Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 1 - Gniew

Łkanie. Ciągle słyszę to cholerne łkanie i pociąganie nosem. Zaraz oszaleję.

Otwieram oczy i widzę mrok. Jednak tym razem to nie mrok w mojej duszy, ale czerń ubrań. Jestem cała ubrana na czarno. Włosy też są czarne. Siedzę przy ławce, z rękami na blacie, a na nich opieram głowę.

Mam już teraz dosyć, więc podnoszę głowę, odwracam się i prawie krzyczę:

- Oj zamknij się już, wariatko! To tylko sprawdzian. Na pewno ci dobrze poszło, a jeśli nie, to najwyżej poprawisz. To nie jest koniec świata. Są gorsze rzeczy na świecie. Głodujące dzieci, wojny, ludzie umierający na tętniaka mózgu!

Kasia patrzy na mnie tymi swoimi sarnimi, zapłakanymi oczami. Przestaje łkać. I pomyśleć, że ta cała histeria tylko dlatego, że nie odpowiedziała na wszystkie pytania podczas sprawdzianu. Obok siedzi ten pieprzony Jon Snow i posyła mi zabójcze spojrzenie. Chyba żadne z nich nie wie, co mi odpowiedzieć. Na szczęście wchodzi nauczycielka.

- Cholera, mój plecak. - Uświadamiam sobie, że zapomniałam go wziąć z poprzedniej klasy. Po prostu stamtąd wyszłam. Kolejna wyrwa w życiorysie.

- Żadnych przekleństw - warczy nauczycielka. Klasa wybucha śmiechem. Jestem już przyzwyczajona, że bawi ich moje oderwanie od rzeczywistości.

- Hej, przyniosłem ci twój plecak. - Słyszę przez śmiech czyjś głos. - Widziałem jak bez niego wychodzisz. Wołałem za tobą, ale mnie nie słyszałaś - mówi chłopak z ławki obok. Siedzi w niej sam. Nie poznaję go. Jak to możliwe, że go nie zauważyłam na trzech poprzednich lekcjach?

- Dzięki za spostrzegawczość - mruczę pod nosem i wyciągam z plecaka swoje rzeczy.

Otwieram zeszyt z idealnymi notatkami. Robiłam je z książki, żeby nadrobić dwa miesiące nauki. Wszystko mam w głowie. Jednak dobrze wiem, że żaden nauczyciel nie wyrwie mnie do pytania. Jestem pod ochroną. Dobrze znam ten stan. Tak samo było dwa lata temu. Tylko teraz nie mam zamiaru z tego korzystać.

***

Po wyjściu z klasy podchodzi do mnie Kasia i szarpie za ramię.

- Co to do cholery miało być - warczy. Oczy nadal ma czerwone i podkrążone. Makijaż rozmazany. - Chyba jesteś przewrażliwiona na swoim punkcie.

- Ja? To ty beczysz z powodu głupiej klasówki. - Śmieję się jej w twarz.

- Nie musisz się mnie czepiać na każdym kroku. Zajmij się sobą.

- Zajmuję się sobą. Twoje jęki zakłócały mój spokój. Miałam ochotę strzelić sobie w łeb.

- To może powinnaś to zrobić? - syczy. - A nie czekaj, bo jeszcze to też sknocisz i nie trafisz.

Zaciskam mocno szczękę oraz pięści. Bardzo próbuję nie dać się sprowokować. W tym momencie, kiedy wyobrażam sobie jak moja pięść ląduje na jej twarzy, podchodzi Daniel i kładzie rękę na ramieniu Kasi.

- Zostaw Kasia. Już to przerabialiśmy. Nie warto się z nią kłócić.

Widzę, że dziewczyna lekko rozluźnia swoje ciało pod jego dotykiem.

- O, oto i wspaniały Jon Snow. Twój wybawca - pluję sarkazmem i posyłam mu krzywy uśmiech.

- Skończ z tym Snowem - mówi spokojnie.

- Dlaczego? Kiedyś lubiłeś jak cię tak nazywałam.

Daniel kręci tylko głową. Obejmuje Kasię i zaczynają się oddalać.

- You know nothing Jon Snow! - krzyczę jeszcze za nimi.

Odwracam się na pięcie i omal nie wpadam na chłopaka z ławki. Tego spostrzegawczego, który uratował mój plecak i jego zawartość.

- Dlaczego Jon Snow? - pyta.

- Jak to dlaczego? - Próbuję nie dać się zaskoczyć tym pytaniem. - Nie widzisz jaki jest do niego podobny?

- Nie bardzo, ale może ja się nie znam.

- Te same czarne, kręcone włosy. Zarost. Ciemne oczy. Spojrzenie zbitego pieska. Cholerny król Północy. Zimny jak lód.

- A ona? To Ygritte czy Daenerys?

Mrużę oczy. On tak na serio?

- Raczej Cersei. Udaje zbolałą królową, a potem wbija ci nóż w plecy.

Chłopak zaczyna się śmiać. Przyglądam się mu dokładniej. Ma dłuższe, jasne włosy, związane w kucyk. Kilka pasm opada mu na twarz. Lekki zarost. Ubrany dość normalnie. Jeansy, czarna koszulka, na to zarzucona również czarna, rozpięta koszula. Lubię czarne. Przez ramię ma przerzucony plecak - zieloną kostkę z naszywkami. Dziwne, że wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi.

Upewniam się, że tym razem mam swój plecak, wymijam kolesia i kieruję się na następną lekcję. On idzie obok.

- Jesteś miłośniczką Gry o tron. - Nie wiem czy to ma być pytanie, czy stwierdzenie, ale mu przytakuję. - Książki czy serial? - Chłopak kontynuuje.

- Serial. Nie miałabym nerwów do przeczytania tego.

- Ja najpierw zacząłem czytać - mówi jakby był pewien, że mnie to interesuje.

- Brawo ty. - Nie mogę się powstrzymać od sarkazmu, ale on go ignoruje.

- Widzę, że się dobrze znacie z Kasią i Danielem.

- A co w tym dziwnego?

- Myślałem, że jesteś tu nowa.

- Ja nowa? - Prycham. - To chyba ty tu jesteś nowy.

- Owszem.

Przyglądam się mu z boku. Mam wrażenie, że nic co powiem nie jest w stanie go zniechęcić albo sprawić, że się ode mnie odczepi.

- Już czwarty rok chodzę do tej budy. Tylko tym razem zrobiłam sobie dwa dodatkowe miesiące wakacji - tłumaczę.

Przystajemy pod klasą. Chłopak przygląda się mi z nieodgadnioną miną.

- Jestem Janusz - w końcu mówi i wyciąga do mnie dłoń. - Dla przyjaciół Janek.

Ściskam jego dłoń. Jest duża, silna. Długie palce, trochę kościste. Jego uścisk jest mocny. To dobrze. Przytrzymuje moją dłoń dłużej niż powinien.

- A ja jestem Natalia - odpowiadam - dla przyjaciół, których nie posiadam, po prostu Natalia.

- Ty jesteś tą Natalią? - Janek unosi brwi, a mi nie podoba się nacisk na TĄ.

Kręcę głową i wchodzę do klasy. Zajmuję pierwszą pustą ławkę. Janek siada obok. Teraz to ja jestem zaskoczona.

***

Lekcja historii ciągnie się w nieskończoność, a obecność Janka obok ciąży mi coraz bardziej. Zakłóca moją życiową przestrzeń, samotność do której już tak bardzo się przyzwyczaiłam. Każdy jego najmniejszy ruch sprawia, że mój wzrok kieruje się ku niemu. Janek chyba zauważył, bo posyła mi swój krzywy uśmiech. Po chwili wyrwa kartkę z zeszytu, skrobie coś na niej i przesuwa ją do mnie. Rany, kto jeszcze robi takie rzeczy. Z ciekawości czytam.

- Którą postać lubisz najbardziej? Oprócz Snowa oczywiście.

Unoszę zaskoczona brew. Naprawdę nie jest mi to potrzebne. Nie chcę tego. Nie szukam przyjaźni, a już na pewno nie szukam faceta.

- Sansa i Daenerys.

- Dlaczego?

Super. On to chyba bierze zbyt poważnie.

- Ponieważ przeszły niesamowite metamorfozy. Wszystko, co przeżyły sprawiło, że są silnymi i mądrymi kobietami.

- Ty też taka jesteś?

- Nie.

- Do ciebie bardziej pasuje Arya.

- Bo jestem taka niska?

- Bo się w ogóle nie uśmiechasz.

Czuję jak moje kąciki ust suną do góry, ale nie chcę tego pokazać Jankowi.

- To już raczej dlatego, że jestem Nikim.

- Nie. Jestem pewien, że jesteś Kimś.

Po lekcji Janek dogania mnie na korytarzu.

- Może pójdziemy po szkole na jakieś ciastko i kawę?

- To nie jest dobry pomysł. Zaraz po lekcjach muszę się odmeldować w domu.

Kiedyś byłoby to kłamstwem, żeby spławić kolesia. Ojciec nigdy nie czekał na mnie w domu. Nie pilnował, co robię po lekcjach. Można powiedzieć, że jeszcze wtedy mi ufał. Teraz muszę co dwie godziny wysyłać mu smsa lub dzwonić do niego. Jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Teraz się dużo zmieniło.

***

"If I wasn't so deranged, could I ever face the pain?

If I ever were to change - would the song remain the same? "

Five Finger Death Punch - Jekyll and Hyde

***

Mój nowy projekt, który ciągle siedzi mi w głowie (jak i dwa kolejne) i nie pozwala mi skończyć poprzedniego opowiadania.

Tym razem nowocześniej. Mam taką nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro