✏4✏
Otworzyłam oczy, i to był błąd. Czuję masakryczny ból głowy, wczoraj jednak przesadziłam z alkoholem.
Wyłączyłam budzik, i powoli wstałam z łóżka, złapałam za butelkę wody, którą miałam przy łóżku, wzięłam kilka sporych łyków. Z napojem wyszłam z pokoju, prosto na kuchnię. A w niej doznałam szoku. Byłam aż tak pijana że tego nie zauważyłam?!
-Co do cholery?!- krzyczę wkurzona. Na moją reakcję trzech chłopa się obudziło odrazu. A moja mama weszła do kuchni. Widziałam w jej oczach szok.
-Paniusiu, nie krzycz tak- mówi jeden znowu kładąc się na podłogę. Czy ja dobrze słyszałam?
-To mój dom. Jak nie wyjdziecie w tej chwili to was oskarżę o włamanie!!- krzyczę wściekła, złapałam szybko jednego za kurtkę i szarpnęłam nim. Boże jaki tutaj syf.
Jeden się przewrócił o jednego który leżał na podłodze.
-Jeden!- zaczynałam liczyć. -Dwa- otwierali już drzwi- I trzy!!!- i ich już nie było.
Spojrzałam wściekła na moją mamę. Co ona sobie myślała? Ta jedynie tylko prychnęła, i poszła do salonu.
-Co to było?!- wchodzę za nią.
-Mała impreza ze znajomymi- włącza telewizor olewając mnie.
-Znajomi?! To jacyś menele!- wstaję pomiędzy telewizorem, a nią. Zmuszając ją przy tym żeby spojrzała na mnie.- Ty z mojego mieszkania robisz menele!!! Jesteś nienormalna!!!!
-Przestań bo głowa mi pęka- kładzie się na kanapie.
-Zapisuję cię na leczenie, nie wiem skąd kasę wezmę, ale ty już naprawdę przeginasz!!
-Własną matkę dasz na odwyk!!! Jesteś wyrodną córką!!!- wstała- nienawidzę cię!!! Wyjdź stąd bo zrobię tobie krzywdę!! Robisz mi awanturę o to że zaprosiłam dobrych znajomych!!
-Tak dam cię tam!!! Koniec z tym!!
I wyszłam z salonu. Mogłam to trochę łagodniej zrobić, wytłumaczyć jej. Ale ile można? Nie da się jej tego wytłumaczyć że jest alkoholiczką. Ona nawet sama nie bierze pod uwagę tego faktu.
To jest smutne, ale prawdziwe.
Usiadłam na krześle łapiąc się za głowę, strasznie mnie boli, a emocje jeszcze bardziej zaostrzyły ból.
Przeszłam między pustymi butelkami, śmieciami. Boże ale tutaj mam bałagan, co moja mama sobie myślała?!
Z szafki wyciągnęłam opakowanie tabletek przeciwbólowych, otworzyłam je, i odrazu wzięłam dwie. Mam nadzieję że one mi pomogą.
Poszłam do swojego pokoju. Ubrałam się, wzięłam torebkę.
-Masz zrobić porządek z tym bałaganem!- krzyczę, i wychodzę z mieszkania, zamknęłam drzwi. Teraz na dolny zamek, tak żeby mama nie mogła nikogo tutaj wpuścić, tak będzie już dobrze.
Wyszłam z bloku, i spojrzałam na otoczenie. Już na ziemi leżało trochę białego puchu, a z nieba spadał kolejny. Nienawidzę zimy. Nie znoszę tego, co jest w tym fajnego? Brak słońca, chlapa, zimno, ślisko. Zima jest brzydką porą roku. Wiadomo że dla dzieci to jest frajda. Ale dla ludzi którzy mają mało opału jak ja, to jest fatalna pora roku.
Wzięłam wdech, i ruszyłam w stronę pracy. Szłam trochę wolniejszym tempem ponieważ, ból nie ustał.
Poranek był masakryczny, ale mam nadzieję że reszta dnia minie mi dobrze.
***
Do restauracji wszedł lekko spóźniony Liam. Na sali już siedziało kilku gości, któzi byli zajęci sobą,lub telefonem. Stanął już koło naszego wieszaka.
-Auto nie chciało mi odpalić- mówi lekko wkurzony.
Nic mu nie odpowiedziałam. Ponieważ nie miałam ochoty, siły. Źle się czułam. Usiadłam na krzesełku i wzięłam duży łyk mocnej kawy. Może ona mnie jakoś postawi na nogi, kolega spojrzał na mnie.
Już otwierał usta, żeby już coś powiedzieć, ale ktoś wszedł do środka. Spojrzałam w tamtym kierunku. To był mężczyzna który był niedawno u nas. Ale tym razem z jakąś dziewczyną.
-Jestem jeszcze nie gotowy- mówi.
-Ja pójdę- wstaję z miejsca, odkładając mój napój, wzięłam dwie karty menu, i nic innego mi tutaj nie zostało, jak pójście do klientów. Mężczyzna usiadł na przeciwko kobiety. Wzięłam wdech.
-Dzień dobry- uśmiecham się- o to karty menu dla Państwa, proszę się zapoznać, a ja za kilka minut przyjdę po zamówienie- podaje im małe książeczki.
Dziewczyna patrzyła na mnie bardzo uważnie. Jej oczy były w kolorze zieleni, głębiej zieleni, miała też czarne włosy jak jej towarzysz , a do tego krwiste czerwone usta. Ją matka natura chojnie obdarowała. Przepiękna z niej dziewczyna.
-Dziękuję - mówi mężczyzna, kiwam głową i odchodzę od stolika, mój kolega stał przy kasie, i rozliczał się z kimś.
Spojrzałam na jeden ze stolików. Nikogo już tam nie było, podeszłam i zebrałam puste naczynia, po czym poszłam na nasz zmywak. Umyłam je, a później wsadziłam do wyparzarki. Wróciłam na salę.
-Jak minęła impreza?- spojrzałam na niego.
-Tyle wypiłam że nic nie pamiętam.- mówię szczerze. Przesadziłam z piciem. Pamiętam tylko to że siedziałam przy stoliku z przyjaciółką. A później czarna dziura.
-No to nieźle musiało tam być.- uśmiecha się rozbawiony. Nie zwracając na niego już uwagi, poszłam znowu do stolika.
-Wybrali coś Państwo?- pytam otwierając przy tym notesik.
-Ja poproszę camerbet z opiekanymi ziemniakami, i do tego sok pomarańczowy. - zanotowałam to co kobieta sobie zamówiła.
-Ja poproszę schabowego z kością,z ziemniakami opiekanymi, i też sok pomarańczowy- zamyka menu, i spogląda na mnie.
-Dobrze.- biorę karty, i odchodzę.
Odłożyłam je na miejsce, i w urządzenie wbiłam zamówienie, w raz numerem stolika.
Po chwili było słychać w kuchni, dźwięk przychodzącego zamówienia. Spojrzałam na Liama, który czyścił łyżki. Podeszłam do swojej kawy, i wzięłam znowu kolejny duży łyk.
-Może chcesz coś zjeść?- patrzę na niego. Czy mam ochotę? Nie mam apetytu, nie mam ochoty, czy nawet siły. A na dodatek nie mogę jeść dużo, ponieważ przytyłam trochę.
-Nie dzięki.- uśmiecham się.
Wziął jogurta, otworzył go, po czym sypnął do nich plakatów owsianych. To jest bardzo dobre na śniadanie, a nie na obiad. Ale nic mu nie powiedziałam.
Wróciłam wzrokiem na salę, patrząc jeszcze ile mamy wolnych stolików, jeden, dwa, trzy i mój wzrok zatrzymał się na czarno włosym. Patrzył na mnie, intensywnie, boże jakie on ma piękne oczy, mogłabym się w nich zatracić, po chwili chłopak spuścił wzrok na stół i lekko się uśmiechnął. Nie wiem dlaczego, ale poczułam jak mnie ciarki przechodzą, przepięknie wygląda jak się uśmiecha. Szybko oderwałam od niego swój wzrok, i zaczęłam dalej liczyć stoły.
Usłyszałam dzwonek, z kuchni, więc tam podeszłam.
-Twoje zamówienie- mówi Harord podając mi talerze, przyjmuje je. Kładę je na tacy, nalewam szybko soku, biorę sztućce, po czym z gotowym zamówieniem podążyłam w stronę stolika.
-Bardzo proszę - podaję talerz kobiecie, później mężczyźnie.- Życzę smacznego- kiwam głową, wracając zgarnęłam kolejne brudne naczynia.
Mimo to że jest niedziela, to nie ma takie dużego ruchu, który zawsze jest w ten dzień. Na luzie bym poradziłabym z tym wszystkim sama.
Usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają. Więc zerknęłam w tamtym kierunku. Zauważyłam dobrze mi znanego chłopaka. Zamarłam.
-Kurwa- klnę, kątem oka widzę jak Liam wstaję z krzesełka, i uważnie patrzy na tego debila.
Stanął na przeciwko mnie, z bukietem kwiatów. Wszyscy ludzie zwrócili uwagę na nas.
Zielono oki, popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem.
-Proszę cię. Wróć do mnie - znowu się zaczyna. Derek jest moim byłym.
Zerwałam z nim, kiedy się dowiedziałam że okradał starsze osoby, w stylu na wnuczka. Niech ma szczęście że go na policji nie wydałam. Byłam z nim trzy lata. Trzy długie lata w których mnie okłamywał, od samego początku.
-Mam na tyle dobre serce że tobie wybaczyłam. Ale mam na tyle dobry mózg, że ci nigdy więcej nie zaufam.- mówię pewnie patrząc na niego. Zauważyłam z jego oczach żal. Bardzo go kochałam. Ale nie mogę być z człowiekiem który oszukiwał i kradł.
-Wiem byłem głupi, ale..- przerwałam mu.
-Nie twierdzę, że jesteś głupi, po prostu nie masz szczęścia w myśleniu- odwróciłam się do niego tyłem, i zaczęłam robić kolejną kawę dla siebie.
Boże co za wstyd, musiał akurat tutaj przyjść. Idiota, kretyn. Położył kwiaty na ladzie, i poszedł. Odwróciłam się, wzięłam je, i bez żadnych skrupułów wylądowały w koszu. Westchnęłam.
- Idź ochłonąć na zapleczu. Ludzie się patrzą - kiwnęłam głową, i tak zrobiłam.
Zerwałam z nim prawie rok temu, a on dalej nie odpuszcza. A powinien. Nie będziemy znowu razem, nie ma takiej opcji, cały czas bym myślała czy jest szczery, czy znowu kogoś nie okradł.
Trzeba być bezdusznym człowiekiem, żeby okradać starsze, chore osoby.
Jak są błędy to przepraszam
⭐ Cenię
💭Kocham
~Wi~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro