Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26 Propozycja

Musiałam mieć naprawdę głupią minę, bo uśmiechnął się na jej widok bardziej, niż zwykle.

- Wolę poznawać się w ubraniu. Tak jest... kulturalnie. Nie uważasz? - spojrzałam na niego niepewnie. Ostatnim razem, gdy odmówiłam mu rozebrania się w jego gabinecie, to groził, że ochroniarze mi pomogą. Ciekawe, czy teraz też będzie chciał ich wezwać?

- Oczywiście. Nie zamierzałem się z tobą poznawać nago, chyba że będziesz nalegała. Chciałem zobaczyć twoje plecy, w końcu uderzyłaś się nimi o regał.

Czy za każdym razem muszę wyjść na idiotkę, która wyobraża sobie nie wiadomo co? 

Nie skomentowałam jego słów, ale moje zażenowanie chyba go bawiło, bo spoglądał na mnie z zadowoleniem.

Odwróciłam się do niego plecami i podciągnęłam bluzę.

- Wyżej Amelio, nic nie wiedzę, najlepiej ją zdejmij – powiedział, gdy podszedł, aby obejrzeć stłuczenie. Zapalił więcej świateł i chyba nacisnął jakiś guzik, bo zasłona przy tym oknie, które było najbliżej mnie, zaczęła się zasuwać. Doceniłam tę namiastkę prywatności.

Zdjęłam bluzę i odsunęłam włosy na bok. Poczułam chłodne palce pana Lee w okolicach mojej łopatki. Syknęłam z bólu, gdy dotknął stłuczenia. Był naprawdę delikatny, tego nie mogłam mu zarzucić, po prostu... musiałam mieć większy uraz, niż się spodziewałam.

- Idź się wykąpać i przebrać w piżamę, to ci to czymś posmaruję. Teraz nie ma sensu, bo i tak to zmyjesz – przestał mnie dotykać, ale nie odmówił sobie subtelnego muśnięcia palcami mojego ramienia.

Czy ja cały czas muszę mieć przy nim gęsią skórkę? To chore.

Wskazał mi główną sypialnię (trzeba było wejść po tych dziwnych schodach, co mnie zestresowało i nawet mu o tym wspominałam, on natomiast nie kazał mi się przejmować upadkiem i obiecał złapać w razie czego. Mimo wszystko chyba wolałabym spaść niż być łapana) i wziął moją torbę na górę.

- Tu jest garderoba, potem możesz rozłożyć swoje rzeczy – wskazał na jedne z dwóch drzwi – te są do łazienki. Tylko prysznic, Amelio. Nawet nie podchodzisz do wanny – powiedział poważnie, na co tylko przewróciłam oczami. Czy on wiecznie będzie mi to wypominał?

Nie znalazłam żadnych damskich kosmetyków, co mnie trochę zdziwiło, bo obstawiałam, że jakieś kobiety na pewno się tu przewijały, chociażby Weronica w gabinecie. Związałam włosy na czubku głowy i weszłam pod prysznic. Musiałam użyć jego żelu i to mnie denerwowało, bo teraz cały czas czułam zapach pana Lee, w końcu miałam go na sobie.

Ubrałam się w dresowe spodnie i luźną koszulkę. Na zewnątrz musiało już być naprawdę ciemno. Nie zdążyłam wyjść z łazienki, gdy pojawił się w niej Oliver. Trzymał w ręku tubkę z maścią, a ja kompletnie o tym zapomniałam. 

Szykowałam się do spania, więc... pod koszulką nie miałam nic. Myślałam, że spalę się ze wstydu, gdy po raz kolejny miałam się przed nim rozebrać.

 Podniosłam T- shirt najwyżej jak mogłam, ale teraz też kazał mi go całkiem zdjąć. Niechętnie wykonałam jego polecenie, ale od razu przycisnęłam bluzkę do piersi tak, żeby nic nie było widać.

 Nie skomentował tego, chociaż w odbiciu w lustrze zauważyłam, że uśmiechnął się sam do siebie.

 Lekko rozsmarował maść na stłuczeniu, a następnie odłożył ją na blat obok umywalki. Oparł swoje dłonie na moich biodrach i spojrzał wprost przed siebie, aby złapać moje spojrzenie w lustrze. 

Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w moje oczy, a jego twarz była poważna. W pewnym momencie przerwał nasze tymczasowe połączenie i nachylił głowę. Delikatnie przytknął usta do mojego ramienia i zaczął obsypywać je drobnymi pocałunkami.

Zacisnęłam mocniej ręce na koszulce i wstrzymałam oddech, gdy przesunął swoje wargi na moją szyję. Posuwał się powoli coraz wyżej i wyżej, aż do policzka, na którym też złożył lekki pocałunek.

- Po co to wszystko? - zapytałam ochrypłym z emocji głosem. Serce biło mi tak szybko, jak chyba jeszcze nigdy. Miałam wrażenie, że wyskoczyłoby z piersi, gdybym tylko tak kurczowo nie trzymała przy niej ubrania – To nie ma sensu...

- Bo chcę tego, Amelio. Ty też chcesz.

Potrząsnęłam gwałtownie głową i odwróciłam się tak, że stałam przodem do niego. W momencie mojego nagłego obrotu zdjął swoje dłonie z mojego ciała, teraz jednak z powrotem objął mnie w talii.

- Chcę spłacić dług i tylko dlatego tu jestem. Sam mnie zmusiłeś do prostytucji! Zostanę wystawiona jak zwierzę na licytacji, a wcale tego nie chcę! - poczułam, że w oczach zbierają mi się łzy, ale starałam się je zatrzymać. Już raz przy nim płakałam, nie zamierzałam robić tego powtórnie.

Oliver oderwał jedną z rąk od mojej talii i położył na policzku.

- Nie musi tak być, Amelio. Mam pewną propozycję – jego błyszczące, ciemne oczy wwiercały się we mnie z niespotykaną intensywnością. Przełknęłam ślinę. Bałam się tego, co mi za chwilę powie.

- Jaka to propozycja? - zapytałam cicho.

- Zostań ze mną. Tutaj. Uznam, że w ten sposób spłaciłaś dług brata.

- W jakim celu miałabym zostać?

Przesunął dłoń tak, że trzymał palce pod moją brodą, a kciukiem powoli przesuwał po dolnej wardze.

- Dobrze wiesz, w jakim.

Nie będę udawać, że ta propozycja jakoś bardzo mnie zaskoczyła. Może nie było to to, czego się spodziewałam, ale jego dzisiejsze zachowanie sugerowało mi, że chciał ode mnie czegoś więcej. Jeszcze tydzień temu mówił Madame, że nie chce mnie dla siebie, ale teraz wychodziło, że jednak chce.

Z jednej strony była to kusząca propozycja. Gdzieś tam w głębi serca odczułam przemożoną ochotę, żeby się zgodzić. Żeby z nim zostać i zobaczyć, jak to będzie. Żeby zdać się na żywioł.

Zaraz jednak do głosu doszedł rozsądek.

Co miałabym z tego, że zamiast jednej nocy z obcym facetem musiałabym spędzić ich więcej z innym obcym facetem – Oliverem? Obcym i niebezpiecznym. Na pewno nie skończyłoby się na jednej nocy. Byłabym jego, dopóki nie wymieniłby mnie na lepszy model.

Nie chciałam być drugą Weronicą. Poniżaną. Traktowaną jak dziwka. Wykorzystywaną przy innych.

 Na pewno potrafiłby mnie w sobie rozkochać, zawrócić mi w głowie... Tylko co bym z tego miała? Jak czułabym się za jakiś czas, gdyby zmusił mnie do podawania kolacji swojej nowej „zabawce"?

 Tym w końcu miałam być. Nowym towarem w jego kolekcji. Nową zdobyczą. Chwilową rozrywką.

Madame w tym tygodniu rozmawiała z Beth o jej marzeniach co do tego, że jeden z klientów rzuci dla niej rodzinę. Monique powiedziała wtedy coś ważnego, co bardzo zapadło mi w pamięć:

„Dziwek się nie kocha, je się tylko pieprzy. Jeśli się w nim zakochałaś, to znak, że jesteś głupia, bo on nigdy nie zrezygnuje ze swojego życia dla kogoś takiego jak ty. My nie jesteśmy stworzone do innej miłości, niż cielesna, zapamiętaj to sobie. Im szybciej załapiesz, że biznes to tylko biznes, tym mniej będziesz cierpiała. Żaden „dżentelmen" nie szuka partnerki kurwy. Takie są tylko na jakiś czas".

Nie zamierzałam być tylko do jednego. 

Nie zamierzałam być na jakiś czas i choć wizja bycia sprzedaną komuś obcemu przerażała mnie niesamowicie i wzdrygałam się na samą myśl o tym, to wizja bycia dziwką pana Lee była jeszcze gorsza.

- Chcę wrócić za cztery tygodnie do domu, do swojego życia i zapomnieć o wszystkim. Chcę pozbyć się swojego zobowiązania i być wolna – powiedziałam po dłuższej chwili milczenia.

Byłam przygotowana na atak, bo widziałam, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Nie tego się spodziewał. Zacisnął szczękę i zmarszczył brwi.

Zamknęłam oczy i przygryzłam wargę, bo nie chciałam widzieć, co za karę mi zaraz zrobi.

 Nie zamierzałam się złamać i mu ulec. 

Wolność za 4 tygodnie brzmi lepiej niż niewola na czas nieokreślony.

Zdziwiłam się, gdy... pocałował mnie w czoło.

Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego zdezorientowanym wzrokiem.

- Nie jesteś zły?

- Na pewno nie jestem zadowolony, ale nigdy nie zmuszałem żadnej kobiety, aby ze mną była. To one zazwyczaj o mnie zabiegały, więc jest to dla mnie całkiem nowa sytuacja.

- Nie będziesz mnie zmuszał? - zapytałam z niedowierzaniem. Serio? Żadnych konsekwencji?

- Będę cię nakłaniał do zmiany decyzji, bo nie powiedziałem, że się z nią pogodziłem. Moja propozycja jest w dalszym ciągu aktualna Amelio, ale też ma swoje ograniczenia czasowe.

- W jaki sposób będziesz mnie nakłaniał?

Uśmiechnął się lekko widząc moją podejrzliwość.

- Nie zrobię niczego, na co mi nie pozwolisz, Amelio, możesz być tego pewna.

Spoglądałam w jego ciemne, trochę ironiczne oczy i nie byłam niczego pewna. Za grosz mu nie ufałam.

Gorsze było jednak to, że za grosz nie ufałam sobie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro