Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝒟𝓏𝒾ℯ𝓌𝒾ℯ𝓉𝓃𝒶𝓈𝒸𝒾ℯ🔪

OKEY misie!

Znowu długo mnie nie było, ale niestety nie miałam na to wpływu. Meczyk mnie jakiś czas brak weny i... No cóż 😅

Ale nareszcie skończyłam ten rozdział i serdecznie zapraszam do czytania!❤️

🦎🦎🦎

— Dzisiaj? — burknął ze zniechęceniem. Zamknął książkę z cichym trzaskiem i skoncentrował swój wzrok na brunetce uderzającej telefonem o otwartą dłoń. — Nie może wybrać innego termin...

— Wybieramy ten termin od tygodnia. Żaden dzień ci nie pasuje, Kei — westchnęła z nutą rozbawienia. Nie słyszała o żadnym zabójstwie od okrągłych siedmiu dni. Robiło jej się lżej na duszy, jednak wciąż wieczorami myślała o ostatniej wiadomości, którą dostała od nieznajomego.

— Dziwisz się? Mam siedzieć z jakimś gościem, który chce ci się odwdzięczyć za to, że wykonałaś swoją pracę — przekręcił oczami i założył okulary na nos. — To już nawet nie brzmi zabawnie — skrzyżował przedramiona na klatce piersiowej i przechylił głowę w bok, unosząc przy tym jedną brew w górę.

— Szybki wyskok do jakiegoś baru i będziemy mieć go z głowy. Co ci szkodzi? — wstała z fotela i usiadła obok blondyna, kładąc mu dłoń na udzie, przez co drgnął lekko.

— Niech będzie. Tylko nigdy więcej nie chcę oglądać jego twarzy. Wspominałem, że czuć od niego problemem? A ja mam nosa do takich ludzi, dobrze o tym w...

— Wiem. I obiecuję, że już nigdy na niego nie wpadniesz, panie prokuratorze.

~°~

— Wróciłam — oznajmiła z szerokim uśmiechem na ustach. — Jesteś w domu? — zagadnęła odkładając bagaż obok szafki, na którą położyła torebkę i telefon.

— Jestem, zrobiłem leczo — odparł czarnowłosy, na co zielonooka uniosła kąciki ust jeszcze wyżej. Zdjęła buty i wolnym krokiem poszła do kuchni, gdzie usiadła przy stole. — Masz na dziś jakieś plany? — zagadnął kładąc przed jasnowłosą talerz z jedzeniem i zaraz siadając na przeciw niej ze swoją porcją.

— A co? Idziemy gdzieś? — podparła głowę o dłoń, kręcąc sztućcem na talerzu. Ciemnowłosy uśmiechnął się pod nosem i oparł o oparcie krzesła.

— Miałem zamiar iść sam, ale jak już jesteś to możemy wybrać się na spotkanie z moimi znajomymi. Co ty na to? — zapytał wodząc oczami po długich pasmach włosów, które niemal wpadały do jedzenia. — Zwiąż włosy w kitkę, bo sobie ubrudzisz — mruknął gestykulując obok swojej głowy.

— Huh? Uch, nie pomyślałam o tym — zmarszczyła nos łącząc ze sobą w tym samym czasie brwi. — Masz jakąś gumkę? Ja swoją zostawiłam chyba w hotelu.

— Poczekaj moment — wstał ze swojego miejsca i zaraz zniknął za drzwiami jednego z trzech pokoi. Zerknął na łóżko uśmiechając się szeroko. — Muszę pożyczyć twoją gumkę. Chyba się nie obrazisz, prawda? — zagadnął pochylając się nad wystraszoną kobietą, która z paniką w oczach śledziła każdy ruch kruczowłosego. Przyłożył opuszek palca wskazującego do ust dziewczyny, nakazując by była cicho. Drugą ręką ściągnął z jej włosów gumkę. A następnie otworzył szufladę szafki nocnej, z której wyciągnął strzykawkę oraz fiolkę. Ciemnooka czuła, jak jej serce przyspiesza bicia, nie mogła pozwolić mu znowu sobie tego wstrzyknąć. Ktoś był w domu, słyszała kroki oraz wołanie innej kobiety. Mogła jej pomóc, to była jedyna szansa na wydostanie się z tego piekła.

Otworzyła spierzchnięte usta próbując wydać z siebie jakiś dźwięk, jednak zanim jakiś się z nich wydostał, jej buzia została zatkana przez dużą dłoń szatyna. Jej szybko poruszająca się klatka piersiowa pokazywała mu, jak bardzo się denerwuje, jak bardzo panikuje i jak bardzo pragnie stąd wyjść. Jednak jej los został już przypieczętowany po tym, jak przestąpiła próg jego mieszkania.

— A, a, a... — pokiwał głową na boki uśmiechając się pod nosem. — Miałaś być cicho — wbił powoli igłę w jej żyłę, a następnie spojrzał prosto w przekrwione i załzawione oczy. — Nie pogarszaj swojej sytuacji — westchnął odkładając strzykawkę na szafkę i biorąc z niej materiał. — Teraz napewno będziesz cicho, prawda? — włożył do jej ust knebel i pogłaskał delikatnie po poliku. — Bądź grzeczna — założył na swój nadgarstek gumkę i opuścił pokój, wracając do zielonookiej wyglądającej za okno.

— Trochę długo to trwało, zdążyłam wszystko zjeść — zachichotała widząc, jak kruczowłosy kładzie przed nią gumkę i sam znów siada na przeciw niej.

— Nie mogłem jej znaleźć — odparł i wznowił jedzenie. — Smakowało ci?

— Tak, dawno nie jadłam czegoś tak dobrego — oparła się o oparcie krzesła i pogłaskała dłonią po brzuchu.

— Może chcesz dokładki? — przechylił głowę w bok, wskazując palcem na garnek. — Zrobiłem trochę za dużo, sam bym tego nie dojadł.

— Nie, może na kolację. Teraz jestem napchana — przymknęła powieki i zaraz zerknęła na zegarek kuchenki. — O której jest to spotkanie?

— Za dwie godziny, zdążysz się przygotować — wstał od stołu i włożył talerze do zmywarki, chwilę później ją włączając. — Zrobić ci coś do picia? — zadał pytanie biorąc w dłoń beżowy czajnik elektryczny. — Kawę, herbatę?

— Możesz mi jedynie nalać soku, ja pójdę się wykąpać. Prysznic dobrze mi zrobi po podróży i dobrym obiedzie — mruknęła i wyszła zdejmując z siebie koszulkę, zaraz znikając mu z oczu. Mężczyzna przejechał językiem po dolnej wardzie i uśmiechnął się pod nosem.

~°~

— Ile można czekać? — burknął niezadowolony okularnik i napił się wody, za to brunetka przewróciła oczami i złapała go za dłoń, pociarajac kciukiem jej wierzch.

— Nie irytuj się, Kei. Zaraz będzie, to my jesteśmy trochę za wcześnie — oznajmiła, na co Tsukishima zerknął na zegarek zapięty na jego nadgarstku i prychnął cicho.

— Już jest dwie minuty po czasie.

— Dramatyzujesz — zaśmiała się krótko i spojrzała w kierunku drzwi, od których usłyszała dźwięk dzwoneczka. — Och, już jest, widzisz? — powiedziała a uśmiech szybko znikł z jej ust, gdy zobaczyła jasne, różowe pukle włosów, które związane były w ciasnego koka oraz ostro zielone źrenice, które rozszerzyły się w zdziwieniu, gdy napotkały piwne odpowiedniczki.

— Przepraszam za małe opóźnienie. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że kogoś ze sobą przyprowadziłem. To jest...

— My się znamy — powiedziała Hidemi uśmiechając się niewinnie w stronę siedzącej pary. — Dobrze cię znowu widzieć, Kei.

— Bez wzajemności — odparł nieco zdegustowany, gdy w głowie Maki zaczęły przewijać się wydarzenia z liceum. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że dostała małej traumy i na widok nożyczek wciąż przechodzą ją małe dreszcze. Tsukishima zacisnął mocniej dłoń na odpowiedniczce Ushijimy, chcąc dodać jej tym samym otuchy.

— To było trochę niemiłe, Kei-chan — zachichotała i z zaintrygowanym zachowaniem lekarki Hanem, usiadła na przeciw nim.

— Skąd się znacie? Hidemi nigdy mi o was nie odpowiadała.

— Wcale się nie dziwie.

— Z liceum.

Odpowiedzieli na raz, patrząc się na siebie kątem oczu. Lí zmrużył powieki i podparł głowę o dłoń wyczekując odpowiedzi także od zielonookiej.

— Cóż, nie opowiadałam ci o tym, bo nie chciałam sprawiać ci przykrości kochanie — mruknęła zalotnie, czym wywołała zmarszczenie brwi Maki. — Ushijima mi go odbiła i tyle — wzruszyła ramionami i zaraz usłyszała westchnięcie wychodzącego z siebie Tsukishimy.

— I tyle, tak? — burknęła brązowowłosa czując dziwne mrowienie na bliźnie po dźgnięciu nożyczkami.

— Chyba niczego nie pominęłam, prawda? — przymknęła przymilnie powieki w trakcie uśmiechu. Lekarka poczuła ucisk na stopie, który z każdą chwilą się nasilał. Czuła na sobie ciekawskie spojrzenie czarnowłosego, zdawała sobie sprawę, że wie iż coś jest na rzeczy, jednak nie dała po sobie tego poznać.

— W sumie to tyle — przytaknęła ruchem głowy.

Oprócz tego, że dźgnęłaś mnie nożyczkami na szkolnym korytarzu, pobiłaś i wysyłałaś groźby, to wszystko było dobrze. Tak... Nawet głupi by w to nie uwierzył, cholera! Co za...!

— A mi się wydaje, że pominęłaś kilka wydarzeń. Na przykład to jedno, gdy pocałowałaś mnie jak spałem, a później dostałaś z liścia od Ushijimy — wyjawił, cwanie unosząc przy tym jeden kącik ust. Nie miał zamiaru grać w jej grę, przeszłość nigdy nie zapomina, ciągnie się do końca życia, prześladuje i wypomina błędy. Tym razem on z Maki był jej wcieleniem i nie zamierzał odpuścić, by czegoś nie napomknąć o licealnych latach.

Hidemi złączyła ze sobą brwi i zjechała go zdenerwowanym spojrzeniem. Zacisnęła mocno szczękę i przymknęła na chwilę powieki.

— Chciałbym posłuchać więcej, jednak nie chce niszczyć tego spotkania opowiadaniami z przeszłości. Dobrze wiem, jaka potrafi być Hidemi, gdy jest zazdrosna — wtrącił się Lí i przywołał do nich ruchem dłoni kelnera. — Ja zaprosiłem, ja stawiam — oznajmił jeszcze. — Chcecie coś mocniejszego?

— Ja podziękuję — burknął Tsukki nie spuszczając z niego wzroku ani na sekundę. Oj, zaczął wydawać mu się coraz dziwniejszy. Kto nie chciałby posłuchać o tym, do czego tak naprawdę była zdolna ta dziewczyna?

— Ja mogę się trochę napić — oznajmiła Maki uśmiechając się lekko. — Dawno gdzieś nie byłam i z chęcią wykorzystam sytuację — zaśmiała się i zaraz westchnęła cicho, wciąż trochę poddenerwowana obecnością różowowłosej. Nie dałaby rady udźwignąć tego całkowicie na trzeźwo. Han złożył zamówienie i teraz musieli tylko być cierpiliwi na jego zrealizowanie.

— Gdzie pracujesz? — zapytał Kei bawiąc się dłonią szklanką z wodą. Chciał go trochę podpytać, spychając dziewczynę obok niego na drugi plan. Dość się już z nią użerał wcześniej.

— Jestem z zawodu weterynarzem, jednak w tym momencie pracuję w księgarni — oparł opierając brodę na dłoni. — A ty? — kontynuował rozmowę, jakby nie wiedział kim dokładnie jest człowiek przed nim. Ekscytowalo go to, nie mógł powstrzymać się przed uśmiechem.

— Jestem prokuratorem — mruknął od niechcenia i zerknął na moment za okno.

— Pracujesz teraz nad jakąś ciekawą sprawą?

— Nie — skłamał lekko, słysząc zaraz później chichot zielonookiej.

— Nie bądź skromny, Kei! Widziałam twoje włosy w telewizji, gdy kręcili materiał o tym seryjnym zabójcy. Zajmujesz się tą sprawą, prawda? Nie boisz się, że coś ci się stanie? — uniosła jedną brew w górę, opierając się o oparcie krzesła.

— Nie mam się czego bać — zwrócił na nią uwagę. — Jedyną osobą, o którą mogę się teraz martwić, jest Maki — oznajmił, przez co na sercu brunetki rozlał się czysty ogień. Zresztą, tak samo jak na policzkach.

— Czyli jesteście razem? Nie sądziłam, że po tym wszystkim wyjdziecie na prostą.

— Od niedawna. Tak się jakoś złożyło — Ushijima wzruszyła ramionami i napiła się wina z kieliszka, chociaż w głębi duszy chciała zamienić napój na coś o wiele mocniejszego. — A... Wy? — przejechała spojrzeniem na ciemnookiego, który świdrował jej twarz swoim wzrokiem wprawiając ją w lekkie zakłopotanie i uczucie niezręczności.

— Nie — mruknął krótko.

— To prawda, jednak mamy ze sobą kilka mniejszych układzików i od czasu do czasu się spotykamy — powiedziała, jakby zadowolona z siebie, kierując swoje oczy w stronę blondyna.

Ile jeszcze będziemy tu siedzieć, w tej udawanej, sielankowej atmosferze? Nie minęło wiele czasu, a już chcę jej coś zrobić.

Do zoba!🍂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro