✏22✏
Dojechaliśmy do dużej willi. Czyli tutaj, i tak mieszka Aron.
Siedziałam za kierowcą, a obok mnie siedział jeden z chłopaków.
Czarno włosy zajął miejsce obok kierowcy.
Mimo to że zrobiliśmy opaskę uciskową, krew lała się masakrycznie.
Szybko wyszliśmy z auta.
Blondyn i rudo włosy pomogli wyjść mu z pojazdu.
-Wezwaliście lekarza?- pyta jeden z nich.
-Za minutę będzie - odpowiada szybko rudo włosy.
Powoli szli do drzwi frontowych. Szłam za nimi, trzymałam się z daleka.
On przeze mnie został ranny. Nie chciałam żeby cierpiał.
Kiedy weszliśmy do środka, Arona posadzili w dużym pokoju na kanapie. Zagaduję że to jest salon.
Usiadłam na przeciwko niego na fotelu, nie odrywając od niego wzroku.
Chłopak trzymał ręcznik na ranie, która znajdywała się na udzie.
Całe ręce miał we krwi, ten widok mnie przerażał.
-Spokojnie promyczku. Nic mi nie jest- podniosłam wzrok na jego twarz.
Nasze oczy się spotkały, w nich mogłam zauważyć spokój. Stoicki spokój.
Uśmiechnął się lekko do mnie, żeby dodać mi oduchy.
-A ty jesteś ranna?- spoglądam na bruneta który nagle pojawił się w salonie.
-Nie- mówię lekko skołowana.
-Przujechał- ktoś krzyknął.
-Musimy iść- mówi szybko.
Nie chcę. Chcę być przy nim, żeby wiedział że go nie zostawię.
Wróciłam wzrokiem do niego, burzowe oczy skanowały mnie.
Nic innego się nie liczyło, oprócz tych tęczówek.
Wiedziałam jedno. Zatraciłam się w nich
-Idź. Zaraz przyjdę - mówię z lekką chrypką.
Kiwnęłam głową, i powoli wstałam.
Ostatni raz spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się szeroko do mnie.
Wraz z brunetem wyszłam z salonu, i poszliśmy do kuchni.
Usiadłam przy stole, opierając głowę o swoje ręce.
Dzisiaj prawie zginęłam, śmierć przeleciała mi przed oczami. To było naprawdę przerażające.
Usłyszałam dźwięk dzwonka z telefonu, oderwałam głowę od rąk, patrząc pokolei na chłopaków któzi znajdywali się w kuchni.
Wszyscy patrzyli na mnie.
Minęło kilka sekund, a ja teraz zrozumiałam czyj telefon dzwoni.
Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni, i odebrałam.
-Gdzie jesteś?- slyszs głos przyjaciela.
-Ym- zrobiłam wąską linię, nie wiedząc co powiedzieć. Patrzyłam na stół myśląc co mu odpowiedzieć.
Nagle z moich rąk, został wybrany telefon.
Spojrzałam na tego kogoś.
Moim zdumieniu to był czarno włosy.
-Z tej strony Aron Smith. Za godzinę będziemy u ciebie w pracy, i wyjaśnimy wszytko.- i się rozłącza.
Patrzyłam na niego z szokiem. Podał mi telefon, i kuśtykając podszedł do lodówki.
-Szybko cię opatrzył - mówi blondyn.
-Jednak aż tak źle nie było.- odwraca się przodem do nas , przy tym otwierając sok.
Wziął sporego łyka, w pomieszczeniu nastała cisza.
Nikt nie miał zamiaru jej przerwać.
Nie lubiłam przebywać w tak krępującej ciszy.
-Co chcesz mu wyjaśnić?- pytam nie pewnie.
Aron spojrzał na mnie, w skupieniu.
W sumie jak każdy, w duchu walczyłam żeby nie uciec.
-Dlaczego nie poszłaś tam do niego.- bierze kolejny łyk soku.
-No dobra. Ale co konkretnie. Nie można mu powiedzieć że zostałam porwana.- szybko mówię, wiercząc się na krześle.
Byłam już zamieszana w ten mroczny świat, pomagając mu.
Ale Liam nie może. Nie chcę żeby mu jakaś krzywda się stała.
-Coś wymyślę. - zawisnął swoim wzrokiem na podłodze. Nagle szybko spojrzał na mnie - masz siniaka. Musimy go jakoś ukryć - podszedł do mnie.
Złapał dwoma palcami mój podbródek, a głowę lekko skręcił w lewo.
-Masz bardzo solidnego siniaka- mówi szeptem. Jakby sam do siebie mówił.
Spojrzałam mu w oczy. Zauważyłam mgłę. Tą samą która była dwie godziny temu.
-To nic- uśmiecham się lekko, żeby uwierzył że to mnie nie boli.
Prawda była inna, ale nie chcę żeby o mnie się tak martwił. Był tysiąc razy bardziej ranny niż ja.
-Ja mam coś w kosmetyczce - usłyszałam damski głos.
Wszyscy spojrzeliśmy w kierunku wejścia do kuchni.
Stała tam czarno włosa, o zielonych oczach. Trzymając w ręce torebkę.
Była ubrana w czarną skórzaną kurtkę, do tego czarna bluzka, w tym samym kolorze obcisłe spodnie, i obcasy.
Wyglądała przepięknie.
Podeszła do Arona.
Przytuliła się do niego, czarno włosy odwzajemnił uścisk, i potem spojrzała na mnie.
-Hej jestem Sophia- podała w moim kierunku dłoń, z wielkim uśmiechem.
-Lily- niepewnie zacisnęłam jej dłoń.
-Chodź- mówi szybko, przy tym wychodząc z kuchni.
Niepewnie spojrzałam na chłopaka który stał cały czas koło mnie.
Chyba widząc moją reakcję uśmiechnął się lekko.
-Spokojnie. Dobrze że ona tutaj jest, pomoże ci zakryć to co masz na twarzy- kiwam głową i wstaję, krzesła.
No to cóż. Poszłam za nią.
Weszłam za nią po schodach, potem pokonałyśmy cały korytarz, i weszłyśmy przez ostanie drzwi do jakiegoś pokoju.
-Witaj w moim azylu- odzywa się Sophia.
Pokój był czarno- szaro biały. Pod jedną ścianą znajdywała się toaletka, na drugiej duża szafa, na środku pokoju gigantyczne łóżko, a na innych sciankach zdjęcia.
-Ładnie- mówię z uznaniem. Ponieważ też bym chciała mieć taki swój azyl.
-Cieszę się że ci się podoba.- mówi radośnie, łapiąc mnie za rękę.
Usadowiła mnie na łóżku, a sama znikła do jakiego pomieszczenia.
Rozgladalam się po tym wnętrzu, a tak naprawdę zdjęcią.
Dużo było takich gdzie byli we dwoje. Czyli Aron i Sophia.
Byli radośni, nawet wyglądali tak samo.
-To mój brat bliźniak- podskoczyłam ze strachu słysząc jej głos.
Odwracam głowę w jej stronę. Trzymała w ręce dużą torbę, zapewne tam trzyma kosmetyki.
Uśmiechnęła się lekko, i podeszła do mnie.
-Jesteśmy bardzo podobni. Różnią nas oczy i charaktery- kuca przede mną, i zaczyna czegoś szukać w tej torbie.
-To fakt jesteście bardzo podobni- tak naprawdę ulżyło mi.
Myślałam że jest jego dziewczyną. Bardzo się cieszę, że prawda jest inna.
Wyciągnęła podkład i gąbęczkę, po czym nałożyła trochę na nią, a później zaczęła mnie malować.
-Charaktery?- pytam.
-Jestem bardziej troskliwa, nie jestem szorstka. Zawsze jestem pomocna. A Aron jest opyskliwy, zaborczy, stanowczy- skończyła mówić, nakładając znowu na gąbkę.
-Rozumiem.
Kiedy skończyła, odsunęła się trochę ode mnie patrząc ze skupieniem na twarz.
-Nie widać. Ale i tak dam jeszcze trochę pudru- szybko zaczęła grzebać w torbie.
-Ty też robisz takie rzeczy jak on?
-Nie- uśmiechnęła się szeroko, kiwając głową na boki. -Jestem urzędnikiem.- wyciągnęła puder.
Nic już jej nie odpowiedziałam.
W ciszy dokończyła robić mi makijaż, i będąc już gotowa razem zeszłyśmy na dół.
Jak są błędy to przepraszam
⭐ Cenię
💭Kocham
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro