11 Ukryty skarb
Obudziło mnie niezbyt delikatne szarpanie za ramię.
- Może Hrabina raczy w końcu ruszyć dupę! To nie SPA dla sierotek, tu się pracuje! - czyjś jazgoczący głos wwiercał mi się w ociężałą głowę.
Uchyliłam powieki, ale zaraz szybko je zamknęłam, bo kobieta, która próbowała mnie obudzić zapaliła lampkę i jej klosz skierowała centralnie na moją twarz. Poczułam się porządnie oślepiona.
- Zgaś to światło – powiedziałam cicho. Miałam jakiś taki dziwny niesmak w ustach, a gardło wyschło jak pustynia. Do tego cały czas huczało mi w głowie.
- Taka młoda a pije bez opamiętania! Co mi tu znowu przywieźli... Poobijane to, zakrwawione. I ja mam cię przygotować, żeby ktokolwiek cię zechciał!
Momentalnie otworzyłam oczy, a nawet zerwałam się do pozycji siedzącej, ale tylko na chwilę. Zemdliło mnie tak bardzo, że szybko walnęłam się na poduszki i głośno jęknęłam.
- No nie zrywaj się tak, bo jeszcze zarzygasz pościel! Sama sobie będziesz ją prała! - kobieta niedelikatnie dotknęła mojego policzka, na co od razu odsunęłam twarz.
- Będziesz się szarpała, to zaboli. Pokaż mi tę wargę. Przecież chcę ci pomóc, dziecko! - warknęła ze złością i tym razem złapała moją głowę dwoma rękami.
Ponownie otworzyłam oczy i zaczęłam się przyglądać osobie, która nie dawała mi spać.
Była dość stara... może nawet w wieku zbliżonym do mojej babci. Siwe włosy miała krótko przycięte, a twarz tak pooraną zmarszczkami, że ledwie dało się w niej zauważyć bystrze błyszczące, aczkolwiek złośliwe, ciemne oczy.
- Wyoglądałaś już? To teraz czas na mnie. Mam zobaczyć, jak bardzo poharatana jesteś i ocenić, ile czasu potrzebujesz, zanim zaczniesz pracować. Dla ciebie będzie najlepiej, jakbyś nie musiała długo czekać, bo czas to pieniądz. Za utrzymywanie też ci będziemy potrącać, to nie przytułek.
- Ja... nie wiem... chyba nie potrafię... - chciałam powiedzieć, że nie wyobrażam sobie siebie w takiej pracy, bo kompletnie nie znam się na tym, czym mam się zajmować, ale szybko mi przerwała:
- Po chuju skakać nie potrafisz?
- No właśnie...
- Nie zgrywaj niewiniątka. Podobno za miesiąc kończysz dwadzieścia lat, więc nie udawaj cnotki. Znam takie jak ty: pozakrywane, niedotykalskie, a w rzeczywistości kurwią się bardziej niż moje dziewczyny, tylko moje to przynajmniej coś z tego mają. Pieniądze.
- Ale ja naprawdę...
- Nie przerywaj! Nie będziesz robiła tu nic innego niż to, co już robiłaś z kolegami, tylko że tutaj musisz udawać, że ci się podoba. Masz zdolności aktorskie?
- Ja... nie wiem...
- To będziesz musiała nad tym popracować, szczególnie nad jękami. Prawie każdy lubi, jak jęczycie, nawet jeśli to nieprawdziwe – zastanowiła się na chwilę – no może nie każdy. Pan Lee jest wyczulony na kłamstwa i u niego lepiej nie jęczeć na zawołanie. Jak już cię weźmie, to albo się wczuj i jęcz naprawdę, albo siedź cicho. Nie udawaj. Może mu się to nie spodobać.
Kobieta nie dawała mi dojść do słowa i zasypywała tak absurdalnymi wiadomościami, że nie wiedziałam, która z nas była bardziej pijana.
Zdolności aktorskie? Jęki na zawołanie? Zaczęłam się obawiać, że moja „kariera" skończy się szybciej, niż zaczęła, bo zwyczajnie nie poradzę sobie z tym wszystkim.
Już samo to, że miałabym rozebrać się przed obcym facetem i dać dotykać... wszędzie budziło we mnie odrazę.
Nie chciałam, żeby ktokolwiek na mnie patrzył, a tym bardziej kładł ręce tam, gdzie nawet wstydziłam się pomyśleć, że mógł położyć. To wszystko było tak żenujące!
- Pan Lee ma Weronicę... - przypominała mi się sztuczna blondynka, która wpatrywała się w niego jak w obraz.
- Ale czasem dla urozmaicenia bierze kilka innych. Dla siebie i dla niej.
Chwilę trwało, zanim zrozumiałam, co mi przed chwilą powiedziała. Kilka innych??? Urozmaicenie??? I to jest normalne???
- Bierzesz coś? Kokaina? MDMA? Mefedron? Metaamfetamina?
- Ja? Nie...
- Nie będę cię zachęcać, bo to gówno, ale niektórzy klienci życzą sobie, żeby brać razem z nimi, także uprzedzam, żeby potem nie było. Mamy kilka dziewczyn, które biorą, bo inaczej nie mogą się wyluzować. Jak będziesz chciała jakieś prochy to pamiętaj, że nie ma nic za darmo. Ile wczoraj wypiłaś? Przynieśli cię tu nad ranem, a tu zaraz trzecia po południu będzie!
Otworzyłam szeroko oczy. Przespałam tyle godzin? Kompletnie urwał mi się film...
- Dwie szklanki whiskey.
- I tak cię sponiewierało??? Dziewczyno, to źle. Masz słabą głowę na takie rzeczy. Klienci mogą nie być zadowoleni, gdy odpłyniesz zanim skorzystają. Staraj się nie pić podczas roboty, dobrze? A teraz wstawaj i pod prysznic. Przyjdę za chwilę i zobaczę, co tam chowasz pod tymi workowatymi łachmanami.
Nie dała mi wyboru, gdyż szybko pociągnęła za ramię. Jak na filigranową staruszkę sięgającą mi jedynie do ramienia miała dużo siły.
Wstałam, ale zaraz chwyciłam się ściany, bo pokój zawirował mi przed oczami. Po chwili jednak – w akompaniamencie utyskiwań kobiety – oderwałam się od oparcia i przeszłam do dość obskurnej, ale w miarę czystej łazienki.
Burdel mama (tak ją sobie w myślach nazwałam) podała mi świeży ręcznik i na chwilę opuściła pomieszczenie.
Nie miałam ochoty rozbierać się w tym miejscu, bo miałam obawę, że zaraz ktoś wejdzie i zaciągnie mnie na łóżko, a na to nie byłam gotowa. Chyba nigdy nie będę.
Gdy zobaczyłam swoje żałosne odbicie w lustrze: bladą twarz, podkrążone oczy, gniazdo na głowie i wymięte, nieświeże ubrania stwierdziłam, że jednak nie mam wyjścia i muszę się ogarnąć dla własnego komfortu. Niestety w drzwiach nie było zamka, więc kąpałam się wyjątkowo szybko.
Po wszystkim zawinęłam włosy w mniejszy ręcznik, a siebie w większy. Kobieta nie zostawiła mi żadnych ubrań, więc stwierdziłam, że muszę szybko wyprać to, co miałam na sobie wcześniej, przynajmniej bieliznę. Uklęknęłam przed brodzikiem i szybko zrobiłam to, co zamierzałam.
- Czego klęczysz? - podskoczyłam na dźwięk głosu staruszki.
- Piorę ubrania.
Chyba spodobała jej się moja odpowiedź, bo wykrzywiła twarz, prawdopodobnie w uśmiechu.
- Porządnicka ta nasza Hrabina... i dobrze. Trzeba sprzątać po sobie. Wstawaj i ściągaj ten ręcznik, muszę cię pooglądać.
Spięłam się na tak bezpośrednie polecenie. Zauważyła to, że z ociąganiem rozwiązuję ręcznik i nie mogła sobie darować wrednego komentarza.
- Znowu cnotka się w tobie obudziła? Za kilka dni będziesz rozbierać się na zawołanie moja droga, także nie wymyślaj i pokazuj, co tam ukrywasz.
Zdjęłam ręcznik i odwiesiłam go na wieszaku. Kobieta zaczęła mnie okrążać i przyglądać się niczym jakiś drapieżnik swojej ofierze.
- No, no, no... nie najgorzej... szczuplutka jesteś, ale masz ładny biust, pośladki też niczego sobie... - mruczała pod nosem robiąc kolejne kółko wokół mnie – i nogi... nogi to masz świetne, musimy je eksponować jak nic.
Przystanęła wreszcie i spojrzała mi prosto w oczy:
- Twarz też masz niezłą, jeszcze taką niewinną. Powinnaś mieć powodzenie. Wprowadzisz pewien powiew świeżości do naszego przybytku. Te siniaki – wskazała na mój bok – szybko ci znikną, zaraz cię posmaruję. Warga też powinna się zagoić w ciągu kilku dni. Najgorzej ręka – wskazała na bandaż na mojej dłoni. - Miejmy nadzieję, że do tygodnia wszystko się wygoi, bo pan Lee chciałby, abyś jak najszybciej zaczęła zarabiać na swoje utrzymanie.
Spuściłam oczy na podłogę. No tak, pan Lee i jego dług. Nie da mi o tym zapomnieć.
- Co zwieszasz nos na kwintę? I tak traktujemy cię lepiej, niż inne dziewczyny. Wczoraj jedna została porządnie pobita przez klienta, ale myślę, że ze trzy – cztery dni i stanie na nogi. Trochę ją przypudrujemy i wróci na rurę.
- Rurę? - zmarszczyłam brwi.
- No rurę. Takie metalowe coś od podłogi do sufitu. Mamy w kilku pokojach, bo niektórzy życzą siebie prywatne występy. A co? Umiesz tańczyć na rurze? - zapytała z nadzieją.
- Nie, nigdy tego nie robiłam – pokręciłam głową.
- Szkoda. Miałabyś lepszy zarobek. A teraz siadaj, musimy cię wygolić.
Spojrzałam na nią nierozumiejącym wzrokiem.
- No wydepilować. Wy młodzi kompletnie nie znacie się na porządnym nazywaniu czynności. Już, na sedes i rozłóż nogi. Moda na lata dziewięćdziesiąte dawno minęła, wiesz? Teraz wszystkie muszą być gładkie.
Przełknęłam ślinę z zażenowania, ale zrobiłam to, o co mnie prosiła.
- Mogę sama? - nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie dotykał. Ktokolwiek obcy. Byłam tak skrępowana, że kobieta to zauważyła i podała mi maszynkę.
- Tylko się nie pozacinaj, bo będzie bolało. Przyniosę ci jakieś ubrania, co zostały po tych, które odeszły. Rozmiar S?
Kiwnęłam głową. Zastanawiałam się, co miała na myśli mówiąc o nieobecnych pracownicach. Odeszły, bo rzuciły robotę, czy odeszły w sensie... umarły?
Gdy skończyłam to, co mi zleciła, weszła z kilkoma sztukami ubrań.
- Tu masz bluzkę, tu spódnicę, chyba, że wolisz sukienkę. Mam też buty, widziałam w twoich starych numer i przyniosłam taki sam. Przymierz.
Podała mi krótką czarną spódniczkę i błękitny top na cienkich ramiączkach, które krzyżowały się na praktycznie pustym tyle bluzki. Czerwona sukienka była tak kusa, że na początku myślałam, że to jakaś bluzka.
- A bielizna? - zapytałam, bo oprócz tych rzeczy nie przyniosła nic innego.
- Masz okres?
- Nie...
- No to po co ci?
Zdębiałam.
- Ale jak... tak bez?
- Przecież to burdel. - spojrzała na mnie jakby brakowało mi piątej klepki. - I tak ci ją zdejmą, a najpewniej podrą. Daremny wydatek.
Ponownie wyszła, a ja wzięłam te skrawki materiału, które udawały ubrania i nałożyłam. Czułam się okropnie – wystawiona na widok, praktycznie rozebrana.
Buty, które mi przyniosła miały dość wysoki obcas, ale na szczęście nie były tak bardzo niewygodne. Zyskałam w nich jakieś siedem dodatkowych centymetrów.
Zdjęłam ręcznik i wyczesałam włosy, a następnie je wysuszyłam. Trochę mi się napuszyły, ale nie miałam żadnych kosmetyków, żeby jakoś je ugłaskać.
- Widzę, że Hrabina gotowa – powiedziała starsza pani, gdy po raz kolejny weszła do łazienki. Bez pukania oczywiście.
- Dlaczego mówisz na mnie Hrabina? Mam na imię Amelia, ale znajomi wołają Amy. Tylko babcia mówi do mnie pełnym imieniem.
- Amelia... ładnie. Mówię Hrabina, bo urodziłam się w Wielkiej Brytanii i twoja twarz kojarzy mi się z dziewiętnastowiecznymi portretami angielskich szlachcianek. Musisz mieć jakichś utytułowanych przodków, bo ten profil, mały nos, ładnie wykrojone usta i duże oczy... jak z obrazka. A tak dokładnie, to skąd pochodzisz? - spojrzała na mnie uważnie.
- Stąd. Jestem z Maine.
- Nie kojarzę cię.
- Nie bywam w takich... miejscach – rozejrzałam się szybko.
- A teraz w takim zamieszkasz. Widzisz, jaki los bywa przewrotny?
Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Los potrafił być okrutną suką.
- Chodź, dziewczyny cię umalują i wytłumaczą, co i jak.
Odwróciła się do drzwi i ruszyła szybkim krokiem. Nie miałam wyjścia, poszłam za nią. Trochę chwiałam się nieprzyzwyczajona do tego typu butów i martwiłam, że tylko skręcenia kostki mi brakuje, więc szłam ze spuszczoną głową, żeby dokładnie patrzeć pod nogi.
Nie spoglądałam jednak przed siebie, więc nikogo pewnie nie zdziwiło to, że na kogoś wpadłam.
Uniosłam głowę, gdy tylko poczułam obce dłonie na mojej talii i spojrzałam prosto w oczy panu Lee.
Nie wiem, czy zaskoczył go mój widok, bo z jego twarzy nie dało się nic wyczytać, ale zaraz odsunął mnie od siebie na długość ramion i zaczął uważnie oglądać. W dalszym ciągu obejmował mnie dłońmi w pasie.
- Mamy ukryty skarb panie Lee. Nie spodziewałam się, że dziewczyna ma takie ciało. Na pewno będzie wielu chętnych na zobaczenie jej w całości. - staruszka wróciła, gdy tylko zauważyła, że zgubiłam się na korytarzu.
- Właśnie widzę. - gdy skończył skanować mnie wzrokiem wrócił spojrzeniem do mojej twarzy – to dobrze. Więcej na niej zarobię.
- Oczywiście, że dobrze. Szybciej spłacę dług i będę mogła stąd zniknąć. - odparłam odważnie patrząc mu w oczy. Skoro on traktuje mnie jako rzecz, co już kilka razy podkreślał, to ja traktuję ten jego przybytek jako tymczasowy „magazyn". Zrobię, co muszę i nie zamierzam spędzić tu ani minuty dłużej.
- Chyba, że ci się spodoba i sama będziesz chciała zostać. - powiedział cicho i przyciągnął mnie do siebie. Od razu oparłam ręce na jego torsie, żeby zachowywać choć pozory dystansu i odepchnęłam się od niego na tyle, ile dałam radę.
- Nie ma takiej opcji. Nigdy w życiu – pokręciłam zdecydowanie głową, na co uśmiechnął się delikatnie. Przesunął jedną dłoń z talii na moje nagie plecy i szybko przyciągnął mnie do siebie. Moje odpychanie go na nic się zdało, był silniejszy.
- Nigdy nie mów nigdy, Amelio. - wyszeptał mi do ucha, po czym nachylił się jeszcze bardziej i pocałował wrażliwe miejsce tuż za uchem.
Otworzyłam szeroko oczy i uchyliłam usta ze zdziwienia. Co jak co, ale tego to się nie spodziewałam!
Mężczyzna szybko mnie puścił i obrzucił jeszcze jednym, przeciągłym spojrzeniem, po czym odszedł w swoją stronę.
Stałam przez chwilę nieruchomo. Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
- Ruszaj się, nie mamy całego dnia – staruszka po raz kolejny mnie pogoniła. Bez słowa poszłam za nią.
Zaprowadziła mnie do pokoju, w którym siedziały dwie młode dziewczyny, a trzecia leżała zwrócona twarzą do ściany.
Od razu rzuciły mi się w oczy znajome, rude włosy. Zignorowałam te dwie i podeszłam do leżącej, bo miałam bardzo złe przeczucie.
Nie myliłam się.
Na łóżku leżała Amanda, prostytutka, która często wpadała do „Rossie" gdy jeszcze tam pracowałam. Ciężko jednak było rozpoznać ją w tym momencie.
Była porządnie pobita.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro