Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22 Ciekawostka

Rozejrzałam się po pokoju, który wskazała mi jakaś dziewczyna. Spotkałam ją na piętrze, a ona chyba się mnie spodziewała, bo nie była zaskoczona moją obecnością.

- Ten jest twój. Jak się rozpakujesz, to zejdź do kuchni, na pewno zostało coś z obiadu. Potem masz jechać do kliniki, więc weź to pod uwagę – powiedziała mi i wyszła z pomieszczenia.

Pokój był niewielki, ale czysty. Ściany zdobiła beżowa tapeta w delikatny, kwiecisty wzór. Centralne miejsce zajmowało metalowe łóżko z fantazyjnie wygiętym wezgłowiem. Oprócz tego mebla stał tu jeszcze mały nocny stolik, komoda i szafa z lustrem. Jedną ze ścian zdominowało duże okno z szerokim parapetem, na którym nie było żadnych roślin. Wyglądał bardziej, na taki do siedzenia i obserwowania tego, co działo się na zewnątrz, a i miejsce było odpowiednie do tego typu czynności: okno wychodziło na ulicę przed domem i znajdowało się centralnie nad wejściem.

Zbliżyłam się do niego i usiadłam. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej, a następnie objęłam je rękami. Widziałam, jak Weronica i pan Lee wychodzą z budynku i zmierzają w stronę auta.

Nie mogłam uwierzyć, że to koniec.

Uwolniłam się od tego okropnego faceta!

Pewnie pojawi się, gdy będę szła do „pracy", ale to dopiero za pięć tygodni. A potem już nigdy więcej go nie spotkam.

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Obserwowałam, jak mężczyzna podchodzi do samochodu. Widziałam jego proste plecy, gdy stanął obok auta, które jeden z ochroniarzy natychmiast przed nim otworzył.

Nie spodziewałam się, że przed wejściem do samochodu odwróci się w stronę budynku i spojrzy prosto w moje okno.

 Jakby wiedział, że tu jestem, że patrzę.

 Poczułam dziwne uczucie w sercu, niby ukłucie, gdy tak przyglądał się mi, chociaż pewnie nic nie widział. Zapewne wystraszyła mnie sama świadomość, że jednak mógł coś zobaczyć. Tłumaczyłam sobie, że to stąd ten niepokój.

Po chwili pan Lee odwrócił się i wsiadł do samochodu.

Odjechał.

Westchnęłam cicho. W zasadzie to zostałam sama.

 Nie żebym jakoś naciskała na jego obecność – była mi całkowicie zbędna, ale mimo wszystko zrobiło mi się tak jakoś... może nie smutno, bo to by było dziwne. Jeszcze pięć minut temu cieszyłam się, że miał zniknąć. 

Teraz jednak czułam się... porzucona.

Popieprzone to wszystko.

Rozejrzałam się po raz kolejny po pomieszczeniu. Sypialnia nie dysponowała osobną łazienką, więc pewnie będę musiała poszukać jej na korytarzu.

Wstałam i zaczęłam rozpakowywać swoje ubrania, ale nie miałam szansy dokończyć tej czynności, gdyż usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili weszła ta dziewczyna, którą spotkałam kilkanaście minut wcześniej.

- Jednak nie zostajesz tutaj. Twój pan Lee zażyczył sobie, żeby cały czas pilnował cię ochroniarz, a nie mamy więcej miejsca, więc on zajmie ten pokój, a ty przeniesiesz się do Denise, to tylko drzwi obok. Pewnie nie będzie zachwycona, ale cóż, nic innego nie wymyślimy – spojrzała na mnie, jakbym to ja była winna temu całemu zamieszaniu i machnęła ręką, żebym szybciej pozbierała ubrania.

- Przepraszam, nie chciałam robić kłopotu – powiedziałam, bo jakoś tak czułam, że powinnam się wytłumaczyć. Wolałabym nie mieć wroga w tej dziewczynie, jak zresztą w nikim innym.

Sapnęła i irytacją, ale ostatecznie nie powiedziała nic niemiłego. Przeszłam do pomieszczenia, które mi wskazała.

Było niewiele większe od poprzedniej sypialni, to znaczy: byłoby, gdyby nie to, że zostało tu wstawione rozkładane łóżko. Jak się domyśliłam – dla mnie. Liczba mebli była podobna, jak i w tamtym pokoju, z tym, że tutaj widać było, iż jest zamieszkany, bo na blatach stały różne kobiece drobiazgi: kosmetyki, perfumy, małe lusterko... i różowy wibrator na nocnym stoliku.

Okej...

Nie skomentowałam, tylko zaczęłam układać swoje rzeczy w wyznaczonych przez dziewczynę miejscach. Tej całej Denise chyba nie było, a przynajmniej nie widziałam jej tu.

- Tak w ogóle to jestem Rachel – bezimienna w końcu się przedstawiła, nawet wyciągnęła rękę. Może nie była taka zła?

- Amelia – odpowiedziałam, a ona uśmiechnęła się na to. No to mnie zaskoczyła. Czemu tak nagle zmieniła nastawienie do mnie?

- Wiem jak masz na imię. Wszystkie wiemy. Madam Dubois o niczym innym nie mówi, tylko o nowym nabytku pana Lee. Zastanawiamy się, co jest w tobie takiego wyjątkowego, że aż tak kazał cię pilnować? - zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu, ale chyba nie zauważyła nic, czego mogłaby się czepić.

- Zapewne przez moje... niedoświadczenie w kwestiach intymnych. Mam być sprzedana na jedną noc, żeby odrobić dług dla pana Lee – powiedziałam zgodnie z prawdą, na co dziewczyna tylko parsknęła śmiechem.

- Skarbie, nie jesteś pierwszą dziewicą, którą pan Lee podrzucił nam, bo miała odrabiać dla niego długi. Jednak żadna inna nie zostawała tu z ochroniarzem, któremu nakazano nie opuszczać jej na krok – spojrzałam na nią z politowaniem, przecież od kilkudziesięciu minut nie widziałam Lucasa. Gdzieś sobie poszedł, może siedział z tymi karkami przy wejściu? – to, że nie widzisz go w tym pokoju nie znaczy, że cię nie niańczy. Stoi na korytarzu i obserwuje drzwi – Dziewczyna chyba czytała mi w myślach. Nawet otworzyła wejście i machnęła ręką w odpowiednim kierunku. Podeszłam i wyjrzałam. Rzeczywiście. Stał i mnie obserwował.

- Nie mam pojęcia o co chodzi. To nie są moje pomysły! - zwróciłam zaskoczony wzrok na Rachel.

- Tego to i ja się domyśliłam! Po prostu... jesteśmy tobą zaintrygowane. Nie zdziw się, gdy dziewczyny będą się bezceremonialnie przyglądać. Jesteś taką „ciekawostką" naszego domu. Madame Dubois na pewno będzie próbowała rozgryźć twój fenomen.

- Jak na coś wpadnie, to niech mi powie. Też chciałabym się dowiedzieć – uśmiechnęłam się nieśmiało do dziewczyny.

Ciekawostka burdelu. Kto by pomyślał.

Nowa koleżanka zaprowadziła mnie do kuchni, gdzie poznałam trzy inne dziewczyny. Poczęstowały mnie obiadem i zapytały, czy umiem gotować, bo w tym domu nie ma specjalnej obsługi i każda ma swój kuchenny dyżur.

- Nie jestem jakąś wybitną kucharką, ale najprostsze dania przygotuję. Może w sztuce kulinarnej się nie wyróżniam, ale za to świetnie nalewam piwo: piana zawsze jest idealna, a do tego znam kilka przepisów na ciekawe drinki. Lubię też liczyć, podliczać różne rzeczy, znam się trochę na rachunkowości.

Dziewczyny ucieszyły się na te słowa – szczególnie z mojej umiejętności tworzenia drinków. Obiecałam, że kiedyś coś im przygotuję.

Oprócz Rachel i Denise (w końcu poznałam moją nową współlokatorkę: niewysoką, uśmiechniętą blondynkę, nawet tak trochę podobną do mnie) w kuchni były jeszcze: Allie i Bethany. Wszystkie były w mniej więcej moim wieku i uwaga: też studiowały.

- Ja uczęszczam na kurs aktorski. Chciałabym kiedyś występować na Brodwayu – powiedziała Denise. Miała bardzo przyjemny, melodyjny głos i podobno nieźle śpiewała, w końcu dziewczyny ją chwaliły.

- Ja studiuję literaturę. Jestem na ostatnim roku. Chciałabym pracować w jakimś wydawnictwie, ale to jeszcze nie do końca pewne. Może jednak... nie będę musiała pracować – zwierzyła się Bethany, piękna latynoska z długimi, prostymi włosami.

- A ja dziennikarstwo. Dopiero zaczęłam, więc jeszcze trochę przede mną – dodała Allie. Dziewczyna miała piękne, czarne oczy i milion małych warkoczyków na głowie. Jej czekoladową skórę zdobiły gdzieniegdzie misterne tatuaże.

- Jak rozumiem, wszystkie tu mieszkacie? - musiałam dopytać, bo moje pierwsze wrażenie po rozmowie z nimi było mniej więcej takie, jakbym znalazła się w jakimś specyficznym żeńskim akademiku.

- Tak, my tu mieszkamy, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Madame Dubois nie zdziera za wynajem pokoi, a sama też dobrze nas wynagradza, więc nie opłaca się nam za szybko stąd odchodzić.

Nie mieściło mi się to w głowie. Studentki. W miarę wykształcone (no chociaż w trakcie). Nie wstydziły się tego, jak pracują. Przecież to w dalszym ciągu był dom publiczny!

- Co się tak przyglądasz? Zaskoczyłyśmy cię czymś? - dopytała Beth.

- Pewnie nie wierzy, że możemy być tu z własnej woli, bo coś się domyślam, że Amelia jest na przymus. Mam rację? - zainteresowała się Allie.

- Dokładnie. Nie zrozumcie mnie źle, ja nikogo nie oceniam. Po prostu... ciężko jest mi sobie wyobrazić, że ktoś lubi robić, to czym się zawodowo zajmujecie w takim miejscu...

- A co złego jest w wystawnych kolacjach, balach, wernisażach, aukcjach charytatywnych i wycieczkach? Seks to nie wszystko. Jest podstawą naszych zobowiązań zawodowych, ale zwróć uwagę, że to nie jest zwykły burdel, tylko luksusowy, a my nie jesteśmy dziwkami z ulicy. Jednym z warunków pracy tutaj jest minimum średnie wykształcenie i rozpoczęcie studiów – wyjaśniła Denise – Nasza praca polega między innymi na towarzyszeniu klientom w tych wszystkich aktywnościach, o których wspomniałam. Zazwyczaj po takim balu idziemy z nimi do łóżka, ale... zdarzało się też, nawet i mi, że byłam wynajęta jedynie do towarzystwa i rozmowy, bez seksu. Wszystko jest kwestią dogadania – dodała.

- To nie od tego są żony i dziewczyny? - nie mogłam wyjść z podziwu nad ich słowami. Mężczyźni naprawdę wynajmują sobie dziewczyny do... towarzystwa? Tylko towarzystwa?

Wszystkie zaczęły się śmiać i pobłażliwie mi przyglądać.

- Widać, że nie jesteś z naszego świata – powiedziała Bethany – żony i dziewczyny są dobre na niektóre imprezy, ale to jest Nowy Jork... Tu nie na każdą imprezę weźmiesz żonę, czy dziewczynę. Do tego nigdy nie wiadomo, czy żona czy dziewczyna będzie miała dobry humor, czy nie odstawi sceny, a takie my... My jesteśmy idealnymi partnerkami. Wymarzonymi. Wyglądamy jak milion dolarów, więc samo pokazanie się z taką laską to dla nich plus tysiąc do pewności siebie, słuchamy naszego towarzysza, śmiejemy się z jego dennych dowcipów, podtrzymujemy konwersację, ale tylko na tyle, by to on wyszedł na mądrego, my mamy być jedynie uprzejmie zainteresowane, a do tego nie marudzimy, że nogi nas bolą, czy zupa była za słona, a przemówienia za długie, tylko po wszystkim fundujemy im nieziemski seks, jeśli oczywiście chcą i są na siłach. My mamy być zawsze gotowe.

- Do tego też Madame Dubois będzie cię przygotowywała. Jeśli myślałaś, że facet, który zapłaci za twoje dziewictwo będzie chciał, żebyś tylko leżała i drżała ze strachu, to nie tędy droga. Zazwyczaj to wygląda tak, że jak już któryś zaproponuje odpowiednią cenę, to wtedy umawiacie się na kolację, albo na jakieś przyjęcie. Rozmawiacie, poznajecie się, on oczywiście wszystkim się chwali, że zaliczy dziewicę i tak dalej, chociaż to też zależy od towarzystwa – Denise zastanowiła się na chwilę, potem jednak kontynuowała – a po kolacji czy balu idziecie do hotelu i tam będziesz musiała mu pokazać, że jesteś niewinna, ale namiętna. Pokorna i dzika. Święta i dziwkowata. Twój pierwszy raz ma być niezapomniany, ale dla niego. Dla ciebie to po prostu praca.

Czegoś takiego się nie spodziewałam. Że też trzeba sobie szukać „dziewczyny na niby", a nie wchodzić w prawdziwe związki. Nie mieściło mi się to w głowie.

I to całe wychodzenie na kolację, poznawanie „klienta"... Liczyłam, że po prostu przyjdzie, zrobi co ma zrobić i sobie pójdzie, a tu wychodzi, że nie będzie tak łatwo.

Nie cieszyła mnie taka perspektywa.

Po obiedzie zgłosiłam się do mycia naczyń, a zaraz potem miałam szykować się do wyjścia. Czekała mnie wizyta w klinice.

- Gotowa? - zapytał mnie Lucas, gdy opuszczaliśmy dom i kierowaliśmy się za Madame Dubois do taksówki.

- Powiedzmy – odpowiedziałam.

Powiedzmy, że jestem gotowa.

Tak całkiem gotowa nie będę nigdy.

Nie na to. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro