Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ciągle to czuję

Lol znowu mamy Emilkę w nightcore, only team Rem

----

Ishido ciągle myślał o chłopaku z kawiarni, uciekał do niego myślami kiedy gapił się w wielki ekran. Miał na nim tabelki ze wszystkimi wydatkami, planami czy meczami. Musiał mieć wszystko dokładnie poukładane i skrupulatnie policzone. Excel był do tego idealny. Oczywiście miał od tego masę ludzi, którzy się tym zajmowali jednakże jego krytyczne oko musiało zawsze wszystko przeanalizować i potwierdzić.

Jego ulubioną tabelką była c3 z napisem "Mecze", w niej rozplanowywał ile każda drużyna dostanie goli, a w d3 rozpisywał do jakiego etapu uda im się przejść. Wszystko pięknie poukładane, wszyscy są potraktowani tak samo, przede wszystkim równo.

Holly Road jeszcze się nie zaczęło, a on już miał urwanie głowy. Zaraz połowa pracowników się zwolni bo zaczną się wakacje. Wyjazdy rodzinne... Ishido starał się zatrudniać ludzi samotnych, tych co nie potrzebują wyżywić rodziny, a ni nie będą się zwalniać aby odebrać dziecko ze szkoły. Traktował wszystkich zero-jedynkowo, a rodzinę traktował w tym wszystkim jako czynnik, który w żaden sposób nie powinien mieć wpływu na pracę.

Cesarz rozsiadł się w fotelu i zapalił papierosa, odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. W tle leciała jakaś depresyjna składanka. Wraz z dymem wrócił do momentu wczorajszej nocy. Jak go niebieskowłosy otulał, dokładnie tak jak dym teraz. Chłopak ten był wyjątkowy. Miał piękny głos, mógłby jego słuchać w nieskończoność tak jak tej składanki z depresyjnymi piosenkami.

W głowie pojawiła mu się wizja, kolejna z tych chorych, które miewa prawie co dzień. O tym jak z Tenshiego czyni swoją kolejną ofiarą, którą to...chyba już jedenastą. Zamyka go w klatce by jego głos mieć tylko na wyłączność. Jego chude ciało należy tylko do niego. Ich ciała są bardzo zbliżone, oczy kryjące się za soczewkami płaczą z przerażenia. Ten widok dla białowłosego jest satysfakcjonujący, rozbiera go powoli i spina w kajdany. Wszędzie leje się krew, a gardło młodego wydziera z siebie ostatnie dźwięki bólu, a on w tym wszystkim się śmieje. Ból jest najwspanialszą rzeczą jaką może mu dać, jest to kara, a zarazem nagroda. Był wart żeby trafić w jego szpony, ale nie na tyle aby zostać obdarzony miłością. Jaka jest cena dla miłości? Bycie Aphrodim.

Drzwi do zaczadzonego pokoju niespodziewanie się otworzyły przerywając ten błogostan. Wszedł przez nie Tormaru, sam dźwięk drzwi sprawił, że Shuuji podskoczył jak spłoszony kot i od razu odpędził się od swoich sadystycznych myśli.

Oparł głowę o rękę i wyrzucił papierosa na bok jakby wcale się nie obijał.

- Chyba mówiłem ci żebyś pukał!

- Ale te drzwi otwierają się automatycznie... - cesarz spojrzał na drzwi, no rzeczywiście - ...nieważne, mam dobre i złe wieści, od których chcesz zacząć.

- Zawsze od złych - był gotów na wszystko.

- Główny zarządca systemowy jest, a przynajmniej był w szpitalu - powiedział obniżonym tonem Utsunomiya, polewając herbatę z imbryka.

- No cóż, pozwolę mu na chwilowy urlop, to jest ta zła wiadomość?

- Już raczej nie wróci... - Ishido zaczął obgryzać paznokieć u kciuka, warknął tylko. Nie wiązał jakiś dużych więzi z tym człowiekiem. Denerwowało go, że musi znaleźć kogoś nowego na stanowisko.

- A miał mi laptopa naprawić... - Toramaru widząc tę złość spuścił tylko wzrok, nie podobała mu się ta bezduszność - A ta dobra wiadomość?

- Znalazłem GO - i w tym momencie, źrenice Shuujiego rozszerzyły się, zastygł w miejscu. Poczuł jakaś świat wiruje, jakby zrobiło mu się słabo. "GO" oznaczało nikogo innego jak jego kochanego aniołka, tego, który odleciał ze swojej klatki. Nie dochodziło to do niego, że będzie mógł go znowu w niej zamknąć.

- Panie? - chłopak przestraszył się wręcz tą zaklętą twarzą swojego szefa.

- Gdzie on jest... - wymamrotał ponownie gryząc paznokieć, ale tak, że nie dało się usłyszeć.

- Słucham?

- GDZIE ON JEST?! - wrzasnął tak głośno, że Tormamru aż cofnął się do tyłu.

- Spokojnie!...Tam gdzie mieszkała Hanae i ich ojciec - Ishido nerwowo podniósł się z fotela jakby chciał się rzucić na chłopaka, ten zamknął oczy i przybrał zamkniętą pozycję.

- Yuka mi powiedziała, bo była spotkać się z Miyu.

- Żeby własna siostra mi nie powiedziała! - Utsunomiya wiedział, że nie powiedziała mu tylko dlatego bo chciała go chronić.

- I co teraz zrobisz?

Cesarz chodził w kółko jak pies za swoim ogonem myśląc, a ta czynność wychodziła mu najlepiej.

- Nie mogę tak po prostu przyjechać do niego, weźmie mnie za chorego stalkera.

- Którym jesteś...

- Cicho! Muszę sprawić by sam tu przyszedł...Toramaru pomysł poproszę - ciemnowłosy jest tutaj pomysłodawcom.

- Wiesz... ma problem ze znalezieniem stałej i dobrze płatnej pracy - swoje dreptanie przekierował do swojego tronu, ale zdębiał niespodziewanie.

- Przecież ja go mogę zatrudnić...a w ten sposób będę mógł go zatrzymać przy sobie

- Zamierzamy go od tak zatrudnić? Przecież to bardzo ważne stanowisko, cała praca może się posypać!

- A kto powiedział, że mi chodzi o pracę?

***

Blond rodzeństwo leżało na podłodze w twierdzy z koców i poduszek oglądając jakiś film akcji. Oboje zapatrzeni w ekran jedli pop corn z dużej miski. Zawsze świetnie bawili się w swoim towarzystwie, jakby byli znowu dziećmi.

Miyu miała już 15 lat, ukazały się jej kobiece kształty, a włosy znacznie urosły. Chodziła teraz uczesana w dwa duże kucyki sięgające jej do kolan z końcówkami przefarbowanymi na jasny róż. Można rzec, że wygląda teraz jak wzór kobiecości niegdyś uwielbianej przez IsCesarzhido, czyli Hatsune Miku.

- Brat, co na obiaaaaad? - dziewczyna zaczęła się turlać po dywanie.

- Dopiero co jadłaś śniadanie, dopiero co wstałaś, ty byś tylko żarła! Jeszcze utyjesz, a wtedy...

- Zjadłabym burgera

- Słuchasz ty mnie? Byliśmy w maku tydzień temu.

- Ale chce takie twooooojeeeee

- To idź do skleeeepuuuu, bo lodówka świeci puuuustkąąą - Miyu ewidentnie się odechciało, prychnęła tylko i położyła głowę na kolanach brata. Sięgnęła po jego włosy i zaczęła się nimi bawić niczym kotek włóczką.

- Słaba ta farba, wczoraj były niebieskie, a dzisiaj jedno mycie i się prawie całe sprały - niebieskowłosy chłopak był już blondynem z niebieskimi końcówkami

- Podoba mi się, tak jest fajniej - zarzucił włosami niczym lew grzywą.

- A myślisz, że Herze się spodoba? - poruszyła dwuznacznie brwiami.

- Ty tylko o jednym! - beztroskie typowe sobotnie rozmowy przerwał dzwonek do drzwi - Kto znowu?!

Z trudem mężczyzna podniósł się z i wydostał z poduszkowej bazy. Podbiegł do drzwi w samych skarpetach. W wejściu znajdował się młody fioletowowłosy chłopak, zawsze był tak śmiesznie zaczesany.

- Cześć Kishibe - był to ich sąsiad, wydawało się jakby mieszkał w domu obok całkowicie sam, bo Afuro nigdy nie widział żadnego z rodziców - listonosz znowu pomylił domy?

- Chyba się pana boi - zaśmiał się i wręczył mu list do ręki.

- Dzięki - trzasnął mu drzwiami przed nosem - Miyu orientujesz się może co to za biuro rachunkowe Piąty Sektor?

Afuro podziwiał piękną pieczęć z wosku na kopercie. Miyu zadrżała aż na te słowa.

- Dlaczego pytasz?

- Kopertę mi przysłali, przecież wszystko zapłaciłem w zeszłym tygodniu.

- Debilu, daj mi to - wyrwała mu kopertę - wiesz kim jest wielki cesarz?

- No ten co włada tym naszym wspaniałym krajem.

- Nie ten! Piąty Sektor to instytucja, która teraz panuje nad piłką nożną. Ustala wyniki meczy i niszczy wszystkim zabawę z gry. Jesteś piłkarskim weteranem, powinieneś wiedzieć! A święty cesarz to największa świnia na tym świecie!

- Czyli to to ci źli?...Czego chcą ode mnie?

- Zaraz się dowiemy - rozerwała zębami papier i rozłożyła kartkę - Święty cesarz, Ishido Shuuji, ma zaszczyt zaprosić gwiazdę footballu, Afuro Terumiego na spotkanie. Śledzimy Pana poczynania w świecie techniki i chcielibyśmy złożyć Panu propozycję pracy na stanowisku zarządcy systemowego. Spotkanie odbędzie się o godzinie 17 dnia dzisiejszego w głównym budynku siedziby Piątego Sektora. Prosimy o stawienie się o czasie, mamy wielkie plany wobec Pana...

- Oferta pracy... - wymamrotał Terumi - tam to musi się zbijać miliony!

- Serio? Polecisz na kasę? Chcesz się dołączyć do stratnej pozycji piłki nożnej.

- Może uda mi się ją uratować? Chętnie poznam tego całego cesarza.

- Myślę, że to zły pomysł. Obyś tego nie żałował.

***

Afuro czuł wielki strach przed spotkaniem. Poczytał trochę w internecie o świętym cesarzu, ale zdjęć żadnych nie ujrzał. Czyżby nie chciał pokazywać się publicznie? Zupełnie jak Afuro, zero mediów, zero zdjęć.

Czuł, że za zaproszeniem kryje się coś jeszcze. Bo po co miałby zapraszać taką "gwiazdkę footballu" jak on? Istnieją ludzie, którzy są za piątym sektorem, bo wszyscy są potraktowani sprawiedliwie, ale zdecydowana większość jest przeciw "Zepsuli nam piłkę". On stał gdzieś po środku.

Został wpuszczony do budynku, wiele osób za nim się oglądało. Rozpoznali go i tak jakby czekali na jego przybycie. Wyglądało to jak zwykłe korpo, wszyscy zalatani po ubierani w garnitury. On sam wyjął z szafy dawno nie używany garnitur, czerwony krawat, włosy związał w schludną kitkę i wyjątkowo nie założył soczewek, w których zawsze czuł się pewniej.

Stał przed automatycznie otwieranymi drzwiami, w takiej odległości żeby nie mogły się otworzyć, czuł prestiż tej instytucji i cholernie bał się wejść do pomieszczenia. Czuł jak bardzo tutaj nie pasuje.

Po drugiej stronie cesarz czuł podobne uczucie. W końcu zobaczy swojego chłopaka po 10 latach. Na uspokojenie włączył sobie jedną z tabelek w Excelu.

- Panie, masz gościa - rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Cesarz rozłożył się wygodniej na swoim tronie.

Najpierw zbliżenie na buty, później na włosy. Wszedł jakby w zwolnionym tempie z miną pełną powagi.

- Trochę minęło - uśmiechnął się na widok wchodzącego mężczyzny i oparł głowę na ręce.

Afuro zapatrzył się w postać na tronie, zaśmiał się chociaż wcale nie było mu do śmiechu. Ugryzł się w język i zacisnął pięści.

- No nie wierzę, naprawdę nie wierzę - złapał się za głowę i kucnął. Łeb zaczął go boleć, był przerażony, że sam przylazł prosto na teren swojego byłego. Zaczął dyszeć ciężko, a oczy miały ochotę wylecieć z orbit.

- Teru nawet nie wiesz...

- Nie! Nie nazywaj mnie tak! - zerwał się nagle, wyglądał groźnie bo był wkurzony. Wyglądał jakby miał się rzucić z pięściami na mężczyznę, robił kroki bardzo stanowcze w stronę tronu bo koniecznie chciał się przyjrzeć twarzy człowieka, który go tak wrobił.

- Najpierw mnie dorwałeś w Day&Night, a teraz jeszcze zaciągasz mnie na swoje terytorium! Naprawdę świetnie to wymyśliłeś! - wszedł już na schody, a cesarzowi także zapaliła się lampka. Chłopak, który śpiewał mu wczoraj do ucha to ta sama osoba, którą stracił. Tylko dlaczego zachowuje się w taki sposób?

- Tenshi? - gdy wymówił jego pseudonim, w Terumim coś jeszcze mocniej pękło. Zatrzymał się na ostatnim schodku i przegryzł wargę.

- A żebyś wiedział! - pochylił się nad nim naruszając jego przestrzeń osobistą. Czerwone oczy wydawały się takie głębokie, jakby chciał nimi zrobić dziurę w Shuuji'm Widać było tę żądzę mordu, wściekłość, a przy okazji ból i smutek. W głębi duszy Afuro żałował cały czas swojej zdrady i to jak się wyparł ukochanej osoby, ale co miał zrobić jak to wspaniałe uczucie nie chciało wrócić?

- Nie miałem pojęcia! Ale to nie zmienia faktu, że nie dawałeś znaku życia przez 10 lat! - podniósł się z tronu, oboje byli tego samego wzrostu i zetknięci nosami patrzyli na siebie wzrokiem rodem z dzikiego zachodu.

- Zdradziłem cię, nie raz i nie dwa, wygrałem walkę z depresją po czym ponownie w nią popadłem, zostałem dziwką, po drodze gdzieś zostałem zgwałcony, spełnianie marzeń to największe gówno w jakie możesz wdepnąć, zdążyłem otworzyć i zamknąć firmę, ojciec mi umarł i życie oraz kredyty sypią mi się na głowę tak w skrócie...o! I mam chłopaka! - skrzyżował ręce na piersiach, a jego głos przesiąkał irytacją.

Ciężko powiedzieć co czuł Ishido , ale po swojej twarzy nie chciał nic pokazać. Nie miał o niczym pojęcia, przejął się tym jak wiele przykrości spotkało jego aniołka. Objął delikatnie szyję chłopaka i oparł swoją głowę na jego czole. Zamknął oczy i głęboko westchnął.

- Teru, może ty nie, ale ja ciebie dalej kocham.

- Mówiłem żebyś... - nie dokończył bo jego usta złączyły się z tymi białowłosego w pocałunku. Bardzo krótkim, ale soczystym. Blondyn szybko się zarumienił, gdy ręka drugiego mężczyzny zaczęła zjeżdżać niżej od razu odepchnął go od siebie.

Odsunął się kawałek i przetarł usta dłonią z zdegustowanym wzrokiem.

- Nigdy więcej tak nie rób... - Terumi skierował się w stronę wyjścia, Ishido wiedział, że jest na straconej pozycji.

- Nie zaprosiłem cię tu żeby się z tobą pieprzyć czy wypominać coś odwalił. Jesteś mi potrzebny i wiem, że potrzebujesz pieniędzy.

- Wypchałbyś się z tymi pieniędzmi. Nie wiem czy brzydzić się bardziej sobą czy tobą. Słyszałem kim jesteś i co zrobiłeś naszemu sportu, więc tu teraz liczy się tylko sumka jaką zaproponujesz.

Cesarz tylko przewrócił oczami, kolejny który komentuje jego pogląd, pogląd który nie niszczy, a ratuje piłkę nożną. Pokazał mężczyźnie biurko i oboje przy nim usiedli.

Mężczyzna wyjął z szuflady jakieś kartki, była to umowa. Afuro w życiu nauczył się czytać wszystko co drobnym druczkiem i też tak uczynił aż doszedł do ostatniej linijki. Tam widniała ilość pieniędzy jakom dostanie w ramach wypłaty.

Szczęka mu dosłownie opadła, aż stęknął na widok takiej liczby. Nie były to miliony, ale na pewno więcej niż za pracę w kawiarni.

- A możesz dostać więcej, o wiele więcej, więcej niż mogą zaoferować ci twoi co nocni kochankowie.

- Ile? - białowłosy zbliżył się do ucha i wyszeptał magiczną liczbę. Polizał je przy okazji.

- Ale wymaga to kilku poświęceń.

- Zrobię wszystko - walnął dłońmi o blat gotów zrobić wszystko.

Ishido zdziwiło to zainteresowanie

- Musisz oddać mi się całkowicie.

-----------
W moim życiu zadziało się coś niesamowitego, co nigdy nie miało miejsca,
a od paru dni z tego powodu mam motyle w brzuchu i latam metr nad ziemią. Nie mogłam zacząć wakacji w lepszy sposób <3 KMWTW

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro