47
Dymitr, Chicago
Było już jasno jak wróciłem do mieszkania Maureen. Lekko się zdziwiłem, że nie spała o tej porze. Siedziała przy stole w jadalni całkowicie ubrana. Warto było zaznaczyć, że miała na sobie wczorajsze ciuchy. Popijała kawę z dużego kubka.
-Jak było na imprezie?-zapytała z uśmiechem, zaczęła też śmiesznie poruszać brwiami. Czy ona coś sugerowała?
-Dobrze pomijając, że Liv się trochę upiła.
-To musiał być zabawny widok. Kiedyś raz wyszliśmy z nią i z Benem. Powiedział, że nigdy więcej na żadną dyskotekę z siostrą.
Zaśmiałem się siadając po jej lewej stronie. Przyjaciółka oderwała się od pracy przy laptopie i odłożyła na bok jakieś dokumenty.
-Spałaś coś tej nocy?-zapytałem z troską patrząc jak pociera oczy.
-Nie. Zaraz się położę. To było naprawdę ważne.
-Często tak mówisz-wzruszyła tylko ramionami. Chwilę później zaburczało jej w brzuchu. Potarłem o siebie dłonie.
-Zgaduje, że nic nie jadłaś. W takim razie zabieram cię na śniadanie.
-Dymitr, daj spokój. Jesteśmy zmęczeni a ty chyba jeszcze nie wytrzeźwiałeś-popukała się w głowę, zamknęła laptopa i odniosła kubek do kuchni.
-No proszę cię..-zajęczałem jak dziecko idąc za nią. Wydęła usta jakby się zastanawiała.
-Okej, ale muszę wziąść prysznic i się przebrać. Zresztą tobie też by się to przydało.
-Jak sobie życzysz-krzyknąłem idąc do łazienki, po drodze zachęcając o pokój, żeby wziąść czyste rzeczy.
Siedzieliśmy w małym barze, śniadania tu były naprawdę smaczne. Zamówiłem sobie jajecznice z bekonem a Maureen naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami z dodatkiem czekolady. Uwielbiała jeść słodycze, nawet na śniadanie. Pomimo zmęczenia wyglądała ładnie. Miała ciemne włosy i niebieskie oczy, które skrywały wiele tajemnic. Siedziała lekko przygarbiona. W moim towarzystwie czuła się swobodnie, nie tak jak na tych sztywnych korporacyjnych spotkanich.
-Takie oderwanie od rzeczywistości jest miłe-powiedziałem biorąc do ust kolejny kęs posiłku.
-Co masz na myśli?
-Śniadanie z najlepszą przyjaciółka. W końcu możemy porozmawiać. Ostatnio jakoś się mijaliśmy-wytłumaczyłem jej pijąc końcówkę soku pomarańczowego.
-Z tym się zgodzę.. więc jak wygląda sytuacja między tobą a Liv?
-Mo. Jak wygląda sytuacja między tobą a Benjaminem?-odpowiedziałem jej tym samym. Chciałem pomówić o czymś innym, na przykład o pogodzie. Wiem, że Maureen chce dla mnie jak najlepiej ale trzeba się wstrzymać z jakimikolwiek informacjami. Sam nie wiem co jest pomiędzy mną a Liv. Kiedy zdefinjuje się, że zerwała z Aleksem zacznę działać tak jak każdy facet powinien.
Po śniadaniu oboje zrobiliśmy sobie drzemkę. Potem Maureen postanowiła, że wybierzemy się na seans do kina. Oglądaliśmy jakąś komedię. Niestety była dość słaba ale w towarzystwie Mo i jej komentarzami uśmiałem się do łez.
Siedziałem w salonie czekając, aż przyjaciółka przyniesie nam piwo z lodówki. Najedliśmy się pizzą więc teraz trzeba było to jakoś popić. Byłem już pełny ale miałem ochotę na coś słodkiego.
-Mo, przynieś jakieś ciastka albo...-moją wypowiedź przerwał dzwonek telefonu. Wyjąłem go z kieszeni jeansów i spojrzałem na wyświetlacz. Numer był zastrzeżony. Zmarszczyłem brwi i z wahaniem przeciagnąłem palcem po zielonej słuchawce.
-Halo?
-Sierżant Dymitr Nazimow?
-Zgadza się-odpowiedziałem na pytanie. Już domyślałem się czego ma dotyczyć ta rozmowa.
-Musi pan pilnie wrócić na służbę-wiedziałem o tym bardzo dobrze, to była pewnie kolejna sprawa życia i śmierci. Długo miałem wolne, moi koledzy nie mieli takiego szczęścia. Teraz była pora, żeby wrócić do pracy. Zaczynałem normanie żyć, chociaż wiedziałem że nie potrwa to długo. Przyzwyczaiłem się do obecnej sytuacji-Gdzie się pan teraz znajduje?
-W Chicago.
-Chwileczkę-powiedział mój rozmówca, a ja już zastanawiałem się jak przekazać tą informację dla Liv-Sprawdzam połączenia. Najbliższy samolot ma pan jutro po południu. Rezerwuje lot na 16.40.
-Rozumiem.
-Wszystkie dane wyślę panu emailem. Proszę wykorzystać swój czas odpowiednio.
-Tak jest-w tym momencie do salonu weszła Mo, spojrzała na mnie pytająco, pokazałem gestem przytknięcia palca do ust, żeby była cicho.
-Do zobaczenia na miejscu-tymi słowami się rozłączył. Westchnąłem odkładając telefon na brzuch. Przyjaciółka założyła ręce na piersi.
-Kto to był?
-Wzywają mnie.
-Kiedy wyjeżdżasz?-zapytała z przerażeniem na twarzy. Jej głos brzmiał jakby miała za chwilę się rozpłakac. Stała w miejscu jakby zapomniała jak się poruszało kończynami.
-Jutro-te słowo wyrwało ją z transu. Podeszła do mnie i położyła się obok. Poczułem jak przerzuca na mnie swoja noge i rękę przylegając do mojego boku. Jeszcze kilka miesięcy temu pomyślałbym, że to mega intymny gest, w tej chwili jednak czułem jej wsparcie. Bała się tak jak ja. Nie pierwszy raz ją zostawię ale przecież ona tez mnie zostawiła. Nie chce zbędnych pytań. Potrzebuje jeszcze chwili czystego umysłu.
Patrzyłem na śpiąca Maureen. Miała wyczerpujący dzień, padła jak mucha. Benjamin chciał do niej przyjechać ale mu nie pozwoliła. Chciała być ze mną sam na sam. Godzina była nocna a ja nie moglen zasnąć, wiedziałem że musiałem zadzwonić do Liv. Nie liczyłem, że wróci sie pożegnać jednak musiałem ją uświadomić, że wracam w czarną otchłań.
Ostatnim razem jak dzwoniłem do Olivii w nocy, odebrał jej narzeczony. Teraz przebywała pewnie obok niego. Wahałem się czy do niej zadzwonić, bo nie chciałem żeby sytuacja się powtórzyła. Jednak stwierdziłem, że raz się żyje. Już miałem wybierać numer ale zaczął wibrować mi w ręce. To była ona. Dzwoniła do mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro