Rozdział VI
Sara ruszyła do domu w ręku trzymając nowo otrzymana książkę, zanim jednak zabierze się do lektury musi znaleźć jeszcze dobre wytłumaczenie na prześwietlanie Roberta Halla, zapowiadała się długa noc...
Wertowanie książki zakończyło się tym, że Sara usnęła nad nią i obudziła się w środku nocy ze zbolałym karkiem, to nie była najwygodniejsza pozycja do spania.
Do budzika zostały jeszcze trzy godziny, Sara nie wiedziała, czy uda jej się zasnąć, od ataku w lesie każdy szmer sprawiał, że jej zmysły wyostrzały się nie pozwalając zasnąć, aby przypadkiem nie przegapić zagrożenia. Gdyby w miasteczku był jakiś psycholog zapewne stwierdziłby u niej paranoje, jako że go jednak nie było Sara zwalała wszystko na stres z powodu pracy i zmęczenie. Łyknęła tabletki nasenne i położyła się w swoim łóżku. Jej myśli mimowolnie skierowały się ponownie do sali szpitalnej, gdzie spotkała Jima. Nie mogła pozbyć się uczucia, że coś jej umyka. Nie chciała wierzyć w to co mówił Ethan, w końcu to był jakiś absurd. Skąd miałby wziąć się wilkołak w miasteczku na skraju Karoliny Północnej. To było bez sensu, mimo to coś w zachowaniu chłopca nie dawało jej spokoju. Sara wstała z łóżka i sięgnęła do komody, gdzie wcześniej schowała wizytówkę z numerem do portierni w szpitalu. Mogła zadzwonić nawet teraz, ktoś na pewno miał teraz nocny dyżur, ale co miała powiedzieć "Dobry wieczór, czy diagnozujecie może likantropię?". To był zły pomysł, a ona musiała iść spać. Tabletki zaczynały działać a oczy same jej się zamykały.
Następny dzień Sara rozpoczęła bólem głowy, tabletki niestety nie uczyniły jej snu spokojnym i wiercąc się spadła z łóżka, czego efektem była siny ślad na czole.
- Pobiłaś się z kimś po drodze - zaśmiał się Ethan na jej widok
Sara przewróciła oczami. Potrzebowała kawy zanim znowu będzie gotowa do życia.
- Chcesz mojej pomocy czy nie? - zapytała
- Dobra już dobra, powiedz tylko kiedy zaczynamy
Nalała sobie napój bogów z ekspresu i usiadła do komputera po czym zalogowała się do bazy.
Wyniki nie powaliły jej na kolana, ale chociaż pozwoliły jej znaleźć odpowiedzi na kilka pytań. Po pierwsze "doktor" Hall wcale nie miał doktoratu, gdyż według policyjnych danych wyrzucono go ze studiów na drugim roku, gdy został przyłapany na przetrzymywaniu w akademiku dzikich zwierząt, na których przeprowadzał eksperymenty. Za to samo został również skazany na dziesięć miesięcy pozbawienia wolności. Doktorek odsiedział cały wyrok po czym zniknął. Sara nie zdziwiła się, że w policyjnej bazie nie ma więcej informacji, większość funkcjonariuszy nie miała czasu ani chęci, aby uaktualniać ją każdego dnia, zwłaszcza jeżeli dana osoba nie robiła nic niezgodnego z prawem.
- Jest informacja, gdzie mieszka? - zapytał Ethan, który cały czas czytał jej nad ramieniem
- Chcesz go odwiedzić?
- Sama mówiłaś, że to może pomóc chłopcu
- Przecież on jest jakiś nawiedzony – niemal krzyknęła, zwykle nie oceniała ludzi po wyglądzie, ale Robert Hall nie wyglądał dobrze na zdjęciu z więzienia. Miał długą po kołtunioną i brudną brodę oraz tłuste włosy, małe oczka wyglądały zza okularów o dużych oprawkach, paznokcie u rąk trzymających tabliczkę były popękane i wyglądały jakby gniły. Wygląd Halla zwyczajnie budził w niej obrzydzenie i nie miała ochoty go odwiedzać.
- Nie mów tak Gonzalez, to póki co nasz jedyny trop i nie zamierzam się poddawać - warknął Ethan- Nie potrzebuje twojej pomocy, ale myślałem, że tobie też zależy na tej sprawie
- Tych nastolatków zabiło dzikie zwierzę -krzyknęła Sara
- Nie wiesz tego! - Ethan odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia z komisariatu
- Ethan! - krzyknęła za nim Sara – Nie możesz tak po prostu wyjść!
- A co zabronisz mi?
- Jesteś w pracy
- Herrera zrozumie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro