Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Husaria Histeryków

Uwaga, uwaga po raz pierwszy mamy czyjąś perspektywę i ona wcale nie jest Aphrodiego :D

Jezuuuu jak dużo się dzieje u mnie w ostatnim czasie.

Ma ktoś ochotę wziąć ze mną ślub?

---------------

Boże ilu tu ludzi, Boże jak tu śmierdzi, porównywanie szkoły do kibla wcale nie jest głupie, Boże ile tu ludzi po raz drugi, Boże ja chce do łóżka, Boże czemu trafiłam do klasy gdzie nikogo nie znam, Boże czemu do ciebie mówię skoro w ciebie nie wierzę?

Nie...istniejesz skoro dostałam się do Raimon, tylko czemu trafiłam do klasy z kompletnymi randomami hmmm? Pytam się ciebie?

Jedzą mnie wzrokiem, oj jedzą...

Oddychaj dziewczyno, najwyżej ich wszystkich zadźgasz. Jezu! W końcu przetestuję te nowe sztućce co matka kupiła. Muszę przestać wzywać tych świętych, bardziej wolałabym jakieś bóstwo takie prosto z mangi.

Już prawie moja klasa. Parę kroczków. Nie patrz na tych ludzi to i tak tylko potencjalne ofiary.

- Uwaga lecę! - Co?! Kto?! Odwróciłam się tylko po to by ktoś mógł mnie zgwałcić wpadając na moją osobę całym swoim ciężarem i wywracając na podłogę. Też mi było ciężko się przecisnąć, no ale bez przesady! Kurwa jak zaraz ze mnie nie zejdziesz.. nóż mi się dosłownie otwiera w kieszeni. W sumie przyjemne takie leżenie, jeszcze ta podłoga taka chłodnawa

- Przepraszam! Żyj! Szkoła się dopiero zaczyna! - no z tym życiem to będzie ciężko. Ciężar puścił a dziewczyna wieloryb wstała i uciekła szybko jak na swoje krótkie nóżki. Spódnica jej się od tyłu wywinęła, ale cóż przynajmniej ładne majteczki miała na sobie. Ostatnie co zobaczyłam to jej długie różowe włosy i to, że skręca do mojej klasy. No chyba nie.

Szybko się podniosłam, poprawiłam spódnicę w przeciwieństwie do wieloryba, ale chyba ta ziemia działa jak magnes bo ponownie przykleiłam się do niej policzkiem.

- Przepraszam! Nie umieraj! - ludzie, przestańcie martwić się o moją depresję! Tym razem głos należał do chłopaka, o dziwo nie był taki ciężki jak różowowłosa.

- Muszę znaleźć klub piłkarski! - chłopak także szybko wstał, miał brązowe włosy i taką śmieszną pomarańczową frotkę na głowie. Czemu także wszedł przez drzwi mojej klasy?! Ehhh

Siedzę sobie w swojej już wylosowanej ławce, wszyscy już zakładają jakąś sektę, oczywiście beze mnie bo po co komu w ekipie granatowa depresyjna podróba Rem? O widzę tego różowego wieloryba, sekta już się podzieliła na podgrupy, a ona dalej nie umie się ustatkować, biedna. Ja z mojej ławeczki mam świetny widok na każdą dramę i nikt nie będzie widział jak będę czytać yaoice!

Pinkie pie dalej łazi próbując znaleźć z kimś wspólny język. To jest ten typ osoby, zawsze uśmiechniętej, miłej, ambitnej, nawet trochę uroczej próbującej się przypodobać grupie. Niby jest sobą, a jednak desperacko próbuje być kimś innym i znaleźć przyjaciół. Śmieszy mnie ta jej smutna mina. Pewnie zostanie sama, załamie się, popadnie w depresje i prędzej czy później przerodzi się w alternatywkę. Albo opcja numer 2, znajdzie sobie kogoś i się go na stałe uczepi.

- Siema, Tadashi Kitsune jestem - nawet nie wiem kiedy zawisła nade mną. Wyciągnęła rękę i uśmiechnęła się pokazując wszystkie zęby. Był to najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam.

O NIE

 ***

Nastała niezręczna cisza, ta patrzyła się na niego, a ten na nią. Blondyn właśnie został przyłapany. Patrzyli już się tak nie raz na siebie, ale tym razem byli zupełnie innymi osobami. Kawa w ręku kobiety robiła okręgi, tak jej się ręka trzęsła. Aphrodi ocknął się pierwszy bo do różowowłosej nie dochodziło trochę co się dzieje. Dlaczego w jej zamku z papieru znajduje się Aphrodi i jeszcze wydaje się jakby przyszedł tylko po to by poczytać jej książkę?

- Tęskniłem - rzekł, wstając z krzesła. Uśmiechnął się delikatnie. Zapomniał nagle o swojej detektywistycznej misji, teraz liczyła się ona, 3 lata jej nie widział. Twarz różowowłosej nie drgnęła. Nawet kąciki ust nie zmieniły położenia czy oczy nie uciekły. Drążyła go niedowierzaniem, może i poczuciem winy? Że nie pomogła mu gdy on staczał się przez te lata. Na tę myśl zmiękło jej serducho, zacisnęła powieki i pisnęła cicho. Odłożyła kubek z kawą na biurko i rzuciła się w ramiona blondynowi.

- Ja bardziej - chyba jej nawet łezka poleciała. Ścisnęła go, kiedyś ten gest wydawał się nierealny, ale już dawno te granice między nimi się zatarły. W końcu łączy ich jedna rodzina i znowu ta cisza.

Mężczyzna także położył rękę na jej plecach.

Teraz wszystkie akcje z gimnazjum wydawały być się takie głupie i odległe. Niemożliwe, że wieczne dziecko jakim była Kitsune zdołało wydorośleć.

- Masz może trochę herbaty albo jakieś tosty? - zaśmiał się czując, że dziewczyna będzie zaraz płakać.

- Kawy mogę ci zrobić jak masz ochotę - odkleiła się od swojego byłego luby i wytarła tę jedną łezkę co się zakręciła jej w oku.

- Jak to? Nie będzie herbatki? Może chociaż jakąś dobrą mangę mi zaproponujesz? - chłopak ewidentnie próbował rozśmieszyć przyjaciółkę, ta zachichotała uroczo jak to miała w zwyczaju.

- Nic się nie zmieniłeś.

- Za to ty bardzo się zmieniłaś - oparł się o ścianę by jeszcze raz dokładnie przyjrzeć się dziewczynie. 

Rzeczywiście była to całkowicie inna osoba. Jej zawsze długie i rozpuszczone włosy skróciły się do wysokości ramion, a zawsze powtarzała, że nigdy ich nie zetnie. Dwa długie pasma z przodu jednak zostawiła. Gęstość się nie zmieniła bo połowę włosów miała jeszcze zaplecioną w koka trzymanego przez jakieś magiczne druty. Okulary stanowczo dodawały jej powagi i lat, jednak nie można zaprzeczyć, że pasowały jej okrągłe szkła. Reszta jej ciała... schudła co nieco, dalej miała trochę brzucha, ale na szczęście kontrastował z jej piersiami.

Jej piersi to zasługują na osobny akapit. Zawsze były duże, Hanae i trochę Kokoro krew zalewała z zazdrości, ale teraz... Wyrazy współczucia dla kręgosłupa, pewnie nawet swoich stóp nie widzi jak stoi. Oczywiście jeszcze pięknie wyeksponowane karynowym neonowo-różowym stanikiem. Koszula zapięta na za małą ilość guzików, a tego ostatniego guzika musiała darzyć sporym zaufaniem skoro jeszcze nie wystrzelił. Koszula formowała z jej cycków piękne dwa pagórki. Miniówka i szpilki wykańczały obrazek.

- Bez przesady, co się niby zmieniło? - zaczęła się obracać myśląc, że krytykuje jej wygląd, oczywiście jej balony musiały przy tym podskoczyć.

- Nie jesteś tym samym liskiem co...

- Nie nazywaj mnie tak! - walnęła ręką o biurko wylewając odrobinę kawy, oczywiście biust tak jak Aphrodi jej podskoczył.

- Że niby jak? - Kitsune zacisnęła zęby na samą myśl tego przezwiska.

- Nazwą tego cholernego rudego zwierzęcia - założyła ręce na piersi opinając je lekko przy tym, zaczęła się jakby obrażać. Aphrodi podniósł pytająco brew. Przecież różowowłosa zawsze była ich kochanym liskiem.

- Dlaczego? - naprawdę go to intrygowało, może nie chciała być porównywana do Rize?

- Bardzo, źle mi się to kojarzy

***

- Buu!! - różowowłosa chwyciła za ramiona swojej koleżanki zachodząc ją od tyłu.

- Nie jesteś straszna - rzekła ewidentnie znudzona dziewczyna przepisując notatki.

- Jestem!

Obie znajdywały się teraz przy boisku gdzie swój trening miała drużyna piłkarska Raimona

- Wow, niemożliwe. Nasza zakuta pałka zaczęła się uczyć. Co przepisujesz kujonie? - zabrała jej zeszyt i zaczęła czytać. Jakoś kajet wyglądał znajomo - Ej to moje! Pracowałam nad tym godzinę!

- Widzisz? I to się nazywa strach. Myślałaś, że zapomniałaś zeszytu. Nic nie zrobisz, nie jesteś straszna.

-Niby czemu? - usiadła obok swojej koleżanki. Granatowowłosa trochę się zawahała.

- Bo jesteś zbyt urocza lisku - po czym się załamała, że jednak to powiedziała. Zaskoczona odpowiedzią dziewczyna schowała twarz w dłoniach.

- Nie mów tak! I czemu lisku?.. - buraczek. Ozawa teraz jeszcze bardziej żałowała, że to powiedziała.

- Bo jesteś Kitsune, tak trochę logiczne co nie? A liski są mega urocze - speszona nastolatka przyłożyła koleżance zeszytem. Było widać te rumieńce na twarzy.

- Przestań, głupia jesteś! Zachowujesz się jak lesba! - granatowowłosa szybko uwolniła się od zeszytowego duszenia. 

- Gdybym była lesbą, nie przychodziłabym tu codziennie i nie gapiła się na niego lisku - wskazała na boisko na nowego członka drużyny, płomienny napastnik, Gouenji Shuuja.

Tadashi przymrużyła oczy by mu się przyjrzeć. Niby widziała go w klasie, ale była zbyt zajęta rysowaniem chmurek w swoich zeszytach aby podpatrzeć czy się nadaje się na kandydata na chłopaka.

- Ktoś tu się w kimś zabujał - dźgała ją palcem w policzek.

- Mam nóż w kieszeni, radzę ci uważać na słowa lisku...

- Przestań z tym liskiem! - tupnęła nogą marszcząc nosek.

- Będę cię tak drażnić. Teraz wyglądasz mega uroczo - oparła sobie głowę na ręce zanurzając się na chwilę w niebieskich oczach dziewczyny.

- No dobra, jestem urocza. Bynajmniej bardziej niż ty czy ten twój jeż. W ogóle nie ma się do Afuro Terumiego!

- Do której klasy chodzi?

- Nie jest z tej szkoły, głupia! Chodzi do Zeusa, widziałam go u mojego kuzyna Hery... przypomniało mi się po co w ogóle tu przyszłam! W szkole nie ma klubu otaku, więc pomyślałam, że czas to zmienić!

- Nie będzie lis udawał raka, nie będziemy robić klubu dla zjebów!

- To zróbmy klub taki tylko dla nas! Czyli w sumie wyjdzie na to samo bo jesteś zjebem.

- Ej!

- Klub psychofanów Axela i Aphrodiego.

- Podoba mi się to psycho w nazwie - jakiś świst rozległ się w powietrzu. Granatowowłosa objęła szybko swoją koleżankę i przesunęła kawałek dalej. Akurat leciała piłka, co dzięki Kokoro dziewczyny uniknęły headshota. Różowowłosa mocniej wtuliła się w przyjaciółkę, nie bez powodu omijała na wf piłki jak ognia.

- Musisz bardziej uważać lisku...

- Puszczaj mnie lesbo! - rwała się, a ta jeszcze mocniej ją przytuliła - i nie traktuj mnie jak pluszaka!

W tym momencie złapała ją jeszcze za cycki, tak napierały na Koko, że nie umiała się powstrzymać

- SKYAAAAA! - rozległ się krzyk na całą szkołę, że aż ten Terumi zdołał ją usłyszeć.

I tak zaczął się ten cały cyrk, w sumie wtedy po raz pierwszy odezwałam się do krasza, szkoda tylko, że musiałam mu wygarnąć, szkoda że okazał się być gejem, których swoją drogą tak bardzo wielbiłam...

***

- Rozumiem...ale nie schodź z tematu! Zmieniłaś się! Co ty w ogóle robisz wśród korpoświrów?! Zawsze mówiłaś, że prędzej umrzesz z przepracowania nad sztuką niż zatrudnisz się przy biureczku.

- Odezwał się specjalista. Miałam skończyć jak ty? Bez grosza kurwiąc się? W przeciwieństwie do ciebie szanuję swoje ciało, wolę siedzieć tu i być ustawiona do końca życia niż być goniona przez terminy, w ciągłym stresie jedząc zupki chińskie.

- Gdzie zabrałaś mojego liska, tego co spełnia marzenia i ma wylane na opinię innych?!

- Miałeś przestać tak mówić, wkurzasz mnie!

- To ty przestań mnie nazywać dziwką, moja przyjaciółka by tak nigdy nie powiedziała, a powiem ci tyle, że nie żałuję. Upadłem próbując.

- Dość! - teraz się serio zdenerwowała, warknęła niczym prawdziwy lis - gadasz jak taki typowy główny bohater... - usiadła na krześle załamana, że w ogóle z nim na ten temat rozmawia.

- Widać, że jest ci tu źle.

- Źle? Mam tutaj wszystko czego potrzebuję.

- I kto tu mówi o kurwieniu się.

- O nie kochany! Ja tu ciężko pracuję!

- Ach tak? - podniósł pytająco brew wskazując na stosy papieru i komputer z książką w wordzie.

- Nawet nie wiesz jak mi szkoda, szef nawet nie chce mnie tknąć, zależy jemu tylko na tej z recepcji. Już nie wiem co mam zrobić. Ja mu nawet znaki daję, a on mnie od tak zlewa. Marzy mi się taki ostry seks... - aż przegryzła wargę na samą myśl, a przerażony zbereźnymi myślami przyjaciółki blondyn odsunął się daleko. Zawsze była zboczona, ale to było aż niesmaczne.

- Pracy nie zmienię panie Terumi. Bo to co nas podnieca to się nazywa kasa i seks - powiedziała. Cierpiała na tę samą przypadłość podniecania się co Fukawa. Wsadziła sobie dłoń między krocze, kciuka wsadziła do ust gryząc i swoim oczami niebieskimi jak letnie niebo spoglądała na Terumiego, który czaił o co chodzi.

Znowu te pieniądze... ale nie mógł pozwolić by najbardziej pozytywna osoba jaką zna też była taka zepsuta.

- A co z tą książką?

- Czytałeś?! - złapała się za głowę.

- Tak jakby... - podrapał się za głową - to jest serio dobre. Spróbuj w książkach albo novelkach, co za problem?

- Nie nie nie, kto kupi ten szajs? Poza tym słyszałeś, nie zostawię mojego szefa! Jeszcze zdobędę jego serce i łóżko - zaciskała uda.

- Taka wpatrzona jesteś w tego szefa, a to przez niego teraz tu z tobą siedzę.

- Hę? - przekręciła głowę zaciekawiona, okulary jej przy tym lekko opadły.

- O Boże, długo by opowiadać -  uwaga słowotok w tempie chomika biegnącego w kółku - w ostatnim czasie dostawałem listy anonimowe i telefony puste albo z groźbami albo zagadkami, kiedy poszliśmy na galę otwarcia Holly Road, swoją drogą miałem okazje zostać trapem, takim ładnym trapem, mnie i Gou porwali wasi ludzie i twój szef kazał mi się z nim zabawiać, widziałaś jego oczy ? Jakiś pojeb, przegrałem, wyrzucił mnie ze swojej miejscówki, a Gou został. Pomożesz mi go odzyskać co nie?

- Czekaj, czekaj, czekaj - pomachała mu rękoma przed twarzą - Chcesz mi powiedzieć, że popylałeś w kiecce, a ja tego nie widziałam?! - złapała się za głowę, jak mogła to przegapić?! Orgazm gwarantowany. Afuro się zawiódł, że całej historii zapamiętała tylko to.

- Tak, taka ładna czerwona była, ale to teraz nie ważne! Chcesz mi pomóc?

- Mam rozumieć, że znowu jesteście z jeżem razem? - zaczęła skubać się po brodzie, a Terumi pokiwał tylko głową potwierdzając - szkoda, też mógłbyś być dobrą partią.

- Kitsune!

- Ja nawet nie wiem czego ode mnie chcesz!

- Wiesz cokolwiek o jego stosunku do piątego sektoru? Może coś o jakieś tajnej bazie? Domu?

- Mówiłam, że nigdy nie byłam u niego w łóżku. Poza tym czemu mam ci pomagać? Nie interesuje mnie Gou, jest konkurencją. Fukuś go nie lubi to ja też nie. Ogromną krzywdę zrobił światu sportu i dobrze, że ktoś wymierzył mu karę. Na dodatek to mój szef, więc będę go wspierać! - było czuć tę zniewagę wobec białego jeża i pewność swoich przekonań. Ona chyba Boga widzi w tym swoim szefie.

- Ale jest on twoim przyjacielem! Czemu robisz z Fukawy takiego świętego? Wiesz, że kiedyś chodził z Shuuyą? Teraz się na nim mści i go torturuje, nie masz szans u niego.

- Przyjacielem? - dziewczyna zagapiła się w podłogę, jej głos jakby się zaczął łamać przez zdenerwowanie - Już na następny dzień kiedy ty nas opuściłeś te 10 lat temu miał nas w dupie. Ja i Kokoro zostałyśmy same - zatkała sobie niespodziewanie usta, jakby powiedziała coś czego nie powinna.

***

- Za niedługo szkoła... - rzekła różowowłosa kładąc się na łóżko i wpatrując w robaka na suficie. Światło lampy przyciągało masę robali.

- Ja nie chcę... - jęknęła Kokoro w ziemię. W tle leciał telewizor, a na nim jakaś głupia kreskówka.

- Ja się cieszę, dostałam się do wymarzonej szkoły jako jeden z najlepszych wyników i mam sporo ładnych chłopców w klasie. Wspaniałe licealne życie przede mną... o ile nie dowiedzą się, że jestem fujoshi.

- Yhm... - ziemia musiała czuć się kochana skoro Ozawę, która w nią tak jęczała.

- Coś nie tak?

- Gou ma nas w dupie - nie brzmiało to za fajnie, ale taka była prawda.

- Wiem, przecież widzę.

- Pisałam mu żeby się ogarnął bo jesteśmy ekipą, a on na mnie nawrzeszczał przesadzając z caps lockiem i kazał się raz na zawsze się odwalić.

- Klub histeryczek najwyraźniej kończy swą działalność wraz z końcem wakacji - schyliła się z łóżka głaszcząc koleżankę po włosach. Ta ją szybko złapała za rękę by przestała.

- Nie rusza cię to, że my też się rozstaniemy? - podchwytliwe pytanie.

- Nie? Stara, to tylko szkoła. Zawsze można spotykać się po lekcjach!

- Z twoim zamiłowaniem do robienia zadań domowych na pewno nie znajdziesz czasu...

- To musisz sobie znaleźć kogoś nowego - coś się w Kokoro ruszyło. Czemu jej koleżanka gada takie głupoty? Przecież doskonale wie, że bez niej ona nie ma życia. Dlaczego w momencie rozstania to ją to bardziej boli niż dziewczynę lisa?

- Nie znajdę sobie nikogo nowego - podniosła się na rękach i oderwała nos z podłogi poirytowana obojętnością różowowłosej.

- Przyjaźnie z gimnazjum rzadko kiedy potrafią przetrwać taki okres czasu...

- Ale to nie znaczy, że my mamy się od tak rozstawać! 

- Kokoro, a co ci tak nagle na mnie zależy?

- Bo jesteś dla mnie ważna lisku - wskoczyła na łóżko na którym leżała dziewczyna. Słowa Kitsune aż do niej nie pasowały.

Różowowłosa podniosła się by nagadać koleżance do rozsądku.

- Tylko z litości wtedy do ciebie podeszłam, gdyby nie ja to...

Dziewczyna nie dokończyła gdyż nie pozwoliły jej na to usta Kokoro, które zamknęły wypowiedź nastolatki w pięknym długim pocałunku.

***

- Czemu zatkałaś usta? - zdziwił się i sięgnął po kawę, którą zrobiła kobieta, wychodziły na jaw ciekawe rzeczy - trzymał kubek z kawą.

- Tak o.

- Chodzi o Ozawę prawda? Powiedz mi jeszcze co się wydarzyło - zrobił łyka.

- Wystarczająco ci powiedziałam, trzeba było zostać i nie rujnować naszej przyjaźni jak i swojego życia. Jeszcze raz powtórzę. Nie pomogę tobie i tej zdradliwej jeżowej szmacie, będę trzymać stronę szefa i nikt mnie nie powstrzyma - tupnęła nogą i zabrała mu kubek.

- A Kokoro? - różowowłosej aż przekrzywiły się lekko okulary na te imię, a oczy powiększyły się - Jej będzie zależeć na nim.

Tadashi wytarła ręką usta od kawy bo się zaśmiała i trochę pociekło jej z ust prosto na pagórki uformowane z biustu.

- Zabawne - aż się uśmiechnęła - Oj serio nie wiesz co tu się wyprawiało.

- Nie wiem, ale jak ty nie chcesz mi powiedzieć to Kokoro mi na pewno powie.

- Acha, oczywiście - ten piękny sarkazm. Znowu wzięła łyka kawy śmiejąc się pod nosem.

- Dobra, skoro ty mnie tu nie chcesz to do niej pójdę i wspólnie rozwiążemy tę sprawę. Pewnie dalej mieszka ze swoją matką, a jeśli nie to się zapytam gdzie egzystuje.

Skierował się w stronę drzwi dziarskim krokiem zostawiając Kitsune szczerzącą swoje kły.

- Aphrodi...

- Słucham? - odwrócił się z nadzieją, że chce coś mu podpowiedzieć.

- Kokoro jest w więzieniu

----------------------

DAM DAM DAM

Tego się nie spodziewaliście! To równo 3 tysiące :D

Ale pisało mi się to jak po maśle i wiem, że miała się Ozawa pojawić, ale Kitsu lubi dużo gadać, a retrospekcje niczym te Dundersztyca z Fineasza i Ferba xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro