Rozdział XI
Następnego dnia zjawili się w szpitalu z samego rana.
- Dzień dobry my do Jima Tylora
Pielęgniarka spojrzała na nich jak na wariatów.
- Policja - dodał Ethan pokazując odznakę
Kobieta nie zadawała zbędnych pytań i zaprowadziła ich do izolatki.
- Cześć Jim - przywitała się Sara – jak się masz?
- Lepiej - odparł i pokazał dłonie, chłopak był radośniejszy niż ostatnio - już nic mi nie jest, trzymają mnie na obserwacji
Dłonie chłopaka faktycznie nie wyglądały już tak jak ostatnio. Wzrok Sary przykuł natomiast duży czarny krzyż wiszący na szyi chłopaka.
- Miałeś ostatnio jakiś gości Jim? - zapytał Ethan, który również zauważył medalion
Nastolatek przytaknął.
- Ostatnio była u mnie jedna kobieta, bardzo miła starsza pani, dała mi ten wisior i powiedziała, żebym za każdym razem, gdy będę się źle czół pomyślał o nim, może to brzmi głupio, ale naprawdę pomaga - chłopak był bardzo rozmowny
- Miała podobny wisior? - zapytał Ethan
- Chyba tak
- A pamiętasz może imię tej kobiety, przedstawiła ci się? - dopytywała Sara
- Czy ona zrobiła coś złego? Czemu tak o nią wypytujecie? - zdziwił się chłopak
- To nic takiego - powiedział Ethan – chcemy tylko dowiedzieć się kim była, chcielibyśmy jej podziękować za pomoc tobie
- Miała na imię chyba Joly – Jim podrapał się po głowie - wybaczcie od wypadku miewam kłopoty z pamięcią, pomogła mi a ja nawet nie wiem, jak się nazywa – nastolatek schował twarz w dłoniach
- Hej, nic się nie stało odszukamy ją i damy ci znać okej? Wtedy będziesz mógł się jej odwdzięczyć - pocieszył go Ethan
////////////////
Druga część maratonu!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro