Dzień 3 - Wyznanie
Może mi ktoś przypomnieć, dlaczego to robię? Po co właściwie zgodziłam się na to spotkanie po lekcjach? Ja, naprawdę nie szukam przyjaźni. Chcę wreszcie skończyć to cholerne liceum. Może, jak się uda, zdam maturę, pójdę na studia. Może wtedy będzie lepiej. Nikt mnie nie będzie znał, ani uważał za wariatkę. No, przynajmniej dopóki nie zorientują się, jaka jestem walnięta. Jednak, Janek jest tak wkurzająco uparty. Zgodziłam wreszcie się z nim spotkać. Niech przekona się, że nie jestem dobrym materiałem na dziewczynę i wreszcie odpuści. Jestem wręcz przekonana, że potem będzie mu wstyd, że się ze mną umówił.
A może przekonał mnie ten jego rozbrajający uśmiech i to zielone, pełne skupienia spojrzenie. On, jako jedyny patrzy wprost na mnie. Jako jedyny, nie udaje, że mnie nie ma w pobliżu.
Kelnerka kładzie na stole nasze napoje, talerze, sztućce oraz sosy. Posyła nam uśmiech. Mówi, że pizza będzie za chwilę, bo o tej godzinie nie ma dużego ruchu, więc nie będziemy długo czekać. Świetnie, szybciej będę mogła wrócić do domu.
Janek grzebie w plecaku. Przyglądam się naszywkom. Same stare zespoły: Guns N' Roses, Aerosmith, Alice Cooper i tym podobne. Ten chłopak urwał się z innej epoki? Nie zwracam aż takiej uwagi na muzykę. Musi być mocno i głośno, żeby zagłuszyć wszystkie myśli i moje durne pomysły, ale przynajmniej, jeśli chodzi o klimat, mamy podobny gust.
W końcu wyciąga z kostki komórkę, a plecak odkłada na ziemię.
– Guns N' Roses, najniebezpieczniejszy zespół lat osiemdziesiątych – zagaduję.
Janek wbija we mnie wzrok i posyła mi ten swój szeroki uśmiech.
– I dziewięćdziesiątych – dodaje. – Teraz to już zeszli na psy, ale kiedyś fajnie grali. Plecak jest mojego starszego brata, więc to właściwie jego zespoły, ale ja się na nich wychowałem. Teraz słucham cięższych klimatów. Ty, czego słuchasz? – pyta.
– Właściwie to różnie. – Wzruszam ramionami. – Byle była gitara i darcie mordy.
Chłopak uśmiecha się jeszcze szerzej. Kelnerka wraca do nas i przynosi nam naszą pizzę. Jest dość spora. To dobrze, bo jestem diabelnie głodna. W milczeniu łapiemy każde za swój kawałek. Wbijam zęby w pyszne ciasto, robię pierwszy kęs. Przynajmniej jedzenie nigdy nie przestało sprawiać mi przyjemności. Na szczęście, nie popadłam w żadną anoreksję, bulimię ani inne gówno. Nie zaczęłam też zajadać smutków, tak jak bohaterka jednej z moich ulubionych książek* . Stała się tak gruba, że dźwigiem musieli ją wyciągać z mieszkania, żeby przewieźć do szpitala. To stamtąd wzięłam pomysł na moją akcję z basenem, tylko, że w książce miała ona wydźwięk pozytywny. Ja chciałam zdecydowanie osiągnąć zupełnie inny cel.
– To, jakie to w końcu plotki słyszałeś na mój temat? – pytam wreszcie, kiedy kończę jeść pierwszy kawałek pizzy. Janek zaczął już drugą porcję, ale odkłada pizzę i zaczyna się intensywnie mi przyglądać.
– Nie jestem pewien, czy wszystkie spamiętałem – mówi. – Od razu zaznaczam, że nie we wszystkie uwierzyłem.
– No to dawaj. Oświecę cię, co jest prawdą, a co nie – tłumaczę, choć to wcale nie znaczy, że mam zamiar tak zrobić.
– Ponoć, kiedy wpadałaś w szał, demolowałaś szkołę. Zniszczone ławki, wybite szyby, napisy sprey'em w środku i na zewnątrz.
Oj tam, oj tam. Uśmiecham się w duchu, po czym orientuję się, że faktycznie, moje usta rozciągają się w uśmiechu.
– Pobiłaś się z jedną z uczennic...
– A to akurat durna suka była. Wtrącała nos w nie swoje sprawy. I to ona zaczęła.
– Była też jakaś akcja z gaśnicą i biurkiem jednej z nauczycielek – ciągnie Janek, jak gdyby nigdy nic.
– Ech, biedna kobieta z matematyki. – Kręcę głową jakby w akcie pokory. – Ponoć przeszła potem załamanie nerwowe – ironizuję. – Nie powinna była robić nam niezapowiedzianej klasówki, do której zupełnie nie byłam przygotowana.
Janek mierzy mnie tym swoim zielonym spojrzeniem. Zupełnie nie mam pojęcia, co chodzi po jego głowie. W końcu spuszcza wzrok i mówi dalej.
– Niektórzy mówili, że za kasę robiłaś dobrze chłopakom w damskiej łazience.
Parskam śmiechem, a że akurat brałam łyk Fanty, opluwam nią pół stołu, natomiast bąbelki gazu łaskoczą mnie w nos – od środka ma się rozumieć. Łapię garść serwetek. Wycieram nimi usta i stół.
– Między innymi tym plotkom nie dawałem wiary. – Janek czerwieni się, aż po czubki uszu.
– Uff, a już przez moment myślałam, że to jest właśnie powód, dla którego tak bardzo chciałeś się ze mną spotkać. – Śmieję się dalej. Chyba już dawno nikt mnie tak nie rozbawił. Następuję chwila krępującej ciszy, więc szybko dodaję: – Obawiam się, że to jednak tylko plotka. Choć pewnie idiotki z naszej szkoły, które ją rozsiewały, z chęcią zrobiłyby ci dobrze i to bez oferowania im pieniędzy. Podać ci ich nazwiska?
– Nie!!! – Janek szybko protestuje i zaczyna dalej jeść pizzę udając, że nie było tematu.
W końcu, na talerzu zostają ostatnie dwa kawałki pizzy, a my jesteśmy zbyt nażarci, żeby dojeść ją do końca. Janek ciężko wzdycha, odchyla się i opiera o oparcie krzesełka. Uśmiecha się do mnie, znów przyglądając mi się intensywnie.
– To jak to jest z tobą i tym całym Jonem Snowem? – pyta.
Teraz ja wzdycham i zastanawiam się, dlaczego miałabym mu cokolwiek mówić. Znam go zaledwie trzy dni. Jednak, w jego spojrzeniu jest coś takiego... i w tym jak się uśmiecha. Wiem, wiem jestem głupia, ale chyba już każdy zdążył się zorientować.
– Daniel? – Przez chwilę poudaję jeszcze głupszą niż jestem. Janek przytakuje, a ja kontynuuję: – Byliśmy parą przez jakieś dwa lata. Natomiast Kasia była moją najlepszą przyjaciółką od podstawówki. Potem wszystko się popieprzyło. Zostawili mnie, kiedy potrzebowałam ich najbardziej. Najwyraźniej urządzili sobie kółko wzajemnej adoracji, żeby wesprzeć się w ciężkich chwilach. Teraz tworzą grupę wsparcia, dla osób, którzy najbardziej ucierpieli w wyniku znajomości z szurniętą Natalią. – Mrużę oczy, patrząc prosto w zielone tęczówki chłopaka. – W razie, czego wiesz, gdzie szukać pomocy.
– Od dawna są razem? – Janek najwyraźniej ma dar ignorowania moich wrednych uwag.
– Chyba od wakacji. – Wzruszam ramionami. – Właściwie, od czerwca nie utrzymuję z nimi kontaktu.
– Od czerwca?... – powtarza za mną, a ja chyba faktycznie jestem mało inteligentna, bo nie orientuję się, do czego zmierza ta rozmowa. – I wtedy potrzebowałaś ich najbardziej? Więc jednak najgłośniejsza plotka o tobie jest prawdą?
Przytakuję. Już wiem doskonale, o co chce mnie zapytać. Tak mi się przynajmniej wydaje. Jednak, Janek znów mnie zaskakuje.
– Muszę ci się do czegoś przyznać – mówi, opierając się o stół i pochylając w moją stronę. – Wtedy, tam w szkole, udawałem, pytając czy jesteś nowa. Od początku wiedziałem, kim jesteś. Kilka dni przed twoim powrotem, mieliśmy pogadankę z wychowawczynią oraz ze szkolnym psychologiem. Tłumaczyli nam jak mamy się zachowywać w twojej obecności oraz co robić, żeby nie pójść w twoje ślady. Jak dla mnie, to była jedna wielka ściema.
Milczę. Naprawdę nie wiem, co Jankowi odpowiedzieć. Wiedziałam, że cała szkoła na pewno huczy na mój temat, że mają rozmowy z psychologami i tym podobne. Pewnie każdy szuka winnych. Myślę, że spora część osób oskarża o to Daniela i Kasię, i że musi im być z tym ciężko, ale właściwie gówno mnie to obchodzi.
Janek przygląda się mojej twarzy. Potem moim rękom. W końcu całkiem poważnie pyta:
– Mogę zobaczyć?
Teraz, ja przyglądam się mu uważnie. Jest bardzo przystojny. Właściwie nie wiem, po co miałby się zadawać z taką dziewczyną jak ja? Nic o nim nie wiem. Jest dla mnie zupełnie obcym człowiekiem, ale z resztą jak wszyscy psychologowie, z którymi się spotykałam. Przecież żaden nie opowiadał mi o swoich prywatnych sprawach. Może właśnie to, że w ogóle Janka nie znam, a jednocześnie nie jest kolejnym lekarzem od świrów, sprawia, że się przy nim nie spinam. Niczego nie próbuję przy nim udowodnić. Widzi mnie taką, jaka jestem.
Biorę głęboki wdech. Odchylam się lekko od stołu. Włosy spadają mi na oczy. Powoli podciągam rękawy czarnej bluzki. Kładę przed sobą ręce. Oczom Janka ukazują się teraz dwie, blado różowe blizny na moich nadgarstkach. Chłopak przesuwa swoją dłoń coraz bliżej mojej ręki. Delikatnie dotyka moich placów, potem dłoni. Przesuwa kciukiem po bliźnie. Praktycznie nie wyczuwam jego dotyku, mimo to, serce zaczyna bić mi coraz wolniej. Słyszę każde jego uderzenie. Nie wiedziałam, że jeszcze mam serce. Oddech staje się płytszy. Zaciskam mocno zęby.
– Bolało? – Janek pyta cicho, nie spuszczając wzroku z moich nadgarstków i cały czas muska jeden swoim kciukiem.
– Jak diabli – odpowiadam równie cicho.
– Nie zrobiłaś tego wzdłuż ręki, tylko w poprzek. Nie chciałaś umrzeć. Chciałaś być zauważona.
Za kogo on się uważa! Jest jeszcze większym świrem niż ja!
– To, dlatego mnie zaprosiłeś? Bawi cię ta psychogadka? – mówię przez zaciśnięte zęby. – Jestem kolejnym dziwadłem w cyrku? A może ciebie to rajcuje?
Janek otwiera szeroko oczy. Chce coś powiedzieć, ale chyba nie znajduje słów. Serce wali mi jak oszalałe. Nie potrafię złapać głębszego oddechu. Szybko zabieram ręce ze stołu. Wstaję gwałtownie. Przewracam jedną ze szklanek. Fanta rozlewa się po stole. Janek zaczyna wycierać rozlany płyn chusteczkami. Ja w tym czasie łapię za kurtkę. Szybkim krokiem wychodzę z lokalu. Słyszę jeszcze, że Janek woła moje imię. Nie odwracam się nawet na chwilę.
*„Podtrzymując wszechświat" Jennifer Niven
***
"It's okay to cry out, when it's driving you insane
But somehow someday, I'll have to face the pain"
Five Finger Death Punch - Cold
***
Zastrzegam sobie prawo do zmieniania i dodawania akapitów w rozdziałach. Ciągle mam wrażenie, że zapomniałam napisać coś, co wcześniej ułożyłam sobie w głowie. To wszystko i tak nabiera nieco innych kształtów niż pierwotna wersja :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro