50 Chwile prawdy
Przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Jego ręce cały czas przesuwały się po moich plecach i pośladkach.
Nie chciałam być bierna, więc również zaczęłam błądzić dłońmi po jego ciele. Rozpoczęłam od ramion, a następnie przesunęłam ręce na jego tors, brzuch, biodra... aż w końcu chwyciłam za penisa.
Złapałam go u samej podstawy i powolnym ruchem przeniosłam chwyt wyżej – aż do czubka. Dziewczyny mówiły, że to bardzo wrażliwe miejsce i odpowiednia stymulacja doprowadza facetów do szaleństwa. Zamierzałam sprawdzić to w praktyce. W końcu po coś przyswajałam tę wiedzę.
Kolistymi ruchami kciuka przesuwałam po końcówce jego fiuta. W pewnym momencie poczułam, jak Oliver westchnął. Nie przerywał jednak naszego szaleńczego pocałunku. Wiedziałam, że to co robiłam, podobało mu się.
Postanowiłam pójść o krok dalej.
Przerwałam nasz pocałunek i spojrzałam w jego błyszczące od pożądania oczy.
- Chyba już wiem, jak bardzo będę niegrzeczna pod prysznicem – uśmiechnęłam się znacząco. Chciał mnie znowu przyciągnąć do siebie, ale się nie dałam. Zatrzymałam go wolną dłonią. Tą drugą w dalszym ciągu przesuwałam po jego członku.
- Lepiej oprzyj się o ścianę – uprzedziłam.
- Amelio, co ty...
Nie dokończył, bo szybko się obniżyłam i przycisnęłam usta do jego brzucha. A potem niżej. I niżej...
Posłuchał się i po chwili przycisnął plecy do ściany. Spoglądał na mnie spod przymrużonych powiek, gdy niespiesznie przesuwałam językiem wzdłuż penisa, żeby ostatecznie zacisnąć usta na jego końcu. Cały czas pomagałam sobie ręką, którą rytmicznie poruszałam u podstawy członka.
Gdy tylko poczuł moje wargi na swoim fiucie, ponownie westchnął. Nie potrzebowałam lepszej zachęty. Zaczęłam poruszać głową w rytm, jaki nadawałam tej czynności dłonią. Bez ustanku spoglądałam w jego na wpół przymknięte oczy.
Wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po mokrych włosach, a ja uśmiechnęłam się nieznacznie. Zwiększyłam tempo moich ruchów.
Nie spodziewałam się, że tak nagle wysunie się z moich ust i poderwie mnie do pozycji stojącej. Spojrzał na mnie z szatańskim błyskiem w oku, a następnie odwrócił tak, że opierałam się rękami o ścianę, a on stał za moimi plecami.
- Jesteś bardzo niegrzeczna, kochanie – odchylił moje włosy na jedno ramię i zaczął całować po szyi, łopatkach, wzdłuż kręgosłupa... - Teraz ja ci coś pokażę – nacisnął lekko na moje plecy dając mi tym samym znak, żebym się pochyliła. Gdy tylko wykonałam tę czynność, jednym szybkim ruchem wbił się we mnie.
- Widzę, że też jesteś niegrzeczny – wysapałam, jak jego pchnięcia stały się coraz szybsze.
Dobrze, że stałam przy samej ścianie i napierałam na nią dłońmi, bo inaczej... mogło być różnie. Nie ufałam swoim nogom na tyle, żeby mieć pewność, iż nie upadłabym w tej kabinie. Chociaż z drugiej strony, Oliver zapewne by do tego nie dopuścił.
Mężczyzna obiema rękami trzymał mnie za biodra i nie przestawał wchodzić we mnie w szaleńczym rytmie.
Starałam się panować nad odgłosami, ale akustyka łazienki wzmacniała każdy dźwięk tak, że nawet ciche westchnięcie odbijało się echem od marmurowych płytek niczym głos solistki w amfiteatrze. Dobrze, że za ścianą nie było żadnych sąsiadów, bo mieliby nie lada koncert...
Przy ostatnich ruchach przeniósł swoje dłonie na mój brzuch i zdecydowanym gestem podniósł mnie tak, że dociskałam plecy do jego torsu. Wyprostowane ręce w dalszym ciągu opierałam o ścianę.
Nie wiem, czy to magia niecodziennego miejsca, moje wyjątkowo wyuzdane zachowanie, czy po prostu umiejętności Olivera, ale ten orgazm był jeszcze mocniejszy. Gdyby nie to, że ostatecznie oparłam się całym ciężarem ciała na moim mężczyźnie, pewnie nie byłabym w stanie ustać sama. Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby się uspokoić.
- Jesteś wspaniała, kochanie. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszej partnerki – wymruczał zadowolony nad moim uchem. Gdy dochodził, chwycił mnie jedną dłonią za policzek i tak obrócił moją twarz, że złączyłam się z nim w długim pocałunku.
- A ty rzeczywiście jesteś niegrzeczny. Znowu będę musiała się umyć – powiedziałam cicho. Cały czas wtulałam plecy w jego klatkę piersiową, a głowę w zgięcie szyi.
Żałowałam, że tak długo opierałam się temu, co i tak okazało się faktem. Uwielbiałam spędzać czas z Oliverem – czy to po prostu: oglądając seriale, spacerując po parku, czy ogrodzie, jedząc, rozmawiając... czy w łóżku. I pod prysznicem. W każdej z tych chwil czułam się dobrze, a nasza fizyczna bliskość napawała mnie swojego rodzaju euforią.
- Pomogę ci – delikatnie odsunął mnie od siebie i nachylił w stronę ściany. Najpierw włączył wodę i powoli słuchawką prysznica opłukał moje ciało, a potem je namydlił. Nie pozostałam dłużna i zrobiłam mu tak samo.
- Dzięki Bogu za antypoślizgowe maty – uśmiechnęłam się do niego – Gdyby nie to, to raczej leżelibyśmy w brodziku, bo byłoby strasznie ślisko.
- Dzięki Marii. Uparła się, że mają być i tyle. Projektant jak to zobaczył, to prawie się rozpłakał. Uznał, że to profanacja jego pięknego dzieła i jak tak można chować marmur pod chińskim plastikiem? – uśmiechnął się na to wspomnienie – Maria to jednak Maria. Jest bardzo wyczulona na bezpieczeństwo w domu, gdyż kiedyś jej mąż przewrócił się pod prysznicem i złamał biodro. Od tamtego czasu upierała się na te maty. Projektant nie miał z nią szans – spłukał ze mnie żel.
- Przygotuję jakąś kolację – powiedział chwilę później, gdy udało się nam w końcu wyjść z kabiny. Wytarłam się porządnie i zamierzałam wysuszyć włosy, co zawsze zajmowało mi dużo czasu.
- Nie spiesz się, utknęłam tu na co najmniej pół godziny – uśmiechnęłam się, gdy mnie pocałował przed wyjściem z łazienki. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak on to robił, że jednocześnie był taki bezwzględny, a zarazem czuły. Niebezpieczny i troskliwy. W dalszym ciągu stanowił dla mnie zagadkę.
Przez to, że powiedziałam Lucasowi, iż będę na górze tylko na chwilę, nie miałam przy sobie mojej torby z ubraniami. Nie byłam aż tak śmiała, żeby paradować po całym mieszkaniu nago, nawet pomimo tych postępów, jakie poczyniliśmy dziś w naszej relacji. W garderobie Olivera nadal wisiały te dwie sukienki, które mi ostatnio kupił, ale to były kreacje na większe wyjście, a nie na kolację w mieszkaniu.
Stwierdziłam, iż pożyczę sobie jedną z jego koszul.
Był ode mnie wyższy, więc jego ubranie zakrywało moje ciało niczym sukienka. Rękawy podwinęłam za łokcie i zapięłam większość guzików. Kilka przy szyi pozostawiłam odpiętych. Tak jakoś...
- Pizza? - zapytałam, gdy zeszłam do kuchni – uwielbiam pizzę! - ucieszyłam się. Gdy tylko poczułam jej zapach, zaburczało mi głośno w brzuchu. Byłam taka głodna! W zasadzie od dwóch dni niewiele jadłam, bo nie miałam na nic ochoty, ale teraz... zjadłabym wręcz konia z kopytami!
Oliver od razu zauważył mój wilczy apetyt. Coś tam podśmiewywał się, że to zapewne przez to, iż spaliłam wiele kalorii i teraz muszę uzupełnić, żeby mieć siłę na resztę nocy, ale nie komentowałam jego słów – całkowicie skupiłam się na jedzeniu.
Do tego oczywiście chwalił mój wygląd. Najbardziej podobało mu się to, iż nie mam na sobie bielizny. Zreflektował się jednak gdy posłałam mu znaczące spojrzenie i kazał ochronie wnieść moją torbę i zostawić w salonie.
- Uwielbiam oliwę truflową – umoczyłam ostatni kawałek ciasta i sięgnęłam po kieliszek z winem.
- Ja też – mężczyzna uśmiechnął się do mnie – jeśli masz ochotę na więcej, to mogę domówić jeszcze z jedną lub dwie. Nie sądziłem, że będziesz aż tak głodna. Muszę porozmawiać z Monique o tym, jak o ciebie dbała... - dodał z przyganą w głosie.
- Dbała o mnie naprawdę dobrze – powiedziałam szybko – po prostu... nie miałam ochoty jeść. Ani wstawać z łóżka. W zasadzie to od naszego rozstania nie miałam ochoty na nic... - wyznałam szczerze.
- To tak samo, jak ja. Wieczorem zmuszałem się do położenia w pustym łóżku, a rano usilnie próbowałem w nim zostać i zapomnieć o tym wszystkim – spojrzał na mnie uważnie – cieszę się, że wróciłaś. Oszalałbym bez ciebie.
Również cieszyłam się, że wróciłam. Powoli zdawałam sobie sprawę, że tak bardzo mi na nim zależało, iż nie chciałam opuszczać go nawet na chwilę. Potrzebowałam jego obecności tak, jak i on mojej. Byliśmy beznadziejnymi przypadkami.
Po kolacji przenieśliśmy się z winem do salonu i kontynuowaliśmy oglądanie mojego serialu. W zasadzie oglądaliśmy go tak trochę niedokładnie i co chwilę musieliśmy wracać do zgubionych wątków. Wszystko przez to, że nie potrafiliśmy trzymać rąk z daleka od siebie.
- Kiedy mieszkałam u Monique, to tak naprawdę ani razu nie widziałam, żeby przychodzili tam jacyś mężczyźni. Gdzie dziewczyny ich przyjmowały? - nurtowała mnie ta kwestia. W końcu w burdelu robi się wiadomo co, a u Madame tego nie było... Na jakiej zasadzie to działało?
Wtuliłam się w nagi tors Olivera i spoglądałam na jego profil.
- Monique nie pozwala przyjmować klientów w domu. Uważa, że dziewczyny i tak mają trudny rodzaj pracy, iż w domu powinny wypoczywać. To miejsce nie miało się im kojarzyć z aktywnością zawodową. Oficjalnie w tym budynku zarejestrowany jest gabinet terapeutyczny Madame Dubois i klub książki – odwrócił się do mnie i oparł swój policzek o moje włosy.
- Gabinet terapeutyczny? - zdziwiłam się.
- Monique jest wykwalifikowanym seksuologiem. Myślałem, że o tym wiesz – dodał – nie zostawiłbym cię w miejscu, do którego bez żadnych ograniczeń mogliby wchodzić obcy mężczyźni. Jeśli już ktoś przyjdzie, to Madame wpuszcza jedynie do salonu. Nawet nie wiesz, jak bardzo nie chciała pozwolić mi wejść do twojej sypialni, gdy przyszedłem oddać ci dokumenty – pogładził mnie po plecach.
Wiedziałam, że Monique jest seksuologiem, ale, że ma gabinet w domu? Tego się nie spodziewałam. Albo... mówili mi o tym, tylko zapomniałam.
Jak tak już byliśmy przy takich tematach... musiałam go o coś zapytać.
- Wiesz, że biorę tabletki?
Odwrócił głowę tak, że spoglądał mi prosto w oczy.
- Wiem. Lucas przyniósł mi rachunek z apteki.
- Zamierzam brać je jeszcze przez jakiś czas. Przynajmniej do skończenia studiów – przyglądałam się mu uważnie – teoretycznie został mi ostatni rok, ale praktycznie pewnie mam w plecy obecny semestr – westchnęłam smutno.
Uśmiechnął się do mnie i pocałował w czoło.
- Rozmawiałem z rektorem twojej uczelni. Możesz spokojnie zaliczyć egzaminy w czerwcu, podczas dodatkowego terminu. Potem mogłabyś się przenieść tu, na lokalną uczelnię i dokończyć ostatnie semestry.
- Naprawdę? - ucieszyłam się – dziękuję! - podniosłam się tylko po to, żeby go mocno ucałować – nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Zawsze marzyłam o tym, żeby pracować w księgowości, jak tata – powiedziałam szczerze, na co tylko tajemniczo się uśmiechnął.
- Lucas będzie chodził ze mną na wykłady, czy będę mogła sama się tam pojawiać? Chyba nie potrzebuję aż takiej ochrony...
- Potrzebujesz każdej możliwej ochrony, kochanie. Jesteś zbyt cenna, bym mógł ryzykować, że cokolwiek ci się stanie – spojrzał na mnie z czułością, o jaką nigdy bym go nie podejrzewała – a Lucasowi przyda się trochę zajęć z matematyki. Może w końcu zorientuje się, że trzy w związku to już tłok... - dodał znacząco.
- Wiesz o tym... że on chyba się we mnie podkochuje? - zdziwiłam się.
- Zauważyłem w pierwszym tygodniu, gdy mieszkałaś u Monique. Co wieczór wychodziłaś na balkon, a on początkowo trzymał dystans, ale potem zaczął siadać koło ciebie. Widziałem, jak z każdym dniem przygląda ci się z coraz większą fascynacją. Miałem tak samo. Jeździłem tam codziennie tylko po to, żeby choć na chwilę cię zobaczyć – odparł szczerze.
- Miałam wtedy wrażenie, iż ktoś mnie obserwuje... Oliverze – powiedziałam cicho – nie jesteś na niego zły?
- Nie. W pełni go rozumiem. Trudno jest przebywać z tobą i nie zakochać się.
Zarumieniłam się na to wyznanie.
- I... nic mu nie zrobisz za to? - dziwiłam się.
- Nie. On ci nic nie zrobił, prawda?
Pokiwałam głową.
- Tak bardzo mu ufasz?
- Nie ufam mu nawet w jednym procencie. Tylko tobie ufam, kochanie – przytulił mnie mocniej.
- Ja też ci ufam, kochanie – uśmiechnęłam się do niego – Dalej będzie moim ochroniarzem? - dopytywałam. Polubiłam Lucasa i nie chciałam żadnej zmiany w tej kwestii.
- Tak. Żaden inny nie jest tak dobry jak on, a poza tym jestem pewny, że będzie cię chronił bez względu na wszystko, gdyż zaangażował się emocjonalnie. Jesteś dla niego ważna nie tylko jako pracodawca, ale też jako obiekt westchnień.
- Tak jakby trochę mu podpadłam, gdy tu wróciłam.
- Jest dorosły i musi się z tym pogodzić, że jesteś moja. Nigdy nie robiłem z tego tajemnicy, że chcę być z tobą. Widział nasz pocałunek na balu, więc zdawał sobie sprawę, że mam wobec ciebie poważne zamiary.
Spojrzał na mnie uważnie, gdy zaśmiałam się na te słowa.
- Ja nie żartuję, Amelio. Jestem twoim pierwszym i jednocześnie ostatnim partnerem. Liczę, że za jakiś czas... sformalizujemy nasz związek. Oczywiście jak będziesz na to gotowa – dodał szybko, gdy zauważył zaskoczenie na mojej twarzy.
- Na razie jest mi dobrze tak, jak jest – odparłam niepewnie. Nie chciałam go urazić, bo po raz kolejny wychodził do mnie z sercem na dłoni. Nie byłam jednak przygotowana na tak poważne deklaracje. Jeszcze nie.
- Na razie jest wspaniale. To tylko taki pomysł na przyszłość, gdy będziemy chcieli czegoś więcej – uśmiechnął się delikatnie i zaczął gładzić mnie po ramieniu, a następnie całować po twarzy, szyi, mostku...
Znowu musieliśmy zastopować serial...
***
Gdy kilka godzin później zaczęłam przysypiać przy filmie, Oliver zarządził powrót do sypialni. Wtuliliśmy się w siebie, tak jak to mieliśmy w zwyczaju i bardzo szybko usnęliśmy. Chyba ten wieczór był męczący dla nas obojga.
Poranek natomiast był... intensywny. Mężczyzna pokazał mi, co myśli o moim nocnym kręceniu jedną częścią ciała, przy takiej dość wrażliwej części jego ciała.
- Teraz jeszcze bardziej mnie zachęciłeś – powiedziałam jakiś czas później. W dalszym ciągu wtulałam się nagimi plecami w jego tors, a pośladkami w podbrzusze. Takie pobudki mogłabym mieć codziennie.
- Na to liczyłem, kochanie. Nie marzę o niczym innym, niż o tym, żeby każdego ranka pokazywać ci, co myślę o takim zachowaniu – uśmiechnął się przebiegle.
Przez cały dzień i noc nie opuszczaliśmy apartamentu. Musieliśmy się nacieszyć sobą... na różne sposoby. Nareszcie miałam okazję wypróbować to wszystko, o czym do tej pory tylko czytałam. Oliver był bardzo chętnym nauczycielem.
Praktycznie cały czas rozmawialiśmy. Opowiedział mi o swoim dzieciństwie. Wprawdzie dużo wiedziałam od Marii, ale usłyszeć to bezpośrednio od niego... to naprawdę wiele dla mnie znaczyło. Przede wszystko to, że mi ufał.
Powiedziałam mu, że miałam jakiegoś dziadka w Anglii i że on przyjechał tu po babcię i Michaela. Wspomniałam, że nie do końca mu wierzę, na co mężczyzna obiecał z samego rana wysłać swoich ludzi do hotelu.
- Muszę wrócić do Monique – westchnęłam. Wspólna kąpiel w wannie zaczęła mnie rozleniwiać. Jej pierwsza część była bardzo pobudzająca, ale już teraz... odpoczywałam. Oliver miał większą fantazję, niż przypuszczałam. Siedziałam na nim okrakiem, oparta policzkiem o jego tors i przesuwałam ręką po pianie. Jakoś tak niespodziewanie dużo się jej zrobiło, gdy zajmowaliśmy się sobą. Do tego na pewno czekało nas sprzątanie podłogi – wychlapaliśmy prawie połowę wody.
- Dlaczego? - zapytał i odgarnął kosmyk moich wilgotnych włosów z twarzy. Wprawdzie spięłam je w wysoki kok przed kąpielą, jednak w trakcie naszego zbliżenia trochę się rozczochrałam przez zbyt intensywne ruchy.
- Zostawiłam mój telefon. Nie miałam ładowarki i pożyczyłam od Allie, a potem już był czas jechać... Muszę zadzwonić do Michaela i zapytać się, czy polecieli, czy jednak dalej na mnie czekają.
Mężczyzna powoli przesuwał dłonią wzdłuż mojego kręgosłupa.
- W zasadzie dobrze się składa. Mam rano pewną rzecz do załatwienia. Podrzucę cię do Monique, a potem do ciebie dołączę.
Cieszyłam się, że po tych wszystkich trudnych chwilach zaczynałam osiągać w życiu małą stabilizację. Czułam się kochana i potrzebna. Wierzyłam, że z babcią i Michaelem też wszystko się ułoży.
Będzie pięknie.
***
Następnego dnia w kuchni powitała nas rozradowana Maria.
- Nareszcie wszystko układa się tak, jak powinno – powiedziała, gdy tylko mnie zobaczyła. Odwzajemniłam jej uśmiech. Oliver objął mnie i pocałował w skroń.
- A nie mówiłam, że kochacie się do szaleństwa? - zapytała z radością w oczach.
- Mówiłaś – odpowiedziałam jej. Uniosłam głowę i spojrzałam na mężczyznę – miałaś rację.
Widziałam, że bardzo ucieszyły go te słowa.
Nie deklarowałam mu jeszcze żadnego wyznania miłości. Chciałam, żeby to była wyjątkowa chwila. Starałam się na każdym kroku okazywać mu, jak bardzo jest dla mnie ważny, tak, jak i on to robił.
Musiałam porządnie wytłumaczyć Monique, o co tak naprawdę chodzi w naszej relacji. Powiedziała mi, iż widziała, że coś było na rzeczy. Zapewniła też, że układ Olivera i Weronici od samego początku wyglądał inaczej.
- Na nikogo tak nie patrzył, jak na ciebie, moja droga. On cię kocha – dodała kobieta i przysunęła mi ciasteczka.
- Wiem – uśmiechnęłam się do niej.
- A ty? Kochasz go?
- Tak – nie musiałam się zastanawiać ani na chwilę. Jakoś tak samo przyszło.
- Ufasz mu?
- Tak – odparłam od razu. Nie miałam powodów, żeby czuć inaczej.
Gdy po godzinie w drzwiach salonu Madame ukazał się Oliver, nieelegancko zerwałam się z kanapy i podbiegłam, aby z szerokim uśmiechem rzucić się mu w ramiona.
Radość szybko zniknęła z mojej twarzy, gdy zorientowałam się, iż mężczyzna przyprowadził ze sobą gościa.
Stefana Castelliego...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro