Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II


Prokuratora zamknęła sprawę, po czym wysprzątano obozowisko, identyfikacja ciał wciąż trwała, ale to już nie leżało w obowiązkach Sary, kolejny dzień, oznaczał kolejną sprawę. Nastolatek, który przeżył tragedię wciąż leżał w szpitalu, nie wybudził się a lekarze nie dawali mu dużych szans. Ustalono, że musiał zemdleć długo przed tym jak go znaleziono, obawiano się czy chłopak będzie w stanie funkcjonować, po wybudzeniu. Sara usiadła przy swoim biurku, aby przyjrzeć się nowej sprawie.

- Gonzalez! - ktoś stał przed jej biurkiem – pani przyszła w sprawie zaginięcia

- Dzień dobry - przywitała się - w czym mogę pomóc

- Chciałabym zgłosić zaginięcie brata, nie zjawił się wczoraj w domu. Wiem, że często prosicie o to, dlatego przyniosłam jego zdjęcie - zanim Sara zdążyła zaprotestować kobieta wyciągnęła zdjęcie z torebki i przysunęła je jej pod nos, Sara gwałtownie wciągnęła powietrze, była niemal pewna, że zdjęcie przedstawia chłopaka, którego nie tak dawno znalazła w krzakach, żywego

- Proszę za mną, chyba wiem jak mogę pani pomóc.

Dwie godziny później Sara znów siedziała przy biurku. Je przeczucie się sprawdziło, chłopak, który został wczoraj znaleziony nazywał się Jim Tylor, a kobieta, która go szukała pojechała do szpitala, aby zobaczyć, jak się czuje. Nowa sprawa nie zapowiadała się ciekawie, w tego typu miasteczkach nigdy nie działo się nic co mogłoby wzbudzić podejrzenia policji. Telefon zadzwonił.

- Halo, detektyw Gonzalez, policja, jak mogę pomóc - zapytała po uniesieniu słuchawki

- Przyślijcie kogoś jak najszybciej - rozmówca był wyraźnie zdenerwowany – nastolatek, którego wczoraj przywieźliście się obudził, ktoś powinien tu przyjechać - powiedział po czym się rozłączył

Sara odłożyła telefon zirytowana, ale nie zlekceważyła tej rozmowy. Dotarcie do szpitala nie powinno zająć jej wiele czasu.

- Allen! - zawołała - Chłopak się obudził, jedziemy do szpitala

Gdy dotarli do recepcji w szpitalu pielęgniarka była wyraźnie zdenerwowana.

- Dobrze, że jesteście - powiedziała, gdy tylko podeszli – nie wiemy co się stało, chłopak się obudził, obawiamy się, że zdziczał. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro