Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niebo i Piekło

Wiecie jakie to dziwne mieć po raz pierwszy w życiu kogoś w walentynki? ;-;

Tylko smutne, że ta osoba nie jest przy was
-------

Na taki widok reakcje mogą być różne. Dziewczyny ani drgnęły, jedyne co się ruszało to spływające po ich czołach kropelki potu. Pytanie, co zrobić?

Afuro wyglądał na wycieńczonego. Rzeczywiście był w takim stanie. Stanie złości, smutku, kulminacją wszystkich emocji, a równocześnie nie czuł nic. Dyszał tylko ciężko, jakby wysyłając ostrzeżenie, że nie żartuje z tym co chce zrobić.

Pistolet przyłożony do głowy nawet przez chwilę nie wydawał się być żartem. Mina poważna jakby to je chciał zabić. Oczy mokre i pobrudzona twarz. Włosy zszargane przez własne ręce, gdy bił się z myślami czy postępuje właściwie. Ale gdzie tu miejsce na jakiekolwiek przemyślenia gdy głowę zaprzątają ci szepty, a serce przekłuwa poczucie winy?

"I see a little silhouette of a man,
Scaramouche, scaramouche, will you do the Fandango"

Zaczęła Kokoro przerywając ciszę, ktoś to zrobić musiał, chociaż ta cisza wydawała się być bezpieczna. Jak długo będą milczeć i patrzeć przerażonym wzrokiem w patrzałki Aphrodiego tym bardziej prawdopodobne, że nie zrobi sobie krzywdy.

- Serio chcesz to zrobić? - blondyn tylko jak byk wypuścił z nozdrzy więcej powietrza pozwalając Ozawie kontynuować.

- Taki samolubny jesteś ? - Kitsune szybkim kroczkiem odsunęła się w stronę pokoju gdzie Shuuji i Shuhei sobie spokojnie spali - Tyle przeżyłeś i chcesz się poddać? Ja rozumiem, że zabicie człowieka ni jak się ma do twojego kodeksu moralnego, ale posłuchaj. Czy to jest naprawdę ten powód przez który chcesz to zrobić?

Granatowowłosa goniła wzrokiem za Kitsune by ją powstrzymać od przyprowadzenia do kuchni cesarza, raczej by było to złym pomysłem.

- Zabrzmi to dennie, ale wszystko się ułoży. Szósty sektor tak pięknie wkopie w to kogoś innego tak jak kiedyś mnie.

Afuro nie ruszył się. Kokoro jest jedyną osobą, która go w jakimś stopniu rozumiała, chociaż był za mocno odporny na te słowa. Wszystko się ułoży...

Nie! Wcale nie będzie dobrze! Powinien już dawno ze sobą skończyć.

Ale...Ręka z pistoletem zaczęła mu drżeć wręcz w nienaturalny sposób. Jakby jednak się zawahał. Zacisnął oczy i pociągnął nosem.

- Masz nas, możesz mnie odwiedzać, umówić się z Kitsune, przecież ona jest wiecznie na ciebie napalona! Aż ci zazdroszczę. A Miyu? Chcesz ją zostawić? Pozbawić miłości, najlepszego brata na świecie? Jak odejdziesz to Hanae zacznie się bawić w troskliwą ciotkę przed sądem, chyba nie muszę tłumaczyć o co mi chodzi.

Ozawa serio czerpie magię z tego oka co zakrywa grzywką. Z grymasem na twarzy, jakby miał się zaraz popłakać, powoli opuszczał rękę. Granatowowłosa się uśmiechnęła delikatnie, szło dobrze, ale długo być tak nie mogło...

- Pieniądze się znajdą, naprawdę myślę, że powinieneś się odciąć od...

- Odciąć od kogo?

Wbił Shuuji. Karcąc wzrokiem granatowowłosą, bo oczywistym było, że mówiła o nim. Sekundę później jego oczy przerzuciły się na Afuro, bo w końcu o niego to całe zamieszanie.

Gdy ich spojrzenia się zetknęły, Afuro się przestraszył. Podskoczył nagle i zapowietrzył wydając z siebie głuchy dźwięk i pistolet, który już miał spokojnie położyć na stół, jednak poczuł jakby musiał się bronić. Wyciągnął go w stronę białowłosego. Co prawda już nie miał zamiaru nic mu zrobić, tylko się wystraszył. Przełknął ślinę

- Odsuń się Shuuya. - zrobił krok w tył - Serio się zabiję, już za późno na jakąkolwiek troskę, nie należy mi się!

-Afuro ogarnij się, przed chwilą było jeszcze tak dobrze, jak desperacko próbujesz zwrócić na siebie uwagę to...

- Zamknij się, błagam! - wrzasnął niemal przez łzy - Skoro ja go pozbawiłem życia, to mnie też się to należy.

I znowu pistolet wylądował przy jego głowie.

"Too late, my time has come
Sends shivers down my spine
Body's aching all the time"

Zaciskał zęby i oczy, Afuro czego się tak właściwie boisz? Jeden mały ruch, a wymagał niesamowitej ilości siły.

O dziwo to Kokoro padła na kolana i wykrzyczała trzymając się za swoje długie włosy

"AFURO KURWA, NIEEE"

To było ostatnie co usłyszał potem cisza, mgła, game over. Wydobył z siebie całą siłę i pociągnął za spust.























































































Śmiech to raczej nieodpowiednia reakcja w takim momencie, a jednak rozbrzmiewał po całym pomieszczeniu. Tak głośny i tak nienaturalny, jakby śmiech psychopaty. A jednak osoba, która się śmiała, była najnormalniejsza w świecie.

- Żałujcie, że nie widzicie swoich min! - dławiła się Kitsune. Aż musiała kucnąć i złapać się za brzuch bo nie mogła wytrzymać. Jakby to co zrobiła było najlepszym prankiem godnym Dubiela.

Reszta stała oszołomiona nie ogarniając co się właśnie stało. Buzie sięgały im ziemi i wcale nie rozumieli dlaczego lis udaje hienę. Najbardziej zdziwił się Aphrodi. Tu zadziało przeznaczenie. Jeszcze nie chcieli go tam na górze.

Pistolet nie wystrzelił.

Magazynek był pusty.

Blondyn nacisnął jeszcze raz i jeszcze drugi. Jakby już tak bardzo był zdesperowany by to zrobić, jednak nic nie wyleciało a czaszkę miał całą.

- Afuro, kochanie, dałam ci pistolet z jednym nabojem - różowołosa zaprzestała tarzania się po podłodze i wycierała łzy śmiechu - zapomniałam ci go napełnić przed akcją.

- Walcie się wszyscy! - rzucił niechlujnie bronią na stół i do niego usiadł kładąc głowę na blacie.

- Czy ciebie totalnie powaliło?! Nie mogłaś powiedzieć tego wcześniej?! - Ozawa gotowa udusić kobietę, chwyciła ją za szyję, miała również ochotę przywalić jej w twarz drugą ręką.

- Nie umiesz się bawić - dała jej pstryczka w nos.

- Ja pierdole... - złapała się za głowę.

- Dziewczyny... - obie równo spojrzały na cesarza, który już w głowie miał pewną fantazję - o 1 chyba miała być jakaś dyskoteka w barze w piwnicy. Nie chcecie iść?

Przesłał im gardzące spojrzenie, miały się domyślić że je wygania.

- Nie ma mowy! Mam dość wrażeń na dziś. Twój chłopak chciał się zabić, a ty nawet nic nie powiesz, nie przytulisz go! Ugh... Nienawidzę ludzi. Idę spać. Nie będzie mi przeszkadzać jak będziecie się ruchać za ścianą - poszła w stronę swojego pokoju machając im. Blondyn podniósł głowę na słowa "ruchać".

- Ozawa, no chodź, pewnie mają jakieś jedzonko... - mina żółtookiej nie wskazywała szczególnych chęci do... czegokolwiek.

- Pokaże ci co nieco - puściła do niej oczko czując na sobie presję wywołaną przez cesarza.

Kokoro miała nadzieję, że Tadashi miała na myśli to co ona ma teraz na myśli, więc złapała rękę którą do niej wystawiła.

- Miłej zabawy - wymamrotała jeszcze.

- Nawzajem - białowłosy odprowadził je jeszcze wzrokiem, a gdy drzwi się zamknęły od razu skierował się do środka kuchni.

Zaczął grzebać po szufladach jakby czegoś szukał.

- Koko ma rację, nawet się nie przejąłeś, nie przytuliłeś, nie zatrzymywałeś. I dalej nie usłyszałem zwykłego cholernego "dziękuję"!

- Teru, nudzisz mnie już. Mam ci dziękować że wykonałeś swój psi obowiązek?

- Psi obowiązek? - zadrżał mu głos. Cała ta akcja niby była czymś co musiał tylko odbębnić? Przez to wszystko zapomniał zupełnie o kontrakcie. A było tak dobrze. Co mu się nagle stało? Z rangi chłopaka spadł do roli psa?

Gou ewidentnie zadowolony, że znalazł to czego szukał, uśmiechnął się. Wyciągnął dość duży nóż i przejechał po nim palcem.

- Wyciągnij ręce przed siebie - zarządził.

- Co?

- Wyciągnij ręce! - od razu to zrobił, by tylko nie krzyczał już. Ishido siadł obok blondyna, jego mina, o dziwo, nie pokazywała żadnych złych zamiarów.

- Naprawdę mnie zdenerwowałeś, co to był w ogóle za pomysł z tym pistoletem, dobrze, że Kitsune zapomniała go naładować. Bądźmy szczerzy, należy ci się kara.

- Co masz na myśli? - zatrząsł się.

- Ty już wiesz co - złapał go za lewą rękę i przytrzymał by nie mógł się wyrwać. Pomachał mu nożem przed twarzą.

- Jesteś jakiś popierdolony, weź mnie puść! - zaczął się wyrywać, było widać przerażenie w jego oczach, bo białowłosy był do tego zdolny.

- I tak pragniesz śmierci, więc żadna to różnica jak to zrobisz. Robiłeś to kiedyś nałogowo, pamiętasz? Wyleczę cię z zabijania sie raz na zawsze.

- P-puść...mnie! - rwał się.

- Przyjmij karę, potem już będzie tylko lepiej. Uczynię cię, za to że mnie uratowałeś, obrzydliwie bogatym oraz będziemy mogli pieprzyć się codziennie.

Blondyn wziął głęboki wdech i wydech. Ishido miał rację, cały czas to robił dla kasy. Umowa dalej obowiązuje, uczynił źle teraz jak grzeczna suka czekająca na zapłatę musi to znieść. Ale z jednym się zgodzi, tak w głębi duszy tego pragnął. Stęsknił się za tym uzależniającym bólem, a to nie był największy ból jaki Shuuji mógł mu zadać.

- No dalej, powiedz to - poczuł się tak strasznie upokorzony, w tym momencie. Spóścił wzrok.

- Ukarz mnie panie - wymamrotał.

Cesarz był ponownie w swoim żywiole.

Pogłaskał mężczyznę po ręce, było widać białe ślady jeszcze sprzed 10 lat, gdy ich dotykał jakby urochamiał w Afuro stare wspomnienia.

- Ale japa na kłótkę, bo Tsuyuki śpi, poza tym akurat nie mam ochoty słuchać jak się drzesz.

Przyłożył mu nóż do gołej i bladej ręki, fachowo powinien ciąć pionowo wzdłuż, ale nie zamieżał go zabić tylko lekko uszkodzić.
Na razie tylko na powierzchni, przejechał delikatnie drażniąc skórę.

Czuł niesmaowitą satysfakcję, że znowu może pociąć jakieś ciało. Przyłożył trochę siły i pojawiła się pierwsza krew. Afuro jęknął i zaczął przegryzać wargę. Cesarz stwierdził, że nie chce mu się bawić i zrobi to szybko.

Zaczął ciąć rękę chłopaka coraz to brutalniej i szybciej, a krew w satysfakcjonujący sposób lała się po ręce. Kreska za kreseczką, coraz szybciej i głębiej. Cesarz się aż zaśmiał dla własnej przyjemności. Afuro tylko mruczał i zaciskał wszystko co mógł. Gou zerkał co chwilę na niego by sprawdzać jego reakcję. Tak bardzo mu się podobało cierpienie innych ludzi. Było to bardzo podniecające.

Przyszedł czas na drugą rękę.

- Weź wdech - poradził mu, mógł zasłabnąć od utraty krwi.

Druga ręka też poszła sprawniej, zrobił o wiele więcej kreseczek równie bolesnych. Wszedł w jakiś stan ekstazy bo czuł, że może być źle jak zaraz sobie nie zwali. Nadszedł koniec tych tortur.

Afuro otworzył oczy. Spoglądał na swoje ręce w niezwykle obojętny sposób. Znajomy widok. Mimo smutku czuł się bardzo usatysfakcjonowany, tak jak Gou.

- Dziękuję panie - wymamrotał.

- Grzeczny chłopczyk - pogłaskał go - Teraz trzeba to posprzątać.

Podszedł do plecaka Kitsune, w którym miała wszystko. Wyciągnął z niej bandaże i gazy.

Obmywał rany Aphrodiego, teraz robili to w zupełnej ciszy. Blondyn drżał. Jak dziewczyny zobaczą jutro jego ręce, albo jeszcze gorzej, Miyu zobaczy! To będzie naprawdę koniec.

Owinął mu jeszcze łapki. Mężczyzna wyglądał naprawdę biednie.

- Wziąłbym cię tu i teraz na tym stole, ale chyba ani ja ani ty nie mamy siły - popatrzył w jego krwiste oczy. One potrzebowały czułości.

Blondyn zarzucił mu ramiona na szyję i przywarł mu do ust całując go.

- Ale mnie zaskoczyłeś - całował go, chciał wepchnąć mu język jak najgłębiej i wejść w integracje z jego językiem. Nie doczekał się dlatego zszedł na jego szyję. Lizał i skubał każdy kawałek jego skóry, starając się by nie zrobić mu malinek.

- Czuję, że Aphrodiemu dzieje się coś złego... - wymamrotała Kokoro nieodrywając ust od Kitsune. Obie nie poszły na dyskotekę tylko siedziały na kanapie w holu, początkowo tylko gadały, ale potem zaczęły się lizać. Gdy ktoś przechodził przez korytarz odklejały się jak gdyby nigdy nic.

Granatowowłosa trzymała rękę na dużej piersi Tadashi, w staniku oczywiście. Robiły to bardzo łapczywie jak dwa karpie.

- Co się ma dziać? Dupa go poboli i tyle, całuj dalej! - tym razem ona się na nią rzuciła. Ozawa musiała wyciągnąć ręce by ją zablokować i żeby jej nie zmacała na śmierć.

- W sumie...

Można pomyśleć, że cała czwórka, biedny Shushu spał, zrobiła sobie orgię stulecie. Można tak pomyśleć, ale tak nie było. Noc szybko minęła. Obie pary poszły spać późno, ale zasnęli w swoich ramionach.

-------------
Wiem, że króciutko, ale chciałam utrzymać klimat tego cięcia sie, samobójstwa i miłości. Następny rozdział rozpocznie nową fazę tej książki.
Bayo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro