Gra o tron
Spójrzcie proszę na obrazek w mediach xD Uwielbiam sobie wyobrażać Affo, który śpiewa "Material girl" i jego w teledysku. W końcu się to spełniło
Wciągnęłam się w szaleństwo z Hazbin Hotel. Najlepsze jest, że subskrybowałam gościówę jakieś już dobre 5 lat temu i teraz mam takie: "Ha! Fakefani" Ale co chcę powiedzieć. Afuro w naszej książce miał być jak Angel Dust, kropka w kropkę. Nie wyszło, jak zwykle, ale może to i lepiej. Teru ma godność człowieka.
------
Każdy ma swoje hobby czy zainteresowania, jakąś czynność, którą bardzo lubi. Niekiedy bywa tak, że nawet to bez czegoś nie wyobrażaliśmy sobie wcześniej życia nam się znudzi. Tabelki w excelu i pasjans też przygotowywały się do opuszczenia serca świętego cesarza. U niego sprawy nie miały się za dobrze, coś się stało, ale on sam nie wiedział co.
Nie dowiemy się co Fukawa mu zrobił i o czym rozmawiali, ale na pewno to miało największy wpływ na jego nagłą zmianę myślenia. Był strasznie nieswój. Siedział wpatrzony w sufit, przez te kilka dni nieobecności ruch oporu zrobił niesamowite postępy, na czym on i piąty sektor tracił. Czemu to on odwala brudną robotę? Siedzi na tym tronie, chociaż wcale tego nie chce? Nabawił się kompleksu wyższości. Miał powoli dość, że spada na niego tyle hejtu pod którym sam się podpisuje. Podobało mu się władanie, ale chodził po tykającej bombie. Szefostwo i szósty sekor cały czas nad nim wisieli, a on akurat musiał zniknąć.
Padał ze zmęczenia. Pływał w morzu papierów, fali hejtów, memów, czy nieprawdziwych informacji. Był w bardzo złym stanie psychicznym. Cieszył się, że z decyzji o trzech dniach jego chłopaka z Kitsune, bo przynajmniej nie musiał teraz na niego patrzeć. Przysypiał z papierosem w ustach i przyciszonym starym radiu, umysł wyłączył mu się całkowicie. Chwila takiego wytchnienia była dla niego na wagę złota.
- Ale wczoraj akcja była z tym zdjęciem - i cała atmosfera zniknęła, do sali tronowej wbił Toramaru szczęśliwy od ucha do ucha.
- Przeszkadzasz... - wymamrotał Ishido, nawet nie spoglądając na chłopaka zasłaniając ręką twarz by światło zewnętrzne nie dostało się do jego oczu.
- Jakiś dziwny się szef zrobił w ostatnim czasie. Nie dość, że zniknął to jeszcze po powrocie stał się taki...taki... - nie umiał znaleźć odpowiedniego słowa - miękki?
- Super, możesz już sobie pójść? - dalej leżał i nie zamierzał wstawać.
Toramaru spojrzał na swoje buty, powinien się wtrącać, czy może lepiej odpuścić.
- Widzę, że coś się dzieje, martwię się! - i wtedy dopiero cesarz podniósł rękę ze swojej twarzy dziwiąc się, że ktoś się w ogóle przejmuje tym co czuje.
- To bardzo urocze, ale nie masz o co się martwić - chłopak podniósł brew wiedząc, że coś jest na rzeczy.
- Mam dość - powiedział oschle, ale szczerze - mam dość tej pracy, siebie, ludzi, wszystkiego mam dość. Chcę stąd uciec
Był jak królewna zamknięta w wieży. Toramaru doskonale widział jak się wypalał, plan idealny walił się jak domek z kart, mimo to młody chciał trwać ze swoim panem do końca. Denerwowała go jedna rzecz. Czemu woli Afuro zamiast niego. Czemu to jego uczynił prawą ręką? Dlaczego to jego darzy największym zaufaniem? Niby miłość, ale nigdy jej ani w jednym ani w drugim nie widział. Mimo to odpuścił sobie już dawno.
- Powiedz o wszystkim Afuro, nie rozumiem czemu trzymasz go tak na dystans.
Po tym zdaniu białowłosy stwierdził, że chłopak nie jest dłużej wart jego uwagi i ponownie położył głowę na oparciu i zasłonił se oczy.
-No pomyśl, powinien ci pomóc, zrobi to zapewne nawet z własnej woli. Czuję od niego taką pogardę do tego co robimy. Obawiam się, że prędzej czy później dołączy do Marka i ruchu...
- Serio myślisz, że jest zdolny do czegoś takiego? - przerwał mu nie mógł już dłużej słuchać - Trzymam go na krótkiej smyczy, nie ma jaj by mi się sprzeciwić.
A w głowie pojawiła mu się scena gdy Aphrodi miał strzelić. Wybór miał być oczywisty, ale nie dla blondyna. W tamtym momencie też myślał, że trzyma go na krótkiej smyczy. Wtedy jego życie spoczywało w jego rękach, zapomniał, że mimo wszystko Terumi jest tylko człowiekiem.
- No właśnie widzę. Pozwalasz mu się szlajać, jego gołe fotki krążą po internecie, a teraz nawet nie odbiera telefonów.
- Nieprawda - denerwował się. - Nie chcę go wciągać w to wszystko, chciałem mu dać tylko szybką szansę na zarobek
- Tylko? - uśmiechnął się, ale widział, że cesarzowi nie podoba się jak się z nim droczy. Utsunomiya wiedział, że cesarz gdzieś tam w środku jest miękki i tu chodzi zwyczajnie o miłość. Wraz z tą czerwoną marynarką przywdziewa płaszczyk, który aktualnie mu się znudził i stwierdził, że do niego nie pasuje - Nie chcę cię złościć jeszcze bardziej, ale góra cię wzywa...
- Ja pierdole, czego ten koleś znowu ode mnie chce - złapał się za głowę i od razu wstał tupiąc głośno.
- Może lepiej bądź delikatny? - wiadomo, że jak wybuchnie to nie wyniknie z tego nic dobrego.
- Delikatny? Pff... - wyszedł kierując się od razu do windy. Pokój Senguuji'ego Daigo albo szczura o różowych włosach jak to zwą go z Toramaru, znajdował się na tajnym piętrze, do którego trzeba było wbić kod. Nie znały go nawet sprzątaczki.
Ishdio wziął wdech i wydech, przeczesał włosy bo trochę się rozczochrał i wszedł przez automatyczne drzwi dumny jak paw.
- Proszę, proszę. Kto to przyszedł? - siedział oparty na swoim tronie, dwa razy większym niż Shuujiego. Zawsze mu tego zazdrościł.
- Wzywałeś mnie? - ukłonił się, chociaż myślami rzygał, że musiał chylić przed nim czoła.
- Gdzieś ty zniknął co? Mocno mnie zawodzisz w ostatnim czasie - białowłosy musiał dobrze przemyśleć każde słowo, wiedział, że Senguuji nie pała do niego miłością i zaufaniem.
- Pozbyłem się Fukawy. Moja...Nasza pozycja nie jest już zagrożona, a Vitaplex upadnie prędzej czy później - różowowłosy mruknął tylko szczęśliwie.
- Nie o to pytałem. Wydaje mi się, że za bardzo korzystasz ze swojej pozycji - ups...
- Ale pozycja się przydała, przecież Fukawa porwał mnie, zamiast pana - próbował ratować swój tyłek.
- Kochany Gouenji chcący uratować swoją kochaną piłkę - chichrał się jak hiena, cesarz podniósł swoje ciemne oczy - Co ty sobie myślisz? Szastasz pieniędzmi na prawo i lewo, udzieliło ci się życie przestępcze wiedząc, że szósty sektor wszystko posprząta. Myślisz, że jesteś tu najważniejszy? Chyba się zapomniałeś... - zeskoczył z tronu i także dumny krokiem podszedł do mężczyzny
- Nie! Ja tylko... - chwycił go ręką za policzki ściskając je i przybliżając sobie do twarzy. Mimo to Shuuji zachowywał stoicki spokój na twarzy.
- Jesteś długopisem w moich rękach, marionetką na tej scenie, więc nie udawaj Boga. Na twoje nieszczęście ja wiem o tobie wszystko, szóstki tak samo, jeden niepożądany ruch i nie żyjesz - puścił go nie mogąc dłużej patrzeć w te jego zdradzieckie oczy.
- Oczywiście, rozumiem to doskonale - głaskał się po brodzie. Pan Daigo to była jedyna osoba, której był uległy.
- Super, weź to sobie lepiej do serca - mężczyzna wrócił na swój tron - A! I jeszcze jedno. Kim jest ten twój nowy asystent? Także z tobą knuje? A może to szpieg ruchu oporu?
- Tylko pomaga mi ogarnąć stronę techniczną turnieju i całą elektronikę.
- Tylko?
- Tylko - białowłosy obrócił się na pięcie i wyszedł licząc, że to koniec problemów na dziś. Oparł się o ścianę i wydał z siebie długi jęk po czym walnął głową. Był w potrzasku i nie wiedział co ma z tym zrobić. Ręce go świerzbiły, czuł, że zaczyna świrować od tego wszystkiego. Afuro miał szczęście, że nie było go w pobliżu.
*
Afuro musiał wybyć z domu jak najszybciej się tylko dało. Idealnym sposobem było wyjście do sklepu. Przebywanie z Tadashi w jednym pomieszczeniu szkodziło mu bardziej niż znajdujący się w nim dwutlenek węgla. Było mu bardzo milutko gdy rano się obudził trochę z obolałą głową, a tutaj tuli cię różowy lisek. Z Shuujim nie było takiej możliwości, a teraz czuł jak Kitsune obdarza go swoją miłosną aurą. Oczywiście jak to zawsze o 7:15 z buta w samej bieliźnie musiała wbić Miyu drąc się, że nie może włosów rozczesać, a na lunch do szkoły to by najchętniej zjadła coś z krewetkami. Jakoś świeżo upieczona rodzina doprowadziła się do porządku, zaś Kitsune wzięła to "bycie rodziną" za bardzo do siebie. Nie szło jej odkleić od Terumiego, jakby stała się jego kolejną częścią ciała. W końcu wzięła się za sprzątanie. Nie obeszło się bez złamanej miotły, całkowicie zalanej podłogi i przypalonego garnka. Tak jakoś godziny mijały, no ale ile można?!
Podjechali autem, bo osiedlowym nie ma co się cieszyć jeśli chodzi o zakupowe szaleństwo.
- Afuro, jesteś dzisiaj jakiś dziwny.
- Ja? Właśnie wydaje mi się, że ty. Robisz za moją służącą cały dzień.
- Nie podoba ci się to? - przechyliła się by spojrzeć na jego twarz. W głębi był on kłębkiem nerwów.
- No spoko, gdybyś nie była taką... niezdarą - aż jego zabolało, że musiał ją tak nazwać. Różowowłosa zamilkła, zlodowaciała jakby kryjąc urazę. Dreptała za Afuro niczym duch, a ten teraz próbował to odkręcić.
- Ale dziękuję ci - nadal nic, jeszcze cięższa atmosfera - wiesz, że w prawdziwym związku obowiązki powinny być podzielone. Nie walczysz o równouprawnienie?
Mina Tadashi nie łagodniała.
- Aaa... podobało ci się wczoraj? Nie boli cię nic? - zaczerwienił się na myśl o wczorajszej nocy, którą najchętniej by wyrzucił z pamięci.
- Możesz się na chwilę zamknąć, wyczuwam tu czyjąś obecność. Ktoś nas śledzi - czyli to nie był foch a jakaś jej fanaberia. Blondyn podniósł pytająco brew.
- Wtf jesteśmy na mieście, pełno tu ludzi. W ninja się bawisz czy co? - parsknął śmiechem, bo Kitsune mówiła całkowicie poważnie.
- Nie ninja tylko yakuzę jak już
Tej dziewczyny nie ogarniesz, więc zwyczajnie Teru ruszył dalej, zaś Kitsune została trochę w tyle by wyczaić kto próbuje zrobić na nich nalot. Trochę słabo jej to wyszło, bo parę metrów dalej jak Filip z konopi, coś siupnęło zza latarni i pociągnęło mężczyznę ze sobą. Uległy uke Afuro zamiast się rwać czy jakkolwiek zareagować zaczął biec wraz z tajemniczą dziewczyną, która ciągnęła go za rękę.
- Jennett?! - przyjrzał jej się i rzeczywiście. Ta długa czarna kita i kwadratowe okulary mogły należeć tylko do niej.
- Ucieknijmy jej
Mężczyzna odwrócił się za ramieniem. Tadashi ewidentnie nie podobało się, że jakaś obca samica dorwała się do jej samca. Siegajac w odmenty swoich piersi, sięgając do swojego dekoltu, jak gdyby nigdy nic wyciągnęła swoją katanę na co Aphrodi nieźle się przeraził. Biegła szybko i wściekle z wymalowanym mordem na twarzy niczym prawdziwy ninja. Tupała głośno z odchylonym mieczem. Nic nie było w stanie jej zatrzymać. Jennett widząc to przyspieszyła. Od razu skręciła w jakąś uliczkę by zmylić lisicę. Różowowłosa warczała jak prawdziwe zwierze, zdezorientowała się gdy wbiegła w uliczkę, a dwójki nie było widać. To dlatego, że schowali się za małym kioskiem, a McCurdy zatykała blondynowi usta mimo, że ten ją gryzł. Kitsu szukała dalej, a tamci uciekli.
- Ty jesteś jakaś nienormalna! Czego ode mnie chcesz?! - czarnowłosa zaśmiała się słysząc strach w głosie mężczyzny.
- Przeciągnąć cię na dobrą stronę mocy.
- Co za pojebany dzień - złapał się za głowę i jęknął długo.
Nie zamierzał się opierać, w sumie taki był zamysł, pozbyć się na chwilę Tadashi. McCurdy opowiadała mu mniej więcej o co jej chodzi i dlaczego przez cały ten czas była taka "dziwna". Jednak Teru nie za wiele z tego rozumiał, dlatego zaprowadziła go w miejsce gdzie znaleźć się może tylko nie byle kto. Stali w ciemnym korytarzu, sam Afuro nie zauważył nawet do jakiego budynku wszedł, idealna tajna kryjówka.
- A! I zanim jeszcze tam wejdziemy - chwyciła jego dłoń i coś na niej położyła - zostawiłeś wczoraj w Day&Night, to wcale nie tak, że go zabrałam i przejrzałam.
- Mój telefon?! - tak rzadko z niego korzysta, że nawet nie zauważył kiedy zniknął.
- Wpisałam ci swój numer, ale to nieważne. Czas wprowadzić cię do naszej rebelii!
- Jakiej znowu rebelii?! - nie wytłumaczyła, bo wciągnęła go do windy, a winda zjeżdżała w dół. Ciemność to było to co ujrzeli na początku.
- Chłopaki! Mówiłam, że go tu ściągnę!
- Jennett wróciłaś! - do uszu Afuro dobiegł niegdyś znany mu głoś, nie... to niemożliwe. Wzdrygnął się bo nagle ujrzał tyle znanych mu twarzy, tylko nadgryzione zębem dziesięciu lat.
- Aphrodi! - gdy on był słupem podbiegł do niego Kazemaru z dłuższymi włosami, Kabeyama jeszcze grubszy niż wcześniej, Hiroto...kiedy on tak wyprzystojniał?! I Midorikawa jeszcze bardziej kobiecy niż zwykle.
- Chłopie ty żyjesz, ostatni raz jak cię widzieliśmy byłeś na skrajaniu śmierci - Kabeyama szczęśliwy chwycił blondyna w pasie i uściskał go podnosząc do góry.
- Tia... - zaczęło się bombardowanie pytaniami czym się zajmuje, gdzie mieszka, jak mu się żyje, po raz pierwszy od dawna poczuł jak pewna zapomniana dziura w jego sercu się wypełnia. Miał niby Kitsune, Herę i Kokoro, ale to nie są typowo męscy znajomi z którymi można wyjść na piwo. Dawniej liczył się tylko Gou, nie przejął się resztą drużyny, zdobywaniem przyjaciół. Piękne powitanie i pogadankę przerwała Jennett gwizdkiem, który dał się we znaki w uszach wszystkich.
- Nawijacie jak przekupki na targu, nie po to sprowadziłam tu tego lalusia żebyście sobie pogadali!
- Jennettka jak zwykle jest tykającą bombą - Kazemaru patał ją po główce niczym małego kociaka - Wiesz, że chodziła z nami do jednej szkoły? Tylko do innej klasy, też trenowała piłkę tylko bała się zapisać do drużyny.
Jakoś pamięć Aphrodiego nie zawierała w sobie obrazu czarnowłosej dziewczyny.
- Dlatego nie mogę patrzeć i siedzieć z założonymi rękami, gdy widzę jak niszczony jest nasz sport! Więc teraz powiesz mi wszystko co wiesz o piątym sektorze - chwyciła go za ramiona i pchnęła na fotel do tego wyciągnęła jakąś lampę, która go całkowicie oślepiła. McCurdy poczuła się niczym prawdziwy detektyw.
- Ja wiem, że wy kiedyś byliście razem, ale żeby dla niego pracować?! - wzdrygnął się Midorikawa. Ah tak. Czyli wszyscy są tu przeciwko niemu. Najlepsza (najgorsza) strategia? Zaprzeczać wszystkiemu jak leci albo udawać niedoinformowanego głupa.
- Czekaj, byli razem? Eeee - od razu się od niego odsunęła, chociaż coś sobie przemyślała i ponownie się przysunęła. - A dalej jesteście? Jaki on jest naprawdę? Kim jest ta jego baba Yumemi? Jakie stosunki miał z szefem Vitaplexu, który był kandydatem na cesarza a wykwitował tuż przed wyborami..
- Za dużo pytań na raz - złapał się za głowę, jeszcze rażąca lampa mu nie pomagała -Ja tylko siedzę przed komputerem. Wiesz, ten najmniej ważny trybik w całej wielkiej machinie.
- Czyli nie jesteś po jego stronie? - blondyn nie wiedział. Dla niego każdy wybryk przeciw cesarzowi mógł nieść zbyt wielkie konsekwencje, ale to nie znaczy że się zgadza na tą całą szopkę z ustawionymi wynikami i niszczeniem szkół.
- Nie jestem po niczyjej stronie - powiedział stanowczo - skończyłem z tym sportem raz na zawsze.
- To chociaż nie wplątuj swojej siostry w to kończenie. Nie raz ją prosiłem o dołączenie do drużyny, ale najwidoczniej się czegoś boi - zarzucił mu Mark.
- I że to niby moja wina? Może i spoufalam się z cesarzem, ale Miyu w to nie wplątuję.
- Czyli coś tam jest między nami.
- Mur - miało być śmiesznie, nie wyszło.
- A widziałeś chociaż szefa tego całego przedsięwzięcia? - blondyn zdziwił się nieco.
- Szefa? No tak, widzę się często z cesarzem twarzą w twarz.
- Nie Ishido, ten tajemniczy Senguuji, o którym wiemy chyba najmniej - mężczyzna zamrugał dwa raz, czy oni go właśnie uświadamiają w jakie gówno wdepnął? Miał otępiałą minę i wertował wszystkich pracowników jakich poznał
- Eee kto to?
- Ty serio nie wiesz? Nie wiesz, że to z jego rozkazu za niedługo zaczną likwidować szkoły które buntuję się przeciw sektorowi? To wszystko podpisze twój kochany Ishido, ty nie myśl, że on ma jakąkolwiek wolę. Ten jego szef nie działa sam, na pewno nad nim jest jakiś jeszcze organ.
Terumi momentalnie się otrząsnął spojrzał na swoje buty. Gou go okłamywał, nie mówił o wszystkim, jakie drakonskie prawo wprowadza i że sprzedał komuś swoją duszę.
- Szósty sektor... - wymamrotał bardzo cichutko.
- Co powiedziałeś? - schyliła się do niego Jennett.
- Trzeba go zdjąć z tronu - podniósł się jakby mając plan. Ishido był narzędziem w rękach jednej partii gdyby tandetny młotek zmienić na wiertarkę która wie co robi, można by było naprawić.
- Najbardziej nam pomożesz jak znajdziesz sobie jakąś drużynę i sprzeciwisz się rozkazom sektoru. O ile do nas dołączysz... - wyjaśnił Hiroto poprawiając okulary .
- Tego nie powiedziałem - gdyby mógł, na pewno by został środkiem.
- Nie wiesz wszystkiego o swoim szefie. Nie wiesz co kryje i kombinuje, ale na pewno nie jest to dobre dla piłki nożnej - Jennett wierciła go wzrokiem najmocniej.
Teru chciał żyć w swojej bezpiecznej bańce pełnej pieniążków i seksu, że całkiem zapomniał do jakiego klubu się zapisał, a jego chłopak go nawet nie uświadomił i nie wtajemniczył.
- Chcemy by Hibiki-sensei został nowym cesarzem - rzucił Midorikawa
Afuro spuścił wzrok i zacisnął pięści. Nie mógł wytrzymać natłoku myśli, które rozchodziły się po całej jego głowie. Zerwał się i skierował w stronę windy, Jennett wyciągnęła za nim rękę by nie uciekł, ale nie zdążyła. W windzie popatrzył w lustro na swoją twarz. Jego czerwone, herbaciane oczy przeszywało zmęczenie i złość. Nagle z tych wszystkich myśli wyłoniła się lampka z pomysłem. Uśmiechnął się sam do siebie swoim byłym firmowym uśmieszkiem.
- To ja zostanę nowym świętym cesarzem.
*
Gdy wyszedł z tajnej podziemnej bazy w niezbyt dobrym humorze postanowił łaskawie znaleźć Kitsune. Cóż, jej auta nie było tam gdzie je zaparkowali, może to i lepiej. Było już całkiem późno, akurat pora gdy przychodzi do szkoły po Miyu, tam też się udał autobusem.
Ku jego zdziwieniu była tam Tadashi, ta to wzięła sobie chyba trochę za głęboko rolę matki. Miyu była już przygotowana do przerzucenia jej przez plecy jak księżniczkę, przestała się opierać.
W ramach kończącego się dnia gdzie Tadashi i Afuro są razem postanowili jeszcze się udać na spacer do parku a tam do mini zoo. Chyba tylko różowowłosa bawiła się dobrze, całkowicie zapomniała, że jej chwilowy ukochany ją porzucił dla innej. Miyu zakrywała twarz by nikt przypadkiem nie pomyślał, że jest tutaj z tym podskakującym pączkiem.
- Miyu spójrz jakie słodziutkie króliczki - koniec bycia incognito, lisica chwyciła ją za rękę i zaciągnęła do zakątka pełnego słodkich zwierzątek. Aphrodi zaś wertował telefon nie zwracając uwagi na nic. Takiego spamu chyba nigdy nie miał. Napisał do niego Shuhei, Toramaru, nawet Saginuma z którym nie miał kontaktu. Wszyscy pisali o jakimś zdjęciu. Pełno jakiś wyzwisk, żądań wytłumaczeń aż wszedł w chat z Ishido.
Kurwa jako przecinek.
" Możesz już nie wracać"
"Co ty sobie myślałeś"
"Wiedziałem, że mnie zdradzasz, lubisz świecić tyłkiem w internecie?"
"Pożałujesz"
To "Pożałujesz" wystraszyło go najbardziej. Podniósł wzrok z telefonu, bo chyba uświadomił sobie co się stało. Albo inaczej, co może się wydarzyć. Ten nudes... ale to w takim razie wina Ishido bo wysłał go tylko jemu, co to za intryga? Sam rozesłał jego zdjęcie a teraz żąda wyjaśnień?!
Wtedy poczuł jak ktoś łapie go za ramię.
- Przepraszam, może pan powiedzieć żonie i córce by oderwały się od szyby? Dopiero ją czyściłem - był to jeden z pracowników zoo, a dziewczyny rzeczywiście przylepiły się do szyby. Wait... żona i córka?!
- Nie jesteśmy razem! - speszył się.
Chyba Ishido zauważył, że odczytał wszystkie wiadomości bo dostał powiadomienie o kolejnej.
"Dawno nie miałem krwi na rękach"
-----
Boję się tutaj żyć
Oglądał ktoś umbrella academy? Też się nieźle wkręciłam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro