Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✏1✏













••••••••••








Przekroczyłam próg, restauracji gdzie pracuję. Jestem generalnie kelnerką, ale czasem się zdarzy że muszę pomóc w kuchni.

-Hejka- przywitałam się z Liamem który stał za blatem.  Jest dobrym przyjacielem z pracy, i on jako jedyny wie co u mnie się dzieje w domu.
Jestem mu bardzo wdzięczna że nie skreślił mnie po tym. Zrozumiał.

-Hej kochana. Nie wiem po co ona jeszcze cię wpisała na poniedziałek, skoro nie ma ruchu- uśmiechnęłam się chłopaka. Podeszłam do swojego krzesła, ściągnęłam kurtkę, i torebkę. Po czym rzeczy zostawiłam na siedzeniu.

-Nie wiem. Wiesz jaka ona jest- spojrzałam rozbawiona na blondyna. Zauważyłam piękne dołeczki, które zrobiły się przez uśmiech.

- Masakra. Wolę tamtą szefową- Burknął- . Kawy?- kiwnęłam mu głową. Z chęcią bym się napiła.
Na chwilę weszłam do kuchni. Witam się tam ze wszystkimi, i spoglądam na nasz zmywak. Jest pusty.

-Dzisiaj coś sprzedaliście?- pytam się Pana Harorda.

-Jeszcze nic.- powiedział to wyjmując duży gar z zaplecza. Jedynie pokiwałam głową, i wróciłam na salę.

No to dzisiaj znowu się zapowiada nudny dzień.
W dwóch krokach podeszłam lodówki tam gdzie trzymaliśmy ciasta, wyciągnęłam wszytko, po czym zaczęłam ją myć.

-Masz tutaj kawę, a ja zajmę się zapleczem.-  położył mi ją, i jak powiedział, ruszył w tamtą stronę.
Westchnęłam cicho. Dzisiejszy dzień będzie masakrycznie nudny. Ale wolę być w sumie w pracy. Czasem mam tutaj dość siedzenia, ale w domu tym bardziej.

Wsadziłam ostanie ciasto, i zamknęłam lodówkę. Złapałam za wiaderko z wodą, z zamiarem zmienić ją na czystą, ponieważ miałam zamiar myć szafki. Ale zatrzymał mnie głos. Spojrzałam na chłopaka który rozmawiał przez telefon, trzymał w ręce jakąś teczkę. Zajął miejsce przy jednym ze stolików.
Wiaderko położyłam na bok, wytarłam ręce, po czym chwyciłam za menu.
Zaczęłam iść w stronę klienta. Stanęłam tuż obok stolika, a mężczyzna kiedy mnie zauważył pospiesznie skończył rozmawiać.

- Dzień dobry. O to menu. Proszę się zapoznać, a ja za chwilę przyjdę po zamówienie- mówię z szczerym uśmiechem. Ten bez żadnego gestu, złapał za kartę.

Czy coś źle powiedziałam?

Odwróciłam się na pięcie, i szybko schowałam się za ladą.
Mężczyzna miał czarne włosy jak smoła, i ciemne oczy w kolorze niebieskim.
Nie powiem spodobało mi się takie połączenie.
Był ubrany w garnitur, który dobrze podkreślał jego mięśnie.
Wzięłam do rąk moje narzędzie pracy, i poszłam szybko nalać świeżej wody. Kiedy wiaderko było już napełnione wyszłam z zmywaka, położyłam na podłogę przy szafkach moje narzędzie pracy. Podeszłam do kasy, wzięłam długopis, i mały mój notesik.
Pewnym krokiem poszłam po zamówienie.

Stanęłam koło stolika, mężczyzna podniósł na mnie wzrok. Nie był przyjemny, wręcz surowy.

-Wybrał Pan coś?- ze stresu chwyciłam mocniej długopis.

-Poproszę herbatę z żurawiny. I do tego ciasto z jagodami.- kiedy skończyłam notować, wzięłam od klienta kartę, i wróciłam na stanowisko pracy. Westchnęłam w duszy.

Z szafki wyciągnęłam kszlankę z podstawką, z małej szuflady herbatę którą chciał gość. Szybko ją zalałam. Na podstawkę położyłam dwa torebki cukru, i łyżeczkę.
Z lodówki wyciągnęłam blachę. Ukroiłam kawałek ciasta i nałożyłam na talerzyk, dodałam jeszcze łyżeczkę.
Wszytko położyłam na tacę, a z gotowym zamówieniem ruszyłam do stolika. 

-Proszę - powiedziałam podając mu. Ten nic nie odpowiedział.

Moim zdaniem musi być jakimś surowym szefem firmy. Tak na to wygląda.
Kiedy wróciłam zaczęłam wbijać na kasie nazwy z zamówienia.
Moją uwagę przykuł głos mojego przyjaciela.

-Widzę że jednak ktoś przyszedł- usiadłam na krześle.

-Tak. Odziwo.- wzięłam już ostatni łyk mojego napoju - dzięki za kawę- spojrzał na mnie.

- Spoko. Dzisiaj może zejdę wcześniej. Nie będziesz miała nic przeciwko?

-Nie. Nie będę. Ty wczoraj prze ze mnie zostałeś dłużej. Więc dzisiaj moja kolej.- zrobiłam krok w tył, kucnęłam i otworzyłam szafkę.
Powoli zaczęłam wyciągać z niej  szklanki, kufle i podstawki. Moją czynność przerwał mi dźwięk dzwoniącego telefonu.
Mojego telefonu. Przeklnęłam w myślach. Podeszłam do torebki, bez patrzenia odebrałam.

-Pamiętaj o moim piwie!!!- do słuchawki krzyknęła kobieta. Skrzywiłam się na lekki ból, spojrzałam w stronę Liama. Patrzył na mnie z smutkiem.
No to fajnie było słychać. Zapomniałam wyciszyć połączenie. Odwróciłam głowę w bok, i nawet gość też usłyszał. Ponieważ intensywnie patrzył na mnie.

- Jesteś!!- boże co za wstyd.

-Tak tak- powiedziałam pośpiesznie, i szybko weszłam na inną salę żeby nie było słychać naszej rozmowy.

-Pamiętaj o moim piwie- znowu usłyszałam. Już nie krzyczała, tylko miała lekko podwyższony głos.

-Dobrze. Może dzisiaj mniej?- zapytałam z nadzieją.

-Nie!!- wkurzyła się.

-Dobrze dobrze. Będę pod wieczór.

-Nie spóźnij się!!- i się rozłączyła.

-Też cię kocham mamo- wzdycham.

***

-Dzięki jeszcze raz. Sąsiadka was wielbi- mówię wesoła.

-Trzeba pomagać.- zaczął - A mówiłaś że ma trudną sytuację. Ważne że zawsze jakiegoś grosza da- uśmiecha się szef kuchni.

Wzięłam reklamówkę do ręki w której znajduje się dwie porcje spaghetti.
Wyszłam na bar, i odrazu zaczęłam robić raport. Dzisiaj mi szybko pójdzie, ponieważ miałam tylko dwa  zamówienia.
Kiedy skończyłam, i upewniłam się że drzwi są zamknięte, zaczęłam się zbierać.

-No to hej- żegnam się ze wszystkimi, i ruszam w stronę domu.

Mam nadzieję że będzie jeszcze otwarty sklep. Jeszcze mam pół godziny, to może zdążę. Poprawiłam torebkę na ramieniu, i przyspieszyłam kroku.
Po kilku minutach widząc że jeszcze światła się świecą, uśmiecham się lekko.
Po chwili otworzyłam drzwi.

-Dobry wieczór - mówię , dysząc.

Odrazu ruszyłam na dział z alkoholem. Wzięłam sześć ulubionych piw mamy, później podeszłam na dział zwierzęcy. Wzięłam dwie puszki mokrej karmy dla kotów. Z moimi zakupami stanęłam przy kasie. Szybko za nie zapłaciłam, i pobiegłam do domu.
Kiedy byłam już przy bloku, zwolniłam tempo łapiąc łapczywie oddech. Z kieszeni wyciągnęłam telefon, spojrzałam na wyświetlacz. Jestem trochę przed czasem. Powoli weszłam na trzecie piętro, i odkluczyłam drzwi.

-Jestem!- krzyknęłam

-W salonie- odrazu tam ruszyłam.

A tam spotkałam mamę palącą, i pijącą piwo. Oglądała swój serial jak zawsze.
Podeszłam bliżej i kucnełam naprzeciwko niej.

-Przyniosłam dla ciebie spagetti. Odgrzeje ci go, i zjesz. A potem piwo. Okej?- pytam.

-Niech będzie. Ale szybko- i bucha prosto mi na twarz dymem. Lekko się skrzywiłam na ten odór, i poszłam do kuchni.
Otworzyłam jedno pudełko z jedzenie, po czym włożyłam do mikrofalówki.
Na ten czas jak się grzeje, wyciągłam talerz i widelec. Od czekałam chwilę, a później podałam kobiecie  jedzenie.
Z niechęcią je przyjęła. Wróciłam do kuchni, wzięłam jedną puszkę, talerzyk mały i łyżkę.
Wyszłam z domu.
Szybko z biegłam przez wszystkie schody.
I tylnim wyjściem, weszłam do naszego ogrodu.

-Herkules kici kici- położyłam talerzyk, zaczynając nakładać trochę karmy.
Usłyszałam za sobą miałczenie. - Hej malutki- spojrzał na mnie i mruknął.- Twoje ulubione- po tych słowach podszedł i zaczął powoli jeść.

Usiadłam na ziemi i zaczęłam go głaskać.
To jest mój najlepszy przyjaciel. Zawsze wraca. Zawsze wysłucha. Taki wymarzony kompan.
Herkules jest przybłędą. Kiedyś tutaj przyszedł, i tak został. Jest dachowcem. Bynajmniej na takiego  wygląda.

- Muszę iść. Do jutra- ostatni raz go pogłaskałam, wstałam z ziemi, i zaczęłam wracać do mieszkania.

..............................................................................

Hej hej. Witam cię w mojej nowej książce. Trochę inaczej jest pisana niż reszta moich.

Mam nadzieję że ta książka i jak nowa wersja pisania wam się spodoba.

Zapraszam cię na mojego Instagrama. Robię live, piszę z wami.
Nazwa: _Violet_love124

Również cię zapraszam NIE ZMUSZAM do zobaczenia moich książek na starym koncie _Violet_love123

Jak są błędy to przepraszam

⭐ Cenię
💭Kocham

~Wi~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro