Zegarek pod szyją, pętla na ręce
24 października minie rok od premiery filmu biograficznego o Freddim Mercurym. Gdyby nie ten film, nie zagłębiłabym się tak głęboko w piosenki których słuchałam w dzieciństwie, a przez to Killer Queen nie miałoby takiego charakteru jaki ma. Wiele piosenek miało wpływ na tę książkę, a zwłaszcza Killer Queen xD
Sorry, że dzisiaj wstawiam, ale kompletnie mi się nie chciało pisać, a jak już napisałam to musiałam usunąć bo wpadłam na coś o wiele lepszego.
Ej wiecie co, chyba wracam do pov...
---------
Pov. Afuro
Jej żółte oczy oczy wyglądały jak martwe. Skupione na jednym punkcie, ścianie obok. W ogóle nie chciała na mnie patrzeć. Okej, rozumiem, że nie muszę się wszystkim podobać z twarzy, ale nawet nie powiedziała mi głupiego "cześć". Wyglądała jak martwa, ona żyje ale co to za życie? Nawet nie drgnęła gdy spod jej opaski wysunęło się duże pasmo włosów, jej dawna grzywka. Jezu, jakie kudły! To Kitsune się ścięła, a ona wręcz przeciwnie. Co jest?!
Zacząłem wbijać w nią swój świdrujący wzrok. Taka psychologiczna sztuczka, Gouenji mi kiedyś o tym powiedział. Powinna wyczuć na sobie presję i się odwrócić.
- Możesz się łaskawie tak na mnie nie gapić? - jaka agresywna, jeszcze zadrapie moją gładką twarz! Dobrze, że dzieli nas ta szyba. Ale dalej nie oderwała wzroku od ściany... dobra jest. Cała Kokoro.
Lubię ciszę, jest taka kojąca, ale bezsensowne siedzenie od 10 minut wcale mi się nie podoba! Shuji może już nie żyć, a ja nawet jeszcze ekipy nie zebrałem.
- Kokoro...
Założyła ręce na piersi, odwróciła głowę (w końcu!) i piorunującym wzrokiem wywołała u mnie zawał, cisza wcale nie jest zła jakby nie patrzeć...
W pewnych momentach nie dziwię się, że pociągają mnie mężczyźni. Kobiety... kompletnie ich nie ogarniam. Focha się jakbym nie wiadomo co jej zrobił.
Dobra, przecież mam jaja, małe ale zawsze. Zależy mi Axelu, już w sumie nie na jego pieniądzach, wszystkie kredyty pięknie się regulują, ale pieniążków nigdy za dużo! A jaką piękną sumkę dostanę za uratowanie go. Będzie na pewno szczęśliwy, że mi na nim zależy...
Ale to nie tak, że mi na tobie zależy Baka!
Hah, dobra i tak chcę umrzeć, przetestujemy wytrwałość szyby.
- Kokoro, opowiesz mi co się stało? Dlaczego ty...
- Jak masz ochotę mi powypominać życiowe błędy to naprawdę możesz sobie darować i iść do ciepłego domu - boże, nie rzucaj się tak dziewczyno. Sam nie jestem lepszy. Witam w klubie dziwek dziwko!
- Nie nie mam ochoty... - w sumie to mam ochotę ją rozszarpać za to jak kiedyś zarywała do Gou - masz może herbatę albo jakieś tosty?
Oj chyba wywołałem w niej jakieś negatywne uczucie bo źrenice jej się powiększyły, a włosy lekko uniosły w górę. Jak ja uwielbiam denerwować ludzi, to takie przyjemne uczucie! Możliwe, że nawet ta czynność to moje hobby.
- Spierdalaj - wstała by z powrotem usiąść zakładając nogę na nogę.
- Masz ochotę mi pomóc?
- Nie - stanowczo. Czego ja się w sumie spodziewałem.
- Chodzi o Axela.
- Mam gdzieś Axela - kuźwa ten jej wzrok, aż schyliłem głowę by nie oberwać laserem.
- Przecież go kochałaś, zawsze strzegłaś go z nożem w ręku.
- Głupia byłam, jak ty! Żeby zakochać się w kłamcy i mordercy... - to ostatnie wymamrotała tak, że nie usłyszałem
No i co teraz? Dupa. Po co ja się w ogóle patyczkuję?! Może powinienem se odpuścić i pozwolić szóstką to zrobić i Toramaru. Ta, oczywiście, i pozwolić odebrać sobie szansę na tę sumkę pieniędzy i oficjalną łatkę ulubieńca? Boże chyba upadłem na głowę skoro mówię takie głupoty. Przynajmniej nie rozpraszają mnie jej piersi tak jak było w przypadku Kitsune. Czy ona w ogóle ma piersi? Nie no coś jej urosło w ciągu 10 lat.
- Tak, jest Tyranem, ale ja lubię takich psychopatów.
- Takich jak ty? - uśmiechnęła się w końcu - Wtajemnicz mnie najpierw,a nie proś o pomoc.
Mam ją *^*
- No więc tak w szybkim skrócie. Założyciel firmy Witaplex przez jakiś tydzień wysyłał mi anonimowe listy i smsy z groźbami. Ostatnio była gala, na której zrobiono ze mnie trapa. Tam straciłem przytomność i mnie porwano Axela też porwano. I Kokichi bo tak ma imię zagrał ze mną w grę, jednak przegrałem i mnie wyrzucił i teraz będzie prowadził jakies eksperymenty i odwdzięczać się za to co mu zrobił. Chcesz mi pomóc go ratować?
- Jedyne co teraz chcę to umrzeć - acha okej. W sumie ja też - jemu też należy się śmierć
To co mówi jest nieco podejrzane, jakaś dziwna jest. Jak zawsze.
- Co? Czemu?
Pokręciła tylko głową, wygląda jak pies gdy tak robi.
- Aksiu na pewno zaproponuje ci jakąś ładną sumkę.
- Ty serio myślisz, że chcę pieniędzy? Popatrz na mnie i miejsce gdzie się znajdujemy. Jak myślisz, czego mogę chcieć? - to zabolało. Aż wstała z fotela. Spuściłem głowę, a włosy delikatnie opadły mi na twarz. Kokoro nigdy nie pokazywała uczuć, ale drzemie w niej naprawdę samotna i potrzebująca miłości dziewczynka.
- Nie jestem taka jak ty - dodała. Nie no serio mam dość. Wyjdę z siebie i stanę obok. A dwóch Terumich to dla świata za dużo, nie wytrzymali by tej boskości.
- Śmieszne, Kitsune powiedziała to samo - proszę nie bij mnie! Zasłoniłem twarz rękami gdy ona walnęła w szybę, że aż strażnik podbiegł. Co jest?! Czy one są uczulone na swoje imiona?!
- Dziwko nie wymawiaj imienia tej dziwki! - ta żyłka na jej czole zaraz pęknie O co tu chodzi... serio robi nam się sytuacja rodem z trudnych spraw.
- Kokoro proszę powiedz mi co się stało - było można dosłyszeć skruchę w moim głosie. Boję się usłyszeć co się stało z tą piękną przyjaźnią.
***
Wieczór, dworzec i ogromny hałas. I one dwie. W tle przewijała się masa ludzi, część przyjeżdżała, część odjeżdżała. One stały. Dwa metry od siebie wpatrując się sobie w oczy. Jedna w niebieskie, druga w żółte. Niczym dwaj cowboye na prerii. Jednak zamiast wrogości w tym wzroku dostrzec było można żal, smutek, a wręcz rozpacz. Przynajmniej w tych żółtych. Przypominały teraz samotną gwiazdę, taką oddaloną o setki tysięcy kilometrów od innych gwiazd.
- Lisku, musisz wyjeżdżać? - głos łamał się Kokoro niczym zapałki. Podeszła bliżej do przyjaciółki zanim ta zniknie na zawsze.
- Nie przesadzasz? To tylko miasto obok, dalej będziemy mogły się widywać.
- Będzie tak jak w liecum? Że niby miałyśmy się spotykać minimum co tydzień, a co się stało? W pewnym momencie zapomniałaś jak mam na imię.
Cisza przez hałas. Kitsune wypowiedziała słowo, które należało się Kokoro już od dawna. "Przepraszam". Jednak w tym momencie było to słowo rzucone na wiatr. Wszystko przez pociąg, który wjechał na peron i zagłuszył przeprosiny. Ozawa wiedziała co chce powiedzieć, ale to nie wystarczyło by załagodzić ból w jej sercu.
- Nie rób głupot, dobrze? - odwróciła się bo to właśnie jej pociąg nadjechał.
- Nie obiecuję - wymamrotała gdy na jej oczy pchały się łzy.
Kitsune jak gdyby nigdy nic, chciała zostawić Kokoro samej sobie. Bez głupiego "do widzenia", a już nie mówiąc o niczym więcej.
- Tadashi... - różowowłosa zatrzymała się.
- Ja... - walka jaką toczyła teraz ze samą sobą nie równała się tej pod Grunwaldem, czy jakiejkolwiek innej stoczonej w historii. To co chciała powiedzieć cisnęło jej się na język, jednak drżące usta nie pozwalały jej tego wypuścić. Nie zapominajmy o sercu, które miało ochotę wyskoczyć z klatki piersiowej.
Już pierwsze łzy poleciały jej po policzkach. Zatkała sobie usta. W tym momencie nie były jej sprzymierzeńcem. Ale musi dać radę, choćby nie wiem co. Inaczej jej serce zostanie rozdarte, jakby już nie rozpadło się na tysiące kawałeczków.
- Kitsune ja cię kocham! - wydarła z siebie, wręcz łapiąc się na serce. W końcu to wydarła z siebie po tylu latach, ale jakim kosztem. Zaczęła płakać, gardło miała ściśnięte niczym niewidzialna pętla na jej szyi.
Kitsune patrzyła na ten żałosny, ale jakże smutny widok. Od dawna wiedziała, że Kokoro darzy ją większym uczuciem niż przyjaźń, właśnie dlatego jej unikała przez ten cały czas.
- Kokoro... - dziewczyna wytarła sobie oczy. Co się stało? Zawsze była tą silną i niezależną, teraz czekała na ostateczny wynik swoich starań.
- Ja nie czuję tego samego... - także chciała się rozpłakać.
I właśnie w tym momencie świat granatowowłosej rozpadł się jak domek z kart. Za pomocą dmuchnięcia, jednego prostego zdania. Patrzyła się na różowowłosą szukając w niej odpowiedzi na "dlaczego" , które cały czas miała w głowie.
Kitsune nie podobało się jak jej przyjaciółka cierpi, odwróciła tylko wzrok zaciskając zęby. Zachowa się teraz jak największa szumowina, ale ona nie może już dłużej na to patrzeć. Najgorsze jest w tym wszystkim, to że prawdopodobnie czuła to samo, ale bała się przyznać przed samą sobą.
- Serio muszę już iść
- A możesz mnie chociaż jeszcze przytulić? - tutaj różowowłosa się nie zawahała, chociaż tyle mogła zrobić. Podeszła do nastolatki i ją objęła.
Gdyby nie pociąg, mogłyby tak stać i nawet całą noc jak nie dłużej, ale maszynista patrzył już czy wszyscy wsiedli.
- Oczekiwałam innej odpowiedzi, tylko ja mogę traktować ludzi w taki chłodny sposób - wycierała swoje łzy w bluzę dziewczyny, mimo iż brzmiała przy tym groźnie.
- Osoba której wyznałaś miłość nigdy nie była tą za którą się podawała - odsunęła się i poklepała Ozawę po ramieniu po raz ostatni i chyba już na zawsze.
- Pa - i wsiadła do pociągu
***
- A czy to ważne co się stało?
- No tak jakby? - no na co dzień raczej nikt nie przesiaduje w więzieniu. Przynajmniej z własnej woli - Czemu tak zareagowałaś na imię Tadashi?
- Szumowina, zdzira, dziwka, wywłoka... - wyliczała pod nosem.
- Halo? Kokoro?
- Suka, pinda, kurwa, lafirynda...
- Pomożesz czy nie?! - także walnąłem w stół bo wytrzymać się nie da. To już nie klub histeryczek, a spotkanie po latach anonimowych alkoholików niezrównoważonych psychicznie i nie wyżytych seksualnie! Odchyliłem się trochę na moim krześle bo także walnęła dłońmi w blat, znowu...
- Serio myślisz, że pomogę facetowi, który nie dość, że zabił mi osobę którą kochałam to jeszcze wrobił mnie w jej morderstwo?! I przez niego tu siedzę? Myślisz, że ja nic nie wiem? Siedziałam trochę w tej tak zwanej dolnej części miasta, wiem kim są szóstki i to właśnie one mnie udupiły. Gouenji ewidentnie nigdy mnie nie lubił. Wyszłam na tą yandere, za którą każdy mnie miał.
W tym momencie nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Zatkało mnie po prostu. Ta kochana osoba Kokoro była jedną z dziesiątki?
- Masz ochotę się zemścić? - taki miałem w sumie logiczny tok rozumowania.
- Mam 20 lat na wymyślenie planu działania. Zdecydowanie więcej niż ty.
- To posłuchaj mnie uważnie. Jeśli teraz mi nie pomożesz, zemści się na Shuuyi ktoś inny, ktoś tak samo zawistny jak ty. Chyba nie chcesz by ktoś cię wyprzedził w ucięciu mu łba co? Do tego może uda się przekonać szóstki by jakoś magicznie skrócili ci wyrok? Albo... wrobili inną osobę
Kuszę ją, oj kuszę. Widzę jak przebiera nogami pod stołem.
- A jak mnie stąd wyciągniesz?
- Mam wpływy tam gdzie trzeba.
- Ty kurwiu... - zaśmiała się. Na co tylko podrapałem się po szyi - trzymam cię za słowo
- Świetnie! - klasnąłem w ręce - Nie zawiodę cię, tylko że kompletnie nie mam pojęcia gdzie to jest ...
;-; coś zrzedła jej mina. Teraz się zdenerwuje jak jej to powiem.
- Jedynym dobrym źródłem informacji jest Kitsune - aż złapała się za głowę.
- Aphrodi dlaczego mi to robisz?
- Powiedz lepiej co ona ci zrobiła.
- Po prostu urosły jej kły, stała się podła i bezduszna. A na dodatek starała się o względy Gou w piątym sektorze, ale jeż nie był tak głupi by ją zatrudnić - jakie tu mroczne rzeczy wychodzą na światło dzienne
***
Było późno, także ciemno i zimno. Nie warto było w taką pogodę wychodzić na dwór, a zwłaszcza stać i moknąć na niekończącej się ulewie. Jednak jedna zagubiona duszyczka miała to w głębokim poważaniu. Łzy smutku mieszały się z tymi łzami spadającymi z nieba, a kropelki potu spływały po jej twarzy. Granatowowłosa biegła ile sił miała w nogach. Ubrana cała na czarno by nikt jej nie rozpoznał.
W tym samym momencie Kitsune robiła sobie kolację. Wiadomości i zaraz jej ulubiony serial. Sprawnie smarowała kanapki dżemem, gdy w telewizji usłyszała coś co ją zainteresowało.
- Ofiara została brutalnie zgwałcona i zabiata wieloma dźgnięciami noża. Ciało znaleziono w ogrodzie w domu mordercy. W domu mieszkała matka, która nie miała o niczym pojęcia... - różowowłosa żuła tosta w buzi i z zainteresowaniem patrzyła na usta reperoterki gdy po jej domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
Podeszła po pilot i dała głośniej by w tle słyszeć co jest mówione.
Nie zwracając uwagi na to, że jest już późno po prostu podeszła do drzwi. Trochę z lekkim zawahaniem, ale je otworzyła.
Widok, który ujrzała przeraził ją. Przed nią stała, a raczej leżała jej wycieńczona przyjaciółka. Nie widziały się tyle czasu. Jak ją w ogóle znalazła?
- Kokoro?
Łzy ją dusiły, los zesłał na nią okrutne ciepienie. Była cała zaryczana, już nie miała siły chować tego co czuje.
- Błagam, pomóż mi... - wymamrotała resztkami sił.
- Co się stało... - niby powinna być niewzruszona, ale ten widok szarpnął jej sercem. Aż odważyła się ją złapać za rękę i wychylić głowę na deszcz. Jakby dołączając do jej świata.
- To nie ja... przysięgam! To nie ja! Zostałam wrobiona - darła się. Możliwe że już majaczyła i dostała gorączki. Kitsune patrzyła na nią pytającym wzrokiem. Chciała już ją wpuścić do domu gdyby nie ta jedna wypowiedz w telewizji.
- Morderca przebywa dalej na wolności, poszukiwana 22 letnia Ozawa Kokoro za zabójstwo i znęcanie się na tle seksualnym... - powiedziała reporterka.
Obie to usłyszały.
Kitsune oczy się powiększy, a przerażone serce zaczęło bić szybciej. Kokoro już wiedziała, że nie ma szans na jej pomoc. Kolejna łza spłynęła po policzku.
- Lisku to nie ja, przysięgam! Mówię ci, że zostałam wrobiona. Nigdy bym jej nie skrzywdziła...
Kitsune puściła rękę koleżanki i podniosła się. Nie dochodziło do niej kogo przed sobą ma. Truchło morderczyni, z którą niegdyś codziennie beztrosko popijała herbatę. Bolał ją jeszcze jeden fakt...
- Mnie też chciałaś to zrobić? Zgwałcić , przechowywać w piwnicy i zabić?
- Nigdy bym na ciebie ręki nie podniosła. Proszę pomóż mi, ja cię dalej...
Przerwało jej jedne szybkie trzaśnięcie drzwiami. Niewzruszona Kitsune odmówiła jej jakiejkolwiek pomocnej dłoni i zamknęła jej drzwi przed nosem. Nie chciała mieć z nią nic wspólnego.
- ...Kocham - i głowa jej opadła twarzą na wycieraczkę.
***
- Obiecuję, że jutro przyjdę po ciebie by cię stąd zabrać i wspólnie udamy się do biura Tadashi by jej wygarnąć i zmusić do gadania.
- Obiecujesz? - nie mam pojęcia czy się uda.
- Obiecuję, klub histeryczek znowu będzie razem! - i jak gdyby nigdy nic beztrosko jak jednorożec na łące wybiegłem z sali widzeń. Super! Teraz tylko pobłagać na klęczkach Toramaru i innych pracowników o załatwienie sprawy wypuszczenia w szóstym sektorze. Co ja do jasnej cholery odwalam?!
Dwa dni później bo Afuro nie zdążył ogarnąć zezwolenia na wyjście wcześniej.
- Wolność!!! - wrzasnęła wybiegając niemal co na ulice. Chyba nikt nigdy nie widział u niej takiego uśmiechu.
- Ciesz się póki możesz. Pamiętaj, że jesteś pod nadzorem. Masz być grzeczną dziewczynką.
- Dobra, dobra... cały mój misterny plan z kupienia broni i zabicia ciebie po drodze legł w gruzach - Ha ha ha ha nieśmieszne.
- Nie sądzisz, że to śmieszne, że szpital psychiatryczny jest niemal że obok więzienia? A dach szpitala bardzo dobrze widać z piątego sektoru.
- Pewnie macie fajny widok na samobójców. Dobra czekaj! Bo ty mnie tu zagadujesz, a jest robota do odwalenia. Chodźmy skręcić kark Kitsune!
Tak chodźmy! Boże drogi, ona się pewnie na nią rzuci, a jak lisowata wbije w nią swoje tipsy to będzie się krew lać.
Emilii serce nie dawało spokoju. Biło coraz szybciej gdy zbliżała się do miejsca spotkania. Nie sądziła, że po Christophie jeszcze kogoś znajdzie. Nie zdawała sobie sprawy, że tylko ucieka. Ucieka przed uczuciem, które dla niej było niczym grzech. Miała gdzieś, że mężczyzna z instagrama może być kimś niebezpiecznym. Potrzebowała miłości.
- Aaaa! Beznadzieja! Emilia, jaka silna i niezależna kobieta umawia się z pierwszym lepszym facetem z internetu?! - oderwała się od komputera zakopanego w papierach i wstała od biurka by ochłonąć przy oknie. Wzięła swoją kawusię i wpatrywała się w ludzi śpieszących się do pracy. Jednak wśród nich zauważyła dwójkę bardzo ciekawych osobników zmieżających do jej budynku. Spojrzała na nich tylko pogardliwym wzrokiem.
- Pamiętaj, zachowuj się normalnie. Ani ja, ani ty nie chcesz problemów.
Staliśmy pod drzwiami biura Tadashi, recepcjonistka serio jest głupia.
- Dobra dawaj, zmusimy ją do gadania - postrzykała kostkami w dłoniach, aż mnie to zabolało.
Zapukałem. Chyba znowu wyszła na kawę albo nie usłyszała przez sterty papieru. Kokoro zniecierpliwiona zaczęła walić w drzwi.
- Nie ma co, wchodzimy - nacisnęła delikatnie klamkę. Czemu zacząłem się tak trząść?! Serio się boję, jakoś podejrzane mi się to wydaje.
Kokoro weszła pierwsza, ja za nią.
Usłyszęliśmy tylko świst, a przed granatowowłosą stanęła Kitsune przykładając jej lufę do czoła.
Jej wzrok wyglądał serio poważnie jakby zamierzała nacisnąć ten spust.
Kokoro nie drgnęła
- Spróbuj się ruszyć, a cię zabiję.
- Też mi miło cię widzieć - wyszczerzyła się podle.
- Czemu przyprowadziłeś morderczynię do mojego biura?!
------
Gomenasai za obsówę!
Teraz nadchodzą najlepsze rozdziały tej książki. Bardzo mi się podoba ta złowroga relacja dziewczyn. I jeszcze biedny Aphrodi pośród tego wszystkiego. Czy te dwa różne charaktery zdołają się pogodziclć i uratować jeża? *^* aż się podnieciłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro