Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✏17✏

Wzięłam do ręki, torbo plecak po czym wyszłam z pokoju. Upewniając się że zamknęłam drzwi do mojego azylu, szybkim krokiem pokonałam krótką odległość. Podłożyłam do pieca.
Później zerknęłam czy moja rodzicielka zasnęła.

Zakluczyłam frontowe drzwi, poprawiłam plecak, i szybko zbiegłem ze schodów.
Zatrzymałam się przed dużym drzwiami, i patrzyłam na klamkę.

Masz jeszcze czas żeby to odwołać

Ale czy ja chcę. Z jednej strony cieszyłam się jak małe dziecko, które się cieszyło że dostanie cukierka.

Ale też czułam lęk. Obawę. Że coś może mi się stać. Ale chyba gdyby chciał mi coś zrobić to by już dawano zrobił.

Prawda?

Do moich uszów doszedł dźwięk klaksonu. Wzięłam głęboki wdech, łapałam za klamkę, poczym otworzyłam szeroko drzwi.

Spojrzałam na auto, które stało pod blokiem.
Przez uchyloną szybę od mojej strony, zauważyłam chłopaka który się uśmiechał do mnie.

Raz się żyje. Prawda?

Szybko pokonałam schodki, a będąc przy aucie, otworzyłam pewnie drzwi i wsiadłam do środka.

-Witaj Lily- mówi stanowczo, ale i też miło. Ciekawe połączenie.

-Hej- mówię szybko, nawet nie patrząc na niego, tylko zajmując się zapinaniem pasów.

Niebiesko oki, ruszył z miejsca, i kierując się za miasto.
A skąd to wiem? Ponieważ poznaję dobrze tą drogę.

Na dworze panował lekki mróz, a niebo nabierało koloru różu. Piękne połączenie. Piękny wieczór. Patrzyłam w skupieniu patrząc na to cudne zjawisko.
Od zawsze kochałam wschody i zachody słońca. Czy to zima, czy lato. Od zawsze to uwielbiałam.
Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie.

-Gdzie jedziemy?- pytam, nie odwracając wzroku od nieba.

-Chcę ci pokazać cząstkę mojego świata - powiedział pewnie.

Spojrzałam na niego z lekkim szokiem.
Chłopak oderwał na chwilę wzrok od jezdni, żeby spojrzeć na mnie.
Ale to trwało sekundę.

-Co masz na myśli?- pytam szybko, przy tym mrużąc oczy.

-Dzisiaj są wyścigi. Zabiorę cię tam. Pokażę ci co uwielbiam robić- uśmiechnął się szeroko, dalej patrząc na drogę.

-Oszalałeś?- pytam głupio

Nie chcę brać w tym żadnego udziału.

-Nie- odpowiada szybko- ostatnio się pytałaś kim jestem. Odpowiedziałem. Ale chcę ci też to pokazać- kończy swoją wypowiedź.

On kurwa oszalał!!!

-Zawracaj- mówię szybko.

Spojrzał na mnie z kpiną.

-Nie- mówi.

-Tak- odwróciłam swoje ciało bardziej w jego stronę.

-Nie- mówi już łagodniej, przy tym spoglądając na mnie. -Proszę. Daj mi pokazać cząstkę mego świata. Cząstkę mnie- wraca wzrokiem na drogę.

Jego ton głosu był spokojny, normalny.

Czy on prosił?

Nie odpowiadając mu, wróciłam do poprzedniej pozycji, i do poprzedniej czynności.


***

Na dworze panowała już ciemność. Chłopak zaparkował obok, kilkunastu aut, i dużego tłumu ludzi.
Patrzyłam z niedowierzaniem na dziewczyny, które latały w spódniczkach, i cienkich kurtkach.

Ja już zamarzam na dworze gdy panuje pięć na minusie. A teraz będzie grubo minus piętnaście.

Aron wyłączył auto, zmierzył zimnym wzrokiem, po terenie i ludziach.

-Idziesz ze mną?- pyta z lekkim uśmiechem, i z iskrą w oczach.

-Mogę - mówię cicho.

Wraz z chłopakiem wysiadłam z samochodu, ten go zablokował. Stanęłam koło niego.

-Nie oddalaj się ode mnie- mówi z pełną powagą, wpatrując się w moje oczy.

Kiwnęłam jedynie głową, czarno włosy, poprawił swoje włosy.
Pewnym krokiem szedł przed siebie, a ja u jego boku.

Dziewczyny które znajdowały się w tym zbiegowisku, patrzyły na niego z pożądaniem. Ale widząc mnie, nagle ich miny stały się wredne, lub wściekłe.
Zapewne były zazdrosne o to że, szłam koło niego.

Nagle przed nami, stanęłam blondynka, o pięknych zielonych oczach.
Uśmiechnęła się szeroko na widok chłopaka, ale kiedy tylko mnie zobaczyła, jej mina zwiędła.

-Hej Aron- mówi słodko dziewczyna.

-Cześć Elishabet- wita się z nią.

-Co u ciebie słychać?- pyta się przez słodzonym głosem, przy tym lekko gryząc wargę.

W tej chwili chciałam puścić pawia. Taki odruch miałam gdy teraz na nią tak patrzyłam.

-Dobrze.

- A to kto?- robi kwaszoną minę, patrząc na mnie z obrzydzeniem.

-Moja dobra znajoma. Lily to Elishabet- spogląda na mnie. Patrzyłam na dziewczynę jak na debilkę.

Żadna z nas się nie odezwała.

-Gdzie twój chłopak?- ciszę przerwał nam głos niebiesko okiego.

-Zaraz będzie. Ale z nim dziś nie wygrasz- mówi pewnie

-Ja zawsze wygrywam- szybko jej odpowiada

Stałam tam jak głupia, słuchając ich wymiany zdań.
W głosie chłopaka było słychać że jej zbytnio nie lubił. Dziewczyna mimo to, cały czas wypinała w jego stronę swoje piersi. Chyba myślała że go tak zdobędzie.
Mimo to że miała chłopaka.

Widać że to w stu procentach blondynka.

Nagle podszedł do nas chłopak, o długich włosach, w związanym kitkiem. Stanął koło dziewczyny, i objął ją w pasie. Zapewne to jest jej chłopak.

-Witaj Aron- podaje rękę na przywitanie. Wspomniany przez niego chłopak odrazu podał swoją.

-Cześć Nial.

Spojrzała na mnie z swoimi ciemnymi oczami.

-Hej. Jestem Nial. Jesteś tutaj pierwszy raz?- w moją stronę wystawił rękę.

-Lily. Tak- mówię, przy tym się witając.

-Nie wiedziałem że masz dziewczynę- wrócił wzrokiem do Arona. - wiesz zawsze wolisz..- nie dokończył.

-To moja znajoma. Dobra znajoma - zaznaczył ostanie słowa.

Nial w ciszy kiwnął głową, a Elishabet patrzyła na mnie jak na debilkę.

Chłopaki jeszcze porozmawiali na temat wyścigu.
Kiedy skończyli każdy poszedł w swoją stronę.
Szłam obok chłopaka w ciszy, nie wiedząc co powiedzieć.

Stanęliśmy przy aucie, chłopak popatrzył na duże grono ludzi, któzi byli koło nas.
W sumie wszędzie.

-Jedziesz ze mną - odtworzył mi drzwi.

-Oszalałeś - mówię z kpiną w jego głosie. - nie chcę umrzeć - oparłam swoje ręce na biodrach, patrząc mu w oczy.

-Tutaj będziesz niebezpieczna.

-Ale ja nie chcę umrzeć- dalej trzymałam się swojego zdania.

Już wolę stać tutaj na zimnie, niż jechać ponad dwieście na godzinę z nim.

Odpada

-Umrzesz tutaj stojąc, a nie jeżdżąc ze mną. Oni tutaj mogą gdzieś być Lily. - mówi.

-Nie

-Nie bądź tą typową dziewczyną która się upsze.

-Typową?- podnoszę jedną brew, i parskam ze śmiechu.

-Wsiadaj- mówi oschle, przy tym zabijając mnie spojrzeniem.

Westchnęłam głośno, i zrezygnowana wsiadłam do auta.

Po kilkunastu minutach staliśmy przy starcie. Obok nas też stały inne auta, a po lewej stronie Nial który mrugnął do nas.
Było widać że jest pewny siebie.

Mój towarzysz tylko się zaśmiał po cichu, i wrócił wzrokiem przed siebie, patrząc na skąpo ubraną dziewczynę która trzymała czerwoną flagę.

Boże że jej nie jest zimno!

Złapałam za pasy, upewniając się czy one są dobrze zapięte.

Dziewczyna która stała na linii startu, opuściła flagę.
W tym momencie każdy kto brał udział w wyścigu, zaczął jechać.
Aron bez problemu wyprzedził pięć aut, przy tym zajmując drugie miejsce.
Patrzyłam z niedowierzaniem na czerwone auto, które było kilka metrów przed nami.

-Nie zabij nas!- krzyczę łapiąc się dwoma rękami za pasy.

-Spokojnie słoneczko!!- słyszę pewność w jego głosie.

Ooo matko.

Czarno włosy zmienił bieg przy tym lekko przyspieszając, ale niestety dalej nie dogonił Niala.

-Boże. Zabijesz nas!!!- krzyczę przerażona.

-Lily!!! Kurwa zaufaj mi.

Przed nami był ostry zakręt.
Spojrzałam na licznik prędkości, jechaliśmy ponad 200.
Aron nagle zmienił bieg, i z tą prędkością weszliśmy w zakręt.  Złapałam się mocno za pasy. Obróciłam głowę w stronę czerwonego auta. Przez ten manewr nasza konkurencja została w tyle.

Wróciłam wzrokiem na niego.

Widziałam na jego twarzy zadowolenie, i pewność.
Spojrzałam na drogę. Przed nami jest bardzo długi odcinek prosty. Idealnie prosty. Jakby ten odcinek drogi był specjalnie zrobiony, pod wyścigi.

Wróciłam wzrokiem na chłopaka, który patrzył w moje oczy. Moje serce się zatrzymało.
Analizował mnie. Wywierał we mnie dziurę. W jego burzowych oczach widziałam radość.

Uśmiechnęłam się szeroko. Nie bałam się. Ufałam mu w stu procentach. W tej chwili zatrzymał się jakby czas, ta chwila w pewnym znaczeniu była nasza.

Czarno włosy widząc zapewne moją radość, też szeroko się uśmiechnął.
Piękny jego, szczery uśmiech. Poczułam gęsią skórę. Ale nie tą która oznacza strach, tylko jakby przyjemność. Przyjemność z widzenia go w takim stanie.
Aron wrócił wzrokiem na drogę w pełni skupiając się na niej. Usiadłam głębiej w fotel, oparłam głowę o zagłówek.

Ta chwila była magiczna. Jakby z innego wymiaru.

Z bardzo dużą przewagą od innych uczestników, pokonaliśmy linię mety z hukiem.

On wygrał!!

Zgasił silnik, i z wielkim uśmiechem popatrzył na mnie.

-Zaufałaś.

Tak zaufałam.

Jestem chyba nienormalna

Lekko się uśmiecham, i kiwam mu głową.

Nawet zapomniałam o bólu, który dalej był. Nie wiem jak on to robił.






Jak są błędy to przepraszam

⭐ Cenię
💭Kocham

~Wi~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro