[2]
-------------------
Cole
Siedziałem na kanapie i przyglądałem się jak Lloyd nerwowo chodzi po salonie.
- I co teraz? Jeśli nie zareagujemy znowu zaatakują Ninjago! - mówił zielonooki - I co teraz...
- Może na własną rękę poszukamy ich kryjówki? - zapytał Kai
- Przykro mi - powiedział Zane - Pythor wspominał coś, że dostęp tam mają tylko węże i nigdy tego nie znajdziemy...
- Jedyny wąż jaki może nam teraz pomóc to Pythor - oznajmił Kai.
- A więc go wykradaniemy - powiedziała Nya - nie widzę innego rozwiązania...
- Ja też nie - mruknął Jay.
- To jest niezgodne z prawem - zaprotestował Zane.
- My go weźmiemy tylko na chwilę... - szepnął Kai -... Późnej wróci do swojej celi... Ja jestem za.
- Ja też - powiedziała poważnie Nya.
- Ja również, chociaż nie wydaje mi się, że to dobry pomysł...
- Cole? Jay? Lloyd? Co wy na to?
- Ehhhh. Zróbmy tak - powiedział niechętnie zielonooki.
- Wchodzę w to - szepnął Jay.
Wszyscy spojrzeli się na mnie. Nie mam zamiaru się na to godzić. Pythor to podstępny gad. Dam sobie rękę uciąć, że ucieknie nam zanim się obejrzymy.
- Nie ma mowy - powiedziałem i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Dlaczego? - zapytali niemal jednocześnie
- Pythor właśnie chce żebyśmy go wypuścili. Najpewniej kiedy tylko nadarzy mu się okazja, zawieje i tyle go widzieliśmy!
- Nie warto chociaż spróbować? - zapytał Lloyd
- Nikt nas nie zauważy.
- To jak? Idziesz na to?
- No dobra.. - powiedziałem - ALE! Co jeśli nas ktoś zauważy? - zapytałem
- A dlaczego od razu wymyślasz takie scenariusze?! - zdenerwował się Kai - Możliwe, że nas nie złapią. Powinniśmy działać szybko.
- Cole ma rację - oznajmił Zane - Musimy mieć jakiś plan B.
- To może od razu pan C, D, E, F, G, H...? - mruknęła Nya
- Bez przesady - powiedział Kai. - Ale pan B musi być. To co zrobimy, jeśli nas złapią?
- Ktoś musi zostać na statku - oznajmił Lloyd. - Wydaje mi się, że dobrze będzie jeśli to Nya zostanie na Perle
- Zróbmy tak! - powiedzieli chórem Kai, Nya i Jay
-------------------
- Z tego co wiem jesteśmy właśnie pod celą Pythora - powiedział Zane i spojrzał się na nas.
Każdy, bez wyjątku, ubrany był w czarny strój. Chociaż jeśli nas złapią to i tak zorientują się, że to my...
- Dawaj - powiedział Kai.
- Powinna tu gdzieś być kla... - mówił Biały Ninja i szukał czegoś w podłodze - O. Jest.
Mistrz Lodu otworzył klapę i odsunął się tak, żebyśmy mogli wejść.
- Szybciej. Chyba słyszę strażników.
Weszliśmy po kolei do dziury w podłodze i znaleźliśmy się w dosyć dużym pomieszczeniu. Na samym środku wisiała kapsuła, a w niej ślizgał się Pythor. Zane sprawnie namierzył panel do sterowania, który znajdował się na małej platformie. Biały Ninja bezszelestnie wcisnął duży, czerwony guzik. Spod platformy zaczęło wysuwać się coś na kształt metalowego mostu.
Pythor odwrócił się zdziwiony.
- Proszę.. proszę... Kogo my tu mamy... Czyżby nasssssssi ninja? - powiedział Wężonowiec, kiedy "most" przysunął się do kapsuły.
- Potrzebujemy twojej pomocy - oznajmił Lloyd, zdejmując kaptur.
- Wiedziałem, że do mnie przyjdziecie... Ssssss...
- Mamy dla ciebie propozycję - powiedział Kai.
- I jest ona korzystna dla obu stron - dodał Zane.
- Zamieniam ssssssię w ssssłuch - syknął Pythor.
- To prawda, że odłączyłeś się od reszty Wężonów? - zapytał Lloyd i stanął naprzeciwko Wężonowca. Dzieliła ich tylko szyba. - Pomożesz nam znaleźć ich kryjówkę, a my cię uwolnimy. Co ty na to?
- Zgoda...sssssssssss... - powiedział Pythor i posłał Zielonemu Ninja chytry uśmieszek.
- Coś za łatwo poszło - szepnął Kai i zmarszczył brwi - nie podoba mi się to...
Zane kucnął i wyciągnął laser. Przyłożył go do szyby. Zanim się obejrzeliśmy Biały Ninja wyciął w szybie coś na kształt prowizorycznych drzwi.
Nagle zawył alarm. Pomieszczenie zrobiło się całe czerwone.
- Wiedziałem, że tak będzie! - wrzasnąłem przerażony.
Wiedziałem, że jeśli natychmiast nie uciekniemy, to będzie bardzo źle.
- Zwiewamy! - wrzasnął Lloyd i szybkim ruchem głowy wskazał na klapę w suficie
Wszyscy z Pythorem ruszyliśmy przed siebie. Nagle do pomieszczenia wparowali strażnicy. Każdy z nich trzymał pistolet.
- Nie ruszać się! - wrzasnął komendant
- Już po nas - pisnął Jay i uniósł ręce w geście obronnym.
- Nya, jest bardzo źle... - powiedział do słuchawki Lloyd, kiedy do pomieszczenia wbiegali kolejni strażnicy więzienia.
- Chłopaki, co się stało? - usłyszeliśmy siostrę Kai'a w swoich urządzeniach
- Mają nas - mruknął Kai.
To chyba jeden z najgorszych dni w moim życiu...!
Jednocześnie zdjęliśmy swoje chusty i unieśliśmy ręce w geście obronnym. Lepiej nie pogarszać swojej sytuacji.
- Ninja?! - wrzasnął komendant
Obrońcy miasta postanowili, że uprowadzą jednego z największych złoczyńców. Co w tym dziwnego? Dobrze wiedziałem co będzie dalej...
Podeszło do nas kilka strażników. Zaczęli zakładać nam kajdanki. Oczywiście, moglibyśmy się sprzeciwiać, ale ustaliliśmy, że jakby coś poszło nie tak, poddajemy się bez walki.
Skąd ja wiedziałem, że tak będzie?! Dlaczego postąpiliśmy tak lekkomyślnie?!
- Idziemy - powiedział jeden ze strażników Kryptarium i lekko popchnął Lloyda do przodu.
Przeszliśmy w rzędzie obok komisarza, który złapał się pod boki i zawiedziony kręcił głową. Jego bujny, szary wąs śmiesznie przy tym podskakiwał.
Już mam dość...
-------------------
Lloyd
- Nigdy wcześniej nie widziałem tak szybkiego procesu... Jaak mogli nas tak szybko skazać... - szepnął Kai, pochylając się do przodu.
- Może dlatego, że nie mamy adwokata? - mruknąłem
- Oby sędzia potraktował nas łagodnie - powiedział cicho Jay.
Nagle na środek sali wyszedł ochroniarz.
- Proszę wstać, sąd idzie - powiedział, a wszyscy zgromadzeni wykonali polecenie.
Sędzia usiadł na swoim krześle.
- Proszę usiąść - powiedział i stuknął kilkakrotnie swoim młotkiem sędziego o blat. - Muszę przyznać, że podczas całej swojej kariery... - zaczął po chwili ciszy - ...nie widziałem tak wielkiego nieposzanowania dla bezpieczeństwa publicznego, jak teraz. Ninja stworzyli ogromne zagrożenie dla miasta Ninjago oraz mieszkańców, włamując się do Kryptarium i uwalniając Pythora P. Przyjaznego, który odbywał tam zasłużoną karę... Czy chcecie powiedzieć coś na swoją obronę?
Zapadła cisza.
- Oczywiście, wezmę pod uwagę, iż ninja wielokrotnie ocalili miasto Ninjago przed wieloma złoczyńcami. Tylko i wyłącznie dlatego nie zamierzam skazać ich na dożywocie - wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. - Zamiast tego postanowiłem skazać ich na dwa lata pozbawienia wolności. - To mówiąc, sędzia ponownie uderzył młotkiem o blat i wstał.
W sali zrobiło się głośno. Słychać było niekiedy głosy sprzeciwu, a czasami po prostu głośne rozmowy o naszej piątce.
Kilku mężczyzn wyprowadziło nas z sali. Niemal od razu ni stąd, ni z owąd okrążyli nas reporterzy, na czele których stała Gayle Plotkara. Podstawiała każdemu z nas mikrofon pod nos i zadawała jakieś pytania. To było strasznie denerwujące.
W końcu udało nam się przecisnąć przez tłum. Wcale nie podobał mi się fakt, że następne dwa lata spędzimy w Kryptarium. Ustaliliśmy z resztą, że nie używamy Mocy Żywiołów i odbędziemy swoją karę. Nie zamierzamy uciekać...
-------------------
Kai
Strażnicy zaprowadzili nas do Kryptarium. Gdy tylko weszliśmy do głównej sali, w której odsiadywało swój wyrok większość złoczyńców, zostaliśmy poobrzucani papierem toaletowym, a Zane dostał nawet szczoteczką do zębów.
- Chyba nie jesteśmy tu mile widziani... - szepnąłem.
- Trudno się dziwić. Wylądowali tu dzięki nam - mruknął Lloyd.
Strażnicy zaprowadzili nas do celi. Weszliśmy do niej po kolei. Na nieszczęście były tylko cztery miejsca do spania i chyba wszyscy to zauważyliśmy.
- Mogę spać z Lloydem - oznajmiłem - wtedy wszyscy się wyśpimy.
Zauważyłem, że na te słowa chłopak lekko się zarumienił.
- Oby Nya znalazła sposób, żeby nas stąd wyciągnąć... - mruknął Cole.
Mistrz Ziemi skrzyżował ręce na piersi i zmarszczył swoje krzaczaste brwi.
- Mówiłem, że to zły pomysł - powiedział Czarny Ninja i usiadł na pryczy przy ścianie.
Jay momentalnie zajął miejsce nad Mistrzem Ziemi, więc my z Lloydem umiejscowiliśmy się naprzeciwko Cole'a, a Zane nad nami. Brązowooki niemal natychmiast położył się spać, chociaż było dopiero południe.
- Serio zamierzasz przespać te dwa lata? - zapytałem, na co Cole spojrzał się w moją stronę
- Jak chcesz mogę zacząć wymyślać tysiąc sposobów na ucieczkę z tego więzienia... - zaczął brązowooki.
- Nie! - przerwał mu Lloyd - Umówiliśmy się, że nie będziemy uciekać.
- No też właśnie! Więc nie pozostało mi nic innego! Branoc... - powiedział Cole i odwrócił się przodem do ściany.
-------------------
Jay
Obudziłem się. Znowu te koszmary... Nawet nie wiem skąd one się wzięły.
Skuliłem się i próbowałem zasnąć, jednak nie mogłem. Myślałem nad tym, że przecież nie mam się czego bać. Cole jest blisko. Na pewno mnie obroni. Reszta też tu jest. Nie mam się czego bać. Jestem bezpieczny... Nic mi nie grozi...
Zacisnąłem oczy.
Jay, idź spać...
Czasami rzeczywiście zachowywałem się jak przestraszone dziecko. Wiem, że dorosły facet nie powinien się tak mazać jak ja... Ale po prostu nie umiałem tego pokonać...
Bezszelestnie wstałem i zeskoczyłem na podłogę. Podszedłem do śpiącego Cole'a i szturchnąłem go lekko w ramię. Nie chciałem go budzić, żeby nie wyszło na to, że jestem samolubny, ale zaczynałem trząść się coraz bardziej. Potrzebowałem kogoś, kto mnie przytuli... albo chociaż pocieszy. Taką osobą mógł być tylko Cole...
Czarny Ninja dalej spał, więc szturchnąłem go drugi raz. Nieco mocniej niż wcześniej. Mistrz Ziemi obudził się i spojrzał zdziwiony na mnie.
- C-cole... N-nie mogę spać - jęknąłem, trzęsąc się coraz bardziej
- Chodź - szepnął brązowooki i przysunął się do ściany najbardziej jak mógł, żeby zrobić mi miejsce.
Uśmiechnąłem się i lekko zarumieniłem. Bez chwili zastanowienia położyłem się obok Cole'a i wtuliłem w jego ramię. Mistrz Ziemi zaczął gładzić mnie po głowie i plecach. Wtuliłem się najbardziej jak umiałem w pierś Czarnego Ninja i... zasnąłem.
Tym razem nie miałem koszmarów. Przyśniła mi się noc, kiedy zmarł Wu.
Obudziłem się z krzykiem. Szybko zasłoniłem usta dłońmi. Nie mogą mnie usłyszeć...
- Jay?! Wszystko w porządku?! - do mojego pokoju wparował Cole
- T-tak - jęknąłem cicho - to t-tylko koszmar...
- Dobrze się czujesz? - zapytał Czarny Ninja i usiadł na moim łóżku
- T-tak - odpowiedziałem.
- Na pewno? - dopytywał dalej Cole
- Tak.. Reszty dalej nie ma?
Próbowałem się opanować, żeby nie wyjść przy Cole'u na słabego, ale to nic nie dało.
- Jeszcze nie wrócili. Zaczynam się o nich martwić. Poza tym ile można chlać?! Czy oni wątroby nie mają?!
Uśmiechnąłem się lekko.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał Mistrz Ziemi, widząc moją niepewność
- Nad niczym... po prostu... - urwałem i zerknąłem na Cole'a -... po prostu... Czasami zastanawiam się dlaczego to ja musiałem zostać ninja...
- O czym ty gadasz? - zdziwił się brązowooki - Jesteś Mistrzem Błyskawic... - zaczął Cole, ale mu przerwałem.
- Mogę sobie być jakimś Niebieskim Ninja... Jakimś Mistrzem Błyskawic, ale ja się do tego nie nadaję... Jestem totalnym przeciwieństwem ciebie! - poczułem na sobie wzrok brązowookiego
- Rozwiń - mruknął.
- No... Ty jesteś wysoki, super silny...i... mógłbyś mieć każdą! A ja? Mały, chudy, rudy, piegowaty... Do tego boi się własnego cienia - powiedziałem smutno, przytuliłem się do poduszki, po czym skuliłem się na łóżku.
- Ale masz też wiele innych cech... - usłyszałem głos Cole'a za plecami.
Wstałem i spojrzałem się na niego.
- Wymień chociaż jedną - warknąłem.
- Jesteś świetnym przyjacielem, a to, że się boisz, nic nie oznacza. Strach jest nam potrzebny...
- Taaaa... Mówisz tak, bo zapewne nigdy się nie boisz... - powiedziałem.
- Dlaczego tak myślisz? - zapytał zdziwiony Cole
- Bo zawsze widzę cię takiego... poważnego i zawsze chodzisz z taką kamienną twarzą... - szepnąłem.
- To wcale nie znaczy, że się nie boję - powiedział spokojnie Cole. - Uwierz mi, że ukrywanie emocji wcale nie jest fajne.
- Serio? - zapytałem
- Taa... I lepiej posłuchaj kogoś, kto zna temat - Cole lekko się uśmiechnął.
- To czego się boisz? - zapytałem
- Chyba nie mówimy teraz o mnie ?
Unikał tematu. Zawsze zastanawiałem się dlaczego...
- I esze eden! I eszcze raz! - nagle w salonie usłyszałem głos Kai'a, a po chwili głośny huk
- Chyba powinniśmy im pomóc... - szepnąłem.
- Chcieli pić, to pili. Teraz niech sobie radzą - powiedział Czarny Ninja.
- Cole?
- Tak, Jay'uś? - Mistrz Ziemi posłał mi troskliwe spojrzenie
- Możesz zostać ze mną póki nie zasnę? - spytałem cicho
- Jasne - odpowiedział Cole, więc przytuliłem się do jego torsu.
- Dzięki... - powiedziałem - i... Jeszcze jedno. Nie mów na mnie "Jay'uś". Nie lubię tego.
Obudziłem się i lekko zarumieniłem. Kai, Zane oraz Lloyd gapili się na nas ze zdziwieniem.
- No co? - zapytałem
- Nic... Nic... - odpowiedział zielonooki.
- Słodko razem wyglądacie - powiedział Kai i uśmiechnął się chytrze.
- Ja już nie powiem jak ty z Lloydem wyglądasz - powiedział za moimi plecami Cole.
Momentalnie zrobiłem się czerwony. Dlaczego musiał to usłyszeć?!
- Jesteśmy usprawiedliwieni. Przecież jesteśmy razem.
- Ale nikt was nie pytał o zdanie, Kai - odpowiedział Cole.
- Śniadanie! - powiedział strażnik Kryptarium i otworzył kraty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro