Daddy issues
Piszę do was z pociągu po tym jak się obsrałam, że będę sama w przedziale z menelem. Byłam gotowa usiąść w korytarzu ale ten koleś wychodził na korytarz zapalić i cały czas się na mnie gapił. Z dobrych wiadomości to odblokowałam kartę płatniczą, byłam na dwóch obozach, między innymi mangozjebowym. Jadę jeszcze nad morze i do Włoch spełnić fanfik z wattpada "Porwana przez Måneskin" xD
--------
- Chyba trochę ci zimno co? Może cię ogrzeję? Przyszykowałem wrzątek.
***
- Co ty tam jeszcze robisz? Gaszę światło.
Ishido leżał rozłożony w łóżku pod kołderką, chłodził jeszcze klatę i dopijał Whiskey czekając aż Afuro łaskawie się położy. Mało się nie oblał jak jego rozpieszczony aniołek wyszedł zza drzwi. Założył rączkę na bioderko i oblizał się po ustach.
- Śliczny... - Ishido wymamrotał cicho wycierając usta. Terumi wyglądał jak prawdziwy bóg, bogini, Afrodyta, którą ucieleśniał, jak anioł. Lśnił swoim blaskiem, osobowością Tenshiego, ale nigdy nie pokazywał się w czymś takim!
Koronkowa bordowa bielizna, wysokie zakolanówki przypięte rzemykami z pasa do pończoch i majteczki idealnie opinające jego pośladki. Na to cudo założone futro morderczej królowej. Na komplement cesarza uśmiechnął się zadowolony aczkolwiek takie słowa w jego kierunku to nic nowego. Chcąc więcej wygiął się na drzwiach.
- Chyba nie zamierzałeś iść spać panie? - zmienił pozę wypinając swój tyłek.
Ishiemu serce zaczęło bić szybciej mimo to nie chciał nic po sobie pokazywać. Zaśmiał się i pokręcił głową.
- Z tobą chyba nie dane mi będzie pospać... - pokiwał palcem zapraszając swojego zwierzaka do siebie. Teru uruchomił biodra i swoje kocie ruchy. Zrzucił piękne białe futro na ziemię i powolnym ruchem zszedł do kucaka przy tym jeżdżąc dłońmi po swoim ciele, czekając na to co zrobi cesarz. Skradał się na czworaka, tak wydawało mu się zabawniej, może bardziej pociągająco?
Kucnął przed nim czekając na kolejne rozkazy. Shuuji tylko pogłaskał go po głowie i pogładził po policzku. Jego dłonie były takie duże i takie ciepłe, dawały mu tyle szczęścia i przyjemności. Dał się jeszcze pogłaskać pod bródką i splótł swoją dłoń z jego całując ją po zewnętrznej stronie. Zerknął w stronę mężczyzny czy aby na pewno go podziwia, ale wzrok Ishido był raczej spokojny, delikatnie się uśmiechał. Nie była to mina skora by brać go tu i teraz i kochać się całą noc.
Tenshi szybko wdrapał się na łóżko i położył na swoim panu, jak małe dziecko chcące obudzić swojego tatę. Tatuś przytulił swojego synka i pocałował w czółko. Zachłanny Affo nie rozumiejący niedomyślności Ishido po prostu wziął jego rękę i usadowił sobie na pośladku. Uwielbia jak ktoś go łapie za tyłek, oczywiście w momencie gdy sobie tego życzy. Na pewno bardzo lubi go eksponować, a te koronkowe majtki co sobie kupił świetnie podkreślały jego walory, ale Ishi jak to facet jest ślepy.
Blondyn pochylił się nad Shuuyą, wszystkie włosy naleciały mu na twarz i smyrały twarz cesarza. Patrzyli sobie w oczy. To była zawsze najwspanialsza rzecz, najbardziej hipnotyzująca i jeszcze oboje mieli cudowne kolory, gdy się na siebie patrzyli to nie było szansy by się oderwać. Terumi zaczesał jedno pasemko swoim włosów za ucho i złączył ich usta w pocałunku. Delikatne i łagodne buziaczki, różniły się od tych w toalecie, ale nadal mocno podniecały by iść dalej. Ręce Shuuyi już same powędrowały na biodra aniołka, ale oczywiście nie dane było im się zabawić.
Afuro aż się podniósł do pionu na strasznie głośny dźwięk. Dosłownie jakby ktoś czymś walił w rynnę albo rury w ścianach, aż dziwne, że ten dźwięk tak się niósł.
- Co to jest? Ktoś jest w domu? - blondyn się nie bał aczkolwiek nie miał pojęcia skąd taki dźwięk, jeszcze był wydawany o różnej częstotliwości i głośności, więc raczej na pewno była to sprawka człowieka. Mina Ishido pokazywała wyraźne niezadowolenie, jakby doskonale wiedział skąd ten dźwięk dochodzi.
- Możliwe, że to szczury albo z rynną coś się stało - powiedział tak tylko by blondyn się uspokoił. Od tak zrzucił go z siebie, wziął z fotela koszulkę i wyszedł z pokoju każąc Terumiemu czekać.
Chłopak nadymał policzki i rzucił się na poduszkę. Powinien dać mu spokój czy drążyć dalej?
- I jak tam? - krzyknął za nim, ale nic nie usłyszał. Nie było go z jakieś 5 minut
Gouenji wrócił, Terumi rozłożył ręce by wskoczył mu w ramiona do łóżka i tak też zrobił.
- Nie wiem co to było, sprawdzę jutro - wszedł pod kołdrę z zamiarem zaśnięcia, czyli nici już upojnej nocy. To dziwne zachowanie nie dawało Afuro spokoju.
- Jesteś nie w humorze, ponieważ wydałeś na mnie połowę swojej wypłaty? - widział, że coś jest nie tak, a to było jedyne co przychodziło mu do głowy. Rzadko kiedy jest taki niemrawy. Albo jest chory albo pijany.
- Gdybym był zły okazałbym to inaczej. Idę jutro na to głupie spotkanie z ojcem - rzekł poważnie, a cała seksowna atmosfera całkowicie uleciała, dało się poczuć jak bardzo jest tym faktem przerażony. Teru przechylił głowę na bok. Znał jego ojca tylko jako lekarza i tego, który zabronił im się spotykać, nie rozumiał jak może się obawiać spotkania z nim. Może dlatego, że jego rodzice nie żyją i dałby wszystko aby się znowu z nimi zobaczyć, w rzeczywistości oczywiście. Gou czuł inaczej, i nie mógł rozgryźć czemu, w ogóle tak mało o nim wie.
- No i? - Gou nieco zniesmaczył się tą odpowiedzią, jakby była co najmniej nie na miejscu. Terumiemu zależało po prosto by wrócili do czynności sprzed tej rozmowy.
- No i? Nienawidzę gościa! Swoją toksyczność mam po kimś i on bije mnie w tym na głowę. Przecież to on mi kazał z tobą zerwać. Wszystko miało być tak jak on chce. Cisnął mnie z nauką, każda ocena poniżej 5 kończyła się awanturą czy karami. Nawet w wolnych chwilach musiałem się uczyć i to tylko tego co on chciał.
- Do teraz pamiętam te 5 książek o psychologii w zamian za figurkę Hatsune Miku... - przerwał mu próbując przywołać jakiś obraz z przeszłości. Jednak chyba był tak zapatrzony w Shuuyę idola piłkarza, który jest bezproblemowym ideałem wyciągającym go z dołka, że nawet nie pozwalał pojawić się myślom o tym, że on może mieć jakiś problem.
Ishido przymknął oczy i pokręcił głową przypominając sobie jak głupie to było i jak jego ojciec był wtedy zdeterminowany. Nie chciał przyzywać tych wspomnień, niszczyły go.
- Żadna piłka nożna, ty też się nie wpisywałeś w plan który dla mnie przewidział. Tak dość długo go słuchałem, dopiero niedawno postawiłem się. Co z tego, że dobrze zarabiam i walczę w imię dobra, mam osobę którą kocham, jak on woli udawać, że nie ma syna - pociągnął nosem. Było mu wstyd, że musi się przyznawać Afuro do swoich słabości.
A ten słuchał z zaciekawieniem. Bardzo mu się podobało jak od czasu powrotu do siebie Gouenji się otworzył i zaczął mówić prawdę.
- A teraz na starość się dziadowi przypomniało o mnie, pewnie chce oczyścić swoje sumienie przed śmiercią - tarł oczy.
- Jakby nie patrzeć zawsze byłeś najmądrzejszy i miałeś jasno postawiony cel. Czemu nigdy mi nie powiedziałeś jakim kosztem?
- Niby po co? Miałeś wtedy rozwaloną psychikę, byś jeszcze zaczął siebie za to obwiniać znając życie - tym razem słowa Shuuyi mu się nie spodobały - Pójdę tam, powiem mu co chce usłyszeć.
- To może pójdziemy razem? Będzie ci raźniej, przedstawisz mnie na nowo...
- Nie.
Ta kropka nienawiści mówi sama za siebie.
- Wstydzisz się mnie? Będziesz dalej udawał, że jesteś hetero i ubierał w sukienki? Tak mu się postawiłeś, że się wstydzisz samego siebie, do tego stopnia, że nazwisko zmieniłeś.
Ishido uniósł się lekko, że też musiał zacząć ten temat...Po prostu wziął i zatkał Terumiemu dłonią usta by w końcu się uciszył.
- Dość - rozkazał, ale blondyna polizał mu dłoń i od razu ją zabrał.
- Trzeba było nie rozstawać się z Jennett, na pewno lepiej się prezentowała przy tobie niż ja - Ishi przewrócił oczami na znak, że już wydziwia.
- Jest barową piosenkarką, która nie skończyła studiów, a ojciec nienawidzi indywidualistów.
- A ja jestem dziwką od siedmiu boleści.
- Dobra kończmy ten temat, bo zaczynasz mnie denerwować, coś się tak uczepił mojego ojca?!
- Bo wiem, że warto mieć dobre stosunki z bliskimi za nim nam ich zabraknie.
I atmosfera zgęstniała tak, że można ją było ciąć.
- KONIEC TEMATU - wziął kołdrę i schował się pod nią zarządzając, że pora spać.
***
- Ej chłopaki, co to z obijanie się, mnie też nie chce się tu być, ale przynajmniej udaję! - krzyknął Terumi w stronę swojej drużyny, która aktualnie trenowała szybsze przemieszczanie się i większą kontrolę nad piłką tak by nie patrzeć w dół. Dawał im zadania, które sam trenował niegdyś w Zeusie czy Raimonie. Było coraz lepiej, zdarzały się w drużynie pomniejsze sprzeczki i często mieli wywalone na to co gadał do nich trener, a trener miał wywalone na nich, ale chyba dzięki temu nikt jeszcze nie umarł.
Dzisiaj było zaś wyjątkowo za spokojnie. Żadnych zdjęć z ukrycia, ciskania w siebie pogróżkami i obelgami, czy komentarza na temat jego życia. Wszystko przez to, że Kishibe nareszcie zamilkł. Biegał w koło i rzeczywiście skupiał się nad tym co ma robić, chociaż błądził gdzieś wzrokiem i minę miał raczej smutną.
Zmartwiło to trochę Terumiego, Taiga stał się częścią jego życia przez Miyu, przecież wczoraj był cały w skowronkach. Może go odrzuciła po tej niby randce? Czyżby ostateczne zwycięstwo brata? Mówiła, że na razie to taka niby relacja by się z niego pośmiać, aczkolwiek jak ją z Shuheiem odwieźli pod dom dziecka to uśmiech i rumieńce jej nie schodziły z twarzy.
Blondyn bacznie się przyglądał i chyba to jego wzrok sprawił, że Kishibe się potknął i wywrócił. Lądując na ziemi koszulka mu się nieco podwinęła, szybko aczkolwiek aż za szybko się poprawił by nikt nie patrzył na jego plecy i pobiegł z powrotem. Inni zupełnie nie patrzyli na niego, ale Teru dostrzegł chyba to co chciał zobaczyć. Ogromny siniak nad biodrem. Hmm. Mógł się po prostu przewrócić. Ale nadgarstek też miał fioletowy jak jego włosy, uporczywie się za niego trzymał. Może dopisywał sobie scenariusz, ale czy ktoś go pobił?
Nim się spostrzegł trening minął i wszyscy zaczęli zbierać się do domów. Jakoś nigdy blondyna nie zastanawiało czemu Kishibe wraca zawsze sam, czemu nikt go nie podwozi ani nie idzie na stacje mimo iż ma kawałek drogi. Czemu nie widział jego rodziców? Czemu ma taki paskudny charakter i wydaje się jakby swoim zachowaniem się komuś odpłacał.
- Kishibe! - krzyknął za nim doganiając go. Fioletowowłosy aż się spiął i przyspieszył nieco kroku.
- Nie wyślę nikomu twojego zdjęcia w sukience, to był żart.
- Ja nie o tym - ale odetchnął z ulgą, że nie musi się tym martwić - Czy coś się stało? Strasznie byłeś dzisiaj przymulony... - czemu on się wysila, na pewno mu nic nie powie zwłaszcza jak zaczął rozmowę w tak denny sposób.
Kishibe zatrzymał się.
- Mam gorszy dzień. Co się mną przejmujesz, przecież chcesz się mnie pozbyć.
- Trochę przesadziłeś... - relacja z nim zaszła za daleko by od tak podrzucić go do piwnicy Ishido - Skoro masz gorszy dzień to może podwieziemy cię z Shuheiem, w końcu jedziemy w tę samą stronę - to wcale nie tak, że chce na chwilę zamienić rolę i to blondyn będzie śledził swojego ucznia.
- Ooo emo szofer...zaraz...a ty nie mieszkasz teraz ze swoim kochasiem? Już nie śpisz z nim i nie ustawiasz dla nas wyników? - trochę się zrobił podejrzliwy.
- Ej, my gramy fair! Co z tego, że mam wtyki także w rebelii. Po prostu muszę podjechać po ubrania do domu - nie brzmiał wiarygodnie, na szczęście limuzyna szybko podjechała i w sumie Kishibe nie miał wyboru, bo został wepchnięty do środka, a Terumi szybko szepnął Tsuyukiemu o zmianie kierunku. Oczywiście już się uniósł, że opóźnia mu to grafik o aż całe 3 minuty.
- Raczej chciałem pogadać o tym - Afuro złapał za lekko opuchnięty nadgarstek chłopaka. Kishibe świetnie go ogrywając nie zareagował nerwowo.
- A tam, zwichnąłem sobie lekko na wfie przy grze w kosza.
- A to na plecach i brzuchu to pewnie spadłeś ze schodów - Kishibe spojrzał się na niego pod wrażeniem, że przewidział jego kwestię.
- Eee...nie. Spadłem z drzewa. Sprawdzałem czy znowu się nie migdalicie.
- Mhm... - Terumi chyba zakończył śledctwo, nie wiedział czy kłamie, ale wolał zamilknąć. Nie zmienia to faktu, że i tak chciałby poznać jego rodziców. Dalej jechali bez słowa, jedynie wrzaski i ostre metalowe brzmienia towarzyszyły im przy podskakiwaniu na krawężnikach.
Kishibe w końcu wysiadł, a Afuro pogrążył się w namiętnym myśleniu i obgryzaniu paznokci.
- Nie, że coś nie, ale...MÓGŁBYŚ ŁASKAWIE WYSIĄŚĆ BO ISHIDO NIE WYBACZY MI JUŻ 6 MINUTOWEGO SPÓŹNIENIA?!
Terumi dalej się nie ruszył, czemu dzisiejszy rozdział tak bardzo skupia się na rodzicach?
- Twoim rodzicom podoba się to kim jesteś? - odezwał się w końcu.
Tsuyuki zamrugał dwa razy po czym parsknął ustami, kompletnie nie spodziewając się tego pytania.
- Gdyby nie oni to by mnie tutaj w ogóle nie było.
- Serio? - zaciekawiony Terumi odwrócił głowę w jego stronę- Jak się tutaj znalazłeś?
- Eeem... Studiuję prawo.
- Co? - dodajcie sobie tutaj "XD".
- Trochę zostałem do tego przymuszony, chciałem po prostu zostać prostym mechanikiem. Najbardziej to chciałbym grać w jakimś zespole, nie wiem czy mówiłem, ale gram na gitarze. Wracając do pytania, totalnie nie podoba im się to kim jestem, ale już trochę mają wywalone,bylebym studia skończył. W końcu jestem synem adwokata i sędziny, nie mogę niszczyć ich reputacji. Na razie załatwili mi fuchę, po znajomości właśnie u Ishido, mogę tu spełniać swoje motoryzacyjne zapędy i skręcać jego auta, ale gdy skończę studia rzeczywiście będę mógł robić to co chcę...CHOLERA 7 MINUT OPÓŹNIENIA.
Rozmowy z Tsuyukim zawsze były wyjątkowe. Na luziku było można się ze wszystkiego zwierzyć, do tego sam emoś traktował blondyna jak swego kumpla. Co łączy Ishiego i Shuheia to to cholerne sterowanie przez rodziców, w sumie Rize też chciała stworzyć jego ideał, ale czy to to samo?
- Łał, będę się kiedyś chwalić, że ten słynny gitarzysta woził mnie limuzyną - zaśmiał się.
- Kiedyś na pewno zaproszę cię do duetu aniołeczku, tylko łaskawie już wysiądź.
- Freddie Mercury i Brian May to się będą kurwa przy nas chować - ledwo trzasnął drzwiami, a Shuhei już odjechał z piskiem opon.
Teru podbiegł pod dom swojego wychowanka, nigdy mu się nie przyglądał za szczególnie. Za jego dzieciństwa mieszkała tu para jakiś dziadków, ale odeszli na tamten świat. Ponoć mieszkała tutaj jakaś kobieta z dzieckiem, którym pewnie jest Taiga, ale odkąd zamieszkał w domu ojca nigdy nikogo nie widział poza samym chłopakiem. Tynk odpadał, dachówki się osuwały, niegdyś żółty kolor zmienił się w ohydny brudny szary, chwasty porosły, właściwie to ogród wyglądał jakby chłonął ten dom. Melina idealnie wpisywała się w obraz bijących rodziców.
Blondyn nacisnął dzwonek. Przez nieuszczelnione ściany słyszał jak ktoś krzyczy "Kto to do cholery jest?!". Już miał wyobrażenie o mniemanej matce, ale nigdy nie spodziewał się...
- Ally Walker?! - która otworzyła drzwi ostrym szarpnięciem.
Zaplamiony dres, mocne wory pod oczami albo po prostu niezmyty mocny makijaż, który zawsze nosiła. Fioletowe włosy splecione w puchate warkocze czyniły ją wyjątkową. Patrzyli się na siebie równie przerażeni.
Ponieważ Boski Ogień przechodzi korektę i KQ też przejdzie, to bez sensu używać angielskich imion z japońskimi, więc zmieniam imię Ally Wallker na Watanuki Ai, z czego Ai to imię, Watanuki nazwisko.
Dziewczyna nie odezwała się. Dalej nie dowierzając trzasnęła drzwiami przed twarzą mężczyzny.
- Ai czekaj! - walnął pięściami w drzwi - To ja! Terumi!
- Wiem! Właśnie dlatego zamknęłam drzwi! - było ją słychać po drugiej stronie.
Że też nigdy nie dostrzegł w Kishibe tego podobieństwa. Jednak nazwiska mają inne, więc o co chodzi?
- Ai, kolegi z oddziału nie wpuścisz?
- Wtf jakiego oddziału?! - słyszący krzyki Taiga również zbiegł na dół.
Wtem drzwi się uchyliły i jak gdyby nigdy nic kobieta wciągnęła mężczyznę do środka i usadziła w kuchni przy stole. Coś ostatnio zbyt daje się pomiatać tym kobietom.
- Co tu robisz? - rzuciła sucho dając mu do zrozumienia, że nie odejdzie od stołu zanim nie odpowie na kolejne pytania. Kishibe siedział na kanapie obok cicho jak mysz pod miotłą w obawie, że sam zaraz zostanie przechrzczony.
- Mieszkam dom dalej? - złapał się za głowę zadziwiony faktem, że naprawdę tego nie zauważyła.
Ona błądziła gdzieś wzrokiem próbując sobie przypomnieć czy go gdzieś nie minęła w warzywniaku. W sumie to jedyne miejsce gdzie wychodziła.
- Myślałam, że nie żyjesz - zaśmiała się. Zaraz tu wiadą ostre żarty ze śmierci
- Myślałem podobne o tobie... a tu się okazuje, że ty masz bachora
Taiga i Ai spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem. Że niby oni matka i dziecko? To nawet nie jest fizycznie możliwe. Terumi zakłopotał się zastanawiając się co powiedział nie tak.
- W życiu bym nie chciała takiego dzieciaka jak on. To glina mojej starszej siostry, nie może się nim opiekować, ojca ma zagranicą z kochanką co hajs przesyła i tak jakoś wylądowaliśmy razem na zasiłku.
- Nawzajem starucho - dogryzł jej nie spuszczając wzroku z zeszytu w którym coś bazgrał.
- W takim razie dlaczego bijesz dziecko swojej siostry? - przypomniał sobie po co tu przyszedł. Czuł się jak aktor w jakimś paradokumencie.
- A tam od razu biję. Ścisnęłam mu za mocno nadgarstek i nadział się na kant stołu - wzruszyła ramionami jakby to była najcodzienniejsza rzecz na świecie, Taiga tak samo. Tylko głupio mu było, że kłamstwo wyszło na jaw - Czemu w ogóle się nim przejąłeś? Po co w ogóle tu przylazłeś. Co u nas to u nas - na to ostatnie wyostrzyła wzrok w siostrzeńca i popiła kawą. Stalowa zasada sąsiedztwa. Nikt nie lubi narzucać swoich problemów innym, jak jakieś masz, siedź cicho, bądź dobrą żoną.
- Bo jakbyś ślepoto nie wiedziała jestem jego trenerem i umawia się z moją siostrą. Pewnie nawet nie wiesz, że jest psychicznym stalkerem, paparazzi, nie ma przyjaciół i miał w planach zgwałcić Miyu! - aż się uniósł i kopnął w krzesło. Watanuki siorbała tylko kawę patrząc jak blondyn rozwala jej dom. Ta żyła sobie jak królewna w domu na który zarobiła jej siostra, bez pracy, pieniądze wysyła jej mąż siostry, zasiłek dla bezrobotnych też ma, z domu się nie musi ruszać, tylko żyć nie umierać. Kishibe był przepustką do beztroskiego życia.
- Widzisz Terumi, wszyscy jesteśmy wariatami, jego matkę też zamknęli najwidoczniej idzie w jej ślady.
Terumiemu nie spodobało się to co mówiła. Zmieniła się mocno, chociaż dalej jest cięta, ostra, z określonym celem, ale nie tą samą osobą co pomogła mu uciec z psychiatryka. Kishibe także się to nie spodobało, i ten komenatrz o jego matce, więc po prostu wstał i pobiegł do swojego pokoju. Nie zważając na to co Ai powie poszedł za nim. Schody i panele trzeszczały jakby miały się zaraz pod nim zawalić. Przeleciał wzrokiem pokoje, w jednym chłopak leżał rozłożony na łóżku.
Możemy przemilczeć fakt wyglądu tego pokoju. Obklejonego zdjęciami z ukrycia, kartek, zapisków, plakatów, co wyglądało bardziej jak miejsce kultu blondyna. Usiadł obok niego na łóżku i już miał się odezwać gdy fioletowowłosy mu przerwał.
- Nie zgłaszaj tego nigdzie, proszę, Ai i mnie naprawdę żyje się dobrze. Jest podpita i gada głupoty, nigdy by nie zażartowała z mojej mamy.
- Nie zamierzam, Miyu sama zdecydowała, że chce do domu dziecka. Poza tym Ai jest warta zaufania - patrzy na nią przez pryzmat tej osoby, która go uwalniała z odziału niżeli tą która obdzierała go ze skrzydeł.
- Patrząc na to wszystko chcesz pewnie jeszcze bardziej odsunąć ode mnie Miyu? - podniósł głowę spod poduszki modląc się w głębi duszy, że gorzej być nie może.
- Nie... - przewrócił oczami, chyba dorósł do tego by puścić jego małą dziewczynkę w świat - ...jednak wolałbym żebyście się umawiali w moim domu - zaśmiał się pod nosem podobnie jak Kishibe, nastała chwila ciszy.
-Terumi...
- Słucham?
- Jesteś git.
Chyba w tym momencie serce zmiękło mu całkowicie. Poczuł, że jego praca nie poszła na marne, że wroga uczynił przyjacielem. Kąciki ust unosiły mu się, a było jeszcze lepiej i bardziej uroczo gdy młody go objął od tyłu zawieszając mu ręce na szyi. Teru złapał go za jedną dłoń.
- Ty też jesteś...git - wpisał sobie w słownik kolejne młodzieżowe słowo - Co nie zmienia faktu, że masz całą ścianę w moich zdjęciach.
- Słuchaj ty, moja matka zamknęła się na tydzień w pokoju próbując uspokoić głosy, które słyszała - Kishibe usiadł obok przez starszy mógł go objąć ramieniem.
- Jakbyś potrzebował kiedyś pieniędzy...to wiesz...nie krępuj się - uderzył go delikatnie pięścią w ramię.
- Rozumiem, że twój daddy nie ma nic przeciwko?
- Czekaj to ty już nie jesteś z...no jak mu było...gorącym napastnikiem? - okazało się, że dziewczyna cały czas stała w korytarzu podsłuchując wszystko ukradkiem.
- Jakby...i tak i nie... - to był ten moment gdy zaczął się zastanawiać czy nie ujawnić kim jest święty cesarz. Na szczęście nikomu nie zależało by drążyć temat.
- Kurna, a pamiętasz to jak byliśmy razem przez jakiś tydzień?
- O czym ty... - Kishibe myślał, że ciotka odwala kolejny pijany bełkot, najgorsze, że to było prawdą.
- Pamiętam, ale to był miesiąc, najgorszy miesiąc w moim życiu - mówił to przez zaciśnięte zęby, że też musiała to przywołać.
- Twoim? Chyba moim, to ty się nade mną znęcałeś i robiłeś ze mnie żarty!
- A kto potem wyżywał na mnie swoje sadystyczne zapędy?! I pracował z Rayem Darkiem?!
Kishibe był bardzo zdezorientowany, ale jakoś nie miał serca im przerywać.
- O matko, bo zwyczajnie cię nienawidziłam!
- Super, dzięki - wcale to nie było ironiczne - i nawzajem.
Watanuki wgapiała się w niego jakby wcale nie łapał, a to było takie oczywiste. Jednak to nie jego wina, Rize przyćmiewała mu umysł w tamtym czasie.
- Zazdrościłam ci tego. Tej charyzmy, tego atitude, tego jak miałeś i chyba dalej masz gdzieś opinię innych i byłeś po prostu sobą... - nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale Ai chyba rzeczywiście miała rację. Ale po co miał się przejmować opinią innych? Ile go wyzwało od bab, pedałów, czy nienawidziło bo był zbyt bezpośredni. Matka zrobiła z niego pępek świata, ale na pewno jego wrodzoną cechą charakteru była pewność siebie i indywidualizm. Dosławnie cechy bohatera Byronicznego. Nie sądził, że inni mogą mu tego zazdrościć.
Oczywiście kobieta gadała coś dalej, ale Afuro nagle olśniło.
Shuuya jest jego kompletnym przeciwieństwem. Zawsze postępował ostrożnie, robił to co inni mówili, nie wyrażał jakoś szczególnie siebie poza fryzurą na jeża. Nie łapał go za rękę publicznie bo co pomyślą inni? Ale przełamywał to. Ponoć postawił się ojcu raz, to bez sensu by teraz mówił przed nim to co chce usłyszeć. Walić zakaz, wbija staremu na chatę. Chyba nie jest jeszcze za późno. Spojrzał na zegarek i od razu zerwał się z siedzenia.
- Rey Dark też to w tobie widział i...idziesz już sobie? - domyśliła się, że wcale jej nie słuchał, ale nie sądziła, że tak nagle ją przytuli.
- Pogadamy jeszcze, bo nie będę tolerować bicia mojego ucznia. Lecę wesprzeć geja w potrzebie.
Tak jak szybko pojawił się w tym domu tak szybko z niego wyszedł.
***
Terumi pędził ze stacji by tylko zdążyć na spotkanie, możliwe, że Gou zdążył już uciec z płaczem. W międzyczasie telefon mu zawibrował, dziwne, ktoś jeszcze teraz pisze smsy? Wchodząc na osiedle wyciągnął telefon, może to jakiś rodzic jego podopiecznego?
Numer nieznany, ale wiadomość długa jak cholera.
"Cześć z tej strony Hiroto, znalazłem twój numer w bazie danych. Sprawa jest dość poważna, nie widzieliśmy Jennett od dłuższego czasu. Zero kontaktu z nią, rodzice i sąsiedzi też nic nie wiedzą, może ty coś wiesz? Albo czy sektor nie ma nic wspólnego z tym zaginięciem, w końcu masz wtyki. Daj znać jak coś wiesz i miejmy nadzieję, że się znajdzie."
Co się mogło jej stać? Nie ukrywał, że nieco się przestraszył. W końcu ludzie nie znikają od tak. Na pewno tego tak nie zostawi, ale teraz nie ma czasu.
Miyu często spotykała się z Yukką, ale ta trzymała się raczej z dala od brata, więc nikt nigdy o nikogo nie pytał. Mieszkała z ojcem, stąd znał jej adres, chociaż teraz przeniosła się do internatu. Nowoczesne osiedle, które w sumie było dosłowną dzielnicą lekarzy od zawsze robiło na nim wrażenie. Był tu jeszcze raz za dzieciaka jako "przyjaciele", ale nie zamierzał tam wracać.
Mimo to stoi przed drzwiami wejściowymi, aż sam zaczął się stresować.
- Raz kozie śmierć.
*Wcześniej*
Popijanie herbaty z ojcem nie należało do głównych hobby Gouenjiego aczkolwiek było to jedyne zajęcie by nie popaść w tę okropną niezręczną ciszę. Próbował rozgryźć tego dziada, ale on był jak robot bez emocji.
- Po co ci te wszystkie wisiorki? Nie podobają mi się - Ishi czuł, że się w nie wgapia, ubrał się standardowo jak chodzi do pracy, oczywiście musiał się do tego przyczepić, bo są zbyt pedalskie.
- Chyba chodzi o to by mnie się podobało... - wymamrotał siorbiąc.
- Co? - starzec nie doslyszał.
- Nic! Tak się teraz nosi.
Znowu cisza, aż mi się niezręcznie to pisze.
- Jak tam w pracy? Smutno im, że na emeryturę przechodzisz? - musiał zmienić temat na niego, by znowu się czegoś nie uczepił.
- Jakby mnie tam ktokolwiek lubił!
- Nie dziwię im się... - ponowny głośny siorb herbatą
- Mówiłeś coś?
- Nic! Nie ważne.
- Może dobrze, ze nie zająłeś mojego miejsca, na starcie by mieli do ciebie wąty. Chociaż może by cię podziwiali, że syn taki uzdolniony jak ojciec.
- Mhm... - oczywiście, ojciec jedyny najlepszy.
- Ja zwalniam miejsce, ale na psychiatrii też szukają kogoś nowego, mógłbym cię polecić - poklepał syna po plecach, że prawie zakrztusił się herbatą.
- Nie trzeba - kaszlał w rękaw, że ten dalej jest tak zdeterminowany i szuka mu pracy.
- Bo ty co aktualnie robisz? Widziałem cię w telewizji, nie wyglądałeś na szczęśliwego, może jednak wróciłbyś na te studia i...
- Myślałem by wrócić na zaoczne - Tak tak, pierdol pierdol, a ja posłucham - rzeczywiście jakoś nie jestem szczęśliwy.
- Jakąś dziewczynę byś se znalazł, jeszcze skończysz jako pracoholik jak ja.
- Tato, bo ja... - Już chciał mu się przyznać, chociaż cała pewność siebie, jego pokerface uleciał.
- Może nie stałoby się tak gdyby twoja matka żyła? - to wyprowadziło Gou z równowagi. Na pewno tak było, ale czy to było pretekstem do uzależnienia i olewania swoich dzieci?
- No bo...
- Pamiętasz swoją pierwszą dziewczynę? Hanae?
- Tato... - tego słowotoku nie dało się uciszyć.
- W sumie miałeś kiedyś taką co grała na skrzypcach...
- Wyjechała robić karierę w Europie...
- Albo ta, z którą tak zawzięcie o polityce gadaliśmy.
- Siedzi w więzieniu... - czy on naprawdę musi wykladać na stół wszystkie kobiety, które miał i które zabił.
- Tato słuchaj - w końcu mu przerwał, ale jemu też przerwał dzwonek do drzwi. Czy to...nie, nie odważyłby się - Ja otworzę!
Przegoni go, chyba, ze to Yukka albo inny kurier.
No i rzeczywiście była to dziwka od siedmiu boleści.
- Co ty tu robisz - wysyczał by przypadkiem ojciec go nie usłyszał.
- Przyszedłem się spotkać z teściem! - próbował się wepchać przez drzwi chociaż ten mu je zamykał.
- Shuuya, kto przyszedł? - krzyczał do niego z salonu.
- Nikt ważny, jakiś wyłudzacz - siłował się z nim i tymi drzwiami, które już chyba z zawiasów wychodziły.
- Dzień dobry, jestem synem Pana Afuro pamięta mnie Pan? Miałem przyjść z Shuuyą, ale chyba, o tym zapomniał... - może go wpuści pamiętając, że byli przyjaciółmi z jego ojcem.
- Ooo kolejny, co zaniedbał swojego ojca, niech wchodzi.
- Co ty chcesz osiągnąć co? - zezłościł się nieco, że od tak wprasza mu się do domu, naprawdę się uczepił jak rzep do ogona.
- Powiedzmy mu prawdę - chwycił go za dłoń by było raźniej - Wywalone w niego, nie ważne co on powie ja będę przy tobie. I tak uciekniemy z tego kraju, zmienimy nazwiska i będziemy żyć tylko we dwóch. Miejmy wywalone.
- Tato, jednak to nie wyludzacz, a świadek Jehowy! - wpaja w niego inne wartości zupełnie jak oni.
Ale złapali się za dłonie i weszli do salonu. Mężczyzna od razu zwrócił na to uwagę. I widząc przeklątą twarz Afuro z jego czerwonymi oczami przypomniało mu się jak ponad 10 lat temu jego syn stwierdził, że będzie mieć chłopaka.
- Nie...
Afuro chciał zacząć mówić, ale Gou ścisnął jego dłoń dając sygnał, że sam to załatwi.
- Tato...nigdy nie skończę studiów, nigdy nie zostanę lekarzem, nigdy nie wezmę ślubu z kobietą. Nigdy nie będę taki jak ty chciałeś. Jesteś chujem. Zaniedbałeś i mnie i Yukkę, potrafiłeś tylko krytykować. Ale dość już mam strachu przed tobą, to ty powinieneś się bać. Kłamałem. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo mam jego - podniósł ich splecione dłonie do góry - Kochamy się, planujemy wspólną przyszłość. Nasza miłość jest tak samo wartościowa jak gdybym był z kobietą.
- Shuuya... - przerwał mu widząc jak się już zaczerwienił ze zdenerwowania, możliwe, że już łzy cisnęły mu się na oczy. Affo zaś rozpierała duma, jego małomówny Gou właśnie wymiótł na maksa - ...wynocha - Ale to nie mogło się dobrze skończyć.
***
Noc była późna, Ishido już zasnął, a on mimo iż bardzo próbował to nie był w stanie. Co się mogło przytrafić Jennett? Skoro aż Hiroto do niego napisał...Zadzwonił do Hery, Kokoro i Kitsune, ale oni tak samo nic nie wiedzą. Jenett choćby się waliło i paliło występuje, podobnie nie zaniedbała by obowiązków rebelii. Przecież jeszcze parę dni temu sama nawijała o przejęciu tronu. Trudna sprawa. Spojrzał na plecy cesarza, który spał obok. Nie widzieli się ani nikt jej nie widział od czasu gdy z nią zerwał, Ishi też głupi nie jest, musiał wiedzieć, że działa w opozycji. Nawet jeśli Gouenji pomaga im od środka to musi działać przeciwko nim. Łatwo może się jej pozbyć, w końcu ma szósty sektor i kupę forsy. Nie, to nie mogło być prawdą, Gou by tego nie zrobił, nie jej, nie jemu. Nie mógł jej zabić? Co jeśli za bardzo uległ Daigo? Co jeśli Jennett leży teraz martwa w piwnicy, tak jak jej porzedniczka, którą tam zastał? Blondyn aż wstał. Jeszcze te wczorajsze stukanie. Mogło dochodzić z piwnicy...i być wołaniem o pomoc...Musiał to sprawdzić.
Skradając się wyszedł z sypialni, włączył tylko latarkę w telefonie. Klucze tamtych drzwi, do których miał zakaz zbliżania się trzymał w szafce. Wchodziło się do piwnicy gdzie klasycznie trzyma się wszystkie szparagały, a potem były te paskudne drzwi. Serce mu biło tak głośno i tak szybko, że tylko je słyszał. Ręce całe się trzęsły, a wgłębi duszy powtarzał sobie, że to na pewno nieprawda i Jennett tam nie ma.
- Nie ma jej, nie ma, na pewno jej tam nie ma. Pewnie zamknęła się w mieszkaniu i myśli intensywnie nad jakąś strategią...nie ma jej tam.
Próbował włożyć klucz do dziurki, ale było mu już tak zimno i tak się bał, że wydawało się to niemożliwe.
Ale w końcu.
Udało się.
Jeszcze tylko te okropne schody i...
- Teru... - usłyszał swoje imię, ale głos je wymawiające nie należał do tej, którą tak bardzo chciał usłyszeć.
Spojrzał do tyłu, było już tak blisko...a jednak Ishido stał tuż za nim. Nie ze wściekłością, nie z chęcią zamordowania go, a z zaszklonymi oczami.
- Teru, nie wchodź tam proszę...
Cały ten powrót, uczenie się na nowo zaufania, ich bliskość uczona z dystansu, wszystko znowu pójdzie na marne, on nie może tam wejść.
- Nic tam nie ma - powiedział poważnie, mając resztkę nadziei, że zawróci do łóżka.
- Czemu kłamiesz? Czemu oszukujesz sam siebie? - głos mu się łamał, nie był w stanie spojrzeć mu w twarz. Niby zmiękł, niby się naprawił gówno prawda, dlaczego zabrał mu tak ważną mu osobę?
Shuuyi zleciały łzy po policzkach, było mu tak samo ciężko, błagał go już wzrokiem by wrócił na górę.
- Co jej zrobiłeś... - wymamrotał - CO JEJ ZROBIŁEŚ DRANIU?! - wrzasnął i rzucił się na niego z pięściami. Popadł w obłęd, szał aż oczy zaświeciły mu się na czerwono od przypływu emocji. Uderzył go w twarz, a Ishido nawet nie próbował się bronić, czuł, że na to zasługuje. Terumi tylko uderzał, ale jego ruchy coraz to słabły. Nie był w stanie go bić. Aż uderzanie zmieniło się lekkie muskanie piąstkami, a na koniec zmęczony oparł swoją ciężką głowę o jego klatkę piersiową. Płakał, po prostu szlochał, oboje płakali.
- Nienawidzę cię kochać.
Terumi zasłabł i stoczył się ze schodów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro