Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

No sory


Wiecie ile zajęło mi zbieranie się do tego rozdziału? Dużo. Nagrałam sobie na dyktafon co ma w nim być bo nie chciało mi się zapisywać. Jak to sobie oddtworzyłam to się zaczęłam zastanawiać czy jakiś demon we mnie nie wstąpił. Nie zrozumiałam ani słowa, bo mówiłam tak cicho jak bym się spowiadała, dławiła się łzami i nie powiem czym jeszcze. Więc dupa xD

Razem z dziewczyną mamy taki układ, że na zmianę piszemy sobie seksy. Z różnymi shipami z tej książki tylko w innym uniwersum i się zastanawiam czy ich tu nie powstawiać.

Jakie jeszcze ciekawe rzeczy robiłam? Przeskipowałam całą inazumę go na cda i zapisałam momenty w których jest ishido. Mogę podesłać

-------

- Teruś!!! - gdy zagubiony w całej infrastukturze, blondyn próbowałam znaleźć jakieś drzwi, poczuł nagle na sobie jak ktoś się na niego rzucał. Na szczęście był o wiele lżejszy niż Kitsune. Sądząc po głosie była to Jennett. Wait, Teruś?

- O hej, co to za powitanie? 

Znajdowali się w tajnej siedzibie ruchu, który znajdował się w tylnej części nowej akademii królewskiej. Jak Jennett go tu przyprowadziła nie miał pojęcia w jakim miejscu się znalazł. Teraz kiedy go wezwała, dopiero do niego to dotarło. Tajna taktyka prawdziwych przewodniczących ruchem. Tak naprawdę McCurdy jest tylko twarzą tego przedsięwzięcia, a właściwie podskórkiem bo uwaga Kidou Yuuto, też się tym zajmuje! Ponieważ znalazł drużynę i zaczął robić z nią co nieco mogli mu w pełni zaufać i bardziej wtajemniczyć. Tiaaa...zaufać. Afuro był w tym przypadku chorągiewką na dwóch silnych wiatrach, jeszcze dochodził do tego mewy aka emocje, które wlatywały w niego z pełną szybkością. Ale ale wróćmy do planu ruchu. Tak naprawdę cały czas się chowa. Wykorzystują to jak Raimoni się rzucili z motyką na słońce z rewolucją by to na nich się skupiono, a samemu kombinować co nieco. 

Tak też on, wezwany znalazł się tutaj. Mimo iż technik informatyk to nie mógł się połapać gdzie jest przycisk od windy.

- Cieszę się, że cię widzę! Nie dość że razem chcemy obalić cesarza, to dzielimy scenę. Możemy coś jeszcze razem podzielić... - Afuro wyłapał aluzję i aż się zaróżowił na twarzy. Aż tak go lubi? Kim ona była dla niego? W sumie jeśli o to dziewczynie chodziło, to miał nieco dość dzielenia z kimkolwiek łóżka. Z Taniguchim robiło się nie za ciekawie. Początkowo była to zwykła zabawa, ale facet wyczuł, że Afuro jest sam i w rozsypce. Nawet przygarnął go do siebie. JEdnak na seksie się nie skończyło. Już teraz musiał zrzucić z siebie Jennett, bo za bardzo napierała na jego obolały, możliwe, że nadwyrężony bark.

- Podzielić to ty możesz ze mną. Wystarczy tych czułości - pomasował się w obolałe miejsce - To twój kochaś prawda?

Minął tydzień. Tydzień gdy Afuro znalazł nowego sponsora, łatkę na złamane serce i kata dla jego kości, a Ishido zgłupiał od swoich zbyt pochopnie podjętych decyzji. Jennett tak mu się spodobała, że nie był w stanie jej zabić. Zawirował się we własnych uczuciach i obowiązkach. Tydzień ich serca obdarowywały już kogoś innego.

- Nieprawda! A z kochasiem to tylko kolacja, wspólna kąpiel, trochę czułości...nic wielkiego - tak naprawdę całą sobą pokazywała, że chce żeby Teruś, bo tak go zaczęła nazywać dopytał o szczegóły, ale ten nie zamierzał. Nic wielkiego, miał dokładnie to samo - myślę, że może być z tego coś więcej...

- Nie nakręcaj się. Chłop cię tylko wykorzystuje. Podoba mu się jak śpiewasz, zabawi się, a potem zamknie w piwnicy - nie uważał dziewczyn za głupie, zwłaszcza Jennett, która ociekała inteligencją, ale w sprawach sercowych była wręcz za naiwna.

- Skąd ty takie pomysły bierzesz. Nawet nie powiedziałam ci dokładnie jaki jest czy jak ma na imię.

- I nie obchodzi mnie to, bo każdy taki koleś jest taki sam. Uwierz, zależy mi na tobie i... - czekaj co... Znowu się na niego rzuciła.

- Oj Teruś, kochany jesteś. Wiem, że ci przykro bo nikogo nie masz - głaskała go po główce, a ten mało co nie pękł ze śmiechu - ale opowiadaj jak z dzieciakami. 

- Ugh...

*

Gdy pierwszy raz ich zobaczyłem, tam na wzgórzu z Taigą już wiedziałem, że będzie ciężko. 

Chciałem ich ocalić.

Przedstawiłem im się. Garnitur był, pokerowa nieco groźna twarz. Powtarzałem, Terumi, musisz na nowo obudzić w sobie piętnastolatka. Jeszcze skopiuj razy 11. Jedenastu Terumich, tylu by rozniosło psychiatryk. 

Nie przyjęli mnie za wesoło, widać że liczyli na kogoś innego. Zwłaszcza ci co byli po stronnie sektoru. Większość postrzegało mnie jako sąsiada Kishibe na punkcie którego ma obsesje. Hah, słusznie. Muszę w nich budzić respekt, pokazać im kto tu rządzi by się wzięli w garść. Nie po to tyle omawiałem z Jennett i Tormaru co mam z nimi przepracowywać, a z Miyu szkoliłem młodzieżowy język.

Przełknąłem kilka wyzwisk od klasycznej "blondynki" do "byłego mojej matki "z niesmakiem i od razu zacząłem działać. Poprosiłem ich o zapisanie na kawałku papieru anonimowo kilku zdań po której oni się trzymają stronie i dlaczego. Męczyli się nad tym nie wiedząc co zrobię, a zrobiłem to że gdy dali mi wszyscy swoje listy wziąłem zapalniczkę i je wszystkie spaliłem. Ich miny ?Bezcenne! Powiedziałem to co powtarzam sobie od początku.

"Pokonajcie ich, idąc po kolei aż po Raimon. Wygrajcie i ujrzyjcie ścieżkę, którą będziecie podążać!"

Jebać Ishido, jebać piąty sektor, jebać Jennett i rebelię. Taki się urodziłem z buntowniczą naturą. Tak samo Kidokawa to Kidokawa z kapitanem w postaci buntowniczego i sprytnego chłopca, przez którego moje nagie zdjęcie obleciało internet. Czemu mamy robić coś jak nam każą, róbmy po swojemu! 

Poprosiłem jednak by się mi przedstawili. Nie lubiłem tego w szkole, dlatego poprosiłem by dodali jeszcze swój komentarz na temat tego czy najpierw wsypuje się płatki czy leje mleko i od razu zrobiło się zabawniej. Chociaż chuj, nie pamiętam nikogo poza Kishibe. 

Zrobiłem małe rozeznanie kto jak gra. Nie obyło się bez prośby o pokazanie co ja potrafię. Czekałem na to, nawet się przygotowywałem. Ja jeden na ich wszystkich. Gdy przeszedłem pomocników i rozgrywających zatrzymując czas, nie mogli w to uwierzyć, ani w to jak wysoko wzbiłem się za pomocą moich skrzydeł. Bolało mnie bardzo, gdyż wczoraj Taniś ciut za mocno mnie uderzył. Trudno, nadwyrężony bark był wart ich min. Ale i tak za mało by mieć ich za przyjaciół.

*

- Nie lubię pracy z dziećmi ani nad dziećmi szczerze mówiąc, nawet nastolatkami. Dlatego ja siedzę nad papierami, a chłopcy ogarniają. Wezwałam cię, bo musisz taką jedną analizę rozporządzić mi na komputerze.

- Tak, tak oczywiście, a potem znowu pogaduchy o tym jaki twój nowy facet jest świetny? - rzucił żartem na co ta się zaśmiała, że wie dokładnie co ma na myśli.

- Wiesz Teruś, znamy się wcale nie tak długo, a mam wrażenie jakbym cię znała całe życie. Skoro tak lubisz o nim słuchać, to dzisiaj będziesz mieć szansę go spotkać. Namówiłam go by zobaczył dzisiejszy występ.

Jakoś nieszczególnie zachwyciła go ta wiadomość. Tylko kolejny facet, który będzie się patrzył na jego tyłek. Ale z tą znajomością miała trochę racji, czuł się podobnie. Bo to wcale nie tak, że w innej mojej książce są razem.

-  Uważaj bo ci go jeszcze odbiję.

*

Kokoro od ostatnich wydarzeń, praktycznie całkowicie zamknęła się w sobie. Nie tylko w sobie, ponieważ całkowicie zawłaszczyła sobie salon w mieszkaniu Kitsune i tam leżała zawinięta w kocyk i imitowała smutne burito. Dalej rozpominała to jak Ishido kazał jej się rozbierać i publicznie upokażył dodając ohydny komentarz. Zaczęła sobie wyobrażać co się mogło dziać gdy Ryoko znikała na noc, a potem całkowicie się ulotniła. Że ona w młodości też mu uległa i pewnie dalej by do niego gnała gdyby nie odkryła swojej orienatcji. Była zła na siebie, jego, szefa który praktycznie został zastąpiony przez Shuuyę i ogólnie wszystkich facetów. Kitsune przejęła się nią, też była smutna, bo Ozawa za Chiny nie chciała powiedzieć co się stało. Jedyne co mogła zrobić to położyć się obok i stworzyć podwójne burito zlepione w mikrofali. 

Kokoro tylko wstawała dzielnie do pracy, by odwdzięczyć się lisicy za dach nad głową. Trzymała się jednak na dystans, chociaż po cichu obserwowała poczynania Ishido. Strasznie przylepił się do Jennett. Jakoś nieszczególnie ją lubiła, ale nie zasługiwała na to samo co ona przeżyła. Publicznie ją dotykał, a ta też sobie nie szczędziła. Zupełnie inna osoba niż ta, którą jest na co dzień.

Dzisiaj było to samo. Gdy nie rozdawała drinków, jedzenia i nie rozmawiała z samotnymi paniami, śledziła wzrokiem białowłosego alkoholika dławiącego się swoim bogactwem i wsłuchującego się w głos czarnowłosej. Także lubiła jej słuchać, była to miła odskocznia od tych wszystkich trapów i hitów dyskoteki. Oparła głowę o ścianę mocno śpiąca, po kolejnej przepłakanej nocy. Gdy wyjrzała z powrotem na kanapę, jego tam nie było. Pokręciła głową szukając swojej zguby.

- Nie wyrosłaś ze stalkowania? - stał za nią ze zwycięskim uśmiechem. Już dawno zorientował się, że dziewczyna zawiesza na nim swój wzrok. Kokoro aż odskoczyła.

- Boisz się mnie? - zapytał takim głosem jakby był z tego zadowolony, jakby to go podniecało, a równocześnie śmieszyło jak działa na małą niewinną dziewczynkę. Ona nie odpowiedziała, więc ją do tego zmusił.

Złapał za jej szyję i jednym ruchem umięśnionej ręki przygwoździł ją do ściany podduszając delikatnie. Znowu powtórka z rozrywki, tylko tym razem Kokoro była  zlana potem, a przerażenie ogarniało ją całą.

- Czemu się tak uczepiłeś Jennett? - powiedziała chowając wszystkie emocje, co akurat wzbudziło w Ishido pewne zdziwienie.

- Nie możesz być grzeczną dziewczynką i przestać się wpychać w cudze życie? - przybliżył się do niej całym ciałem, najbliżej to twarzą którą usadowił w okolicach jej szyi. Mogła poczuć na sobie jego oddech przez co przechodził ją średnio przyjemny dreszcz. 

- Chociaż z drugiej strony wolę cię taką niegrzeczną - ręce opuściły mu się w dół na jej biodra. Wcale nie robił tego bo był psem na baby. Bawił się tylko Kokoro. Chciał wzbudzić w niej wstręt, nienawiść i samemu przy tym się nieźle zabawić i pośmiać. Granatowowłosa tylko odwracała wzrok. Nie mogła mu się sprzeciwić, jeszcze by ją wyrzucił z pracy.

- Ale jeśli możesz, to idź popatrzeć na inne dupy głupia lesbo - klepnął ją po nodze na koniec. Usłyszał, że muzyka ucichła i ku szczęściu Kokoro oddalił się od niej.

- Uwziąłeś się na mnie - w końcu to z siebie wydusiła.

- Powiedziała ta, co gania za mną wzrokiem - poprawił się, bo Jennett szła w ich stronę. Kokoro przewróciła tylko podirytowana oczami. Jeszcze bardziej niedobrze się jej się zrobiło gdy Jennett rzuciła się na mężczyznę jak te wszystkie laseczki z tych romansideł i hop Shuuji już założył inną maskę.

- Gouenji, zbieramy się, w Day&Night nie będą czekać - zarządziła, a on tylko przytaknął. Zaś Kokoro niewiele brakowało do samowybuchu.

 - Czy ona do ciebie nazwała Gouenji?! Nie mów, że się jej tak przedstawiłeś... - nie odpowiedział, tylko pokierował się na kanapę po swoje rzeczy - Nie wierzę! I pewnie nawet nie wie, że jesteś cesarzem mam rację? - znowu się nią nie przejął, ale to była wystarczająca odpowiedź.

Biedna Jennett nawet nie jest świadoma w co się wpakowała. Zaczęła szybko rozmyślać czy powinna cokolwiek zrobić. Day&Night...ona będzie tam śpiewać? Ale to przecież oznacza konfrontację z Afuro! Jeszcze przecież Kitsune tam często przebywa, a jak jej coś zrobi?!

Kierując się sercem i miłością, nawet nie pomyślała by się ubrać i w swoim skąpym stroju wybiegła na dwór, by zdążyć jeszcze przed Shuuyą. Nie wiedziała co robi, ale adrenalina jej nieco podskoczyła. Wbiegła na parking i machała głową szukając jednego konkretnego samochodu,  niełatwo przegapić ogromną błyszczącą limuzynę z emosem zapuszczającym ciężki metal w środku.

- Shuhei, Shuehi Tsuyuki!!! - zaczęła się drzeć i wręcz rzuciła się na pojazd. Nawet nie wiecie jak oniemiały musiał być biedny Tsuyuki na widok drącej się Kokoro. Ta siłą wściekłej kobiety otworzyła drzwi, bo by jej nie usłyszał.

- Skądś ty się... - biedny młody chłopczyk zrobił się cały różowy na widok Kokoro jedynie w krótkich spodenkach i okrojonym topie.

- Jedziecie do Day&Night?

- No...- wydukał.

- Świetnie - przeszła na drugą stronę i otworzyła drzwi od strony pasażera, ale na siedzenie tam nie było szans, gdyż już je zajmował ogromny głośnik sceniczny. Ta popatrzyła tylko na niego czy sobie nie robi jaj. W środku będzie jechać Ishi, a głośnik jest tak ważny, że musi mieć zapięte pasy, nie pozostało nic innego jak...

-Jesteś pewna? Mogę przyjechać po ciebie jak ich odwiozę... - zamknięcie Kokoro w bagażniku, co może pójść nie tak?

- Zamykaj to bo już idą! Na szali jest ludzkie życie - pospieszała go zwinięta w kulkę.

- Kto umiera?!

- Ty jak zaraz nie zamkniesz tej jebanej klapy! - jak sobie zażyczyła tak ją zamknął. Chyba po prostu się upiła, ale przynajmniej będzie atrakcja. W tym momencie Kokoro zapomniała, że Shuhei jest przecież miejską legendą piractwa drogowego.

Ozawa kilkanaście razy oberwała głową w blachę skacząc na wybojach do jakiegoś kawałka Iron Maidan, krzyczała co jakiś czas "kurwa" i inne niezidentyfikowane przekleństwa. Ishi prawdopodobnie je słyszał, ale myślał, że to Tsuyuki puszcza jakieś nagrania z koncertu.

Dotarli na miejsce, dziewczyna musiała jeszcze chwilę poczekać aż Shushu łaskawie wysadzi ją z bagażnika. Cała poobijana, półnaga, z rozwaloną fryzurą, ale to jej nie zatrzymało by przywalić chłopakowi by nauczył się jeździć.

W środku Jennett od razu udała się na pięterko by się przygotować, a Ishido zaczął poszukiwać wolnego miejsca. Czuł się strasznie nieswojo, w tym miejscu. Kojarzyło mu się jedynie z jego urodzinami i powrotem Terumiego. Tenshim, który go wtedy uwiódł i okazał się być miłością jego życia. Ciekawe co ów miłość teraz porabia. Miał przyjść tu zobaczyć popisy Jennett, a cała uwaga i myśli zeszły teraz na Terumiego. Wkurzył się sam na siebie.

Przeciskał się przez fotele, gdy zatrzymała go czyjaś ręka,

- Zgubiłeś się? - odwrócił się, a to była Kitsune wręcz niedowierzająca, że widzi właśnie Shuujiego. Siedziała sama, a szansy na miejsce nie było dlatego odrobinę niechętnie, ale się dosiadł. Nie odpowiedział.

- Stęskniłeś się za Terumim czy co? - wtedy oczy Ishido rozszerzyły się momentalnie. Przecież on tu już nie pracuje, chyba że znowu...

- Shuuji? - schyliła głowę, bo ten nic nie odpowiadał, pomyślała, że coś się może mu stało.

- Przyszedłem tu dla Jennett - w końcu odpowiedział, ale z jakąś gulą strachu w gardle. Kręcił głową niczym sowa, by ewentualnie schować się przed Terumim. Tadashi myślała, że się przesłyszała, czyżby zmienił obiekt westchnień?

- Zostaw ją gnoju! - usłyszeli oboje, a kilka metrów dalej stała wściekła poobijana Kokoro, która była gotowa do walki. Dosłownie wszyscy siedzący wokół się obrócili.

- Koko co ci się stało? - wstała zaniepokojona by od razu ją przytulić. Głowa granatowowłosej spoczęła w ogromnych piersiach różowowłosej, jednak odepchnęła ją od siebie. Nie miała zamiaru się uspokajać.

- Wiesz, że on i Jennett są razem?! Do tego nawet nie powiedział jej , że jest świętym cesarzem, a  ona przecież udziela się w rebelii! On jej chce zrobić krzywdę jak nic! - darła się na niego, a ten tylko łapał się za głowę.

- To prawda? - zero reakcji z jego strony. Dlatego Kitsune postanowiła wysunąć cięższe działo. Wnerwiona, że Ishido już całkowicie wyprał Terumiego z głowy i że śmie tknąć jej przyjaciółkę sięgnęła do swojego głębokiego dekoltu i wyciągnęła z niego swoją katanę.  - CZY TO PRAWDA?! - warknęła niczym lis na niego. Z nią nie było żartów, zwłaszcza gdy podsuwała mu broń pod nos.

- Nie! Nic nie zamierzam jej zrobić! - kłamie - Bardziej to ona chciała mnie zabić i zrobi to jak się dowie, że jestem świętym cesarzem, więc zamknijcie jadaczki i dajcie mi spokój! - brzmiał bardzo poważnie, więc dziewczyny postanowiły sobie odpuścić. Shuuji był bardzo niespokojny. Ta cała sytuacja wywinęła się spod kontroli. Może powinien był ją od razu zabić jak rozkazał Daigo. Rozsiadł się i oparł tylko wygodnie głowę na ręce. Dziewczyny usiadły obok i zamilkły.

- A! I jeszcze jedno. Nie zdradźcie mnie. Jak i również ani słowa o Afuro, jasne? Potem się z wami rozliczę - chyba tylko pieniądze go uratują.

W tym samym czasie po drugiej stronie lokalu Afuro ubrany już w swój strój występowy, kabaretki, białe wysokie buty na niewielkim obcasie, czarny topik i na to jego słynna biała kurteczka. Włosy miał spięte w niskiego kucyka, takiego jakiego lubił najbardziej. Oczywiście masa kolczyków, naszyjników i soczewki na oczach.  Wymieniał pocałunki ze swoim nowym chłopakiem, przypomnijmy Rentaro Taniguchim, całkiem bogatym pracownikiem wytwórni płytowej. Cały dzień czekał na swojego aniołka, w końcu mógł się nim nacieszyć. Trzymał go w tali jak najbliżej. Dotykał, jeździł zimnymi palcami po jego skórze pod kurtką, nie ograniczał się i zjeżdżał aż do pośladków. Afuro cicho tylko mruczał chociaż język już mu odpadał i miał dosyć. Ten drugi wyraźnie pokazywał, że chce więcej, biedny Tenshi mógł tylko czekać i zaciskać zęby.

- Teruś, tu jesteś! - ze schodów do pięterka zeskoczyła Jennett, blondyn wtedy od razu się wyrwał nie chcąc pokazywać koleżance, że zadaje się ze starszym facetem. Szepnął tylko do niego "Dokończymy potem" żeby nie był zły, chociaż wszystko wskazywało, że właśnie jest zły.

- Szukałam cię! Zaraz wychodzimy!

- Tak późno się zrobiło? - póki jeszcze tego nie ujrzała, rozpuścił sobie włosy by zakryć malinki na szyi.

- Jeszcze zdążę ci przedstawić mojego chłopaka - chwyciła go za rękę i energicznie pociągnęła w stronę głównej sali.

- Mówiłem, że jest mi on obojętny. I tak go zaraz wyrwę - śmiał się z jej entuzjazmu.

- Jesteś dla mnie ważny wiesz? Powinieneś go poznać - Terumiemu aż serce zabiło szybciej. Niewielki rumieniec ukazał się na jego twarzy na te słowa. McCurdy przeleciała wszystkich siedzących wzrokiem aż znalazła swój obiekt westchnień...w towarzystwie Kokoro i Kitsune? Nie wiedząc o niczym zaciągnęła tam Terumiego.

- Gouenji! - krzyknęła by ten się odwrócił.

I wtedy ich spojrzenia się spotkały. Ile już się nie widzieli? Ile już byli skłóceni? Afuro zatkało, dosłownie nie mógł nic z siebie wydusić. Poczuł jak jakaś ogromna strzała przebiła jego serce. Wiecie, to ten ból, uczucie ciężkości, takie niedowierzanie. Znalazł sobie kogoś od tak? Jego przyjaciółkę, która jeszcze nazywa go prawdziwym imieniem. Przebudziła się w nim zazdrość, żal ze się rozstali. Stał tylko i patrzył się na niego, bo nic więcej nie był w stanie zrobić. Chociaż cisnęły mu się łzy na oczy, nie mógł ich wypuścić. Przełknął tylko ślinę. Obolały, bezradny, z poczuciem, że ich związek oficjalnie się zakończył. Wszyscy milczeli, dziewczyny odwracały wzrok, zrobiło się bardzo niezręcznie.

- Teru, to jest Gouenji Shuuya, Gou to jest Afuro Terumi - przedstawiła ich sobie niczym dzieciom. Kokoro myślała, że wybuchnie śmiechem, chociaż nikomu do końca do śmiechu nie było. Gouenji też z żalem patrzył na blondyna. Na to jak się trzęsie, jak przegryza wargę. Nie wiedział jak się zachować, najchętniej by zapadł się pod ziemię.

- Wiedziałem od początku, że okaże się on jakimś chujem - trochę zrobiło mu się mokro na oczach dlatego odbiegł by już nie musieć patrzeć na to wszystko.
Ishido syknął tylko, także poruszony całą sytuacją.

Zaś Jennett nie rozumiała zachowania nikogo z towarzystwa.

- Przepraszam za niego, ja... ja nie wiem, co w niego wstąpiło - chciała przytulić białowłosego, ale ten wstał również nie chcąc pokazywać wszystkich emocji.

- Pójdę po coś do picia - rzekł oschle - idź się przygotuj do występu - poklepał ją po ramieniu.

Co on będzie przepraszać teraz Afuro? No niby zrobili sobie tylko przerwę, nie dziwne było, że sobie kogoś znajdzie. Chyba, że sam liczył, że będzie z Jennett. Nie mniej jednak nie chciał go widzieć w takim stanie. Czarnowłosa też nie miała znaczenia. Czy naprawdę wartości i tajemnice piątego sektoru są więcej warte niż jego miłość do Afuro? Czy on naprawdę coś czuje do kogoś z tej dwójki? Ewidentnie musiał się napić.

Wziął kilka wdechów i wydechów by się uspokoić. Na jego nieszczęście przy barze był także blondyn...i to z jakimś facetem, który nie wyglądał za przyjaźnie. Terumiemu chyba poleciały łzy, ponieważ rozmazał mu się makijaż, ale twarz ukazywała bardziej zawiść.

- Co masz taką minę aniołku? Złość piękności szkodzi - przytulił go do siebie ten facet, co nie przypadł Ishido do gustu. Można powiedzieć, że prychnął na ten widok pod nosem. No ale cóż, Afuro już nie jest jego zwierzątkiem.

- Nie dotykaj mnie! - odepchnął go od siebie, nie był w humorze by udawać. Zależało mu tylko na portfelu Taniguchiego. Na nowo widząc cesarza rozbudziło się w nim uczucie.

- Co ty taki niegrzeczny dzisiaj jesteś, co? - siwowłosy nie był zadowolony z tego jak traktuje go jego "chłopak". Chcąc znowu jego dotyku i pieszczot złapał go za tyłek i przyciągnął do siebie by przypadkiem nigdzie sobie nie poszedł.

Afuro tylko pisnął. Zatrząsł się jak owieczka i zacisnął oczy licząc, że go zaraz nie uderzy. Samo to, że ręka mężczyzny spoczywała na jego pośladku było dla niego odrażające. A przyciągnął go do siebie jeszcze bardziej.

- Ej ty - rozległ się nagle głos Ishido. Dwójka spojrzała w jego stronę. Groza przepełniała wzrok Shuuyi, demoniczna powaga i budzenie respektu. Postawa godna cesarza, która obudziła się w momencie gdy zniesmaczyło go to, że ten człowiek ma czelność zniewieścić ciało Afuro - powiedział chyba byś go nie dotykał...

- Jak to on ma się słuchać mnie, a nie ja jego - Terumi aż się zdziwił postawą cesarza. Po tym wszystkim jednak zachował odrobinę człowieczeństwa?

- Chociaż na tyle wyglądasz, to chyba nie jesteś jego ojcem...

Wtedy pan Rentaro uwolnił aniołka z uścisku, ale tylko dlatego by przyszykować pięści na atak na twarz cesarza. Warknął zły, że ktoś w ogóle ma jakieś wątpliwości do niego i jego aniołka.

- Nie...Taniś, proszę - zatrzymał go blondyn. Jego miękki głos zdążył go uspokoić. Naprawdę słabo by było gdyby się pobili. Nie mówiąc nic odszedł na widownię, gdyż dosłownie za chwilę miał zacząć się występ.

Terumi także poszedł w swoją stronę, przewrócił tylko oczami na znak, że wcale nie potrzebował pomocy.

Za sceną panowała grobowa cisza. Wspaniałej dwójce było trudno powiedzieć cokolwiek. Każdy w tym momencie postrzegał tę sytuację zupełnie inaczej, a energia, która zazwyczaj towarzyszy im przed wyjściem zupełnie opadła.

- Czemu to powiedziałeś? - rzuciła mu z ogromnymi pretensjami.

- Możemy potem o tym pogadać? Proszę... - wycierał smugi po maskarze z policzków, wolał się jeszcze bardziej nie dobijać. 

- No dobra... - jakoś nie mogła być na niego zła - Dajmy czadu czy coś - powiedziała nim całkowicie zrobi się stypa, na co tylko blondyn wydusił z siebie ostatni uśmiech.

Wyszli na scenę oczywiście pięknie uśmiechnięci i całkowicie zgrani. Publiczność zaczęła bić brawa, gdyż znaczna jej część przychodziła tylko po to by popatrzeć na tę dwójkę. Nie wybrali nic specjalnego na dzisiaj, tylko zmieszali kilka już znanych tutaj utworów i po kolei śpiewali mieszając to z tańcem.

Ruch na scenie był czymś co sprawiało, że nasz aniołek czuł się jak ryba w wodzie. Uwielbiał podrygiwać wesoło, zdzierać i tak zdarty od krzyku głos, kręcić obroty, bawić się z Jennett i kusić publiczność. To była jego ulubiona czynność. Miał świadomość swojego ciała i wiedział jak ono działa na mężczyzn czy kobiety. Teraz miał na to zakaz, który nałożył mu Taniguchi, jednak w jego głowie krył się chytry plan.

Na koniec mieli śpiewać "Killer Queen". Zgadnijcie czyj to był pomysł. Na sam początek zaczęli pstrykać i dzielili się mniej więcej co 4 wersy. Wchodzili ze sobą w kontakt dotykając siebie, dając sobie nawzajem zajawkę, gdy Terumi zeskoczył ze sceny. Jennett tylko go odprowadzała wzrokiem zdziwiona, bo nie taki był plan.

Cel był jeden. Ishido. Tamten wraz z Kitsune i Kokoro próbował skupiać swoją uwagę na Jennett, w końcu jej to obiecał, ale z dwójki długowłosych, bardziej pociągał go Terumi. Chciał go znowu dotknąć, posiąść, nie podobało mu się, że dał mu uciec. A ten jak kot skradał się krocząc w swoich wysokich szpilkach, pobudzał w nim jego demona, chociaż sam był aniołem. 

Kręcił piruety, zaznaczał wszystkie ochy i achy, sunął dłońmi po swoim ciele, nawet zgubił po drodze kurtkę. Wchodził ludziom na stoły czy między nogi, nawet jak sobie tego nie życzyli. Nie obchodziło go to, chciał tylko atencji. Cesarz śledził każdy jego krok, na nowo poczuł to co tamtego dnia, jak to mówiła Kokoro...trzeba zacząć od początku?

Do jego popisów dołączyła Jennett, znowu tańczyli razem na środku. Wyginali się do gitarowej solówki, po której przyszła kolej na wokal blondyna. Swoją rękę w słynny dla niego sposób usadowił na biodrze, niczym modelka zbliżał się w stronę Shuuyi, który już nie miał jak uciec z jego sideł.

- "Drop of a hat she's as willing as playful as a pussy cat Then momentarily out of action, temporarily out of gas"

Wskoczył na czworaka na stolik, że ich twarze dzieliły milimetry. Śmiał się mu prosto w twarz, chcąc pokazać co stracił, jakim jest chujem i niech zna swoje miejsce. Również chciał znowu móc usiąść na kolana, ale królowa nie może sobie pozwolić na takie rzeczy.

Uśmiechnął się tylko chytrze, rozkraczając na stole, na ostatnie słowa wziął kieliszek...

- "She's all out to get you" 

... i z impetem wylał jego całą zawartość prosto na niego, tak że jego woda kolońska zmieszała się z wódką.

Był to niezły kopniak prosto w serce, z dołożonym prawym sierpowym w postaci środkowego palca i odchodzącego kręcącego się tyłka chłopaka.

-------

Kurwa 4153 słów.

Mam szczerze dość tej książki i tego, że Affo i Ishi nie istnieją.

Yarichin b club mnie prześladuje.

Dałam do mediów piosenkę Sanah, gdyż jej twórczość jest odkryciem 2020 i jakoś trochę jej teksty kojarzą mi się z bohaterami moich książek



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro