uścisk.

- Chciałeś się spotkać- twierdzę odrywając się od niego.

- Usiądźmy. - pokazał ręką na jeden stolik.

Zajęłam na przeciwko niego, za mną stał chłopak, a reszta zajęła miejsce koło mnie.
Blondyn mierzył każdego swoim wzrokiem.
Nagle przystanął na mnie.

-Gdzie byłaś? Martwiłem się- w jego głosie mogłam usłyszeć troskę.

-Była u mnie- nim zdążyłam coś powiedzieć Aron mnie wyprzedził.

-U ciebie?- odwrócił wzrok ode mnie.

-Tak. Sprawę miała do mnie - mówi szybko.

Blondyn kiwa głową wracając swoim spojrzeniem na mnie.
Poczułam gęsią skórę. Nie lubiłam takich spojrzeń.
Patrzyliśmy w swoje oczy, w milczeniu.
Krępująca cisza. Nienawidzę takiej.

-Czy to jest potwierdzone? - chciałam zabrzmieć spokojnie, ale niesty głos mi się załamał.

Poczułam przeszywające spojrzenie na moim ciele, które wisiało na moich plecach. Może to była jakaś pomyłka.

-Nie mogę być dawcą - mówi smutno.

Poczułam jak lęk we mnie się zbiera, jak żołądek się ściska.

-Dawcą?- Liam spojrzał na Arona.

Ja nie miałam odwagi się odwrócić. Spojrzeć na niego. Blondyn po raz kolejny spojrzał na mnie.

-Kim on dla ciebie jest?- pyta.

A ja miałam mętlik w głowie. Kim on jest? Moim koszmarem, przyjacielem czy miłością? Nie wiem.

-Przyjacielem- mówię.

Gwałtownie Aron usiadł obok mnie, jedną ręką oparł się o stolik żeby zobaczyć moją twarz.

-Dawcą?- powatarza pytanie.

Przełknęłam ślinę z nerwów. Powoli oderwałam wzrok od chłopaka który siedział na przeciwko mnie.

Patrzyłam na te piękne burzowe oczy, te w których się zatraciłam.

-Tak- mówię ledwo podtrzymując łzy.

-Jak? - zadaje kolejne pytanie.

Wstałam z miejsca, przez czarno włosy zrobił to samo. Popchałam go w bok, i uciekłam z restauracji.

To jest dla mnie zbyt wiele. Może dramatyzuje, ale nie mam na to sił.
Nie ma dla mnie jeszcze nerki od szpitala, więc miałam nadzieję że przyjaciel będzie mógł.
Ale niesty nie.

Na dworze robił się już mróz, a niebo nabrało różowego koloru. Biegłam w ile sił, do mojego azylu.  Chcę być sama.



Pov. Arona

Kiedy dziewczyna znikła za drzwiami, wróciłem wzrokiem na jej przyjaciela.

-Na co jest chora?- pytam ostro.

Chyba trochę przesadziłem z tonem, ponieważ u chłopaka mogłem zauważyć lęk.

-Toczeń- Zmarszczyłem brwi.

Jest chora na Toczeń. Ten ból brzucha kiedy miała, to nie było od miesiączki. To było przez chorobę.

-Kim wy dla siebie jesteście?- usłyszałem.

-Przyjaciółmi- po odpowiedzi, szybko zacząłem wychodzić.

Wyszedłem z restauracji, rozglądając się do okoła. Koło mnie stanął mój przyjaciel i siostra.

-Co zrobisz?- powiedziała dziewczyna.

-Idę ja szukać.- mówię zaciskając szczękę.

- Pomożemy ci

-Nie- mówię stanowczo, po czym ruszyłem przed siebie.

Chyba wiem gdzie poszła.
Nie wierzę że tego mi nie powiedziała. Przecież mogła.


Pov. Lily.


Usiadłam na ławce. Patrząc na widok. Łapałam łapczywie powietrze.
Czułam jak mój żołądek bardziej się ściska ze strachu.

Nagle mój ulubiony widok został zasłonięty, czyimś ciałem. Spojrzałam na tego kogoś.

-Dlaczego mi tego nie powiedziałaś?! To jest bardzo poważne! - krzyknął stojąc przede mną patrząc wprost w moje oczy.

Nie chciałam żeby się dowiedział. Przecież to moja sprawa. To moja choroba, ja jestem chora. Nie chcę żeby patrzył na mnie, jak płaczę bezsilnie na ten ból. Okropny ból. Przecież dla niego jestem nikim.

- Boję się Aron- powiedziałam szeptem, postrzymując łzy. Kucnął przede mną, złapał delikatnie za moją rękę- Boli mnie- mimo wolnie moje ręce zaczęły się trząść.

-Spokojnie promyczku- podniósł moją dłoń, do swoich ust, po czym pocałował ją. Złapałam łapczywie powietrze, a moja noga zaczęła się trząść. Panikuje. Strasznie się boję operacji. Boję się że coś pójdzie nie tak. - csiii Lily. - usiadł koło mnie, dalej trzymając moją dłoń- pójdę się zgłosić. Jeśli wyjdzie pozytywnie, to zrobimy to- przytulił mnie.

Położyłam głowę na jego, kladce piersiowej, zamknęłam oczy, i wsłuchiwałam się w ciszę, która koło nas panowała. Wzięłam wdech, i ścisnęłam dłonie w pięści, żeby je uspokoić, żeby się nie trzęsły.

-Nie mogę cię zmusić do tego Aron - mówię cicho, przy tym luzując moje dłonie, które zaczęły się uspokajać.

-Ja tego chcę - usłyszałam pewność w jego głosie.

- Życie jest niesprawiedliwe, okrutne- podniosłam głowę przy tym spoglądając na niego.

Nasze spojrzenia się spotkały, patrzyliśmy się w siebie w ciszy.
Mimo to że znaliśmy się kilka tygodni, i nasze spotkanie było przypadkowe, to jednak się cieszyłam że go mam. Że jest przy mnie.
Jego ciemne niebieskie oczy, dalej patrzyły na mnie, biliśmy tak blisko siebie.

- Tu masz rację Lily.- nagle się odzywa- jest okrutne. Nie raz nie dwa, życie mnie kopło gdy leżałem. Ale kiedy cię spotkałem to jednak je wygrałem.- otworzyłam lekko usta, wpatrując się dalej w niego.

- Dużo przeszedłeś - mówię cicho, jakbym mówiła do siebie. Odwróciłam wzrok od niego, kładąc swoją głowę na jego ramieniu, patrząc na ten cudny widok.

Aron dużo dla mnie zrobił, mimo to że wplątał mnie w swój, ciemny świat, to jednak tego nie żałowałam.
Gdyby nie on Derek dalej by mnie nachodził, i tamci by mnie zabili.

-Dużo już dla mnie zrobiłeś - mówię ciut głośniej żeby usłyszał. - nie chcę od ciebie już nic. To co mi dałeś to wystarczy - spoglądam na niego.

Wrócił wzrokiem na mnie, analizował każde moje słowo.

-I zrobię jeszcze więcej- zauważyłam błysk w jego oczach.Uśmiechał się szeroko.

Spojrzałam przed siebie, analizując jego słowa.
Czy dobrze myślę.
Czy on wie jakie może być ryzyko gdy odda mi swoją nerkę?
Przecież wtedy do końca swojego życia, będzie musiał uważać na siebie. Zmienić swój tryb życia.

-Ładny widok- mówię szczerze, i zmieniając temat, który był zbyt trudny.

Ulicze lampy, i niektóre światła z okien oświetlały ten krajobraz. Mimo mrozu to czułam się tutaj dobrze. Ponieważ on tutaj jest.

-Masz rację. Piękny jest- poczułam jak złapał mnie za dłoń.

Odwróciłam głowę w jego stronę. Patrzył na mnie z tym pięknym szczerym uśmiechem, który tak pokochałam.

Czy on mówił o mnie?

Chłopak chyba widząc że rozmyślam zaczął dalej mówić

-Masz w stu procentach rację - uśmiechnął się jeszcze szerzej- ponieważ jesteś przecudna, taka idealna, perfekcyjna- spojrzał na chwilę na moje usta, ale wrócił wzrokiem na moje oczy.

Moje serce zaczęło bić szybciej.
Wzrokiem zjechałam na jego piękne krwiste usta. Tak chciałam je teraz posmakować. Ale czy mogę?

On chyba widząc że wpatruję się na nie przybliżył swoją głowę, szybko podniosłam wzrok na jego piękne burzowe oczy.
Nasze oddechy się mieszały, zmocnił uścisk w mojej dłoni.
Nasze nosy się stykały.

Przymknęłam oczy zbliżając swoje usta do jego, i kiedy się one styknęły poczułam motylki w brzuchu.
Uchyliłam usta nabierając powietrza, Aron jedną wolną rękę złapał mnie za plecy, a jego usta znowu się styknęły.
Lecz to było mocniejsze. Bardziej czulsze.
Swoją jedną ręką złapałam za jego kark.
Całowaliśmy się nachłannie, ale też z taką dużą czułością.

Czyli on mnie kochał.
Już byłam pewna.

Oderwaliśmy się od siebie łapiąc oddechy. Patrzyłam w jego piękne oczy.
Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.

-Kiedy pierwszy raz cię zauważyłem.- mówi - to nie zdażył się jeszcze taki dzień nie myśląc o tobie - uśmiechnął się lekko. -Lily- nagle spoważniał. W skupieniu czekałam co teraz powie- skradłaś moje serce. Ale moje nazwisko sam ci oddam- skończył. Uśmiechając się.













Jak są błędy to przepraszam

⭐ Cenię
💭Kocham

~Wi~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro