Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38

Olivia , Chicago

Znajdowałam w jednym z piękniejszych miast Stanów Zjednoczonych. W sumie niewiele różniło się od Nowego Jorku. Oba miasta są ogromnym centrum biznesowym, kulturalnym oraz naukowym. Światowy biznes, finanse, media, sztuka, moda, badania naukowa, wszelkie technologie, edukacja i rozrywka są na początku dziennym. Ludzie gonili za sławą i pieniędzmi. Niczym się od nich nie różniłam. Chciałam być znaną baletnicą, żeby o mnie zabiegali. Taniec był moją pasją, a najlepiej kiedy pasja zmienia się w pracę. Wtedy jest o wiele przyjemniej, nie musisz się męczyć. Nie musisz udawać i żyć w ciągłej monotonni.

Za okazaniem specjalnej plakietki weszłam do budynku. Dalej na wprost korytarzem do głównej sali gdzie rozstawiali światła Adaline stała na środku i na kogoś krzyczała. Chyba pod jej ostrzałem były modelki, które pomyliły kolejność. Stanęłam z tyłu, żeby jej nie denerwować. Gdy się odwróciła podskoczyła z krzykiem łapiąc się teatralnie za serce.

-Nigdy więcej mnie tak nie strasz! Masz szczęście, że Cię uwielbiam-pogroziła mi palcem a ja przewróciłam oczami. Przytuliła mnie na przywitanie.

-Świetnie wyglądasz

-Ty też kochana-odpowiedziała tym samym, często mnie denerwowała w liceum ale była dla mnie jak siostra.

-Co do kwestii mojego występu.. Jak to ma dokładnie wyglądać Adaline?-zapytałam nieśmiało bawiąc się pierścionkiem zaręczynowym, ciążył mi na palcu.

Weszła na scenę by zacząć robić wigibasy, wyglądało to komicznie. Dając mi w skazówki była całkowicie poważna a ja powstrzymywałam się od śmiechu by jej nie urazić. Nie była uzdolniona tanecznie, dobrze że postawiła na projektowanie.

-Masz rozpocząć show. Coś seksownego, dynamicznego a za razem żeby rozbudzić zmysły. Mają to zapamiętać tak samo jak moją kolekcje. Aaa..Strojem się nie martw, pamiętam twoje wymiary, uszyję ci idealny ciuch.

-Już się boję..-nie dokończyłam swojej myśli widząc jej wściekłe spojrzenie-A reszta pokazy jak będzie wyglądać?

-Zobaczysz-klasnęła w dłonie-Po swoim tańcu szybciutko się przebierasz i przychodzisz tu do pierwszego rzędu i oglądasz z innymi.

Pokiwałam głową. Przeszła kilka kroków mówiąc coś do asystentki.

-Liv? Będziesz z Aleksandrem?

-Właściwie jeszcze nie wiem, jest bardzo zajęty, pracuje-wzruszyłam ramionami, ta sytuacja była skomplikowana.

-Możesz teraz zrobić szybką próbę i już iść. Tylko wpadnij jutro o 9, to zrobimy przymiarkę. Ja muszę omówić fryzury i makijaże modelek.

-Jasne-uśmiechnęłam się sztucznie w jej stronę. Nie podobał mi się ten pomysł ale znajomym się nie odmawia. Założyłam baletki i zaczęłam się rozciągać. Ważne przed każdym tańcem było rozgrzanie mięśni, żeby nie nabawić się niepotrzebnych kontuzji.

Wszyscy zeszli ze sceny i mi się przyglądali. Wiedzieli, że potem nie będą mieli okazji. Miałam wrażenie, że patrzą z podziwem ale to było mylne wrażenie. Tak naprawdę modeli patrzyły z pogardą i wysoko uniesionymi głowami. Te uważały, że wszystko będzie się kręciło wokół nich.

Kiedy zeszłam co prawda kilka osób zaczęło bić brawo, dlatego delikatnie się ukłoniłam. Potem zaczęli się rozchodzić a ja zrobiłam jeszcze kilka piruetów aż zakręciło mi się w głowie. Usiadłam zmęczona i wzięłam dużego łyka wody. Spojrzałam na zegarek.

Musiałam się zbierać, zajęło mi to dłużej niż myślałam. Minął cały dzień, kompletnie straciłam poczucie czasu. Aleksander się do mnie dobijał ale miałam wyciszony telefon. Porozmawiam z nim jak wrócę od Maureen.

➖➖➖

Drzwi otworzył mi Dymitr. Był luźno ubrany. Mo pracowała jeszcze w gabinecie. Zaproponował mi herbatę więc skorzystałam z okazji bo w końcu piłam dziś tylko wodę a coś urozmaiconego dobrze wpłynie na mój organizm.

Siedzieliśmy w salonie gadając o kolejnych pierdołach ale w pewnym sensie były one istotne.

-Proszę twoja paczka-Maureen wpadła do pomieszczenia jak burza, miała na nosie okulary przez co wyglądała jak przerośnięte dziecko. Była śliczna, zazdrościłam jej opalonej skóry i ciemnych włosów. Wyglądała bardzo egzotycznie. Pasowała do mojego brata. Oboje wyglądali jak wyjęci z jakiegoś mrocznego filmu. Ich dzieci będą małymi zabójcami z piekielnie zajebistą urodą.

Postawiła pudełko na stoliku i usiadła pomiędzy nami.

-Jak dobrze mieć szwagierkę, która wyręczy cię w rozmowie z ponaglającym cię ciągle kurierem.

Zaśmiała się a później z groźną miną spojrzała mi w oczy. Dymitr zachichotał jak dziewczyna co wyglądało śmiesznie bo leżał z wyciągniętymi nogami i zajadał się ciastkami.

-Haha. Bardzo śmieszne. W hotelu mogli ją odebrać.

-Dobra nie gorączkuj się tak-przytuliłam ją i dałam buziaka w policzek-Będę się zbierać,..

-Dymitr cię odwiezie-powiedziała od niechcenia polując na ostatnie ciastko znajdujące się w pudełku obok chłopaka. Chyba jej przyjaciel nie był zachwycony, że ta decyduje za niego.

-Daj spokój nie będę go fatygować. Od czego są taksówki.

-Żaden problem-powiedział Dymitr w tym samym czasie Mo dorzuciła jeszcze swoje trzy grosze.

-Właściwie mógłby iść też z tobą na pokaz.

-Jaki pokaz?-zapytał z ciekawością w oczach, miał buzię pełną ciastek. Zachowywał się jak dzieciak, mało co się z Mo nie pobili o to kto zjadł więcej.

-Koleżanka Olivii jest projektantką. Potrzebuje osoby towarzyszącej.

-Maureen..-warknęłam przez zęby. Żeby wiedziała, że Aleksander jest w mieście to nigdy by czegoś takiego nie powiedziała a nie zdarzyłam jej jeszcze o tym poinformować.

-Spoko, mogę iść. I tak nie mam nic do roboty.

Wzruszył ramionami jakby było mu to obojętne. Moja przyszła szwagierka poleciła mu, żeby poszedł już po samochód. Miałam za chwilę dojść. Kiedy tylko zniknął mi z pola widzenia rzuciłam w kierunku Mo poduszką.

-Jesteś wredna..

-O co ci chodzi? Żaliłaś się, że nie masz z kim iść więc ci pomogłam. chciałaś go zaprosić ale nie wiedziałaś jak więc nie ma za co.

-Pisałam ci to w tajemnicy, małpo. Więcej ci nic nie powiem,

-Ej jest jakiś problem?-spytała lekko urażona.

-Tak. Jesteś bi polarna. Nie mogę cię rozgryźć.

-Masz mnie jestem bi-podniosła ręce do góry a ja w tym czasie ubrałam buty.

-Nie o to chodzi. Raz mówisz, żebym się od niego odczepiła a raz żebym spędzała z nim czas. To jest męczące, Mo. Wiem co robię.

-Dlatego musisz w końcu zdecydować co z Aleksandrem. Na twoim miejscu bym go zostawiła. Jest za stary. Tak w ogóle dostaliśmy zaproszenie na jego imprezę urodzinową. Możesz mu podziękować w naszym imieniu ale nie możemy się wyrwać. Przez ten rodzinny weekend oboje mamy zaległości w pracy-nałożyłam płaszcz i czekałam aż skończy swoją wypowiedź.

-Uznam że tego nie słyszałam. Muszę iść Aleks na mnie czeka-powiedziałam szybko, była naprawdę zaskoczona tą wiadomością-Nie przesłyszałaś się. Przyleciał niespodziewanie.

-Cholera..-mruknęła pod nosem i to było ostatnie co dziś od niej usłyszałam. Może byłam zbyt chamska ale bolały mnie jej słowa. W pewien sposób go kochałam ale wszyscy byli przeciwko nam. Ja widziałam różnice między nami, już nie chciałam z nim być.

➖➖➖

Miałam wilgotne oczy gdy wsiadłam do samochodu. Starałam się, żeby Dymitr nie zauważył mojej zmiany humoru ale skubany musi wyczuć wszystko.

-Po prostu jestem rozkojarzona- odpowiedziałam na jego pytanie.

-A o czym tak myślisz?-szczypnął mnie w rękę z łobuzerskim uśmiechem.

-Nad prezentem na urodziny Aleksa-te słowa wypłynęły z moich ust mimo woli, powinnam się ugryźć w język. Rozmawianie o narzeczonym w obecności kochanka było nie na miejscu. Tak nazwałam go kochankiem bo spotykanie się z nim było jak gryzienie ciągle zakazanego jabłka. Jak tak dalej pójdzie wywalą mnie z raju.

-Ohh..-zamilkł diametralnie. Pogłośnił muzykę, widać stracił chęci do rozmowy. Zatrzymała nas policja. Mruganie niebieskich świateł w tylnej szybie mnie zaniepokoiło. Nie lubiłam policji. Kontrola drogowa w centrum miasta w godzinach wieczornych? Bez jaj.

-Dobry wieczór. Poproszę Pana dokumenty.

-Jakiś powód zatrzymania panie władzo?-zapytał widocznie zdenerwowany podając dokumenty.

-Rutynowa kontrola-świecił nam latareczką po oczach, byłam zła. Czułam się winna, zdrady Aleksa ale to nie było karalne, że spodobał mi się inny. Czego ten cholerny policjant szukał.

-Pił Pan?-Dymitr zaprzeczył ruchem głowy.

-Skontrolujemy to na wszelki wypadek. Proszę nie opuszczać pojazdu.

Odszedł na chwilę do radiowozu i wrócił z alkomatem. Gdy Dimka kończył dmuchać przyszedł drugi policjant.

-Peter zostaw kolegę z branży. Nie ma potrzeby zawracać głowy. Miłego wieczoru Państwu życzymy-klepnął kolegę po ramieniu i poszli, wcześniej oddając mojemu towarzyszowi dokumenty.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro