Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

Dymitr

Piękna wieczorna pogoda może zmienić się w wichurę a brzydka deszczowa w słoneczny poranek. Tak było też dziś, idealnie opisany teraźniejszy stan. Miałem zmienny humor i chodziłem naburmuszony. Starałem unikać się Maureen ale ciągle krzątała się po mieszkaniu. Zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem przyjeżdżając do niej. Mogłem odwiedzić rodziców ale chyba wolałem zobaczyć ją. Była mi najbliższa. Kiedyś miałem świetny kontakt z babcią ale później zmarła, moja matka była do niej podobna ale stała po stronie ojca więc wszystko jasne. Moja była narzeczona nie lubiła Mo, temu zrezygnowałem z naszej przyjaźni i to był wielki błąd. Ta niby szara myszka zdradziła mnie z pierwszym lepszym kolesiem. Ciężko ufać kobiecie. Jednak według danych statystycznych mężczyźni zdradzają częściej i mniej się z tym kryją. Nie rozumiem co jest fajnego w zdradzie. Przecież to boli. A kto chce cierpieć? Jeśli się kogoś kocha to proste i logiczne, że dochowujesz wierności nawet jeśli jesteście od siebie daleko i choć byś miał czekać z seksem do ślubu. Fakt, jest on istotny ale nie najważniejszy. Mówią, że to faceci myślą tylko o jednym ale współczesnym kobietom zależy na dobrym bzykanku. Chcą być niezależne i zdobywać świat, najlepiej też żeby były traktowane jak królowe. Co z tego że zachowują się jak bezlitosne suki i jadą po człowieku że nawet suchej nitki nie zostawią.

Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.. Ale Olivia wydaje się być inna. Może to tylko złudzenie?

-Nie myślałeś wybrać się na siłownię?-zaoferowała Mo wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałem na nią jak na idiotkę, przecież nie chciało mi się nigdzie wychodzić. Pokręciłem głową. Tak miałem humor jak kobieta podczas okresu. Chciałem zagrzebać się w łóżku z czekoladą i jakimś dobrym filmem. Ale hej! nie mogę narzekać, życie jest piękne. Trzeba się nim cieszyć. Dawno nie miałeś wolnego dnia, zrób coś pożytecznego. Dymitr nie wiesz kiedy wrócisz na wojnę- mówiła moja podświadomość.

Zacząłem przeglądać zdjęcia przyjaciółki, które leżały na szafce w salonie. Wiem że odgrywały dla niej ważną część. Tak zatrzymywała chwile. Natrafiłem na zdjęcia z czasów studiów, pewnie musiała je wyciągnąć jak przyjechałem. Nasze niezapomniane hallowen, mecze, imprezy, wycieczki.

-Nie wiedziałem, że jeszcze je masz-podniosłem kilka fotek do góry.

-Jesteś ważną częścią w moim życiu, nigdy ich nie wyrzucę-były lekko poniszczone na kantach, mają za sobą długą historie, niektóre były lekko przypalone inne porwane ale sklejone taśma inne jeszcze porysowane. Zrobiła pałzę by do mnie podejść i otoczyć mnie ramionami dookoła-Cieszę się że wróciłeś i wiem że się powtarzam.

Zależało nam na naszej przyjaźni. Rzadko kiedy przyjaźń damsko-męska ma sens. U nas zaczęło się od poznania i seksu a skończyło na wspólnym spędzaniu czasu przy herbatce i na wspominaniu starych czasów.

-Wiesz co jednak wyjdę pobiegać.

Odsunąłem się od Maureen i poszedłem przebrać w wygodniejsze ciuchy. Kiedy zmieniałem koszulkę ta oparła się o framugę drzwi.

-O 13 spotykam się z Liv. Miałbyś ochotę przejść się ze mną?

-Będzie ten laluś?-naciągnąłem koszulkę przez głowę.

-Nie, ma spotkanie. A my mamy w planach zakupy.

-Aha czyli to jest ten haczyk, mam być tragarzem-uniosłem brwi. Mogłem się domyślić. Z jednej strony uważałem, że to zły pomysł a z drugiej wydawał się świetny. Nie lubiłem zakupów ale kiedy oznajmiła, że Liv będzie sama to było jak grom z jasnego nieba. A co mi tam mogłem robić za tragarza. Jak będę znowu mógł zobaczyć tę ślicznotkę mój dzień od razu nabierze barw.

Maureen westchnęła przeciągle.

-Wiem że Ci się spodobała.

-Co? Nie.

-Dimka im bardziej zaprzeczasz tym bardziej ja się w tym utwierdzam.

-Maureen przestań-irytowało mnie jej gadanie. Zwracałem się do niej pełnym imieniem gdy chciałem pokazać, że przeginała. To działało w obie strony.

-Ona ma faceta, niedługo biorą ślub. Nie pchaj się w to Dymitr. Nie chce żebyś znowu cierpiał.

-Przyzwyczaiłem się już. Nie martwiłaś się o to kiedy sama mnie raniłaś-wyminąłem ją w drzwiach, wcześniej na jej twarzy pojawił się ból, zadałem jej cierpienie wspomnieniem z przeszłości. Robiłem tak bo chciałem, żeby czuła się winna. Odtrąciła mnie, wybaczyłem jej ale nigdy nie zapomnę.

-Nie zachowuj się jak dupek!

-Ale ja jestem dupkiem-krzyknąłem wychodząc z trzaskiem drzwi. Suka.

➖➖➖

Czekała na mnie w salonie pijąc sok pomarańczowy. Byłem już po prysznicu, włosy jeszcze lekko wilgotne opadały mi na oczy. Zdecydowanie musiałem je ściąć. Usiadłem naprzeciwko przyjaciółki.

-Przepraszam. Poniosło mnie.

-W porządku. Też byłam niemiła. I masz rację jestem suką-podkuliła nogi pod klatkę i objęła je.

-Przecież tego nie powiedziałem-zmarszczyłem brwi, drapiąc się po brodzie.

-Ale pomyślałeś. Dimka znam Cię już tyle lat, z charakteru wcale się nie zmieniłeś-dobra była skubana. Nie wiedziałem że miała zdolności czytania w myślach.

-Masz mnie. Tkwię w miejscu.

-Nie. Zmężniałeś. I jesteś jeszcze bardziej gorący. Cholera. Czemu nie mogłeś się roztyć albo bardzo przedwcześnie wyłysieć?

Zacząłem się śmiać, a ona do mnie dołączyła. Kiedyś na ten śmiech robiło mi się gorąco, teraz po prostu cieplej na sercu. Napięcie zostało rozładowane. Po biegu byłem spokojny, emocje zeszły. Maureen się uśmiechała, a to znaczyło że będzie dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro