Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zbrodnia i kara

Wakacje się skńczyły, ogólne podsumowanie? Było ok. Pojechałam na obóz konny po czterech latach przerwy od jazdy. Trafiłam do pokoju z osobą niebinarną uzależnioną od Hazbin Hotelu i Wodogrzmotów, a na samym obozie było pełno otakusów i lgbitków, więc ciekawie. Zawsze gadka się kleiła. 

Mam remont w pokoju i będę robić takie własnoręcznie rysowane plakaty. Jeden na pewno będzie z KQ i za pewne się tu pojawi jak go stworzę.

Nie wiem czy ta informacja jest wam potrzebna do życia, ale chciałam wam potwierdzić jakich orientacji są nasze postacie.

Afuro - Pan , Ishido - Bi/Demi bo nie wybiera byle kogo, Kitsune - Heteroflexible/Bi curious , Kokoro homoromantic asexcual, Shuhei - hetero i reszta która się pojawiała raczej hetero, a wy jak myślicie?

-----------

Bolało

Z każdym uderzeniem coraz bardziej.

Piekło schodziło na ziemię, a płomienie połykały skrzydła anioła.

Bez słowa wyjaśnień przyciągnął go tu za rękę, chociaż mieli sobie tyle do wyjaśnienia.

Czego ty się tak boisz? Przed czym uciekasz? Co się stało? Sam z siebie nie podniósł by na niego ręki. Bicie już przecież go nie satysfakcjonowało. Biedny nie umie poradzić sobie z emocjami.

A blondyna bolało coraz bardziej.

Plecy które były jedynym celem gdy się skulił, ale i to jak mało wie o osobie którą niby kocha.

Cesarz stał niewzruszony z pejczem w ręku, rzucał co chwilę jakąś obelgą, ale na ogół w piwnicy panowała grobowa cisza. Tylko tasiemki pejcza wydawały dźwięk przecinania powietrza. W głębi duszy śmiał się, ale cóż to był za śmiech...Tego psychopaty gdzie pozorna radość mieszała się z przerażeniem. Nakręcał go obraz bezbronnego nagiego Afuro, który kulił się pod jego stopami.

Siedział cicho chociaż tak bardzo chciało mu się krzyczeń.

Gardło bolało niemiłosiernie od duszenia w sobie wszystkiego. Wytrzyma. Pod żadnym warunkiem nie może dać mu satysfakcji. Działało, bo białowłosemu puszczały nerwy przez brak reakcji ze strony Terumiego.

Łzy ciekły mu tylko po policzkach i oddychał cichutko zaciskając zęby.

trzydzieści cztery...trzydzieści pięć...trzydzieści sześć...walił go po plecach. Wolał żeby to jego pies liczył, ale skoro łaskawie nie zamierzał wydobyć z siebie żadnego dźwięku to robił to sam.

- Wkurzyłem się, wiesz? - rzucił jak gdyby nigdy nic stwierdzając fakt. 

Nagie zmarznięte i poranione ciało mężczyzny drżało z bólu i pod wpływem głosu cesarza.

- Czemu mi to robisz? - wymamrotał podnosząc delikatnie, choć chwiejnie głowę by wyjrzeć do tyłu.

Białowłosemu w tamtym momencie zdawało się być to tak banalne i oczywiste jak dodawanie, znowu go to bawiło. Tupiąc głośno podszedł do leżącego chłopaka i kucnął przy nim. Litości zero. Chwycił chłodną dłonią za jego policzki i przyciągnął do siebie zmuszając tym samym blondyna do podniesienia na niego wzroku.

Te czarne jak smoła oczy...zawsze w jakiś sposób wygrywały z tymi czerwono herbacianymi

- Bo mogę - poczuł jakby mu splunął tym w twarz. Ledwo mówił przez te dwie godziny spędzone w piwnicy tortur, nie miał siły mu wygarnąć jak to miał w zwyczaju.

- Mieliśmy zniszczyć kontrakt... - tylko to go tutaj z nim trzymało - ja naprawdę cię kocham bez niego.

Kłóciłabym się i on też do końca nie był pewien swoich słów.

- Ja w to nie wątpię, ale czy poradzisz  sobie bez moich pieniążków?

Afuro warknął.

-No właśnie - puścił go z uścisku tak, że przywalił bezwładnie twarzą o podłogę.

Wskoczył zgrabnym ruchem na swój metalowy stół operacyjny. Wszystko co robił było z gracją, nawet jeśli aktualnie przecierał ściereczką zakrwawiony nóż. Czuł na sobie spojrzenie chłopaka, podniecało go to nawet jeśli był to wzrok usiłujący go zabić.

- Musiałem odreagować. Kto z nas jest większym brutalem? - zaśmiał się pod nosem chociaż wcale to nie było śmieszne - Kurwa to ty jesteś jebanym samolubem...nawet nie wiesz jak się martwiłem.

To zabrzmiało tak nienaturalnie w jego ustach, że uszy Afuro dostały laga.

- Nie odbierasz telefonów, znikasz z oczu szóstkom, do tego ta cała akcja ze zdjęciem. Komu ty je wysyłałeś?! Jakim cudem trafiły w ręce przypadkowego licealisty?!

Logicznym jest, że Ishido nie mógł nikomu rozesłać nudesa, a potem walczyć z całym internetem by je skasowano. I za to mu się oberwało? Gdyby się postarał to by znalazł swoje zdjęcia sprzed 6 lat dla napalonych staruchów. Jakoś w tamtym momencie przypomniał mu się Kishibe, którego potrąciła Kitsune. Przypadkowy licealista? I wszystko stało się jasne...

- A z resztą...ty byś pewnie sam to wykasował, a tak to musiałem zwoływać cały zespół informatyków - no wspomnienie całego dnia, spotkania z górą zbierało mu się na płacz, który tłumił śmiechem. Afuro widział to. Jak cesarz walczył sam ze sobą

- 15 letni Shuuya był taki cichy, opanowany, to chyba w nim podziwiałem i kochałem najbardziej... - oj nie mogło się to dobrze skończyć. Zebrała się jakaś mroczna aura, a Shuuji zeskoczył ze stołu.

- A teraz wielki były pan psycholog nie umie poradzić sobie z własnymi emocjami? Smutne

Podchodził do niego bliżej, Afuro nie zdawał sobie sprawy z aktualnego wyrazu twarzy cesarza. Próbował wstać, już odbiło z bólu. Patrzył się w sufit jak to miał w zwyczaju, biel przypominała mu o przeszłości.

- Z niego to taki romantyk trochę był. Jak to szło... Te długie włosy... coś tam... piękny zarys twarzy... - nie dokończył chociaż znał ten wiersz na pamięć. Gdy czuł się samotny, gdy czuł się jak największy śmieć, jak tęsknił za miłością, wracał do niego i czytał wspominając tamte dni. Były takie dalekie, a równocześnie takie bliskie. Jak wczorajsze sny. Teraz w jeden z nich posłał Terumiego Ishido uderzając go kijem w głowę. I znowu zaliczył bolesne spotkanie z podłogą.

Gou spoglądał na swoje ręce, czuł jakby miał krew na rękach. Krew, którą mimo całodniowego płukania nie dało się wyczyścić. Kiedy się on taki stał?.. A no tak, gdy Rize zawitała mu w głowie.

- W słońcu był aniołem, miał czarne jordany.

*

Dochodziła gdzieś 21:00. Blondyn kulił się pod ciepłą zimową kołdrą w jednym z pokoi gościnnych. Już się nieco uspokoił, a zdarzenia z piwnicy chyba mu się tylko śniły. Gdy się niespodziewanie obudził, przetarł zaspane oczka i podniósł do siadu. Dopiero ta pozycja go zabolała i zorientował się, że ma na sobie nie swoje ciuchy...

Naprawdę musiało to uroczo wyglądać. Za duża biała koszula śmierdząca cesarzowymi perfumami i majtki, super. Wszystko miał większe od niego.

Wyskoczył z łóżka i wychylił się za drzwi. Czuł się trochę jak taka księżniczka zamknięta w wieży. Na korytarzu było ciemno, nikt się nie kręcił poza nim. Aż dziwne. 

Nie chciał zostać w rezydencji ani chwili dłużej,ale do domu jakoś też się nie spieszył. Aktualnie nie myślał o niczym chociaż natłok myśli był gotowy by go zalać. Jedyne czego w tym momencie potrzebował to... muzyka? Oj tak, zdecydowanie ona.

Pianino na środku salonu kurzyło się u Gou, a on mógł w domu tylko o takim pomarzyć. Teraz błagało by w końcu zostało użyte. Zasiadł do niego i tylko odwrócił się patrząc czy nikt nie nadchodzi.

Przejechał palcami po klawiszach.

W tym momencie autorka uświadomiła sobie, że czytelnicy to nie google i po tum tumtum tum tum nie odgadną co to za piosenka.

Ale tak było, bo chociaż melodię "Bohemian Rhapsody" miał w głowie 24/7 to lepiej brzmiało to w zwolnionym i spokojnym tempie.

- Tum tumtum tum...Mamma...Just killed the man... - rzeczywiście zabił człowieka - Put a gun against his head
Pulled my trigger, now he's dead

Blask księżyca oświetlał mu twarz, dzięki czemu powstawała atmosfera wręcz nie do opisania. Nucił po cichu i brzdąkał plącząc melodię z problemami. Nie zauważył, że ktoś go cały czas podsłuchuje.

- Piękna melodia, nie dość, że boski głos to jeszcze boskie palce... - Terumi tylko zerknął okiem w stronę głosu, który należał do jego pana. Beztrosko palił sobie na balkonie i pewnie popijał to jedno z bułgarskich win.

Mimo to nie przejął się komplementem i grał dalej. Białowłosemu nie podobało się, że go zlał i wszedł w symfonię dźwięków Afuro.

- Musisz tak smęcić? - teraz nawet na niego nie spojrzał.

- Ej, co to za foch? - pomachał mu ręką przed twarzą. Ishido zawziął się w sobie, nie widział innego rozwiązania jak przemoc. To tylko obrazuje to że coś się z nim dzieje. Zamachnął się i zirytowany aroganctwem blondyna przywalił mu w twarz z liścia.

Afuro zdezorientował się, nie spodziewał się tego kompletnie i chociaż w życiu by tego swojemu panu nie zrobił to poczuł w sobie przypływ energii. Najzwyczajniej w świecie mu oddał, ale leciał już z pięścią.

Shuuji zdziwił się jeszcze bardziej, na szczęście zatrzymał wiotką rękę chłopaka.

- Co to miało być?! - wrzasnął na niego. Teraz naprawdę był wściekły, chwycił chłopaka za włosy i zmusił do zwrócenia na siebie uwagi.

- Dlaczego mnie uderzyłeś?... - wymamrotał. Dopiero teraz ujrzał łzy na jego policzkach, jakie miał piękne zaszklone oczka. Nic nie odpowiedział bo nie był w stanie.

- Zmieniłeś się... Coś jest na rzeczy, a ty mi nie chcesz powiedzieć. Nie ufasz mi? A może mnie nie kochasz? - wstał by stanąć z nim twarzą w twarz.

- To nie tak. Wiesz, że to przez Rize taki jestem, a po powrocie...

- Kłamiesz - znał go za dobrze, a poza tym widać jak spogląda w dół.

- To nie to. Uporałeś się z tą dziurą w głowie szybciej niż niegdyś ja. Piąty sektor. - białowłosy podniósł głowę - To jest to. Okłamałeś mnie, bo to nie ty władasz sektorem tylko jakiś Daigo - wydukał bo nie do końca pamiętał to imię, ale cesarz wiedział o kogo chodzi.

-Masz z nim jakieś problemy i nic już nie idzie po twojej myśli... - jakby czytał co mężczyzna ma w głowie, zaś białowłosem nie mieściło się to w pale, że tyle nagle o nim wiedział

- Skąd to wiesz?! - chwycił go za frak jakby znowu miał go uderzyć - Kto ci powiedział? Shuhei? Toramaru? Tsurugi? - blondyn już wiedział, że to o to chodzi, jakie informacje przed nim zatajał. Złapał go za rękę by go puścił.

- Nawet nie wiem o kim mówisz, ale chyba miałem rację - cesarz zatkał sobie usta, gdyż rzeczywiście się zdradził.

- Teru, ja po prostu nie chciałem cię w to wplątywać, wolałem cię chronić przed prawdziwymi zamiarami sektoru. Miałeś tylko szybko zarobić z resztą ja też...

- Widzisz jacy chciwi jesteśmy, nic tylko pieniądze. Tyle, że ja się umawiałem na seks i korzyści dla obu stron, a nie że w amoku wyżywasz się na mnie.

Już chyba tym zakończył tę rozmowę. Kierował się do piwnicy po swoje rzeczy, Ishido stał w miejscu, jego pozycja słabła, nawet w obliczu swojego psa.

- Ale wiesz co ci powiem? Ponieważ cię kocham, skrócę twoje cierpienie i to ja zostanę nowym cesarzem...na własnych zasadach.

*

Zataczając się jak niby pijany dotarł do domu. Tam też go czekała niemiła niespodzianka, zdepresowana nastolatka. Leżała na kanapie w salonie skacząc po kanałach w telewizorze.

- Ooo jednak łaskawie wróciłeś, niemożliwe - powiedziała nie odrywając oczu od odbiornika.

- To takie dziwne? Męczysz tylko oczy kochana, jak jesteś zmęczona to idź już spać - odwiesił kurtkę i dosiadł się do niej.

- Wróciłeś już do niego na stałe prawda? 

- Można tak powiedzieć, chyba... - przecież jej nie powie, że się pobili i wydzierali na siebie.

Zapanowała chwila ciszy przerywana przez szum programów w tle. Głos Miyu wydawał się być taki bezpłciowy. Afuro czuł, że coś jest nie tak, ale sam czuł się za bardzo nie tak. Napięcie rosło coraz bardziej gdy dziewczyna wydusiła w końcu z siebie to co chciała powiedzieć.

- Możesz mnie oddać?

Zapanowała jeszcze większa cisza. Głowa Terumiego wyciszała wszystko co w tle i analizowała wypowiedziane zdanie.

- Myślałem, że skończyliśmy ten temat - głos mu drżał - nie ma takiej opcji.

- Wiesz... mimo, że z Kitsune jest taka narwana babka to było bardzo fajnie. W mini zoo, u Hanae, w Day&Night. W końcu poczułam się jak w jakieś sensownej rodzinie i po cichu liczyłam, że ona tu już z nami zostanie...

Teraz dopiero Terumi zrozumiał co jest na rzeczy.

- Ja...

Przerwała mu.

- Mam dość zasypiania samej, strachu o ciebie, widziałeś jak mi oceny spadły? Boję się, że nie zdam. Masz prawo żyć własnym życiem, a ja czuję, że cię tylko blokuję. W domu dziecka czy rodzinie zastępczej może być naprawdę dobrze, jak będzie czas to będziemy się spotykać w weekendy i... - chyba łzy cisnęły jej się na oczy. Blondyn ścisnął ją mocno, rzeczywiście zawiódł w roli brata i opiekuna. Chciał to wszystko naprawić. Miyu za każdym razem się uśmiechała i udawała, że jest w porządku, jak mógł tego nie zauważyć?

- Dlaczego teraz mi o tym mówisz? - wypowiedział przez ściśnięte gardło.

- Przyjechała opieka społeczna - blondyn podniósł się, nie wróżyło to nic dobrego - masz szczęście, że Kitsune jeszcze chwilę tu była bo nie wiem jakby się to skończyło.

- Czego chcieli?

- Ponoć sąsiedzi ich wezwali - raczej blondyn nie wierzył w tę teorię, bo jedyni sąsiedzi mieszkający w okolicy to...doznał olśnienia.

Pogłaskał siostrę po głowie - idź się już umyć, a ja pójdę rozprawić się z nimi, a raczej z nim.

- Ale obiecaj, że wrócimy jeszcze do tej rozmowy...

Kiwnął tylko głową, bo wcale nie chciał do tego wracać i wybiegł z domu praktycznie zaraz po tym jak do niego wszedł.

Nie biegł długo, bo cel, fioletowowłosy chłopak, którego szukał przechadzał się ja gdyby nigdy nic po osiedlu.

- Wiem, że to ty - już nie te czasy i nie ta kondycja.

- Łał, szybki jesteś.

- Mógłbyś się łaskawie odwalić? Jak zdobyłeś tamto zdjęcie i po cholerę zgłosiłeś nadzór?! - darł się bo był serio wściekły. Miał wrażenie, że w tym zwykłym nastolatku kryje się jakiś 40 letni geniusz myślący inaczej.

Stanął na palcach by stanąć twarzą w twarz z Terumim.

- Nie - uśmiechnął się - zamykaj balkon jak wychodzisz i ustaw blokadę na telefon.

- Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na "ty" - denerwowało go, że zwracał się do niego jak do kumpla, którymi zdecydowanie nie byli.

- Znam cię tak dobrze, że mógłbym być ci tak bliski jak twoja rodzina - ah no tak, fan numer jeden.

- Co mam zrobić byś się odczepił? Domyślam się, że planujesz coś jeszcze - skrzyżował ręce na piersi, nie do wiary, że gadał w ten sposób z piętnastolatkiem

- Zostań trenerem Kidokawa Seishuu (Kirkwood, ale skoro imiona japońskie to niech wszystko będzie japońskie ;p) - mówił całkowicie poważnie, chociaż dla blondyna był to absurdalny warunek.

- Kishibe, nie mam kwalifikacji, czasu, ani chęci. Co za bez sens w ogóle - uderzał mu palcem w czoło.

- Nie obchodzi mnie to, jako twój największy fan będę robił wszystko aż się zgodzisz - zaczął iść w swoją stronę.

- Gdybym miał kaprys, byłbym w stanie wykasować waszą drużynę z turnieju - krzyczał za nim by też mu pogrozić - wystarczy jeden przycisk!

- Cesarz nas potrzebuje - widocznie to przewidział - a tobie radzę uważać na siostrę.

Zostać trenerem, dobre sobie. Jak miałby opanować grupkę dorastających chłopców, nauczyć ich czegokolwiek?! Przypomniał sobie słowa Jennett i Hiroto ze spotkania , na które został wepchany. Najlepiej by było gdyby znalazł sobie drużynę. Zaraz, to po czyjej on w końcu chce stać stronie?!

*

Z samego rana, po ogarnięciu Miyu do szkoły, Afuro popędził do siedziby sektoru. Nie miał ani trochę ochoty spotykać się z cesarzem, ale przypomniał sobie jak ostatnio zalega z tabelkami. Z głowy nie wychodziły mu myśli o Kishibe i jego dennym pomyśle. No naprawdę, spodziewał się po nim jakiś pieniędzy, w sumie to czegokolwiek, ale robienie za niańkę i uczenie gry? W sumie to nie grał w gałę od jakiś 6 lat...

Nie zauważył, że dotarł na miejsce, właściwie to stał już przed drzwiami do pokoju cesarza. Wziął głęboki wdech, po wczorajszym zdarzeniu nie miał zamiaru z nim gadać, dalej będzie milczał.

Wszedł do środka, a białowłosy odwrócił się na swoim fotelu. On chyba zapomniał jak wczoraj blondyn po nim pojechał.

- Teru, mam genialną wiadomość, będziesz mógł zarabiać jeszcze więcej niż teraz.

Blondyn tylko podniósł pytająco brew, już sam przestał ogarniać ile tak naprawdę zarabia.

- Zostaniesz trenerem Kidokawa Seishuu - ogłosił swoim dumnym głosem, co w sumie brzmiało bardziej jak rozkaz

Error 404 Afuro.exe przestał działać

------

Heloł biczys. Bardzo bym chciała by Kokoro się pojawiła jeszcze chociaż na chwilę tak jak Kitsune. Robię wielkie kroki b y zbliżyć nas do końca, trzymajcie kciuki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro