Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 4 - Przyjaźń

Zimna woda spływa powoli po moich dłoniach. Wpatruję się w nią zdecydowanie za długo. Najchętniej zanurzyłabym się w niej cała. Podnoszę wzrok. Spoglądam w lustro. Czarne włosy, piwne oczy, blada cera. Niby z lustra patrzy na mnie ta sama dziewczyna, co zawsze, a jednak coś się zmieniło. Po swoistym katharsis, jakie przeszłam po rozmowie z Jankiem, czuję się dużo spokojniejsza. Nie rozumiem tego fenomenu. Znam go dopiero od tygodnia. Niepokoi mnie trochę, czemu ten chłopak ma na mnie taki wpływ.

Janek nadal siedzi ze mną na każdej lekcji. Nawet w czasie przerw, nie odstępuje mnie na krok - chyba, że uda mi się umknąć przed nim do damskiej toalety. Razem z drugim śniadaniem, przynosi zawsze jakieś słodycze albo owoce, którymi mnie częstuje. Chociaż bardzo bym chciała, nie mogę powiedzieć, że mi się to nie podoba. Lubię jego uśmiech. Lubię spojrzenia, które posyła w moją stronę. Fajnie, gdy czasem, na nudnych lekcjach bawi się moją dłonią, albo wypisuje na zeszytach fragmenty tekstów różnych piosenek. Coraz bardziej śmieszą mnie jego liściki z głupimi uwagami o szkole i nauczycielach.

Nawet wczorajsze, niedzielne popołudnie spędziliśmy razem. Janek przyszedł do mojego domu odrobić ze mną lekcje. On tłumaczył mi zadania z chemii, ja pomogłam mu napisać wypracowanie z języka polskiego. Każdy inny ojciec, przesłuchałby chłopaka, który przychodzi do jego córki i siedzi u niej w pokoju do późnego wieczora, ale nie mój tata. Staruszek był wniebowzięty obecnością Janka, jedynie jego spojrzenie zdradzało pewną ciekawość. Natomiast moja nie-macocha posyłała nam dwuznaczne uśmiechy. Ani razu, żadne z nich nie zapukało do drzwi pokoju. Gdyby nie płacz dziecka, dobiegający zza ściany, nie wiedzielibyśmy, że ktoś oprócz nas jest w domu. Tymczasem, my byliśmy nieprzyzwoicie grzeczni i w spokoju robiliśmy kolejne zadania domowe.

W lustrze dostrzegam napis na drzwiach kabiny: „N. to suka". Uśmiecham się do siebie. Już dawno przestałam się przejmować tymi wszystkimi napisami. Dziwi mi jednak, że dyrektorka nie kazała jeszcze tego pozmywać albo zamalować.

Z mojego krótkiego transu wyrywa mnie dźwięk otwieranych drzwi i do szkolnej ubikacji wchodzi Kaśka. Szybko poprawiam rękawy bluzki, zasłaniając tym samym nadgarstki. Niezdarnie wycieram ręce. Nie mam ochoty przebywać z tą dziewczyną w jednym pomieszczeniu dłużej niż to konieczne. Łapię swoją torbę i już mam wychodzić, kiedy słyszę jej głos.

- Jak zwykle musiałaś wykręcić jakiś numer.

Przez chwilę nie wiem, co ma na myśli. W końca dociera do mnie, że chodzi jej o wtorek i wydarzenia na basenie. Nie było jej wtedy. Właściwie nie było jej do końca zeszłego tygodnia. Spoglądam na nią w lustrze. Ma przekrwione i spuchnięte oczy, jakby płakała. Jest blada.

- O co ci chodzi? - pytam przez zaciśnięte zęby.

- Dlaczego ciągle wymyślasz jakieś durnoty? Zawsze musisz być w centrum uwagi? Do czego się jeszcze posuniesz?

Pytanie jest dość durne. Mogę się posunąć jeszcze dalej?

- Zrobię wszystko, co trzeba - mówię z ironią. - Uwielbiam być wytykana palcami i obgadywana przez całą szkołę. Postaram się ciebie nie zawieść - dodaję i znów próbuję skierować się do wyjścia, ale nagle Kasia wybucha płaczem. Ręce mi opadają. Co ja takiego powiedziałam? Chyba, że ona nie rozumie sarkazmu?

- Czego ty znowu beczysz? - pytam lekko już wkurzona. - Zachowujesz się jak baba w ciąży - prycham.

W tym samym momencie widzę w lustrze jak dziewczyna cała się spina. Jej sarnie oczy robią się jeszcze większe. Teraz, już chyba cała krew odpłynęła jej z twarzy.

- Cholera, Kaśka, ty jesteś w ciąży... - Dociera do mnie.

***

Nadal jestem w damskiej ubikacji. Siedzę, opierając się plecami o drzwi, blokując tym samym dostęp do środka innym uczniom. Kasia tymczasem siedzi pod ścianą po przeciwnej stronie. Jeszcze szlocha i wyciera oczy chusteczką.

- Który to miesiąc? - pytam wreszcie przyglądając się uważnie dziewczynie.

- Koniec drugiego. - Pociąga nosem.

- Jon Snow wie?

- Nie nazywaj go tak - warczy, a ja przewracam oczami.

- Daniel wie? - poprawiam się.

- Nie.

- Cholera, Kasia jak mogłaś być taka głupia? - walę prosto z mostu.

- Odwal się Natalia! Sama nie jesteś bez skazy! - Po twarzy dziewczyny znów zaczynają cieknąć łzy. - Wiesz, jaki Daniel potrafi być czuły i namiętny. Przy nim tracę głowę. Do tego byliśmy trochę wstawieni, on zapomniał gumek. Ja właśnie skończyłam miesiączkę. Byłam pewna, że nie wpadniemy.

Wiem jaki Daniel jest czuły i namiętny? Próbuję przypomnieć wszystkie nasze zbliżenia. Zamykam oczy. Jak w urywkach filmu, widzę Daniela nad sobą. Porusza się, sapie, dochodzi. Potem schodzi ze mnie. Leżymy obok siebie bez słowa. To nie jego wina. On naprawdę się starał. Faktycznie był czuły i namiętny, czasami wręcz delikatny, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Wszystko przeze mnie, to ja nic nie czułam. Za każdym razem, gdy się z nim kochałam, liczyłam na to, że moje serce zacznie znów bić.

Ktoś dobija się do drzwi, próbuje je otworzyć, ale nie jest w stanie wejść.

- Hej! - krzyczy laska za drzwiami. - Muszę skorzystać z kibelka. Wpuście mnie!

- Idź piętro wyżej! - krzyczę.

- Pójdę do dyrektorki!

- Spierdalaj!

Słychać ciężkie sapnięcie, ale dziewczyna odpuszcza. Może zorientowała się, z kim ma do czynienia.

- Co zamierzasz z tym zrobić? - znów zwracam się do Kasi.

- A jakie mam wyjście? - chlipie.

- Chcesz usunąć? - W moich głosie słychać lekkie drżenie.

- To nie takie proste. Muszę zdobyć kasę, znaleźć lekarza, który to zrobi... Czas ucieka. - Znów szlocha. - Za późno się zorientowałam, że jestem w ciąży.

- Chcesz zabić dziecko? - mówię cicho. - Przecież możesz urodzić. Oddać do adopcji.

- A co z maturą?

- Może zdążysz zdać. Albo zdasz w poprawkowych terminach. - Wzdycham, ona też. - Kasia, musisz o tym powiedzieć Danielowi - naciskam. - Ma prawo wiedzieć. To dobry chłopak. Jestem pewna, że razem coś wymyślicie. Musi wziąć na siebie część odpowiedzialności.

- Boję się. Nie wiem jak zareaguje. Jak mnie zostawi? Przestanie kochać?

Czy powinno mnie zaboleć słowo „kochać"? Kiedyś kochał mnie. Jednak nie boli. Może ja dalej nic nie czuję?

- Musisz mu powiedzieć, albo ja to zrobię.

- Nie! - Kasia prawie krzyczy. - Powiem mu.

- Kiedy? - Nie odpuszczam.

- Dzisiaj go nie ma w szkole. Popołudniu ma treningi. Jutro mu powiem, ale popołudniu. Nie chcę tego robić na terenie szkoły - mówi już spokojniej. - Natalia... pójdziesz ze mną? - pyta, patrząc wprost na mnie.

- Co? - Otwieram szeroko oczy.

- Proszę. Znasz go lepiej. Po za tym, jeśli... - duka - jeśli się wścieknie, chcę, żeby ktoś był przy mnie.

- Ja... - Analizuję tę nietypową prośbę. Nie powinnam się zgadzać. Po co miałabym się angażować? To dwójka najbardziej znienawidzonych przeze mnie osób, ale jednocześnie dwójka najbardziej bliskich. Cholera. - Dobrze, pójdę z tobą. Jeśli jesteś pewna, że tego właśnie chcesz - mówię.

Kasia przygląda mi się uważnie. Chyba jest zaskoczona moją odpowiedzią w równym stopniu co ja.

- Dzięki. Natalka, ja... - Spuszcza wzrok. - Przepraszam, że mnie nie było przy tobie, kiedy ty... kiedy... - Nabiera powietrza. - Nie odwiedziłam cię. Byłam tak bardzo na ciebie zła. Ja już nie nadążałam za tobą. Nie umiałam zrozumieć, dlaczego to wszystko robisz. Było mi wstyd, a jednocześnie martwiłam się o ciebie. Kiedy dowiedziałam się, że jesteś w szpitalu, byłam wściekła, że jesteś taką egoistką. Zraniłaś ojca, wystraszyłaś nas wszystkich. Zrozumiałam, że mogę cię stracić, że już nic nie będzie takie same. - Kasia wyciera łzy z policzków. - Przepraszam, że wcześniej nic nie zauważyłam, może mogłam cię jakoś powstrzymać...

Zaciskam mocno szczękę. Nie spodziewałam się, że usłyszę od niej takie wyznanie.

- Do tego ja i Daniel... - dodaje.

- Daj spokój. Nic nie mogłaś zrobić - przerywam jej, nie mam ochoty dalej tego słuchać. - To, że podcięłam sobie żyły... - Pora powiedzieć głośno to, co Kasi nie chciało przejść prze gardło. - To była tylko moja decyzja. Byłam wtedy w takim stanie, że nikt pewnie by do mnie nie dotarł. Ani ty, ani Daniel, ani nawet tata. Miałam depresję i pewnie jeszcze nie raz będę musiała się z nią zmagać. - Kasia otwiera szeroko oczy, kiedy słyszy moje słowa. - Mam tylko nadzieję, że ty okażesz się mądrzejsza ode mnie.

Wstaję i wychodzę z łazienki. Korytarze już pustoszeją. Za chwilę zaczną się lekcję, a ja jedynie czego pragnę w tej chwili, to zobaczyć Janusza.

***

„Can't explain, what's come over me

Can't explain, why it's so hard for me,

So hard to see your side."

Five Finger Death Punch - Hard to see

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro