Kap kap kap
Zrobiłam taki shocik bo musiałam wylać z siebie trochę smuteczków, prawdziwy rozdział jest w drodze, ale na razie daję wam to.
Inspirowane piosenką z mediów.
Dedykuję go wszystkim co znoszą moje humorki i dalej tu są i czytają. Kocham was <3
Moim kochanym bubulkom Lokeun oraz malwineqq
A zwłaszcza IEKeshi
*
Akcja toczy się po tym jak Afuro widział swojego ojca ostatni raz na oczy i został zgwałcony (rozdział Pętla, a jednak zwrot)
I gdyby jednak zadzwonił po pomoc do Shuuyi i przebaczył mu przypominając sobie sobie jak bardzo go kocha
*
Ziemia była chłodna, wilgotna. Krople deszczu spływały powoli po jego twarzy tworząc pary ze łzami. W sercu skutym lodem grała mu melodia, chyba nigdy nie słyszał tak smutnej piosenki. Najgorsze było to, że mógł się z nią utożsamić. Bolało go wszystko. I chociaż było mu cholernie zimno, piekło go od środka. Czuł się brudny, jak ulica na której siedział bezsilny. Jak anioł z połamanymi skrzydłami.
Kap kap kap
Z nosa leciały mu kropelki, a w tle ulewy szum
Kap kap kap
Dalej czuł jego ręce, jak wszystkie inne sprawiające mu ból
Kap kap kap
W ustach krew, wzory jak rozlane wino na ciele
Kap kap kap
Co zrobisz? Co zrobisz upadły, zgwałcony aniele?
- Co ja mam teraz zrobić? - jęknął cicho, bo nawet mówienie było dla niego cierpieniem.
Normalna osoba wstałaby i poszła do domu, jednak on nie ma gdzie pójść, a przynajmniej tak czuł.
- Szmata, lachociąg, kurwa... - przypominał sobie określenia jakimi ojciec cisnął mu w twarz jeszcze parę godzin temu. W życiu chodzi o to żeby głównie żyć co nie? No tak, ale trzeba najpierw znaleźć sposób na życie. Terumi ze swoim wcale nie czuł się źle, po prostu był inny niż wszyscy, przez to odrzucony i wyzwany, a teraz zbiera burzę bo zasiał wiatr.
Pieniądze i seks stanowiły dwie równe wartości na szali wagi. Był kompletnie inną osobą niż te kilka lat temu. Jednak oba blondyni byli równie zagubieni, poszarpani przez los i... pozbawieni miłości.
Tego mu brakowało by wieczna zima zmieniła się w ciepłe lato, a deszcz w końcu przestał moczyć jego poszarpane ubranie. Westchnął głęboko.
Kap kap kap
Sam się pozbył tego, którego kochał najbardziej. Tego, który jako jedyny podał mu pomocną dłoń gdy był na dnie. Teraz gdy ponownie na nie spadł może znowu go uratuje? Sklei jego ponownie połamane skrzydła?
Wyciągnął z kieszeni portfel i telefon, który na szczęście nie został zabrany przez tamtego kolesia. Dłonie mu się trzęsły, jednak mimo to udało mu się wyciągnąć skrawek papieru. Numer zapisany w telefonie za bardzo kusił by go użyć i zadzwonić, dlatego spisał go na kartce.
Dziewięć liczb
Czy na pewno chciał to zrobić?
Koledzy niczego nieświadomi, pewnie myślą, że chleje i zatacza się gdzieś w ulewie. Prawie trafili.
Ojciec. Nie, po prostu nie.
Szpital. Tym bardziej. Chociaż bał się, że jego ciało bardziej ucierpiało niż zazwyczaj
Dziewięć liczb, do osoby, która zapewne już teraz zarabia sześć zer
Już zapomniał z czyjej winy głównie się rozstali, ale nie zdziwiłby się jakby ten ciężar spoczywał na nim.
Co by się stało gdyby jednak spróbował...
Wrzasnął by wyrzucić z siebie wszystkie myśli, które odciągały go od podjęcia decyzji. I tak zagłuszył go deszcz, ale było lepiej. Nie zastanawiając się wcisnął ciąg cyfr tak by się nie pomylić.
Pierwszy sygnał
Jak wtedy gdy płacz chował pod pogardą i śmiechem.
Drugi sygnał
Jak zaryzykował i zaczęli się przyjaźnić
Trzeci sygnał
Jak postanowił zostać jego pacjentem
Ale kto odbierze o o 4:21?
Ale kto pokocha tak pustą i skomplikowaną osobę?
Czwarty sygnał i ostatni
Jak moment kiedy się pocałowali
I stało się, zostali połączeni.
Cisza, ale któryś musiał zacząć.
- Afuro? - trząsł mu się głos, bo kto by uwieżył, że jego były ukochany aniołek będzie dzwonić o 4:22?
- Gouenji... - wymamrotał.
O 4:23 padło słowo "Przepraszam"
-Czemu do mnie dzwonisz? - nie był w humorze i już sam ton głosu zarzucał mu, że nie jest mile słyszany.
- Pomóż mi proszę...
Cisza
- Tak bardzo przepraszam! - wrzasnął wykorzystując ostatki głosu po tym jak krzyczał całą noc.
Serce Shuuyi poczuło ukłucie, jakby igła zszywała to co kiedyś zostało zerwane
- Nic już nie mów, gdzie jesteś?
O 4:24 rozmowa się zakończyła wraz z podanym adresem.
Terumi nie mógł uwierzyć, że się udało.
Ale co będzie jak on po niego przyjedzie, jak ma mu spojrzeć w twarz? W te piękne ciemne oczy, które w połączeniu z gorzkimi ustami były jak czekolada. Niegdyś w niej tonął, tak samo jak on pozwalał mu nurkować w jego herbacianych patrzałkach.
Kropelki wody były już coraz cichsze i spokojniejsze, a melancholijna piosenka zwalniała tempa.
Kap, kap, kap
Spoglądał ku górze, na miejsce z którego spadł
Kap, kap, kap
Pojawił się płomyk, ten sam co mu serce skradł
Spróbował wstać chociaż nogi miał wiotkie. Chciał się położyć na pobliskiej ławce i chociaż na chwilę zamknąć oczka. Był zmęczony całym dniem i nie wiedział kiedy tak naprawdę zjawi się Gouenji.
- Tylko na chwilkę, tylko na chwilkę je zamknę - może i wyglądał teraz jak bezdomny, ale nigdy mu nie było bardziej wygodnie. Tak bardzo chciał zobaczyć twarz białowłosego po tych kilku latach, ale jednak Morfeusz ciągnął go do swojego królestwa.
Śnił o normalności. O tym, że w końcu wszystko się układa, jest tak jak dawniej. Tylko... co znaczy "dawniej"? Bo nie przypomina sobie momentu swego życia w którym nie cierpiał. Może ten krótki odcinek czasu gdy Rize zniknęła? Albo wtedy gdy tańczył na balu szkolnym wtulony w ramiona białowłosego?
Zaczął nucić melodię Eda Sheerana
- I found a love... for me...
Dziwne. Kap, kap, kap całkowicie się nagle wyłączyło, to podniosło Afuro do pionu gdy zobaczył, że nad nim znajduje się parasol i jego właściciel...
- Teru, chodź, przeziębisz się - powiedział przejętym głosem.
Gouenji nie chciał się wtrącać ani nawet myśleć co takiego się wydarzyło, że blondyn jest w takim stanie. Zapomniał też na chwilę o przeszłości, o tym, że już nawet nie są razem. Teraz mu wyleciało z głowy po co właściwie po niego przyjechał, ale wystarczyło jedno spojrzenie na śpiącego na drugim siedzeniu chłopaka by sobie przypomnieć.
- Kocham cię - szepnął łapiąc go za rękę równocześnie trzymając się drogi.
Wtaszczenie półprzytomnego człowieka na trzecie piętro i do mieszkania było już nie lada wyzwaniem. Bał się, że mimo późnej godziny sąsiedzi będą na klatce i straci swoją reputację dobrego chłopca.
Ściągnął tylko buty i mokry płaszcz, błoto na podłodze było zbyt niepożądane, i położył ostrożnie chłopaka na łóżku.
Także ściągnął mu buty. Na twarzy białowłosego była ukazana obojętność. On mu tylko pomaga, zabrał go z deszczu, nic więcej. Ale czemu zadzwonił po pomoc akurat po niego? JAk bardzo jest już źle?
Przekonał się o tym gdy zaczął go rozbierać, guzik po guziku, chociaż porwane szmaty powinno się ściągać o wiele szybciej. Wpłynął mu ledwo widoczny rumieniec na twarz, ale zauważył siniaki, obrzęki i ogólny zły stan chłopaka.
Zatkał sobie usta dłonią. Ten widok bolał i jego,a co musiał odczuwać aniołek. Zdjął z niego to co się dało i położył na kaloryferze.
Poczuł jak robi się twardy chociaż wcale tego nie chciał. Serce biło mu szybciej na widok śpiącego obok chłopaka. Chciał go mieć z powrotem. Chciał go mieć już na zawsze i to tylko dla siebie. Czy to była jego szansa?
Nie mógł się powstrzymać , zawisł nad nim, a końcówki jego mokrych włosów drażniły twarz śpiącego blondyna. Tak bardzo chciał się z nim kochać, zatopić isę w jego ustach i ramionach, żeby znów należał do niego. Zbliżał się coraz bardziej jego twarzy. To tylko całus, to tylko całus...
Wtem Afuro złapał go za policzki i nie mogąc wytrzymać przyciągnął chłopaka do swoich ust. Złączyli się w namiętnym pocałunku, wyczekiwanym od tak długiego czasu.
- Tęskniłem - był bardzo zmęczony i to było ostatnie co powiedział bo Gouenji wbił się o wiele bardziej łapczywie w jego usta. W ruch poszły języki, złączyły się i zaczęły wspólnie pląsać do deszczowej piosenki, która całkowicie zmieniła swoją tonację.
Gouenji położył się obok. Blondyn ewidentnie ulegał w tym pojedynku. Jego ręka spoczeła na torsie mężczyzny i gładził go po klacie. Gouenji chciał zrobić to samo, jednak Afuro jęknął mu w usta z bólu.
Ale Gou już taki był, że myślał tylko o sobie, wiedział, że każde dotknięcie go boli, więc postanowił usadowić swoją rękę na jego pośladku. Blondyn zaciskał ręce na plecach mężczyzny, gdy ten schodził coraz niżej zostawiając mokre ślady na szyi Teru. Niestety z malinkami ktoś go zdążył uprzedzić.
- Boli... - jęczał Affo gdy Gou zabrał się za jego sutki. Na jednym miał nawet kolczyk co jeszcze bardziej mu się podobało. Były tak zmaltretowane przez zęby, że zwykłe liźniecie gorszyło chłopaka. Mimo to oddawał się białowłosemu bo to w końcu Shuuya. Był tak pogrążony w tym co robi jego ukochany, że zaczął się wić domagając się co jakiś czas uwagi dla swoich ust.
Teru miałczał niczym kotek, tak mu było przyjemnie, a równocześnie nie pragnął niczego bardziej jak uciec. Pozwolił z siebie ściągnąć bokserki, by Shuuya mógł wycałować każdy minimetr jego ciała.
- Jesteś taki piękny... - powiedział, a Afuro nieco przytkało i nie wiedział co odpowiedzieć.
- Nieprawda, nie widzisz jak ja wyglądam?
- Obiecuję, że nikt więcej cię już nie skrzywdzi - uśmiechnął się by dać mu to przeświadczenie, że nie kłamie. Po czym usadowił się wygodnie na klatce piersiowej blondyna i sięgnął jedną ręką po jego członka by mu zwalić.
Poruszał ręką w górę i w dół, najszybciej i najczulej jak potrafił. Zaczął się domyślać co się stało jego aniołkowi, musiał jakoś go rozluźnić. Masturbował go sprawnie, chcą wywołać jak najwięcej jęków. Po nie tak długim czasie blondyn doszedł, a jego sperma wytrysła białowłosemu na rękę.
- Wyliżesz?- blondyn przyzwyczajony do takich zachcianek od razu wziął palce do buzi i zaczął wylizywać dokładnie każdy palec i jeszcze pchał je sobie głębiej do gardła.
- Możesz zrobić ze mną co chcesz, już i tak nie mam siły.
- Pamiętasz nasz pierwszy ?
- Ja pierdole, koleś mnie jeszcze godzinę temu pobił i zgwałcił, a ty teraz wyjeżdżasz mi z takim czymś? - podniósł ukochanego do pozycji siedzącej, odsunął mu spadające pasemka i spojrzał w jego herbaciane oczka
- Po prostu oddaj mi się całkowicie jak wtedy - Afuro przytulił go, zabrzmiało to mega żenująco, ale poziom podniecenia wzrósł w nim drastycznie. Sam postanowił przejść do rzeczy i zaczął rozpinać spodnie Axela i z jego pomocą mu je zdjął, przyszła też pora bokserki.
Usiadł na krańcu łóżka, a na kolanach "na łyżeczkę" siedział jego aniołek. Przyssał mu się do szyi by odwrócić uwagę od tego jak w niego wchodzi.Zrobił to jednym ruchem.
Afuro wydarł się, że aż łzy mu na raz poleciały. Białowłosy szybko zakrył mu dłonią usta by nikogo nie obudził.
- Miało by delikatnie... -chlipał, a ukochany szybko wylizał mu łzy.
Nie zważając na nic zaczął poruszać się szybko w chłopaku, wystukiwał swego rodzaju rytm . Teru nie krył się z tym, że piekielnie go boli, płakał równocześnie pojękując z przyjemności. Uświadomił sobie,że żadne inne ręce na jego pośladkach nie zastąpią mu tych należących do płomiennego napastnika.
Shuuya zaczął przyspieszać, jego penis dochodził w Afuro do końca sprawiając mu tym wiele bólu jaki przyjemności. Terumi wręcz wył, takiej walki ze swoimi myślami i zmysłami chyba nie miał od czasów Rize.
Białowłosy także sapał, pocił się, ale chciał coraz więcej dla siebie. Może robił to trochę za brutalnie...
Ruszał biodrami jeszcze mocniej, chciał dojść jak najszybciej i się spuścić. Terumi złapał się szyi Axela by nie spać i zaciskał na niej coraz mocniej ręce, korzystał z każdej sekundy tej ekstazy. Mógł wcześniej zaufać swojemu byłemu, zadzwonić, ale czuł, że wszystko poszło za łatwo i nie miał ochoty tłumaczyć się przed nim co zaszło że zerwali. Po chwili udało mu się wgrać w rytm i z każdym ruchem białowłosego do przodu on wydawał z siebie jęk. Teraz razem tworzyli deszczową piosenkę.
Wkrótce Gouenji doszedł spuszczając się w środku. Oboje wydali z siebie długi jęk zaciskając oczy i zęby i walnęli się na łóżko.
- Jesteś chujem, wiesz? - zaśmiał się blondyn po raz pierwszy dzisiejszego dnia.
Chyba nic od dawna nie sprawiło mu takiej satysfakcji, czuł się naprawdę spełniony, co nie zmieniło faktu, że płonie żywym ogniem.
- Ale i tak mnie kochasz, chyba...
Chwila na przemyślenie tego co powie.
- Kocham
Pocałowali się na znak zgody obiecując sobie tym samym, że już na zawsze będą razem.
Kap, kap, kap
Jęk za jęknięciem, króluje żądza i chciwość
Kap, kap, kap
Upadłego anioła znów dorwała miłość
---------
Bardzo proszę o ocenkę. Robić więcej takich szotów?
Ten był bardzo dla mnie ważny bo wraz z deszczem wylewałam swoje żale.
Macie mój najnowszy cosp Affo jak Afrodyty
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro