Diabeł wcielony
Dalej suty mnie bolą xD malwineqq specjalnie dla ciebie zmieniłam nightcore
---------
Afuro spał sobie w swoim cieplutkim łóżeczku, nie przeszkadzało mu to że cały rok śpi pod zimową kołdrą, a zaraz zacznie się lato i na dworze jest 28 stopni.
Mógłby tak cały dzień, gdyby nie to złowieszcze elektroniczne stworzenie zwane telefonem, które zaczęło wydawać z siebie głośne dźwięki. Nie były one przyjemne, zwłaszcza gdy miał lekkiego kaca.
- Ciszej kurwa! - zatkał sobie uszy poduszką i przewrócił się na drugi bok.
Telefon ucichł, blondyn westchnął uspokojony, że może dalej spać.
Nie minęły jednak 2 sekundy aż znowu zaczął dzwonić. Złapał się za głowę i ryknął. Sięgnął ręką do komórki, chciał ją wyciszyć, ale wystarczył jeden nieuważny ruch ręką, a stojąca obok butelka z winem spadła na podłogę i się rozbiła.
- Cholera... - jakoś się nie palił, żeby posprzątać. Poddenerwowany odebrał telefon akurat od swojego chłopaka.
- Mam nadzieję, że masz powód aby dzwonić o tak wczesnej godzinie.
- Jest prawie pierwsza - blondyn niedowierzył, podniósł głowę aby spojrzeć na zegar. No rzeczywiście.
- Właśnie! Przerywasz mi szykowanie obiadu, przez ciebie rozbiłem butelkę wina.
- Afuro gdzieś ty wczoraj się podziewał? Miałeś przyjść.
- Eeee...Rozmyśliłem się - mężczyzna wygramolił się z łóżka i przeciągnął.
- Słyszę jakąś niepewność w twoim głosie, coś się stało?
- Oj nie masz pojęcia co się stało... - wczorajsze wydarzenia wydawały się takie dalekie i takie niemożliwe.
- Wiesz, że cię kocham, więc proszę nie pakuj się w nic złego...znowu.
Afuro właśnie wpakował się w największe bagno jakie tylko można.
- Ja... - czuł jak bardzo Herze na nim zależy, a jemu zależało na nim. Czuł jakby robił coś złego, jakby był jakimś przestępcom chociaż z cesarzem nie łączy go nic - ja ciebie też
- Skoro szykujesz obiad, to zrób też dla mnie, wpadnę dzisiaj i może na jakiś spacer pójdziemy.
- Dobra, ale nie śpiesz się - rozłączył się. Nagle poczuł coś mokrego i klejącego na swojej stopie.
No tak, wino.
Upił się wczoraj gdy Miyu już spała. Musiał na chwilę zapomnieć o tym, że znowu jego życie zaczęło się paprać i to na jego własne życzenie. No, ale nie jego wina, że jest uzależniony od pieniędzy.
Zaczął zbierać odłamki szkła z podłogi, poszedł do kuchni do kosza je wyrzucić. Po drodze minął stół, a na nim coś wartego więcej niż jego dusza jak to stwierdził Ishido
Jego laptop do naprawy, pierwsze zlecenie dla nowego zarządcy systemowego. Oprócz komputera leżało coś tam jeszcze, gruby arkusz papierów. Kolejny pakt z diabłem do podpisania.
Wielki spis zasad, których ma przestrzegać i jego praw jako "prywatnej dziwki"
- Więc postanowiłeś zostać sadystą? - Afuro wywalił nogi na biurko
- Panem
- Ktoś tu się za dużo Greya na oglądał - zaśmiał się blondyn, a za to jedno z 50 oblicz Ishido nie pokazywało uśmiechu.
- Tyle, że oni robili to za darmo i darzyli siebie uczuciem. Jak będziesz mi wierny też cię nią obdarzę, mimo to pozwolę ci na spotykanie się z Herą. Wolność, pieniądze, miłość, seks i jeszcze normalna praca, układ idealny! A ja będę mieć cię już na zawsze przy sobie.
- Będziemy się kochać jak za dawnych lat?
- Ja się nie kocham, ja rżnę. Przez bdsm do przemocy...
- Przyznaj się ile razy oglądałeś tego Greya? - załamał się. Aphrodiemu coś śmierdziało, ten układ był za dobry, za dużo w nim korzyści. Chociaż wtrącanie do każdej wypowiedzi "będziemy już zawsze razem" brzmiało podejrzanie.
- A korzyści miałbyś jeszcze więcej gdybyś zerwał z Tadashim, spełniałbym każdą twoją zachciankę. Opłacałoby ci się to, bo i tak uważam ten wasz związek za żałosny.
- Żałosny? Żałosne jest to, że myślisz, że serio mnie zatrzymasz do końca życia przy sobie. Wyobraź sobie, że marzy mi się rodzina i dzieci - ściągnął nogi ze stołu i walnął pięścią w blat - Shuuji prychnął, serio go to rozbawiło.
- Chyba doskonale wiesz, że to się nigdy nie wydarzy. Nie znajdziesz już prawdziwej miłości, poza moją - na twarzy cesarza pojawił się szeroki uśmiech. Przypominał on księżyc. Głowę lekko odchylił do tyłu, oczy zabłysły mu na czerwono, wyglądał jak demon. Wzrok skupiał tylko na swojej kolejnej ofierze.
- Hera i ja... - białowłosy odwrócił się tyłem na swoim krześle i brutalnie przerwał.
- Na twoim miejscu uważałbym, w każdej chwili wasza dozgonna miłość - specjalnie przeciągnął te ostatnie dwa słowa - może się nieoczekiwanie skończyć.
O dziwo brzmiało to jak przestroga albo raczej groźba, po tym mężczyźnie można się już wszystkiego spodziewać.
-Mam się bać? Chciałbyś... - rozejrzał się po zimnym i ciemnym pomieszczeniu - ile osób było przede mną?
Cesarz się zawahał, odwrócił się z powrotem na krześle.
- 10, ale ty jesteś ostatni
Kiedy Aphrodi wyszedł już z podpisanymi papierami, do pomieszczenia wskoczył Toramaru cały podekscytowany, chciał wiedzieć jak poszło. Białowłosy przedstawił wszystko ze szczegółami, czuł, że jego podstępny plan mógł wypalić.
- Jakoś delikatnie go będziesz traktował, patrząc na to co zapowiadałeś... - przeglądał wszystkie kartki w umowie.
- Najważniejszy jest punkt, że ma być mi wierny i na każde zawołanie. Tutaj trzymam go w garści. Słuchaj, Teru jest typem masochisty, myślę, że faza na ból mu nie przeszła. Potraktuję go "w miarę delikatnie" - dosłownie zrobił cudzysłów palcami - i mu się to spodoba, a jak mu się spodoba to nie ucieknie. Jak pozbędziemy się tego Hery pozwolę sobie na więcej. Pożałuje tego, że mnie zostawił, zaboli go bardziej niż te pozostałe 10 osób.
- Pan to jednak jest przebiegły...
Niby Aphrodi podpisał już ten cały papier, ale mógł w niego wprowadzić zmiany. Nalał sobie szklankę soku i zaczął czytać siedząc na kuchennym krześle.
Uległy bierze udział we wszystkich aktach seksualnych wyznaczonych przez pana bez wahania i komentarzy...
Uległy godzi się na wszystkie akty seksualne wyznaczone przez pana...
Uległy nie będzie utrzymywać kontaktów seksualnych z innymi partnerami...
- Dlatego pozwolił mi się spotykać z Herą...
Uległy będzie odżywiać się regularnie, wedle diety, załącznik 4...
- No chyba nie...wykreślamy.
Uległy będzie wykonywać wszystkie polecenia pana chętnie i bez wahania...
Uległy będzie się odnosić do pana z szacunkiem i zwracać się do niego "Panie" w trakcie stosunków...
Pan może biczować uległego, dawać mu klapsy lub karać w inny sposób niezbędny do zachowania dyscypliny lub dla własnej przyjemności. Uległy nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia, za karę musi podziękować.
Nie ma haseł bezpieczeństwa, ból jest nagrodą.
Czy uległy godzi się na wiązanie rąk? Lina, bransoletki skórzane, kajdanki, taśma...
Czy uległy godzi się na zawiązywanie oczu?
Czy uległy godzi się na zakneblowanie?
W bólu zadawanemu uległemu nie ma granic
Anal...oral...fisting...tamto i siamto...
Podwieszanie...Wiązanie...Krępowanie ciała...Duszenie...norma
Bicie...Oparzenia...Cięcie...już nie taka norma
Zabawki...szkoda się patyczkować
- Kurczę, Shuuya zero oryginalności!
Przed kwotą wypłaty zaciekawiła go jedna fraza:
"Pielęgnowanie piękna związku i miłości"
Afuro nie miał za bardzo co zmieniać żadna z tych rzeczy nie był dla niego w żaden sposób nowa. Czuł, że wchodzi na złą ścieżkę, ale lepiej być w ramionach znanej osoby niż setki innych mężczyzn. Może i tyran, ale przynajmniej się dobrze nim zaopiekuje, pytanie brzmi jak bardzo ograniczony będzie.
Niespodziewanie drzwi wejściowe wydały z siebie dźwięk. Terumi szybko schował umowę pod klapę laptopa.
- To co? Robimy te burgery? - Miyu wbiła do domu z siatami pełnymi zakupów - obiecałeś mi wczoraj!
- Jak obiecałem to zrobimy...
- A ty dalej w piżamie!
- Nie zamierzam z domu wychodzić, więc po co mam się ubierać? A Hera nie raz widział mnie w piżamie.
- Tadashi przyjdzie?
- Tak, więc dla niego burger też będzie
Rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi
- No widzisz, o wilku mowa - blondyn podszedł do wejścia i śmiało otworzył. Chociaż bardzo chciał ujrzeć swojego chłopaka to osoba przybyła niestety nie przypominała Tadashiego, przynajmniej tego co miał przyjść.
Przed nim stał Kazuo Tadashi, rudy brat Kitsune wraz z 3 letnim chłopczykiem na rękach. Nic się nie zmienił przez ostatnie 10 lat i od czasu wesela, dalej nosił okularu. Nie miał okazji się z nim widywać gdyż Hanae tępiła swojego brata widłami i pochodniami.
- Cześć...dawno się nie widzieliśmy - wymamrotał gość, który dawniej naśmiewał się z blondyna, a teraz miał więcej serca niż jego własna siostra.
- No siema - blondyn spoglądał to na rudego to na malca, którego trzymał na rękach - jak sytuacja musi być bardzo krytyczna, że przyszedłeś do mnie?
- Muszę szybko kolegę w pracy zastąpić, Hanae jest w szpitalu, Kitsune siedzi po uszy z robotą, Drake nawet o siebie nie umie zadbać, rodzice są we Włoszech...Błagam weź go! - postawił synka na ziemię i popchnął lekko w stronę Aphrodiego. Blondyn gapił się na małe coś co stało mu pod nogami
- Zaraz...Hanae w szpitalu?
- Wiesz, że i tak by ci nie powiedziała. Proszę tylko do 18! - mały zrobił oczy kota ze Shreka, Aphrodi tylko jęknął, ale się zgodził.
Chłopczyk miał na imię Takuto, potocznie nazywany Takuś. Miał na pleckach mały plecaczek i nie wyrażał żadnych sprzeciwów, czy płaczu po rozstaniu z tatą. Po nim odziedziczył wygląd, miał rudawe włosy z białymi dwoma pasemkami i żółte oczęta po Hanae.
Afuro nie musiał nic mówić, mały sam usiadł na ziemi i zaczął ściągać buty, wszedł sam do domu jak gdyby nigdy nic, blondyn dalej nic nie mówił. Potuptał do kanapy i się na nią wgramolił chociaż była zdecydowanie za wysoko.
- Czyje dziecko tym razem uprowadziłeś? - Miyu spoglądała na obcego w jej domu.
- To twój siostrzeniec.
- Cio robimy? - odezwał się po raz pierwszy.
- Jaki słodziak! - pisnęła dziewczyna.
- A co byś chciał robić? Nie jesteś głodny? - mały pokręcił głową, ściągnął plecaczek z małą pomocą Terumiego i rozpiął go i wysypał wszystko co w nim miał. Jak z magicznego worka wyleciała ogromna ilość samochodzików, jakiś randomowych klocków i pluszowy zajączek.
- Chyba zbudujemy autostradę - kucnął i zaczął przeglądać zabawki.
- Może się najpierw ubierzesz?
Aphrodi szybko się przebrał i zaczął szykować obiad zerkając co jakąś chwilę na dziecko bawiące się z Miyu.
Czuł się teraz jak prawdziwy tatuś, już przeczył temu co powiedział Shuuji, miał szansę na prawdziwą rodzinę.
Młoda dwójka bawiła się świetnie. Takuto jeździł autami w te i we w te, a Miyu budowała mu tor z klocków, które wyciągnęła dodatkowo z piwnicy. Zastanawiało go tylko czemu to małe takie jakoś małomówne, nie płaczące i w ogóle jakieś dziwne.
- Dobra, gotowe!
- Jedzenie! - wrzasnęła Miyu - chodź Takuś - wyciągnęła do niego rękę.
Mały popatrzył się z pogardą na dziewczynę, podszedł do pięknej drogi którą zbudowała i jednym kopnięciem ją zburzył.
- Co robisz?! - złapał za pluszaka leżącego obok i poszedł w stronę kuchni, nawet nie zbliżył się do krzesła by go na nim posadzić tylko krążył po całej kuchni jakby czegoś szukał.
- Pewnie też byś coś zjadł, bo te burgery raczej nie dla ciebie.
Rudowłosy olał totalnie Aphrodiego chodził po kuchni i otwierał każdą z szafek. Blondyn już się zaczął zastanawiać czy nie chce noża wyciągnąć.
Na szczęście zdobył to co chciał, dorwał notes, który stał schowany wraz z książką z przepisami. Rzucił nim na stół.
- To dziecko jest jakieś dziwne - szepnęła Miyu.
- Nie dziw się, to jest dziecko Hanae.
W końcu maluch zaczął ciągnąć nogawkę od spodni Terumiego i wyciągnął do niego ręce. Blondyn wziął go i posadził na krześle obok.
Takuto sięgnął po długopis i notes, którym rzucił.
Chwycił pisadło w pięść i zaczął mazać.
- Widać dusza artysty - skomentowała Miyu wielką czarną dziurę na kartce notesu.
Jedli w ciszy, Afuro nie umiał odciągnąć wzroku od małego robiącego ciągle ten sam kolisty ruch na kartce. Nikt nic nie powiedział aż ciszę przerwał odgłos. Odgłos głodnego brzuszka.
- Takuś na pewno nie chcesz nic zjeść? - podpuszczał go Afuro, mały wiedział, że wpadł.
- Budyń
- Budyń na obiad? No dobra, jak Miyu nie zjadła wszystkich to ci zrobię...
***
Hera napisał, że nie jest wstanie przyjechać bo będzie pomagać ojcu malować płot, czy coś w ten deseń. Miyu bardzo ucieszył ten fakt, bo został burger dla niej.
Cała wesoła trójeczka wyszła na spacer. W pobliżu nie ma za dużo domów, ale znajdował się w okolicy plac zabaw. Gdzieś blisko musiał mieszkać kiedyś Gouenji bo plac zabaw i droga przy nim była miejscem wypadku Yukki. Także tutaj spotkał Reya Darka.
- Szybciej! - ciągnął Afuro za rękę maluch, który koniecznie chciał zjechać już ze zjeżdżalni.
- No to biegnij - nie trzeba było dwa razy powtarzać, 3 latek na swoich małych nóżkach zaczął dreptać z prędkością sonica - Tylko się nie przewróć!
Mały drepczący pingwinek padł na twarz. Affo był gotowy na płacz, ale ten leżał cicho. Nie wstawał z ziemi i raczej nie zamierzał tego zrobić. Po prostu to małe coś padło i nie zamierzało wstawać z ziemi.
Blondyn szybko podbiegł do dziecka i zaczął go otrzepywać z liści i ziemi.
- Żyjesz? - Takuto miał mokro w oczach, ale powstrzymywał płacz, co było bardzo szokujące dla mężczyzny i tylko wycierał oczy rękami - Chyba sobie kolana pobijałeś, wracamy do domu.
- Nie! - i się popłakał do tego smarkając w nogawkę od spodni Terumiego.
- No dobra, to zostaniemy - wziął małego na ręce i posadził dopiero na zjeżdżalni.
Takuto biegał wraz z Miyu po całym placu, był tak szczęśliwy jakby nigdy nie miał okazji tak się bawić, co bardzo zastanawiało Terumiego. W jaki sposób musi go wychowywać Hanae. Patrzył na nich z huśtawki, dopóki coś nie zawibrowało, jego telefon.
Sms od IShido.
"O 18 przyjedzie po ciebie limuzyna i przywiezie do mnie do domu. Co z laptopem?"
Jako, że jest uległym, mężczyzna nawet nie musiał się go pytać czy ma ochotę czy może ma inne plany, po prostu ma do niego przyjechać. Nie trzeba być szczególnie inteligentnym aby się domyślić co będą robić.
Westchnął głośno i popatrzył się w niebo.
- Miyu, wychodzę na noc - nastolatka też świetnie wiedziała dlaczego prawie zawsze zostaje sama.
"Przerwałeś instalację windowsa 10, którą nie potrzebnie w ogóle zaczynałeś i się wszystko posypało. Wszystkie programy trzeba będzie na nowo wgrywać"
"Proszę, ogarnij to"
Przynajmniej użył słowa "proszę". Znowu ciągnięcie za nogawkę.
- Afulo pohuśtasz mnieee? - jak można odmówić tym słodkim oczętom?
Siedzieli na tym placu jeszcze długi czas dopóki Kazuo nie przyjechał, rozstanie było bardzo smutne.
- Dobrze się bawiliście? Takuś? - rudowłosy nie chciał puścić nogi Afuro. Nic nie odpowiedział tylko się schował.
- Chyba nie chce wracać do domu.
-Wujek Afulo jest najlepszy - wymamrotał. W tym momencie wszystkim zmiękły serca.
- Jak chcesz będziesz mógł jeszcze kiedyś przyjechać - uśmiechnął się do małego, a ten odczepił się od spodni i podszedł do swojego taty - polecam się na przyszłość.
- Nie wiem czemu twoja siostra ma takie zastrzeżenia do ciebie, jesteś naprawdę w porządku. To co Takuś, jedziemy? Zrób ładnie papa.
- Pa pa - pomachał swoją małą rączką.
- Pa pa - zamknął drzwi. Oparł się o nie i zjechał odsapując. Wychowywanie dzieci jest takie męczące.
- No dobra, to teraz gadaj w jakie bagno się znowu wpakowałeś - stanęła przed nim Miyu żądna wyjaśnień
- Świętym cesarzem jest Gouenji - wytłumaczył. Blondynkę zatkało.
- Co proszę?! To on niszczy piłkę nożną?! Yukka mi o tym nie powiedziała?!
- Nie trzyma kontaktu ze swoją siostrą... - schował twarz w dłoniach - będę jechał do niego.
-Czyli to jego laptop...i ta umowa - Afuro poruszał załamany głową.
- Czytałaś? - Miyu nic nie odpowiedziała, tylko od razu oburzona krzyknęła:
- Terumi tak nie można! Przecież ty i on to jest już przeszłość, jak się Hera dowie...
- Nie dowie się.
- Chodzi o pieniądze znowu prawda? - blondyn ponownie pokiwał głową. Dziewczynie ręce opadły, kucnęła przy mężczyźnie przy drzwiach i się do niego przytuliła tak mocno jak tylko potrafiła.
- Płaczesz?
- Nie... - ale jednak Terumi wycierał rękawem oko.
- Tak sobie czasem myślę, czy nie lepiej by nam wszystkim było gdybyś mnie oddał. Osiemnastkę mam za 3 lata... - szeptała mu do ucha.
- Nawet mnie nie denerwuj... - zaśmiał się przez płacz i także przytulił dziewczynę.
- Jutro masz wstać i nie spóźnić się do szkoły, w lodówce masz bento i sałatkę owocową, a mundurek suszy się w pralni - podniósł się w końcu spod tych drzwi.
- Dobrze mamo... - blondynowi nie spodobała się ta uwaga, więc poczochrał włosy siostrze - ta limuzyna to po ciebie?
Afuro wyjrzał tylko przez okno, punkt 18. Zgarnął laptopa i ubrał buty.
- To do jutra
- Do jutra...
------------
Kocham tę książkę ♥
Dostałam się do wymarzonego liceum!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro