Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 5 - Wybaczenie

Wydeptałam w chodniku już pewnie sporą dziurę. Chodzę tam i z powrotem. Jakbym miała przy sobie papierosy, to pewnie bym zapaliła. Ile to już minęło odkąd Kasia weszła do tej cholernej kawiarni? Pół godziny? Godzina? Spoglądam na zegarek. Kuźwa, dziesięć minut – dokładnie tyle upłynęło.

Nie wytrzymuję. Szarpię drzwi kawiarni i wchodzę do środka. Rozglądam się. Siedzą przy najbardziej oddalonym stoliku. Naprzeciwko siebie. Nie widzę twarzy Daniela, ale Kasia posyła mu delikatne uśmiechy. Z tego wynika, że nie jest źle. Biorę głęboki wdech i podchodzę zamaszyście do stolika. Siadam obok Kasi i walę prosto z mostu:

– Nie możecie tego zrobić.

Przez chwilę panuje niezręczne milczenie. Powietrze aż gęstnieje wokół nas.

– Co ona do cholery tu robi? – Daniel pierwszy otrząsa się z szoku.

– Nie możecie tego zrobić – powtarzam się i patrzę prosto w oczy chłopaka. – Nie możecie usunąć ciąży. Zabić dziecka. Pora stanąć na wysokości zadania. Wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Jest tyle innych możliwości.

To, jak Daniel otwiera szeroko oczy i usta oraz chlipanie Kasi sprawia, że coś mi nie pasuje.

– Jaka ciąża? Kasia, o czym ona mówi? – pyta Daniel. Kasia wybucha płaczem.

– O rany! Jeszcze mu nie powiedziałaś? – Spoglądam na dziewczynę, a ona tylko kręci głową.

Szlag. Opieram czoło o stół. Ciekawe czy dałoby się wtopić w jego blat? Może istnieje jakaś kieszonkowa maszyna czasu? Cofnęłabym te kilka ostatnich zdań. Jest jakiś lek na głupotę? Dla mnie już chyba nie ma ratunku.

– Jesteś w ciąży? – Słyszę cichy głos Daniela, jednak pytanie pozostaje bez odpowiedzi.

Podnoszę powoli głowę. Spoglądam na niego, ale udaje, że mnie nie widzi. To nie przeszkadza mi jednak znów się wtrącić.

– Tak, Kasia jest w ciąży. Myślałam, że już ci powiedziała. Przepraszam.

– Skąd wiesz? Robiłaś test? Byłaś u lekarza? A może tylko przypuszczasz? – Daniel znów mnie ignoruje.

– Byłam u lekarza. W zeszłym tygodniu. – Kasia wreszcie zbiera się w sobie. – Wszystko potwierdził.

– Oh. – Daniel opada bez siły na oparcie kanapy. – Dlaczego mi nie powiedziałaś? Kto jeszcze wie?

– Nikt, tylko Natalka. – Kasia spuszcza wzrok.

– Powiedziałaś jej, zamiast mnie?

Zabawne jak bardzo Daniel próbuje uniknąć wypowiedzenia mojego imienia. Może boi się, że ma magiczną moc?

– Nie powiedziałam Natalce. Sama się domyśliła – dziewczyna prostuje.

– A ja niczego nie zauważyłem?... Myślałem, że zachowujesz się dziwnie, bo ona wróciła do szkoły.

Dobra, mówienie o mnie jakby mnie tu nie było, zaczyna mnie wkurzać.

– Musisz przekonać Kasię, żeby nie usuwała ciąży – mówię wreszcie. – Jestem pewna, że sobie poradzicie. Nie musicie się od razu hajtać ani nic, ale to dziecko... Daniel twoja mama, to wspaniała kobieta, a twoi rodzice są super. – Teraz zwracam się do Kasi: – Pomogą wam. Proszę, musicie dać temu dziecku szansę. Pomyślcie o mojej mamie. Ona tak bardzo kochała życie... – Łza zaczyna się kręcić w moim oku. – Powiedziałaby wam teraz to samo. To dziecko, to cud, choć może trochę nie w porę... – Nabieram powietrza. – Słuchajcie, próbowałam się zabić, ale teraz wiem, że nie ma nic piękniejszego niż życie...- urywam, ale ponieważ nikt nie wtrąca się w to, co mówię, to dalej kontynuuję mój monolog. – Ja też wam pomogę. Jak tylko będę umiała. Mogę zająć się czasem dzieckiem, albo pomóc wam w nauce. Mój tata i Weronika mogliby wam oddać rzeczy po Ani. Przemyślcie to, proszę.

Wiem, że ta wypowiedź była dość chaotyczna. Zbyt dużo myśli kotłuje się w mojej głowie. Tak dużo chcę powiedzieć w jednym czasie. Bardzo, bardzo głęboko w sobie wiem, że to, co mówię, to prawda. Już nie chcę umierać. Chcę żyć. Widzieć jak wszystko się zmienia i rozwija, jak rośnie mała Ania, jak ewoluuje moje uczucie do Janusza. Chcę kochać i być kochaną. Sama chciałabym zostać matką, no może jeszcze nie teraz...

Między nami znów zapada cisza. Daniel mocno zaciska szczęki oraz pięści. Dobrze znam to spojrzenie. Układa sobie wszystko w głowie. Próbuje dobrać odpowiednie słowa. Kasia wyciera policzki. Już nie płacze, jedynie obgryza paznokcie.

– Natalia. – Daniel wymawia to słowo bardzo powoli, jakby analizował każdą pojedynczą literę. – Zostaw nas samych. – Wreszcie spogląda mi w oczy. – Pora, żebym porozmawiał z Kasią, sam na sam.

Przytakuję, ale trochę ociągam się ze wstaniem. Zaglądam jeszcze na Kasię.

– Ok. Wszystko w porządku. Już sobie poradzę. – Dziewczyna mówi do mnie i delikatnie się uśmiecha.

Wreszcie się podnoszę. Trochę jak na spowolnionym filmie. Odsuwam się od stolika. Robię krok w kierunku wyjścia, po czym znów gwałtownie siadam na kapie. Zarówno Daniel, jak i Kasia nie ukrywają zdziwienia. Sama siebie zaskakuję swoim zachowaniem. Z resztą, nie pierwszy raz.

– Przepraszam za wszystko – wyrzucam z siebie na jednym wydechu. – Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie. Byłam pieprzoną egoistką. Myślałam tylko o sobie i o swoim cierpieniu. Wiem, że bardzo się staraliście, żeby moje życie wróciło do normy. Byłam beznadziejną przyjaciółką. – Spoglądam na Kasię i jej sarnie oczy. – I jeszcze gorszą dziewczyną. – Teraz zerkam na Daniela, ale jego mina nie wyraża niczego. – Dobrze, że jesteście razem. Pasujecie do siebie i naprawdę mam nadzieję, że wam się ułoży.

Moi towarzysze nadal milczą. Teraz to mnie zrobiło się głupio. Kasia wykonuje taki gest, jakby chciała mnie przytulić, ale ja gwałtownie wstaję.

– To ja już lepiej pójdę – mówię i ruszam do wyjścia.

Daniel łapie mnie jeszcze za dłoń i chwilę ją przytrzymuje. Nie odzywa się, ale jego spojrzenie mówi wszystko: „wybaczam i również przepraszam". Nadal jest uroczy jak Jon Snow, ale ja wolę mojego Deana Winchestera. Posyłam mu jeszcze uśmiech na pożegnanie i wychodzę z kawiarni.

Za drzwiami biorę kolejny głęboki wdech. Chłodne powietrze wypełnia moje płuca. Zaczyna już szarzeć. Ruszam przed siebie. Gdyby to była wiosna, pewnie zachwycałabym się ćwierkaniem ptaków i kwitnącymi kwiatami. Jednak muszę zadowolić się kolorowymi drzewami i szumem spadających liści oraz szelestem pod moimi stopami tych, które już leżą na chodnikach. Jest dobrze. Cholera, pierwszy raz od dawna czuję, że jest dobrze.

Wyjmuję komórkę i piszę: Spotkajmy się.

Odpowiedź dostaję natychmiast: Przyjdź do mnie. Sprawdzisz moje wypracowanie na polski :)

Uśmiecham się sama do siebie. Czy on naprawdę myśli, że to, na co mam w tej chwili ochotę, to czytanie jego wypocin dotyczących literatury współczesnej?

***

"Forgiveness is all we have

Are you willing to just let go

Nothing else will give you

A peace of mind"

Killswitch Engage – All We Have 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro