Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odmęty serca, galerii i piwnicy

Ten rozdział jest tak estetyczny, że zasługiwał na lepszy tytuł. Hmm...tu zawsze zapisuję co u mnie. Mam fazę na zespół Maneskin, w sumie jak teraz wszyscy w tym kraju. Wiecie, że oni mieli koncert ostatnio nie? Jak dla mnie to było jedno wielkie XD w sensie zachowanie prowadzących, to zestawienie z Michałem Szpakiem, ale ta końcówka, że love is never wrong. Kocham. Krindż, radość, ekscytacja i złość trzymają mnie do dziś. Wiecie, że mogłam tam pojechać gdyby nie to, że bilety, które zostały były tylko dla zaszczepionych w pełni. Tymczasem ja z drugą dawką 2 lipca...

A no i serial Lokiego wleciał. Cholera...zrobili z niego kanionicznie osobę biseksualną i genderfluid. Kocham też motyw naprawiania czasu, więc ten serial to miód na moje oczy.

Miałam taki zapał do tego rozdziału, i mogłam go wykorzystać, ale akurat wtedy musiałam pisać anioła i znowu chuj, bo magia uleciała.

-----

Po co budować dom, w którym nie zamieszka miłość?

Znowu ten dźwięk łupanych kości, chyba za strome te schody skoro nikt nie umie po nich normalne zejść.

Po co przysięgi składać wciąż, skoro nie można ich dotrzymać?

Dawno nie używałem tej liny, w ogóle jakby to wszystko stanęło w czasie, plamy z krwi zaschły na ścianie, ale to nie problem, bo zaraz pojawią się nowe.

Tak właśnie jest z nami, czuję to w kościach...

Trochę jesteś ciężka, ale kilogramy raczej dodają ci uroku. Gorąco trochę nieprawdaż? W końcu zaczęło się lato, chyba będę musiał cię rozebrać.

...W zwykłym spojrzeniu, w braku zazdrości...

Zabawniej byłoby gdybyś była przytomna, przynajmniej mam czas by pomyśleć co ci zrobić. 

...Zgubiłem obraz, gdy wychodziłem...

Złapałem ją za podbródek i powoli obracałem jej twarzą przyglądając się uważnie. Taka blada, taka śliczna, a za dnia jeszcze te niebieskie oczy. Mina mi zrzedła. Mogliśmy się po prostu pożegnać, co ona tu robi? Kurwa...

...Z mojego domu, kiedy to było?

Aż musiałem sobie zapalić. Daigo, przecież to tylko jego rozkaz. Jasne, jest z rebelii, ale szczerze już mi to wisi i powiewa. Wygrałem z nią, dorwałem ją pierwszy i koniec zabawy, chciałbym jeszcze... Co jest ze mną nie tak? Czemu tak bardzo gryzie mnie coś tam w środku? Ryoko chociaż wielbiłem nad życie byłem w stanie wysłać na tamten świat jednym ruchem. Nie no muszę to zrobić. Kucnąłem i przejechałem swoimi dłońmi po twarzy załamując się.

To już koniec bajbe, skończyło się love story

Wystarczyło jedno głupie mycie pleców abym zmiękł jak wtedy moje palce? Terumi coś ty mi zrobił? W sumie już dawno to zrobiłeś. Rozkochałeś w sobie. Popatrzyłem się jeszcze na Jennett, która chyba powoli wracała do żywych.

Jestem już zmęczony, wracam dziś do żony.

Położyłem głowę na jej ramieniu i zaciągnąłem się jej zapachem. Cudowna, jeszcze czysta. Ręce mi chodziły same po jej ciele, gładziły talię, łapały za piersi. Jesteś moja, zrobię z tobą co zechcę. Niżej? Też nie ma problemu. Moje dłonie niosą ukojenie, moje dłonie niosą śmierć. Nawet najbielsza biel zostanie splugawiona czerwienią.

 To już koniec bajbe, kłamiesz dla pieniędzy

Pociąłem ją. Kreska za kreską, kropelka za kropelką, najtańszym nożykiem do tapet. Nie mogę powstrzymać uśmiechu. 24...25... liczyłem każdą z osobna...28...29...uda, brzuch. Ponownie me serce stawrdniało. Ty coś mruczysz i się wiercisz. Czyżby ci się podobało. Też to czuję, zew przyjemności, dreszczyk emocji, nawet penis mnie świerzbi widząc to, a ślinka cieknie jak lwu na widok swojej ofiary...32...33...

Jestem już zmęczony, wracam dziś do żony.

...100
Czekaj, żony? Chyba raczej przyszłego męża.

***

-Na boisko jakże dumnie wchodzi drużyna Kidokawa Seishu! Początek mieli raczej marny mimo to zeszłoroczni zwycięzcy mają szansę się zrekompensować.

- Prawda, gdyż otrzymali nowego trenera, Boga zesłanego na ziemię prosto z niebios naszego świętego sektora Afuro Terumiego. Był ich ostatnią deską ratunku, czy podołał zadaniu?

- Lepsze pytanie brzmi czyją stronę obrał. Jako były zawodnik Raimon poczuł wiatr rebelii w swoich skrzydłach czy grzecznie wykonuje polecenia cesarza?

Komentujący spojrzał w kierunku przeszklonej loży gdzie siedział ów Ishido Shuuji z założoną nogą na nogę i podpierający głowę na ręce ewidentnie z czegoś niezadowolony. Komentator uznał to za odpowiedź z wersją numer 1 jednak białowłosy miał w głowie zupełnie co innego. Odprowadzał blondyna na ławkę swoim wzrokiem.

- Kurwa Terumi jak ty się garbisz...i kiedy ostatni raz prałeś tą marynarkę?..

*

- Proszę państwa co tu się wydarzyło, gwizdek sędziego kończy mecz z wynikiem 4:0 dla Kidokawy, cóż za pogramiające zwycięstwo! Czyżby to za sprawą boskiej interwncji nowego trenera? Już się nie mogę doczekać co przyniesie ich kolejny mecz!

- Oj tak! Chociaż sam zainteresowany chyba nie podziela tej radości...

Terumi stał jak wryty wpatrując się w tablicę z wynikami i wielką czwórką stojącą przy nazwie już oficjalnie jego drużyny. Wygrał. To się naprawdę działo. Krzyki, brawa, wiwaty nie mogły odkleić jego wzroku od tej tablicy. Nawet to, że chłopcy zbiegli się by go przytulić, a Kishibe ciągnął go za włosy.

- Odzwyczaiłeś się od tego uczucia, co nie Teru? - cesarz tylko uśmiechnął się zadowolony i skierował się ku wyjściu.

Być zwycięzcą, jakie to wspaniałe uczucie. Być lepszym od innych i patrzeć na to wszystko z góry. Do tego w całkowicie sprawiedliwy sposób, mimo to pozwolił sobie na swój firmowy przebiegły śmiech. Zakrył delikatnie dłonią swoje usta i pozowolił wrócić na chwilę staremu Aphrodiemu.

- Boska interwencja...że też złamany Bóg musiał pomóc komuś z rangą świętego - zarzucił włosiem mając świadomość, że Ishido go bacznie obserwował. Jak zawsze to on bardziej wniego wierzył niż on sam. Z rozmyśleń wyrwało go ciągnięcie za rękaw.

- Niby już idę na spotkanie z twoją siostrą, ale dzięki tej bramce, którą strzeliłem należy mi się chyba związek z nią? - oczywiście Kishibe musiał zepsuć mu humor. Terumi tylko spojrzał na niego jak na żałosnego głupca.

- Ha! Wygraj całą ligę to pogadamy... - ale Bogowie zapisali już inny bieg wydarzeń. Na boisko wbiegła Miyu z piskiem i rozłożonymi ramionami. Blondyn już wyciągał do niej ręce gdy ta skręciła i rzuciła się na Kishibe powalając go przytulasem na ziemię.

- Ta bramka, ta asysta, to kierowanie zespołem...gratuluję! - dała buziaka w czoło leżącemu na ziemi. Blondynka nie mogła tego zobaczyć, ale z tyłu stał za nią ogromny czarny cień, wręcz ogień z psychopatycznym uśmiechem i świecącymi oczami. Niestety pod ręką miał tylko teczkę, a ona zadaje raczej małe obrażenia.

*

Pożegnawszy się z drużyną Terumi wyskoczył szczęśliwy z dworca. Wygrana uskrzydliła go trochę, chociaż bardziej przesiąkało go zmęczenie. Wypatrzył limuzynę Shuheia i gdy tylko otworzył drzwi czekał na niego Ishido z szeroko otwartymi ramionami. Wciągnął go do środka tuląc mocno do swojej piersi. Blondyn ani trochę się tego nie spodziewał, najwidoczniej musiały mocno zadziałać emocje u mężczyzny. Zrobiło się tak jakby trochę cieplej.

- Szczerze? - cesarz podniósł głowę by mógł mu to powiedzieć prosto w twarz - nie sądziłem, że cokolwiek z nich wykrzesasz, to była misja skazana na porażkę, a tu proszę. Nie od dziś wiem, że jesteś cudotwórcą.

- Za te boskie czary i cuda należy mi się chyba podwyżka nie sądzisz? - zawiesił mu ręce na szyi i wygiął się jak się pokazując czego pragnie.

Shuuji pokręcił głową z dezaprobatą.

- Ty tylko o jednym... - dał mu buziaka w czoło.

- Mówisz o forsie...czy seksie? - zaśmiał się i poruszył znacąco brwiami poczym poprawił buziaka łącząc ze sobą ich usta.

Aż okienko kierowcy się otworzyło, a przez nie wyjrzał Shu z delikatnym obrzydzeniem na widok romantycznej sceny.

- Wczoraj myłem tapicerkę, więc jakbyście się mogli powstrzymać do czasu aż dojedziemy do domu... - od razu się od siebie odkleili - poza tym Terumi, bardzo dobrze rozegrany mecz. Jak chcesz to umiesz rządzić innymi. Co jak co, ale może role w tym związku powinny się odwrócić? - wyciągnął rękę zza okienka i puścił oczko do blondyna.

- Shuhei Tsuyuki, czy ja ci płacę za wożenie mnie czy kłapanie dziobem? - białowłosy skrzyżował ręce na piersi i swoim najsurowszym tonem przywołał emo kierowcę do porządku. 

Jechali dłuższą chwilę przez miasto upajając się darciem japy jakiegoś zespołu. Coś nowego w repertuarze, dodatkowo Shuhei robił za chórki. Terumi wyjżał za okno i trochę się zaniepokoił widząc, że droga ani trochę nie przypomina tej do domu Ishido.

- Tsuyuki kurwa nie mów, że nas znowu na autostradę wywozisz - przypomniała mu się ta koszmarna podróż, a o nocy nie wspominając - zaraz, czemu skręcamy do centrum handlowego? - popatrzył pytająco jeszcze na IShido a ten z założoną nogą na nogę uśmiechał się tylko.

- Chciałeś podwyższkę , ale pomyślałem, że mogę ci zapłacić w inny sposób...NIE MOGĘ JUŻ PATRZEĆ NA TEN PRZESTARZAŁY GARNITUR - blondyn spojrzał na siebie, rzeczywiście miał swoje lata, był w nim na studniówce, ale ważne, że dalej pasuje. Ishido widział jego niepewny wzrok, blondyna ewidentnie wolał hajs.

- Kupię ci co tylko zechcesz aniołku - złapał go za podbródek i zrobił głupią minę, co wywołało pożądaną reakcję od blondyna, który go odepchnął śmiejąc się.

- Już chyba skończyliśmy z tą relacją daddy? - wysiadł z samochodu gdy Shu zaparkował na podziemnym parkingu - Mam nadzieję, że twój portfel jest tak samo duży jak to co masz w spodniach - rzucił w niego jeszcze garniturem, specjalnie by nie musiał dłużej na niego patrzeć. Rozpiął sobie nieco koszulę i rozpuścił włosy. Myśl o wydawaniu czyiś pieniędzy, a właściwie ciężko zarobionych przez niego budziła w nim na nowo Tenshiego. Shuuji ubrał okulary przeciw słoneczne by chociaż trochę go nie rozpoznano jednak Terumi szybko mu je zabrał bo swoich zapomniał. Czy to James Bond? Faceci w Czerni? Nie. To emerytowana dziwka, która wróciła na swoje podwórko.

Przystanek 1
Starbucks. Czy wspominałam kiedyś, że Afuro jest uzależniony od kofeiny? Zwykle starcza mu najohydniejsza czarna bez cukru i mleka, ale jego ulubioną jest ta ze starbucksa. Ktokolwiek się z nim umawiał, musiał mu tam postawić kawę. W dodatku karmelowe machiato wypełniało jego stylówkę.

- No dobra - siorbnął głośno - kupmy tą marynarkę i zabawmy się nieco - spojrzał spod okularów na cesarza, który cały czas szedł z tyłu.

- Mam wrażenie, że masz kilka osobowości, bo zdziadziały Terumi narzekałby, że nie potrzebuje nic nowego,szkoda kasy, a w ogóle jak już coś kupić to coś do jedzenia na obiad.

- To się nazywa dorosłość, ale teraz nie mam dziecka na głowie i jesteśmy razem - znowu siorbnął łyka.

- Masz rację. Znowu jesteśmy razem... - zbliżył się do blondyna i wyciągnął do niego rękę, chwycił również jego i pocałował - ...więc zróbmy z tego randkę - spojrzał w herbaciane oczy Terumiego, które aż zamigotały.

- Próbujesz być romantyczny, a dajesz mi wibrator na pilocik? - w dłoni, którą go złapał Shuuji oprócz miłego gestu przekazał mu coś jeszcze... -No dobra, jak się bawić to się bawić...

Zdziadziały Terumi by się raczej na kontrolowanie tego co ma w tyłku nie zgodził, ale aktualnie był Tenshim, który dosłownie wszystko miał w dupie.

Poszedł na chwilę do łazienki i już byli gotowi.

Na początku wibrowało to bardzo delikatnie wręcz słabo odczuwalnie. Tenshi szedł nóżka za nóżką, a Shuuji za nim bawiąc się. Powoli zwiększał obroty, a po Terumim nie było widać za wiele, chociaż zaciskał wargę i łapał się za tyłek, a gdy było już za dużo skulił się i jęknął. Ludzie w okół tylko dziwnie się popatrzylili.

- Shuuya, bo się zamienimy zaraz! - warknął na niego. Białowłosy by tego nie przeżył.

Przystanek 2
Sklep z elegancką odzieżą raczej męską, nie dyskryminujmy.

- No dobrze, wybierz mi coś daddy, ale co byś nie wybrał to nic nie zastąpi mi mojej starej marynarki.

- Jak ją zrzuciłeś to kazałem Shuheiowi ją spalić.

Terumi zamrugał dwa razy jakby nie wiedząc czy zacząć płakać czy zacząć dusić mężczyznę, w dodatku ten mu dokopał podwyższeniem wibracji, że aż podskoczył.

Dla blondyna wszystkie modele wyglądały tak samo, zaś Gou mógłby osobny poemat napisać o każdej marynarce i kazał mu je wszystkie przymieżać. Oczywiście wcisnąłmu te podobną marynarkę do swojej.

- Wyglądam jak debil - stwierdził blondyn obracając się w koło w kolejnej marynarce.

- Nawet w worku na ziemniaki byś wyglądał dobrze, nie narzekaj.

- Przepraszam - wtem do przymieżalni wlazła ekspedientka zaniepokojona ciągłym wrzaskiem - usłuszałam, że panowie mają pewien problem - wręczyła Ishido kolejną marynarkę  - był szyty na zamówienie dla pewnej kobiety,jednak pani nie raczyła się zjawić, proszę spróbować, myślę, że jest naprawdę śliczny.

Chłopaki tylko spojrzeli po sobie.

Problem się rozwiązał, ubranie miało węższą talię, idealną do tej Terumiego. Błyszczał się, mimo, że to była głęboka czerń. Dostał jeszcze złote spinki. Nie spodziewał się, że może tak wyglądać.

Gouenji aż onieśmielał, usta delikatnie mu się rozchyliły. Prawdziwy anioł.

Przystanek 3
Sklep z odzieżą raczej damską, ale nie dyskryminujemy.

Blondyn został tu zaciągnięty siłą, a raczej siłą rażenia wibratora. I przebrany, jak się domyślacie, w sukienkę. Ishido dalej nie mógł przeboleć, że sukienka specjalnie uszyta dla jego pięknej partnerki została porzucona gdzieś w lesie, ale raczej po prostu chciał się ponapawać tym widokiem. Ekspedientka była nieco zdegustowana tym, że musi obsługiwać faceta, ale nie spodziewała się efektu. Związała Tenshiemu włosy w koka, dodała perłowe kolczyki, a czerwona suknia była cała spowita kornką i cekinami

- Czerwony to zdecydowanie twój kolor - twarz Trumiego również stała się czerwona. I przez zawstydzenie, ale też przez wibrator, który sprawiał, że robiło mu się przyjemniej. Aż się nie odezwał.

- Głupio to wygląda - nie umiał się przyznać, że tak naprawdę bardzo się sobie podoba i by normalnie nosił sukienki, nawet chętniej niż garnitury, gdyby to nie równało się z wyśmianiem.

- Tylko chciałem zobaczyć cię w tym wydaniu - położył mu ręce na talii i podkręcił nieco wibracje na Teru znów cicho jęknął. Facetka poszła, więc to była idealna chwila na...błysk flesza?

Oboje się odwrócili i ujrzeli kilka metrów dalej w tym samym sklepie parę gówniaków. Miyu machającą szczęśliwie i Kishibe, który trzymał swój telefon z nową fotką do szantażu.

- Nie wiedziałam, że mam starszą siostrę - zażartowała dziewczyna - ale ślicznie ci...

Kishibe tylko się chichrał, a Terumi płonął żywym ogniem.

- USUWAJ TO - odezwał się głosem szatan z zaświatów co z kiecką wyglądało komicznie.

- Ale wiesz co chcę w zamian, spojrzał kątem oka na Miyu co dla niego znaczyło tylko "pójście gdzieś i potrzymanie się za ręce" zaś Terumi widział to bardziej jak "Póknę ci siostrę i wróci z brzuchem" ale musiał się zgodzić.

- Dobry mecz - a to było tyle co Ishido miał w tej sprawie do powiedzenia.

Przystanek numer 4, 5, 6...
Kolejne sklepy.

Ishido dalej się zabawiał blondynem, wielką dla niego uciechą było patrzeć jak ten się męczy, dodatkowo widać było, że naprawdę mu dobrze i najchętniej to by chciał czegoś więcej, ale nie ma tak dobrze.

Mimo to szedł przez galerię jak prawdziwa queen pijąc kolejnego starbucksa. Wchodził do sklepów, wskazywał palcem co chciał, nie liczył się z ceną, przymieżał i pieniądze z konta cesarza ulatywały, a toreb w jego rekach przybywało. Buty, jedne, drugie, bluzeczki, bolerka, torebka, płaszcz, błyszczące spodnie, nowa paletka cieni...

Ludzie patrzyli się tylko na nich. Nie dlatego, że blondyn co jakiś czas skręcał się gdy Ishido za bardzo podkręcał wibrowanie czy dlatego, że cesarz wyglądał jak służący. Nie, nie. Po prostu to Tenshi przyćmiewał swoim blaskiem. Tak przynajmniej myślał pijąc starbucksa i krocząc w nowych butach na obcasie i okularach przeciw słonecznych.

- Zazdroszczą suki - skomentował. Pomachał delikatnym gestem palców w stronę jakiś skąpo ubranych dziewczyn, prawdopodobnie galerianek. Też kiedyś był jedną z nich, ale niech teraz podziwiają jak się ustawił.

Program wibracji chodził już na 3 poziomie. Teru był cały mokry, dreptał i był napalony jak królik, a Ishi nie planował zaprzestać zabawy. Wyszli z kolejnego sklepu gdy blondyn zauważył coś czego od zawsze potrzebował. Coś co uczyni Tenshiego jeszcze piękniejszym i seksowniejszym.

Białe, mieniące się futro. Dosłownie przykleił się do witryny. Piękne futerko w formie kurtki, musiał je mieć.

- Chcę je - zażądał stanowczym głosem.

 Jedno skinięcie palcem i rzeczywiście było jego. Zdjął swoją koszulę i założyć jedną z bluzek, założył to białe cudeńko i teraz już był killer queen w 100%

Podobnie wibrator był na prawie 100% swojej mocy. Terumi już umierał, w ostatniej przymierzalni prawie błagał Ishido na kolanach by mógł wyjąć to z niego albo zaradzić jakoś inaczej. Sapał wtulony w niego, ten jeszcze śmiał go łapać za tyłek.

- Gouenji dość - wymruczał, gdy w końcu wyszli ze sklepu, który miał być niby ostatni. Dosłownie już się kulił.

- Jeszcze coś chciałbym zobaczyć - wskazał na sklep jubilerski.

- To sobie idź, ja tu postoję, tylko już nie rób!

Tak zrobili. Zapewne Ishido chciał kolejny niepotrzebny mu zegarek do jego kolekcji. W sumie nosi dość sporo biżuterii to może jednak coś innego. Rozejrzał się jeszcze, żeby nie stać i nie trząść się jak głupi wstąpił do pobliskiego sklepu z bielizną...

Obu im zeszło dość długo w tych sklepach i wyszli nawet w tym samym czasie spotykając się w punkcie wyjścia.

- Jakie było najdziwniejsze miejsce w którym uprawiałeś seks?

- Chyba las...ale mogę nie pamiętać.

- Czyli kibel ci nie straszny - Ishi chwycił swojego w cholerę napalonego chłopaka za rękę i zaciągnął do toalety. Specjalnie tej dla matek z dziećmi bo tam nie ma kabin i może nikt ich nie nakryje.

- Do domu bym wytrzymał... - skomentował posadzony na umywalce, całe szczęście była mocno zabudowana i było na niej sporo miejsca. Terumi spojrzał uwodzącym wzrokiem na mężczyznę. Nie spodziewał się z jego strony takiej inicjatywy. Oblizał się po czym zrzucił z siebie futro pokazując, że droga wolna.

- Ale ja bym nie wytrzymał - usadowił mu rączki na tej jego wąskiej talii i od razu pocałował. Terumi chwycił go za policzki by już nie mógł nigdzie uciec. Całowali się tak codziennie, jednak nigdy nie przestawało to być tak ostre i ponętne. Skubali się po ustach chcąc więcej i więcej, a i ich języki tańcowały ze sobą. Delikatnie gryzienie się po wargach dodawało temu pikanterii. Dwóm panom motylki unosiły się w brzuchu na myśl co stanie się dalej.

Gouenjii zszedł niżej całując blondyna po szyi. Lizał i traktował jak swoją własność, jakby mu się należał po tym całym dniu. Teru mruczał cichutko i zaciskał ręce na plecach Ishido. Był tam bardzo unerwiony, aż ślinka mu pociekła. Wszystkie dźwięki oczywiście bardzo zadowalały cesarza. Nie zapomnijmy jeszcze, że urządzenie działało cały czas...

Terumi zrzucił z Ishido jego marynarkę i wziął się za rozpinanie guzików, jednak był tak rozstrzęsiony, że nie był w stanie. Więc po prostu wyciągnął koszulę ze spodni i wsadził pod nią ręce.
Uwielbiał klatę Shuuyi, był tak umięśniony i przystojny. Idealna do tulenia się w nocy. Teraz zaciskał na niej rączki, ale nie mieli czasu na takie czułości.

Gouenji ściągnął z blondyna bluzkę by móc z pocałunkami zjechać jak najniżej. Naciskał jego sutki i także gładził brzuch. Każdy dotyk Pana wprawiał blondyna w ogromną przyjemność. Nie pozwalał mu na żaden ruch, to on miał mu teraz robić dobrze i go brać w całości.

- Ale jesteś mokry - był zadowolony, że to wszystko dzięki niemu.

- Co ty robisz - wymamrotał Terumi przez jęki przyjemności, jak mu rozpinał spodnie. Jaki zdziwiony był gdy z bokserek wyciągnął jego penisa. A jeszcze większe gdy wziął go do ust. Afuro aż miałknął jak to kociak miał w zwyczaju. Ishido starał się jak najlepiej odwzorować to co zawsze robił Terumi. Zaciskał swoje usta na członku i wsadzał go sobie jak najgłębiej umiał. Do tego poprawiał ręką. Terumi był tak podniecony, że mimo iż Gou robił to przeciętnie to jęczał za dwóch i ciężko oddychał. Bał się tylko jednego...
Było mu tak miło i przyjemnie, usta mężczyzny dawały mu tyle dobrego. Ten robił to coraz szybciej, oplatał językiem. Blondyn był bardzo blisko dojścia i chociaż się powstrzymywał by nie wytrysnąć Gou w usta nie umiał. Ishi przeszedł do bardzo szybkiego trzepania ręką by Teru mógł w końcu osiągnąć orgazm. Aż w końcu doszedł wydając z siebie długi jęk tymsamym gorąca sperma wylała się na rękę Ishido i nie tylko.

- Przepraszam... -  wymamrotał zasłaniając nieśmiało twarz ręką.

- Przecież specjalnie to zrobiłem - wypłukał rękę pod kranem i przetarł chłodnym palcem rozpalony policzek Afuro. Blondyn ściągnął spodnie i bieliznę, dobrze że miał coś na przebranie. Zeskoczył z umywalki, chwycił Gou za rękę i usadowił na swoim pośladku.

- Wyciągaj to - zażądał.

- A jakieś magiczne słowo?

- Spierdalaj, nie powiem tego - białowłosy, który nie zamierzał iść na kompromis po prostu dał mu klapsa. Teru przewrócił oczami. Wtulił się w niego udając biednego i skruszonego uke - Panie, proszę, wyjmij to.

Zadowolony jak został poproszony tak zrobił. Wibrujący korek mocno się usadowił, więc wyjęcie go trochę bolało.
- Ała - jojczał blondyn, a gdy się udało nie mógł odpocząć bo od razu do jego dziurki dorwały się palce Ishido.

- Jeszcze nie skończyliśmy... - trochę go tam rozmasował. Teru byl cały mokry, więc zdecydowanie było łatwiej. Nienawidził gdy się tak z nim bawi, ale jakoś teraz był tak rozhulany, rozpalony i rozjęczany że nie zwracał na to uwagi.

Gouenji łaskawie go podniósł i powalił na ścianę. Sam zdjął swoje spodnie i nie każąc chłopakowi dłużej czekać od razu w niego wejść. Wydał z siebie obolały dźwięk i poczuł jak penis Ishido go rozrywa. Ale to tylko chwila bo zaraz miała nadejść fala przyjemności. Od razu zaczął jak najostrzej. Chwycił Terumiego za tyłek i wbijał się niego agresywnie. Chyba nie przemyśleli tego, że ściany mogą nie być dźwiękoszczelne i do łazienki weszła matka z bardzo wydzierającym się dzieckiem. Terumi w ekstazie jęczał z każdym wejściem. Było mu tak dobrze, to był ten stan gdzie ból i przyjemność łączyły się w jedno. Był pieprzony coraz bardziej i coraz głębiej. Ishido zdołał jeszcze podarować buziaka chłopakowi. Chociaż było bardzo ekstremalnie wystarczyło kilka pchnięć i by Ishido również szybko doszedł. I doszedł w nim w środku. Teru zawiesił się mu na szyi i zmęczeni ciężko dyszeli. Było im razem tak dobrze. Mimo że nie te lata to nic nie szkodzi na przeszkodzie by nadrobić top 10 ekstremalnych miejsc do kochania się

- Uwielbiam cię - szepnął mu na ucho blondyn.

***

- Jesteś z siebie zadowolony? - westchnąłem tylko kręcąc głową. Niezła jest skoro jeszcze mi dokazuje. Nie, nie jestem zadowolony, ale za to nakręcony w chuj. 

Przede mną wisi nagie ciało, bo do tej rangi zeszła Jennett. Związane nadgarstki, bezwładne i obolałe ręce ciągnięte do góry przez linę i ha. Rany rozkrwawiły się, bo nie byłbym sobą zostawiając je w spokoju. Spływały kropla po kropli, prosząc się wręcz by wdało się jakieś zakażenie. Głaskałem nerwowo frędzle bata niczym sierść kota myśląc co mógłbym jeszcze zrobić.

- Nudzi mi się - oparłem się o stół i dalej bawiłem się narzędziem, dając jej do zrozumienia, że nie traktuję jej poważnie.

- Może zabijając mnie się trochę zabawisz? - podniosła głowę bym mógł zobaczyć spod czarnych kudłów ten szydzący uśmiech. Wszyscy jesteście tacy sami...

- Pf. Jeszcze większa nuda. Wszyscy jesteście tacy sami, tak bardzo chcecie umrzeć, że to aż śmieszne. Poza tym nie chce cię zabijać...

- No tak, w końcu tylko posłusznie wykonujesz rozkazy Daigo - westchnęła opuszczając całkowicie głowę - Sam nie umiesz decydować o sobie.

Co za krowa, jak śmie...imię tego różowego pajaca tylko wznieca moje poczucie złości jak paliwo ogień. Warknąłem dając jej do zrozumienia, że nie powinna się już odzywać, do tego zafundowałem jej kopniaka prosto w ponacinany brzuch. Wydała tylko marny bolesny dźwięk z siebie, ale to jej nie zatrzymało by dalej się ze mnie śmiać.

- Gdybyś była taka rozgarnięta za jaką się uważasz, to może byś ogarnęła, że robię to wszystko dla was.  - Jennett nie słuchała, kręciła się na linie jakby to miało jej ulżyć od piekła, które gotowały jej jej rany. Nie zawahałem się jej kopnąć jeszcze raz, chociaż ta była już w amoku.

- Ty...w takim razie może ty z Daigo...wiesz...tak na boku...

Przegięła.

Walnąłem pięściami w stół po czym jeszcze w jej twarz prosto w zęby. Polała się krew. Duszę się. Serce bije. Trudna przeciwniczka. Mimo, że krzyczała już i płakała wcześniej to dopiero teraz na jej twarzy zobaczyłem ból i cierpienie. Może taki żal?

- W imię czego to robisz?... - wymamrotała jeszcze wypluwając stróżkę krwi - W IMIĘ CZEGO?! - po czym wydarła się ile sił w płucach jeszcze miała. Łamiące się ofiary, satysfakcjonujący widok.

- W imię ojca i syna i ducha świętego Daigo... - kolejne mililitry wydobywające się z jej ciała jakoś mnie pocieszyły. Luźnym krokiem podszedłem bliżej i odpiąłem jej ręce z haka, tak, że bezwładnie upadła na ziemię uderzając głową w podłogę.

- Dobranoc I guess? Mogę ci jeszcze bajkę opowiedzieć, bo widzę, że niegrzeczna dziewczynka nie odpuści - szarpała się jak karp w reklamówce, co już było w cholerę denerwujące. Wolałbym się już położyć koło Afuro - Nie myśl sobie, że jesteś wyjątkowa, że tu trafiłaś, rzeczywiście nie był to mój plan, więc posłuchaj chociaż o innych - milczała. I dobrze.

Numer 1. Pokazałem swój palec wskazujący. Ojciec zabrał mnie na koncert smyczkowy, mało pamiętam z tego okresu...ona, młodziutka debiutantka, solistka, skrzypaczka. Stała pośrodku blasku opery z skrzypcami, które wydawały się takie ogromne przy jej wątłej posturze. Krwiste oczy, blond włosy, może tylko drobniejsze ramiona. Wydawała się być dokładnie jak Terumi, nieszczęśliwa. Nie robiła tego czego chciała, grała bo rodzice jej kazali, nie skończyła nawet szkoły, i to nawet nie ona, a jej ojciec wymyślili plan B. Jak nie lubię być seksistą tak przy niej żarty o blondynkach się sprawdzały. Głupi poleciałem na wygląd.

Numer 2. Keiko była specyficzna. Chciała żyć po swojemu, na swoich zasadach, całkowicie wolna. Inni ją nie obchodzili, nie obchodziło ją prawo, na miłość też miała wywalone. Poznaliśmy się na praktykach, tak jak mnie zachwyciło krematorium to ją pracownie medyczne, wszelkie proszki, faszerowanie...wybuchanie! To była jej bajka, a to że mieliśmy oboje ochotę zaruchać wyszło przez przypadek tak jak chwilowy nasz związek. Keiko była anarchistką, co było sprzeczne z moimi poglądami. Była zdolna do wszystkiego, gdy mówią, że winna jest czemuś antifa, na pewno palce maczała w tym Keiko. Rany które jej zadałem były dla niej tylko tatuażem, ale czuła się więziona i przytłoczona w piwnicy...dlatego mi ją podpaliła razem z sobą...

Numer 3 jako jedyny jeszcze żyje. Po porażkach z kobietami postanowiłem poszukać wśród mężczyzn. Zwykły pracownik Starbucksa, który tylko i wyłącznie po moim imieniu odnalazł mnie na Facebooku. Niesamowite prawda? Był mały, uroczy, twierdził, że jestem dokładnie w jego typie dlatego nie mógł odpuścić. Fan bdsm, a jak się na niego patrzyło to tylko biło taką grzecznością, a ten chłopiec ma swoje za uszami. Również zakorzenił we mnie tą miłość do bdsm. Nasza relacja trwała długo, ale chyba oboje chcieliśmy tylko jednego. Jakoś nie miałem serca go krzywdzić, a też mi się nudziło, więc go wypuściłem bez uszczerbku na zdrowiu.

Numer 4 była typową kobietą sukcesu. Lubię dominujące kobiety. Sama taką jesteś Jennett, ale do Sonii ci trochę daleko. Poznaliśmy się w sklepie chcąc kupić tą samą marynarkę. Traktowała facetów jak przedmioty, wymieniała ich jak rękawiczki, chociaż bardziej nazywała to korzystaniem z życia. Po kilku kawkach i rozmowach o modzie już byliśmy razem. Okazało się, że także lubi ostrzejsze klimaty, tak samo jak styloweubrania. Nosiła moje ciuchy, chociaż sama traktowała mnie jak synka. Trzeba było się nią zająć póki by mi nie zwiała znudzona jak każdym. W sumie za wiele to nie wniosło do mojego życia. Pokrzyczała i tyle z niej było.

Numer 5 w sumie nie wiem czy liczyć czy nie. Po prostu szóstki podrzuciły mi ciało do piwnicy, "możesz się zabawić" i tyle. Żadnej miłości, chyba, że do krwii i tortur. Ciało tej kobiety rozłożyłem na kawałki. Tam na tej pułeczce masz między innymi wątroba, nerki, jajniki...co tam jeszcze jest, w sumie dawno tam nie porządkowałem...a no i moja duma ludzkie serduszko.

Numer 6 to architektka. Dosłonie chodzący robot. Była z domu dziecka i odkąd jej ojciec na jej oczach odrąbał matce głowę przestała myśleć trzeźwo, całkowicie się wyłączyła, zero emocji. Chciała pomóc dzieciom ze swojego domu dziecka, więc wymyśliła drogę na dobre pieniążki. Ciężko pracowała. Projektowała mosty, a poznaliśmy się gdy koleżanki zmartwione jej stanem psychicznym kazały jej do mnie zagadać w parku. Weszliśmy na most jej projektu, nieświadomy tego bardzo go wychwalałem, wtedy z tego co wiempierwszy raz się uśmiechnęła, że ktoś docenił jej pracę. To była dziwna relacja, raczej tylko friends with benefits. Jednak gdy zbudowano jej ostatni most, okazało się, że był źle zaprojektowany przez co doszło do zawalenia... wolała się zabić niżeli pójść do więzienia, tak więc oddała się w moje ręce.

Numer 7 oho. Chyba mój ulubieniec. Znasz go. Fukawa Kokichi, czyli były dyrektor vitaplexu. Też chciałaś go dorwać co nie? Poznaliśmy się gdy wszedłem na stanowisko cesarza. Wtedy poznałem dopiero życie, brudy tego świata, najlepiej je poznać pod ziemią...w twoim ukochanym klubie Metro. Uzależniony od hazardu, pieniędzy, czerpania przyjemności z cierpienia innych i ponownie pieniędzy. Byłem trudnym przeciwnikiem, lecz naprawdę to był tylko fart nowicjusza. Byliśmy takimi bardziej kochankami, na co dzień staliśmy naprzeciw jako rywale, a noce spędzaliśmy razem grając, pijąc i ćpając. Również wydawanie pieniędzy na najdziwniejsze zachcianki stało się naszym "cesarskim hobby". W końcu "to co nas podnieca to się nazywa kasa". Bywało ostro, wtedy też Rize zaczynała się niecierpliwić i szybko zeszliśmy do piwnicy. Ze wszystkich to jego dobiłem najmocniej, jadnakże uczucie do niego było równie silne. Odpuściłem mu i póściłem wolno, razem z Rize... tęskniłbym do teraz gdyby skurwiel mnie nie porwał, a Teru go nie zabił.

Ten martwy gest nogą ma znaczyć tyle,że ciekawi cię kim jest Rize? Niestety to opowieść na inny wieczór.

Potem już chyba nic nie było takie same. Numer 8 była wiedźmą. Tak, wiedźmą. Po życiu z Rize nie byłem w stanie nie wierzyć w duchy czy demony, ale wszelkie kryształy, zioła czy czarne koty to inna bajka. Mimo wszystko wtedy wydawało mi się to całkiem interesujące. Zwłaszcza jak ósemka przyszła pod mój bo przyprowadziła ją gryząca i śmiertelna czarna aura. Jak weszła do mojego domu tak już z niego nie wyszła.

I krem della krem, wisienka na torcie, numer 9 czyli Momose Ryoko. W świecie piątego sektora nic mi nie dawało radości, czułem i dalej czuję pustkę, a przy życiu trzymał mnie tylko alkohol, prostytutki i może czasem nikłe przypomnienie planu o rozbiciu sektora od środka. Gdy wszyscy poprzednicy byli strasznie poważni tak potrzebowałem promienia słońca w moim życiu. I tak pewnego dnia w Metrze pojawiła się ONA. Początkowo hostessa, a później tancerka i striptizerka. Nigdy nie sądziłem, że z kimś takim wejdę w głębszą relację. Potrafiła gadać bez końca, mimo że siedziała w brudnej melinie ciągle się szczerze uśmiechała. Uwielbiam ludzi z pasją i to taką od serca. Ryo malowała obrazy, była tylko studentką, którą rodzina porzuciła ze względu na to, że nie wierzyli w ią jako artystkę. Widziałem jak maluje. Jak zawsze ją widziałem uśmiechniętą tak swoje prawdziwe emocje pokazywała tylko płótnom. Chodziliśmy ze sobą, ale raczej przypominaliśmy przyjaciół. A teraz słuchaj tego. Myślałem nawet by dla niej przestać szukać Terumiego, by odpuścić i zostać z nią. Jednak był pewien szkopuł. Nasza droga koleżanka Kokoro. To w niej Ryoko się zakochała. Nie wiem co widziała w tym wraku człowieka, ale nie mogłem tego zdzierżyć. Nie dotknąłem Ryoko praktycznie w ogóle, a teraz za jednym zamachem ją zabiłem z zazdrości...matko święta jak to po czasie okrutnie brzmi. A na dokładkę w śmierć wrobiłem Ozawę.

Numerem 10 miał być Terumi, ale nie będę zestawiał Boga z tym marginesem społeczeństwa. Dla mnie jest numerem 0 jedynym w swoim rodzaju, kimś u czyjego boku chce spędzić resztę dni. Trochę nam pomieszałaś plany Jennett. Dlatego numerem 10 uczyniłem tego chuja, która przegiął granice wobec Teru, a ty będziesz zaszczytną jedenastką.

To już koniec bejbe, skończyło się lovestory...

------
A teraz plotwist
Marynarka którą kupił Affo miała być odebrana przez Jennett, no ale nie mogła ;---;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro