Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Klub histeryków +informacje

Cieszę się niesamowicie na ten rozdział! Jest trochę taką zapchaj dziurą, ale bardzo potrzebną. Co u mnie? siedzę sobie w horny jail wyczekując koncertu Maneskin i swojej osiemnastki, a także zakończeń moich książek. Mam pomysł na biznes i będę chciała tworzyć biżuterię z żywicy.

Słuchajcie chyba powinnam się z wami tu pożegnać, bo nie będę chciała psuć vibe'u ostatniego rozdziału. Albo dobra, coś jeszcze napiszę. Ale nie usuwajcie tej książki z biblioteki. Wleci tu jeszcze epilog czyli dopełnienie zakończenia, backstage, a w backstagu CHCIAŁABYM ZROBIĆ Q&A czyli odpowiedzieć na pytania do mnie czy bohaterów w formie talk show. Robiłam to w aniele i na blogu i zawsze to mega wychodzi. Wiecie, rzeczy typu... Afuro jaka jest twoja ulubiona pozycja seksualna, Kto z bohaterów czyta najwięcej albo autorka co kierowało tobą przy kreowaniu postaci Rize czy co planujesz po KQ (plis zapytajcie o to). Możecie pisać już teraz, a możecie w następnym rozdziale.

I uwaga. Od 2.11.2021 zmieniam nazwę. To jest moja 5 wattpadowa rocznica, kończę już książki, moja aktualna nazwa jest za długa, a profil brudny, dlatego czas na zmiany. Nazwa to będzie TadaTsune albo jakaś kombinacja tego. Od TADAshi kiTSUNE jakby ktoś pytał. Dlatego przygotujcie się na zmiany. Miłej lektury <3

*

Serce Emili kołatało jak szalone, w końcu, w końcu nastał ten czas. Czas na który czekała aż dwa lata. Czuła się jak w bajce. Miała wyjść za swojego księcia. Christopha.

Pomyśleć, że jeszcze tak niedawno się rozstali przez głupi pocałunek z przyjaciółką. Te wydarzenia to już przeszłość, błąd młodości. Teraz wychodzi za mąż!

Cała sala pełna gości, jej matka tonie w łzach, ojciec próbuje zachować pokerową twarz. Jedynie Kate ma jak zawsze tę samą minę, chociaż nie, delikatnie się uśmiecha w jej stronę. Wysyła swoje wsparcie, będzie dobrze Emilio w końcu będzie tak jak zawsze chciałaś. Mąż, żona, domek na bogatym osiedlu, w przyszłości jakieś dziecko, jak się powiedzie to drugie bądź nawet trzecie, pies klasyczny labrador, kredyt do spłacenia na całe życie...

Wszyscy wsłuchiwali się w czułe przemówienie urzędnika o miłości, lecz ona nie słyszała nic. Spojrzała jeszcze raz w stronę Kate. Wyglądała tak uroczo w tej sukience, była bardzo skromna, ale takie zawsze jej pasowały, tak jak pasował do niej jej szpiczasty nosek, jej cudowny głos, figura i maniery...

- Kate? - odkleiła wzrok od swojej przyjaciółki, gdy okazało się, że wszyscy na nią patrzą. To już?! Ogarnęła ją niepewność. Christoph jak dotąd promieniał, on już powiedział "tak", zestresował się, że druga strona nie odpowie tak samo.

- Bierzesz Christopha za męża? - ponowił pytanie urzędnik.

- Ja... - Emilia rozejrzała się po sali, wszyscy oczekiwali odpowiedzi, wgapiali się w nią by to powiedziała. Jej wzrok spoczął na Kate, która jak zwykle jako jedyna nie wywierała na niej presji. Jedyna ją w pełni rozumiała, tylko w jej ramię płakała, wyżalała się...

Nie mogła odpowiedzieć inaczej jak:

- Nnnnnnnnnnnn

Kitsune aż podskoczyła trzymając palec na klawiszu "N" w jej laptopie, gdy usłyszała jak coś runęło na podłogę.

- Przepraszam! - krzyknęła Miyu z pokoju obok, ponieważ to ona wywaliła karton próbując go ściągnąć z szafy. Nawet się tym nie przejęła, warknęła tylko i waliła głową w klawiaturę wciskając kolejne randomowe literki.

- Emila ty głupia jesteś czy jak? Zerwać ślub, bo Kate założyła kieckę i się uśmiechnęła?! - tak, gadała do komputera, do postaci i historii, które sama wymyśliła...

- Żyjesz młoda?! - Kokoro widząc, że Kitsune jest w swoim świecie, odpowiedzialnie pobiegła sprawdzić czy przypadkiem nie grozi im spłata ubezpieczenia Miyu - Lisku, a ty może odejdziesz już od tego komputera co? - zwróciła się jeszcze do różowowłosej.

Kokoro po wyjściu z więzienia pomieszkiwała cały czas u Tadashi, która pomogła jej stanąć na nogi. Pracując w klubie Metro trochę już odłożyła, na tyle, że było ją stać na wynajmowanie ciasnego, ale własnego mieszkania. Aktualnie była w trakcie robienia kursów, które by się przydały w potencjalnej "normalnej" pracy.

Tak to kobiety pomieszkiwały przez ten czas razem. Była to dość...dziwna relacja. Nie było dnia gdy się nie przytulały, pocałowały, chodziły na wspólne wypady czy restauracji. Wyglądały jak szczęśliwa para, tylko że nią (chyba) nie były... Obie chyba czuły to samo, Kokoro już dawno wyznała swoją miłość, a Kitsune? Tego nawet autorka nie wie.

Dostrzegała to Miyu, która przychodziła często do nazywanych przez nią ciotek. Były to jedyne kobiece wzorce, z których od małego czerpała przykład. Jak Terumi wyjechał, Kitsu ciągle zaglądała do małej Miyu. Teraz chodzą razem na zakupy, plotkująi i wszystko inne co baby robią. Ona naprawdę cały czas myślała, że dziewczyny są razem, do czasu aż Kitsune udawała związek z jej bratem. Naprawdę miała dość tego, że się tak z tym męczą, tylko jak sprawić by Tadashi przestała być uparta jak osioł?
Teraz pomagała w pakowaniu rzeczy Ozawy i ogólnych porządkach. Widziała, że grantowowłosa nie chciała się przeprowadzać, a Kitsune chciała ją zatrzymać i wyganiała kobietę z domu na siłę wbrew swojej woli.

Na podłodze leżało pełno papierów, mang, rysunków, a pod nimi leżała Miyu, która to na siebie zrzuciła.

- Może odpoczniesz co? Wykorzystujemy cię chyba za bardzo - rzekła Ozawa pomagając dziewczynce wstać i zaczęła zbierać szparagały Kitsune z powrotem do pudeł.

- Czemu w ogóle to robimy? - zapytała. Rzeczywiście była zmęczona, pakują tak to wszystko, a ma wrażenie jakby to co zostało spakowane zostało rozpakowane. Chyba specjalnie przez kogoś...

- Jak to czemu? Takimi prawami rządzą się przeprowadzki.

- Ale po co! Przecież i tak wszystko robicie razem, bez sensu mieszkać osobno. Przecież... - ściszyła trochę głos - kochający się ludzie...mieszkają razem.

Kokoro przewróciła oczami. Nie zamierzała się tłumaczyć.

- Ehh dziecko, ty nic nie wiesz - westchnęła.

- Czyli tobie to nie przeszkadza? - nie dowierzała blondynka, a Kokoro pokiwała głową na nie. Jednak przechylił się w jej stronę i szepnęła na ucho - I tak pewnie już pierwszej nocy zadzwoni, że po bloku grasują złodzieje i że boi się spać sama - zaśmiała się obie, bo tak by było.

- Co tu się stało?! - przeraziła się różowowłosa widząc jej pokój cały w kartkach prawie jak w jej biurze. Co ją przeraziło bardziej to to co na tych kartkach się znajdywało.

Dosłownie rzuciła się na karton i władowywała wszystko z powrotem. To były jej rysunki, które bazgrała całymi dniami. W czasie lekcji, w klubie, przed snem, w nocy - Nie patrzcie na to gówno! - zarumieniła się.

- To twoje rysunki? - Miyu przejęła kilka kartek. Wszystkie to były jakieś postacie, ale większość zbyt łudząco przypominały jej brata. Może nie były to dzieła sztuki, ale naprawdę ładne.

- Z rysowania przerzuciłaś się na pisanie. Może wrzucisz jakieś rysunki do książki? - zaproponowała Kokoro. Aż wspomnienia wróciły. Patrząc na niektóre obrazki pamiętała jeszcze kiedy je rysowała i co wtedy robiła. Tadashi marzyła o tym by zostać artystką, mangaką albo grafikiem, ale bała się spełniać swoje marzenia w przeciwieństwie do Ryoko...

- Mam nadzieję, że ktoś w ogóle to wyda... - i znowu... Ryoko nie rysowała komercyjnej sztuki, rysowała to co jej w duszy grało, nikt nie chciał jej obrazów, ale nigdy nie traciła nadziei.

- Jakaś taka nie w sosie lisku jesteś co? - droczyła się z nią, bo to lubiła najbardziej. Mimo to objęła różowowłosą od tyłu i przytuliła kładąc głowę na jej ramieniu. Tadashi przyciągnęła kobietę do piersi i także odwzajemniła na chwilę uścisk, ale wraz z Miyu zaczęły z powrotem wrzucać rzeczy do kartonu.

Jednak z papierów wyłoniła się nagle jedna rzecz.

- Czy to jest album na zdjęcia? - zapytała Miyu chcąc otworzyć, ale Kitsune stanowczo jej zabroniła i wyrwała album.

- NIE OTWIERAJ TEGO!!! - głos Kitsune zabrzmiał jakby przejął ją znów jakiś demon, ale Kokoro nie miała już oporów by jej go wyrwać i otworzyć.

Miny kobiety i dziewczyny od razu zrzedły widząc wywołane zdjęcia Terumiego robione z ukrycia. Zza krzaka, w prywatnych momentach, nawet mała Miyu się załapała. Różowowłosa chowała zawstydzoną twarz w rękach. Ale kilka stron dalej były już zwykłe zdjęcia. Razem z Ozawą, która zawsze się odwracała, z działalności ich klubu, a potem już nawet z Terumim i Shuuyą.

- Jakie słodziaki! - krzyknęła młoda, widząc wszystkich w wersji co najmniej 10 lat młodszej. Praktycznie zapomniała, że jej brat w pewnym momencie ściął włosy.

- Fuj - Kokoro patrzyła na dawną siebie z obrzydzeniem, jakby teraz wyglądała lepiej. Ale robiło jej się niedobrze na widok Hanae czy Ai które tez miały zdjęcia. Kiedy Kitsune to wszystko robiła?!

- W czym wasz klub się specjalizował? W której sali miałyście siedzibę? - wielokrotnie słyszała opowieści brata albo ich o jakimś klubiku.

- W schowku na szczotki - skomentowała grantowowłosa.

- Ou...

- To był klub histeryczek jak to nazywała Hanae. Czytanie mang, granie w gry, stalkowanie swoich kraszy... - ...żeby nie wymienić konkretnych nazwisk, ale Miyu wiedziała za dobrze o co chodzi.

- Przecież wiesz, że braciak widział w tobie od zawsze przyjaciółkę...

- Wiem, dlatego odpuściłam - westchnęła. Potem od razu chłop wpakował się w kłopoty.

- Oj błagam cię. A kto się cieszył, że Jennett umarła, bo była dla ciebie konkurencją! - Kitsune jest po prostu żałosna.

- O czym ty mówisz głupia?! W życiu bym się nie cieszyła z czyjeś śmierci! My byłyśmy besties! Podobnie jak ona i mój kuzyn, który teraz też jest wrakiem człowieka.

Rozmowa zeszła na dziwny temat. Miyu spoglądała jeszcze na zdjęcia. Wszystkie były takie urocze, niewinne. Miłość było widać między chłopakami od początku, ale było to wtedy tylko głupie nastoletnie uczucie. Tak jak jej z Kishibe. Aż przy końcu wyłapała, najpiękniejsze zdjęcie ze wszystkich. Rozpoznała nawet miejsce, sala gimnastyczna w Raimon.

- A co to było? - chłopcy na zdjęciu w blasku świateł tańczyli ze sobą, trzymając się za ręce.

- To? - przyjrzała się Tadashi - Mieliśmy potańcówkę w szkole, na którą przyszedł tylko nasz klub. Teru wtedy zwiał ze szpitala, a potem lekarz go przywiózł by mogli razem zatańczyć ten jeden taniec.
Miyu myślała, że nie wytrzyma tego nadmiaru cukru. Oczy jej się błyszczały, nie wiedziała, że jej brat miał takie romantyczne przygody. Patrząc na te zdjęcia, też jakby mniej bała się Ishido, właściwie dostrzegła w nim starego Gou.

- Też mam potańcówkę, nawet w ten weekend. Gdyby nie Peko nie wiedziałabym i chyba też nikt nie przyjdzie...

- Chyba to już tradycja - skomentowała Tadashi.

- A wy tańczyłyście razem?

Kobiety spojrzały po sobie. Był moment, że złapały się za rękę, ale chyba to był szczyt możliwości. Kitsune spuściła wzrok wspominając, że w sumie to chciała wyciągnąć Koko na parkiet. Ozawa zaś parsknęła śmiechem, ale chyba wtedy też czegoś oczekiwała.

To dało narodziny pewnemu pomysłowi w głowie nastolatki.

- Oj jak późno się zrobiło - spojrzała na zegarek, którego wcale nie miała na ręce. Chyba Tsuyuki już na mnie czeka pod blokiem, przejrzę sobie resztę zdjęć w domu - chwyciła album - Paaaaa...

- Czekaj, jeszcze nawet kolacji nie zjadłaś... - ale Miyu już stała w drzwiach.

To ona przywróci klub histeryków!

*

- Chłopaki siedzę tu już godzinę i dalej mnie nie znaleźliście! - krzyczała mała 10 letnia Kitsune trzymając się kurczowo gałęzi drzewa, na które wlazła - Wygrałam! Tu jestem na drzewie!

Ale nikt nie odpowiedział. Była kompletnie sama w prawie już ciemnym lesie.

Rodzina Tadashi to klasyczna japońska rodzina, w dawnych czasach wywodząca się z arystokracji, a jej dziadek jest powiązany z yakuzą. Jej ojciec ma brata, który ma jednego syna Herę, którego często odwiedzała z braćmi za młodu. Sporą część dzieciństwa spędziła w tamtejszym lesie biegając za chłopakami i chowając się w lesie. Często jak widzieli się z Herą, spotykali też jego przyjaciela od przedszkola, blondyna, który wyglądał jak dziewczynka, ale jakoś go nie lubili.

Zlękniona dziewczynka krzyczała za swoimi braćmi i kuzynem. Zostawili ją?! Pewnie nawet jej nie szukali. Jeśli wrócili to pewnie ciocia zacznie się o nią martwić.

Szła dróżką, którą w miarę znała, ale nogi miała jak z waty. Dygotała i jeszcze cała zmarzła. Możliwe, że nawet się zgubiła. Jeszcze zaraz jej tu wyskoczy jakiś lis czy wilk.

- Ja chcę do domu... - wycierała zapłakane oczy. Pisnęła, gdy w krzakach coś zaszeleściło i wydało dźwięk. Różowowłosa aż zerwała się do biegu i przerażona zaczęła krzyczeć. Coś z krzaków wyskoczyło i widząc jak biegnie zaczęło biec za nią!

- Wiiiilk!!! - darła się i prawie ją to stworzenie złapało gdyby nie...

- Dango spokój! - ktoś wskoczył przed nią i zwierzę zamiast na dziewczynkę rzuciło się na chłopaka, który niespodziewanie ją uratował. Upadła przestraszona i zaczęła ciężko dyszeć. Przyjrzała się dobrze, a to co ją goniło wcale nie było wilkiem, a psem chociaż dość sporym, a jej wybawcą był...ten dziwny kolega Hery.

Pies go zadrapał i powalił na ziemię, jednak dzięki temu Kitsune nie ucierpiała.

- Ała - syknął chłopiec patrząc na ranę - Przynajmniej cię znalazłem, pani Chio się o ciebie martwiła - pogłaskał wielkiego kundla - Żyjesz? - zwrócił się w końcu do Kitsune.

- T-T-tak...chyba tak -odpowiedziała, a aby się upewnić chłopak zaświecił jej latarką w oczy.

- Ale się trzęsiesz - zachichotał - Dango chciał się tylko pobawić, lubi uciekać mojej sąsiadce.

Teraz też zobaczyła całkowicie jego oblicze. Był bardzo uroczy i chociaż się z niej śmiał to jego śmiech też miał w sobie coś wyjątkowego. Do tego ją uratował.

- Jesteś kuzynką Hery prawda? Na jego miejscu też bym zostawił cię w tym lesie, tylko ja mogę się z nim bawić! - upomniał ją po czym wyciągnął z plecaka smycz i zapiął psa, nie przejmując się co zrobi dziewczynka.

- Jak masz na imię? - zapytała chociaż głos jej drżał, szybko się podniosła by znowu nie zostać sama.

- Ja? Afuro Terumi, ale możesz mi mówić Teru.

I tak to się zaczęło. Tadashi odtąd była wpatrzona chłopaka jak w obrazek. Zawdzięczała mu życie, chociaż ten pies był tak stary, że prawie nie miał zębów i rzeczywiście chciał się z nią tylko pobawić. Afuro zapomniał, że kiedykolwiek ją poznał pozwolił jej mówić do siebie Teru, ale ona nigdy go nie zapomniała.

*

Shuhei Tsuyuki za wezwaniem młodej damy przyjechał jak najszybciej mógł. Miyu jakoś nie lubiła siedzieć z tyłu dlatego usiadła obok niego na siedzeniu pasażera.

Shushu pod rozkazem Ishido woził ją nawet do szkoły, tak się stało, że naprawdę zaczęli się dogadywać. Wszystko za sprawą docenienia gustu muzycznego kierowcy.

- Co tam? - zapytał chłopak widząc zmieszaną, ale równocześnie podekscytowaną minę nastolatki.

- Shipujesz Kokoro i Kitsune prawda?

Tsuyuki załamał się nieco tym pytaniem, co ta młodzież ma w głowie?

- A to one nie są razem?

- No właśnie tak oficjalnie nie! - Shu zdziwił się, w końcu pamięta wyjazd do hotelu jak dziewczyny zniknęły i poszły się lizać - Chcemy im pomóc jakoś?

- Zdziwiłaś mnie teraz, jednak sorry ale za bardzo mi się nie chce.

- Nie podniecają cię dwie dziewczyny?

- Mam jedną i to już o jedną za dużo - Miyu zrobiła krzywą minę niezadowolenia i pomachała mu przed twarzą zdjęciem, którym się tak zachwyciła.

- A gdyby tak je połączyć poprzez taniec? Będą w ładnych sukienkach, a ich twarze będą tak blisko, że się pocałują, nie wytrzymają presji i sobie wyznają miłość.

- To brzmi fatalnie, beznadziejnie, katastrofalnie... - mówił dalej Shu, którego entuzjazm nastolatki mocno przytłaczał - ...serio szef tak układał kiedyś włosy? -przyjrzał się zdjęciu.

- Zrobimy to na mojej klasowej potańcówce, na której i tak nikogo nie będzie. Wciągniemy w to chłopaków, bo też się trochę rozeszli i muszą nam pomóc. No Shu, proszę cię!

Tsuyuki jedyne o czym marzył to odwiezienie małej i wskoczenie pod kocyk i granie w gry przez cały weekend, a nie jakieś tańce...czemu ona robi takie maślane oczy?!

- Pod warunkiem, że puścimy też tam jakieś moje piosenki i będzie jedzenie.

*
Tego samego dnia na pogrzebie Jennett zebrała się spora grupa osób. Terumi mimo wszystko pozbierał się, pożegnania nie mógł sobie odpuścić. W tamtym momencie nie czuł nic, był jak ciało bez duszy. Przyszedł ubrany cały na czarno z bukietem prawie tak dużym jak on, ale miał dla Jennett jeszcze jeden prezent. Koronę, którą Ishido trzymał pod swoim tronem, miała należeć do niego, ale tak naprawdę czarnowłosa była osobą, która na niego zasługiwała.

Przy zasypywaniu trumny była dosłownie gcisza. Było tylko słychać pojedyncze szlochy. Rodzice Jennett patrzyli jak trumna jest spuszczana, przykro że w takich okolicznościach musi ich poznać. Przywitał się z Kokoro i Kitsune, które razem się przytulały. Dalej stali jej współpracownicy, zdecydowana większość rebelii i jego byłych znajomych, którzy wyszli w końcu z siedziby. I jeszcze był Hera, który mimo relacji pracodawca-pracownik bardzo się do niej przywiązał.

- Zdecydowanie wolę jak się uśmiechasz - podszedł do Terumiego i posłał mu pocieszający uśmiech. Zawsze mu to powtarzał jak jeszcze byli razem i Teru miał gorszy dzień, zazwyczaj po trudnym kliencie.

Blondyn tylko spojrzał na niego delikatnie z góry, ale odpowiedział podniesieniem końcików ust. Tadashi jeszcze zbliżył się do niego i od tak położył mu swoją głowę na ramieniu. To było całkiem miłe, że pomimo zerwania dalej byli blisko jak przyjaciele z dzieciństwa. Ręka Afuro objęła go od tyłu.
Terumi spoglądając jak zakopują trumnę wraz z koroną. Jak tak na to patrzył nie mógł się odpędzić od poczucia winy, a to przecież nie on ją zabił.

W tle stał prawdziwy sprawca zamieszania. Ukryty za drzewami. Nie miał na tyle odwagi by tam zejść, chociaż równie go bolało co innych, a nawet bardziej. Mógłby chociaż swojego chłopaka pocieszyć.
Blondyn czuł jego wzrok na sobie, a poza nim tylko Ozawa go dostrzegła. Nie miała pewności, ale by wychodziło na to , że to on kończy żywot bliskich dla niej osób

*
- Idziesz do pracy? - zapytałam widząc Ryoko jak pakuje swoje szpilki do torby. Myślałam, że rzuciła tą pracę w cholerę. Zwłaszcza po ostatnim zjeździe psychicznym. Nic tylko się zamykała w swoim pokoju i malowała. I to wszystko odkąd wyznałyśmy sobie miłość.

- Koko nie jesteś moją matką - przecież widzę jaka jesteś poddenerwowana, cała się trzęsiesz.

- To przez tamtego faceta prawda? Jesteś równocześnie ze mną i z nim? - nie przeszkadzało mi to zbytnio, zwłaszcza że znałam tego pana osobiście. Zawsze zabawiała w klubie tylko go, dlatego zapragnął ją posiąść na własność. Tylko, że ja ciebie też chcę...

- Skarbie, to trochę skomplikowane, ale wrócę szybko, nie martw się - Jak mam się nie martwić? Jesteś moim jedynym szczęściem, źle mi z myślą, że ktokolwiek inny może cię dotykać. Czemu nie możesz zostać? Czemu nie możesz znaleźć innej pracy? Może nie płakałabyś po nocach?

Dała mi buziaka w policzek.

- Ale ja się martwię - powiedziałam stanowczo.

- Czyżbyś tez miała nerwicę natręctw? - zaśmiała się po czym ścisnęła mój policzek niczym jakaś ciotka. Oj jest źle - Wrócę, a wtedy zamówimy pizzę i obejrzymy jakiś odmóżdżający film.

Nie powiedziałam nic. Trzymałam ją za słowo. Chociaż pewnie znowu wróci tak styrana i przebodźcowana, że jedyne co zrobi to namaluje kolejny obraz, na który i tak nie ma miejsca.

- To pa - pomachała mi i wybiegła z bloku. Popatrzyłam za okno i oczywiście, że na nią czekał. Gouenji Shuuya.

Nie chciałam o tym myśleć, co ja będę się zadręczać głupią i naiwną studentką. Postanowiłam, że wezmę długą kąpiel i sama tą pizzę upiekę. Jak się domyślałam do pierwszej nie wróciła, czyli już pewnie nie wróci, nie chcę się denerwować, idę spać.

Momose ma to nieszczęście, że chcąc czy nie chcąc nasze drzwi strasznie hałasują dlatego o 3 rano się przez nią obudziłam.

- Ryo, chodź, pomogę ci się ogarnąć - wyskoczyłam z pokoju, by sprawdzić czy jest cała. Nie zobaczyłam jej miny, po prostu rzuciła kurtkę na ziemię i zamknęła się w swoim pokoju.

- Ryo nie! Czekaj - kurwa, zatrzasnęła się tam. Ona nie jest prostytutką tylko zwykłą hosstesą i kelnerką, to niemożliwe by to ją tak wykańczało, to na pewno...

Nawet będąc w piżamie ubrałam tylko buty i kurtkę i wybiegłam na zewnątrz licząc, że jeszcze go spotkam.

- Gou! - wydarłam się. Wchodził do limuzyny, spojrzał na mnie jakby nie mógł mnie rozpoznać. On też miał już inną fryzurę, a także rysy twarzy - Zostaw Ryoko w spokoju, co ty w ogóle sobie wyobrażasz?!

- Miło cię znowu widzieć - odparł spokojnie. Dyszałam ciężko, co za dupek, udaje, że nie wie o co chodzi.

- Ona jest moja rozumiesz?! Robisz jej krzywdę!

Gouenji milczał, patrzył się tylko na mnie, nie jak na idiotkę w piżamie, a z poczuciem wyższości. Trawił to co powiedziałam.

- Hmm...skoro ja jej mieć nie mogę, to nikt nie będzie miał - zamknął drzwi od auta.

*

- Skończone! - rzekła ucieszona Rize. W blond włosy Afuro wplotła białe lilje tworząc równocześnie piękny warkocz. Terumi nie miał nic przeciwko, matka od zawsze uwielbiała go czesać. Wyczarował w swojej dłoni lustro i się przejrzał.

- Mhm... - mruknął tylko cicho.

Jak można się domyślić byli we śnie. Minął cały tydzień, a blondyn dalej nie mógł się ogarnąć po śmierci Jennett. Wyszedł tylko na ten pogrzeb i już wrócił z niego jako flak. Upili się wtedy winem z Ishido, ale potem w cholerę tego żałował. Miyu zamiast z nim widziała się Kokoro i Kitsune. Zamknął się w swoim domu i jedyne co robi to korzysta ze swojej "mocy" świadomych snów. Nie wiedzieć czemu Rize jest jedyną osobą, z którą chce przebywać. Oczywiście ona już nie żyje, ale nawet we śnie wydaje się być taka prawdziwa. Gouenji też dał mu spokój, tylko Kishibe wspina się od czasu do czasu na drzewo i do niego macha, a raczej wymachuje środkowym palcem.

- Mógłbyś pójść w takiej fryzurze do ślubu - przeczesywała mu pasemka opadające na twarz.

- O czym ty mówisz? Najpierw trzeba mieć z kim pójść do tego ślubu - podirytował się takim gadaniem, chociaż w sumie w teorii to on decyduje o tym co powie Rize. Położył głowę na jej kolanach.

- No z Shuuyą, a kim? Chociaż teraz unikasz go jak ognia...

- Mam wrażenie, że powinienem być na niego obrażony- najbardziej w tym wszystkim było porąbane to, że jego ciało było skatowane, aż dziwne, że tego wcześniej nie zauważył. Siniaki, obicia, obtarcia, a najgorsze, że nic nie pamiętał. - Tak jakbyś zapomniała, dwóch facetów nie może wziąć ślubu, bynajmniej nie w tym kraju. Poza tym od zawsze aspirowałem na normalną rodzinę, z żoną i dzieckiem.

- Ale ty nie jesteś na tyle normalny by żyć w "normalnej" rodzinie. Oskarżałeś o to Shuuyę, a sam nie umiesz się przyznać do bycia gejem? - Terumi znów się podniósł oburzony.

- Nie jestem gejem... - zmarszczył brwi - Jestem... - był w związku z tylko z Shuuyą i Herą, kochał się też tylko z mężczyznami chyba że dodatkowo mu zapłacono albo alkohol wszedł za mocno, noc z Kitsune była wymuszona, a z Ai był dla beki.

- No właśnie. Jak teraz cię to trapi to Jennett kochałeś też jak przyjaciółkę.

- Kochasz mnie dobijać prawda? - rozłożył się na dywanie kwiatów, na którym leżeli, ciesząc się każdą sekundą w miejscu gdzie czas nie istniał z kobietą, której również nie było.

- Odżywiam się twoim cierpieniem - oblizała się po czym zawisła nad chłopakiem. I znowu to uczucie przypływającego ciepła w jej pobliżu, chociaż już nie drży przy niej ze strachu. - Ale myślę, że już histeryzujesz i powinieneś wrócić do życia. Bynajmniej tak by chciała Jennett.

- Spierdalaj! - krzyknął desperacko Terumi, a kobieta dosłownie zniknęła za sprawą jego życzenia. Weszła na za cienki lód.

Zaciągnął się zapachem kwiatów i poruszył kończynami robiąc aniołka.

- Ślub...ja bardzo chętnie tylko niech ten debil mi się oświadczy - uśmiechnął się sam do siebie. Zamknął oczy i zatracił w bieli i nicości wyciszając się całkowicie i śpiąc by po godzinie wybudził go całkowicie dzwonek do drzwi.

Niechętnie zszedł na dół, modląc się by to nie był Taiga, ale to było jeszcze gorsze, była to jego siostra.

- Cześć brat, jak się czujesz? - nie miał bladego pojęcia czemu tak się cieszy, a jeszcze bardziej go ciekawiło czemu w tle stał Shuhei.

- Bywało lepiej - odwieczną zasadą było by nie pokazywać siostrze jak bardzo jest źle. Dziewczynka wyciągnęła z plecaka album by jemu także pokazać piękną kolekcję zdjęć.

- Ja pierdziele, wyglądałem wtedy jak trup - skomentował zdjęcia, spojrzał na nią pytająco o co chodzi.

- Nie masz żadnych planów na piątek i weekend prawda? - wyszczerzyła się.

W plan został wciągnięty także Ishido, który również nie był w humorze, ale widząc Afuro od razu zrobiło mu się lepiej. Miyu pokazała mu album, a ten go prawie nie wyrzucił przez okno z zażenowania. Klub histeryków, a raczej klub psychofanów Kitsune i Kokoro, miłośników czarnej kawy i kawioru właśnie skompletował członków!

Wcale nie dziwnym było, że w tym samym czasie zarówno Kitsune jak i Kokoro dostały podejrzane smsy, Tadashi od Gouenjiego, a Ozawa od Afuro. Na szczęście jedna była w sklepie, a druga w domu, więc nie podzieliły się swoim zdziwieniem.

Od Gouenji Shuuya:

Hej, dyrektor nie miał jak się z tobą skontaktować, dlatego udostępniam ci wiadomość.

"Serdecznie zapraszamy i zachęcamy absolwentów szkoły Raimon do wzięcia udziału w sobotnich wykładach, w ramach motywacji ówczesnych uczniów i naświetlenia im ścieżki kariery. Mieli państwo najlepsze wyniki w swoich rocznikach i wiemy, że osiągają państwo sukcesy w pracy, dlatego jeśli to nie problem prosilibyśmy o przygotowanie krótkiego przemówienia, określenia swoich ówczesnych motywacji i metod nauki. Wszelkie pytania prosimy zgłaszać. Termin wykładów, Sobota XX.XX.20XX."

Od Tadashi Kitsune: Czemu dopiero teraz mi to wysyłasz?! Co ja mam powiedzieć?! Kujcie na chama by gnić w korpo?

Od Gouenji Shuuya: Dokładnie, ubierz się ładnie w ramach możliwości.

Tymczasem...

Od Afuro Terumi:

Kokoro słuchaj jaka akcja. Byłem ostatnio w szkole u Miyu załatwiać papierologię i powiedzieli mi, że brakuje im moich danych w systemie, świadectw i w ogóle wszystkiego. Okazało się, że ktoś robił czystkę i wszystko będą wprowadzać na nowo do archiwum, trzeba przyjść i pomóc uzupełnić to osobiście :p tragedia. Chcesz pójść ze mną ogarnąć to w sobotę? Przydałoby się ubrać jakoś ładnie.

Od Ozawa Kokoro: Co

Haczyk zarzucony, teraz przygotowania. Mają dzień. Potańcówki w Raimonie to dosłownie 1 z siedmiu tajemnic szkoły, nigdy ich nie ma, chociaż każdy o tym rozmawia. Tak było również w tym roku. Tylko Miyu i klub fotograficzny, w którym była wraz z samorządem urządzili salę. Tak jak obiecała Shu miał dostęp do wszystkich ciastek i to on został DJem, bo na prawdziwego nie było kasy. Wszystko było gotowe, tylko potrzeba było dziewczyn.

I nadszedł ten dzień.

- Wracają wspomnienia co? - powiedział Gouenji widząc nadchodzącą Kitsune.

- Strasznie dużo się tu zmieniło, ciekawe czy nasz schowek jeszcze istnieje - zaśmiała się. Ubrała się w jakąś zwykłą sukienkę o dziwo kryjącą jej biust. Zabrała ze sobą całego laptopa, 15 stronnicowe przemówienie i broszury z Vitaplexu, dlatego dziwiła się, że Gou nie miał przy sobie nic.

- Chodź, czekają na nas w sali gimnastycznej - Tadashi wierzyła w cały ten przekręt, stresowała się jak cholera, będzie przemawiać przed dzieciakami!

Tymczasem Afuro stał w innej części szkoły i Ozawa również do niego doszła.

- Jest problem, bo nie mam pojęcia co moja matka zrobiła z moim świadectwem - zobaczyła, że Terumi szczerzy się jak głupi do sera, w samej wiadomości wyczuwała podstęp. - No, a po co kazałeś mi się tak ubrać? Wyglądam jak debil.

Nieprawda, Kokoro wyglądała bosko. Dopasowana krótsza spódnica, koszula i marynarka idealnie pasowały do jej figury.

- Będąc tutaj ciągle mnie łapie jakieś deja vu - zmienił temat - Chodź - złapał dziewczynę za rękę by nie zdążyła zadać kolejnych pytań.

Na sali, Miyu i jej znajome już testowały parkiet, blondynka zaprosiła również Kishibe by móc z nim zatańczyć, ale na razie siedział obrażony obok Shu. Przecież nie będzie bawić się z dziewczynami.

W idealnym momencie na salę głównymi drzwiami wbił Ishido wraz z Tadashi, a sekundę później od strony kantorka Afuro z Ozawą. Muzyka sama z siebie ucichła, gdy siebie zobaczyły. Chłopcy ucieszyli się z geniuszu tego planu.

- Rzeczywiście Miyu mówiła coś o jakiś tańcach... a ja cały piątek siedziałam nad głupią prezentacją! - zezłościła się różowowłosa rzucając papierami, ale równocześnie zaczęła śmiać.

- Niespodzianka - powiedział Gou na tyle wesoło, że aż do niego nie podobnie.

- Zajebie ci kiedyś! - grantowowłosa zdzieliła papierami Terumiego, który znowu śmiał się głupio.

- Niech to będzie wasz czas.

- Niech to będzie nasz czas - uśmiechnęła się. - Ciebie też wrobili? - zapytała Kitsune, która biegła w jej stronę.

- No bez kitu, zupełnie jak...

- Klub histeryków? - wtrąciła się Miyu, główna sprawczyni tego zamieszania. W nagrodę otrzymała grupowy uścisk. Przeszłość stała się znowu teraźniejszością, znowu byli o 10 lat młodsi. Shu z daleka pokazał im tylko kciuka w górę. Zaczynamy operację "Perfect"

Młodzi rozeszli się na krzesła, a profesjonalny DJ zapodał kawałek, który przyspieszył bicie serca całej grupce.

- Ja pierdole - skrzywił się Terumi chowając twarz w dłoniach, a łzy samoistnie wpłynęły mu na twarz. Gouenji też nie mógł powstrzymać uśmiechu. Ed Sheeran i jego "Perfect" obudziło motyle w brzuchu chyba u każdego

- Zatańczysz? - obaj mężczyźni zaprosili panie do tańca. Shuuya Kokoro, a Terumi Kitsune.

Bujali się delikatnie posyłając uśmiechy. I uwierzyć, że kiedyś walczyli o swoje względy. To było naprawdę niesamowite, zabierali młodym czas na zabawę, ale wszyscy wokoło nie mieli nic przeciwko.

I odbijamy.

Teraz wszystko było na właściwym miejscu. Terumi w ramionach Shuuyi, i Kitsu i Koko w swoich. Wtuleni w siebie, chodzili krok za krokiem, ich umiejętności tańca się nie zmieniły w ciągu tych 10 lat. Poza tym, że i jedni i drudzy czuli się w cholerę bezpiecznie i ciepło przy drugiej osobie. Że dawne konflikty i sprzeczki zdawały się nie mieć miejsca. To była miłość, to był ich czas. Terumi podśpiewywał, ale to dziewczyny miały być główną atrakcją. Te śmiały się same z siebie, że ciągle się potykają, wcześniej to tylko udawały drzewa na wietrze. A teraz nie wyobrażają sobie życia bez siebie.

- Cieszę się, że cię mam wiesz? - powiedział Gouenji, nie dowierzając, że 10 lat temu blondyn otarł się o śmierć.

- Wiem, a ja ciebie - pocałowali się szybko, by końcowy buziak dziewczyn zrobił największe show.

I don't deserved it. You look perfect tonight...

Patrząc w swe piękne oczy, nie wytrzymały i na widoku wszystkich, na środku sceny pocałowały się trzymając za ręce...i już nigdy nie puszczając.

Rozległy się gromkie brawa, Shu nawet zagwizdał... tylko nikt nie usłyszał "Kocham cię".

- Puścisz teraz "Love me like you do" ? - krzyknęła do niego podjarana Kitsune chcąca jeszcze.

- A jakieś wyznanie miłości? "Kocham cię"? Nie zapragnęłyście nagle być razem? - Tsuyuki się przestraszył, że plan nie zadziałał, podobnie jak reszta czująca niedosyt.

- Ale o czym ty mówisz? Jesteśmy ze sobą od miesiąca... - wytłumaczyła Kokoro podnosząc pytająco brew.

- COOOOOOOO?!

-------

Jestem taka zajarana. Odkąd stworzyłam plan wydarzeń, miał powstać klub histeryków by zjednoczyć dziewczyny. Chciałam też wam powiedzieć, że Teru jednak całkowicie jjest gejem, Gou jest bi, Kitsune pan, a Kokoro jest lesbijką. Znacie już historię czemu Tadashi tak ubóstwiała Affo i jeszcze coś o Ryoko. Bardzo chciałam by Ishido powiedział tą ostatnią swoją kwestię.

Kocham was <3 Do zobaczenia już jako TadaTsune, kończymy ten shit!

A tu nasza Killer Queen uwu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro