𝒫𝒾ℯ𝓉𝓃𝒶𝓈𝒸𝒾ℯ🔪
OKEY misie!
Coś czuję, że mnie znienawidzicie 😅
Zapraszam do czytania!❤️
🦎🦎🦎
— Naprawdę myślałaś, że mam w domu alkohol? Nie, może źle to sprecyzowałem... Naprawdę myślałaś, że dam ci alkohol w moim domu? — prychnął. Gdy tylko weszli, ta go o to poprosiła. Na początku myślał, że żartuje.
— Tak, oczywiście. Mam w domu pełno alkoholu, który czeka specjalnie na ciebie. Wracamy i pijemy, bo czemu nie. — burknął zniesmaczony pytaniem brunetki i po prostu zaczął wracać do samochodu zostawiając ich w tyle.
Naprawdę nie myślał, że po jego słowach wciąż będzie myślała, że ma w domu trunki.
— Cokolwiek — burknęła, kwasząc się i schylając, by otworzyć kolejną szafkę w kuchni. Nieco poddenerwowany Tsukishima podszedł do niej. Złapał ją za bark i siłą wyprostował.
— Zachowujesz się jak menel — prychnął. — Upicie się nie załatwi całej tej sprawy.
— Ale na moment ukoi moje nerwy — zacisnęła usta w wąską kreskę i przekręciła oczami, mtugajac nimi zaraz szybko. Czuła, jak zbierają jej się łzy pod powiekami. Nie chciała znów pokazywać przy nim swojej słabości. Nabrała głębokiego oddechu i strzepnęła jego dłoń z siebie. — Po prostu daj mi cokolwiek, proszę — powiedziała, odwrócona do niego tyłem i opierającą się o parapet.
Tsukishima westchnął ciężko. Zobaczył jej nierówno unoszące się barki, trzęsące dłonie. Oczywiście, wiedział że jest wystraszona i zaczyna mieć tego dość. Sam także się tak czuł. Miał ochotę po prostu wyjść i nie wrócić, bo obecność kobiety wyprowadzała go z równowagi i przywoływała niechciane uczucia. Dodatkowo miał nawał pracy. Przekonał się, co do stwierdzenia o seryjnym zabójcy i teraz musiał spotkać się z profilerem, by ten wyjaśnił czym może kierować się przestępca. Ile może mieć lat, do czego jest zdolny.
— Idź do salonu i usiądź. Nie plącz się pod nogami — burknął, widząc zdziwiony wyraz brunetki, która patrzyła teraz na niego przez ramię. — Nie dam ci nic, co ma procenty. Nie miej takiej nadziei. Po prostu idź i usiądź, a ja zaraz przyjdę — dodał. Ushijima stała jeszcze moment w miejscu i zaraz po prostu wyszła, nie mówiąc ani słowa. Kei odetchnął głęboko i zerknął na czajnik. Mozolnie podszedł do niego i włączył. Wyjął dwie szklanki z szafki wiszącej i wrzucił do nich po jednej saszetce melisy. Dłonią wymacał na najwyższej półce ciastka, które zostawił na jakąś czarna godzinę. Wyłożył je na talerzyk, czajnik wydał z siebie dźwięk. Zalał swoją herbatę oraz szatynki, po czym z tym wszystkim skierował się do salonu.
— To ma nam pomóc? — zadała pytanie, na które złączył że sobą brwi. Niezbyt rozumiał co miała na myśli. — Nie rób ze mnie idiotki, Tsukishima. Mam oczy i także widzę, że nie tylko ja mam pod górkę — wzięła od niego szklankę i od razu objęła ją dłońmi.
— To chyba masz jakąś wadę wzroku — burknął, wewnatrz czując dziwny niepokój.
Niemożliwe, że zauważyła.
— Przestań w końcu snuć te swoje głupie teorie. Nie myśl o całej sytuacji. Najlepiej będzie, jeśli wyłączysz telefon — odłożył talerzyk ze słodkościami na stolik i sam usiadł obok brunetki, czego nie przemyślał. — Im dłużej będziesz się tym torturować, tym trudniej będzie ci normalnie funkcjonować i w końcu skończysz w wariatkowie, idiotko — prychnął. — A ja nie mam zamiaru mieć cię na sumieniu.
— Rozumiem. Ale ten alkohol to mogłeś mi jednak kupić. Albo pozwolić mi kupić — wzruszyła ramionami. Skręcało ją w brzuchu. Wzięła małego łyka herbaty i omal się nie poparzyła. — Tsukishima... — zaczęła, a znudzony wzrok Keia przeszedł na nią.
— Czego chcesz?
— Wcale się tak bardzo nie zmieniłeś — powiedziała, by choć trochę zachęcić go do normalnej rozmowy.
— Ty także jesteś tak samo głupia, jak byłaś — przekręcił oczami.
— Chciałabym z tobą normalnie porozmawiać — odwróciła w jego stronę głowę i zmęczonymi oczami skanowała jego twarz. — Nigdy nie umieliśmy się ze sobą porozumieć bez jakichś wyzwisk, czy głupich przekomarzań — oparła głowę o zagłówek i westchnęła. Kei wiedział, że taka rozmowa nie wpłynie na niego dobrze.
— Po co? O czym ty chcesz rozmawiać? Osobiście wolę ciszę od twojego gdakania — prychnął i sięgnął po ciastko, a Maki zaraz zrobiła to samo co ok, odkładając przy tym szklankę.
— Jeśli ja ci wyglądam na kurę, to z twoim wzrokiem jest coraz gorzej. Albo ze słuchem. Jedno z dwóch — przekręciła źrenicami i podkurczyła kolana pod brodę. — Chciałam po prostu miło spędzić z tobą czas Kei — dodała zaraz.
Nie wiedziała, co w nią wstąpiło. Ciepło wstąpiło na jej poliki, jednak przestała zwracać na to uwagę. Zbywała to machnięciem ręki, bo mimo iż w niej coś drgało kiedy tylko słyszała jego głos, czy choćby widziała go, to zdawała sobie sprawę, że uczucia blondyna na pewno już dawno wygasły. Ona za to cały czas się z nimi męczyła, a gdy tylko zobaczyła jego twarz w barze, jej próby wymazania go ze swojej pamięci zniknęły jak kamfora.
Gdyby tylko przestali tak myśleć...
Każde było przekonane, że drugie nie chce wracać do tego, co było między nimi. Nie brali jednak pod uwagę, że to wcale nie musi być tak, jak myślą. Ranili siebie nawzajem nawet o tym nie wiedząc.
— Chcesz ze mną spędzić miło czas? — zmrużył powieki i zmarszczył brwi. Nie spodziewał się po niej takich słów i naprawdę się wystraszył. Wystraszył się, że jeszcze trochę i polegnie, pokazując jej co tak naprawdę czuję.
— Owszem. Czy jest w tym coś złego? — złączyła ze sobą dłonie, owijając ręce wokół nóg. Zdawała sobie sprawę, że zaraz zostanie przez niego wyśmiana, ale dążyła do tego. Miała nadzieję, że to chociaż trochę przygasi ten pożar, który się wewnątrz niej rozszalał.
Nawzajem robili sobie nadzieję i wcale nie zamierzali z tego rezygnować.
— Nie mówię, że jest. Jednakże nie jestem pewien, czy my potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać — poruszył się nieco. Nienawidził tego uczucia, ktire właśnie w tym momencie dawało o sobie znać jeszcze mocniej niż kiedykolwiek.
— Uważam, że moglibyśmy chociaż spróbować — mruknęła cicho. — To... Wcale nie jest takie trudne — dodała i odwróciła od niego wzrok. Dziwiła się sobie, że jeszcze próbuje to ciągnąć. Gdyby tylko słuchała zdrowego rozsądku, dawno już by odeszła do pokoju, który zajmowała.
— Pamiętaj tylko, że sama tego chciałaś — odetchnął i w końcu się na nią spojrzał. Tak normalnie, bez żadnej pogardy czy irytacji w oczach. Maki powstrzymała przygryzienie wargi.
— Więc od czego możemy zacząć?
— Jak minęły ci ostatnie lata liceum? — zapytał, zdając sobie sprawę, że to był temat tabu, którego przedtem nawet nie zamierzali dotykać, czując wewnętrznie, że nie przyniesie im to niczego dobrego.
— Uch... — spojrzała na telewizor, a następnie znów na prokuratora. — Nie było kolorowo. Nie chciałam się już w nic angażować. Dołączyłam do szkolnego kółka fotografów, a po lekcjach chodziłam do klubu siatkówki, do którego wciąż uczęszczam — powiedziała.
— Co masz na myśli poprzez „nie było kolorowo”? — ignorując instynkt, który mówił mu, by niczego nie robić, obrócił się do niej bokiem zginając nogę w kolanie, a lewą rękę przekładając przez oparcie kanapy.
— Proteza może naprawdę utrudnić życie społeczne — uśmiechnęła się lekko, w jej oczach dojrzał coś na wzór smutku. Zrezygnował z dalszego pytania o tą sprawę. — A tobie jak minął ten czas?
— Okropnie — oznajmił zanim się zastanowił. Lecz teraz nie miał już wyjścia, nie chciał się już cofać, widząc po Ushijimie to, co zobaczył tamtego dnia w szpitalu, kiedy wymieniali spojrzenia poraz ostatni. — Jak mogłaś mnie tak po prostu zostawić z jednym, głupim liścikiem?
Do zoba!🍂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro