Rozdział 31
CZYTASZ KOMENTUJESZ DAJESZ VOTE
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY
-Ashton ja...-Zaczełam,ale bałam się dokończyć zdania.Nie wiedziałam jak zareaguje.Czy znowu stracę z nim kontakt?
-Marino spokojnie...uspokój się i zacznij mówić-Chłopak mówił spokojnie próbując mnie uspokoić.Ale to na nic.Wybuchnęłam płaczem rozłączając się.Rzuciłam telefon na łóżko zakrywając twarz dłońmi.Nie mogłam mu powiedzieć..Strasznie się boję.
-Kochanie jak było..-Do pokoju weszła moja mama.Widząc mnie zapłakaną podbiegła do mnie przytulając-Co się stało?Ashton cię skrzywdził?Jeżeli tak to...
-Mamo nie chodzi o Ashton'a.A właściwie o niego.Nic mi nie zrobił-Otarłam dłonią łzy
-Co się stało?-Spytała
-Mamo ja chyba go kocham-Powiedział do niej.Ona przytuliła mnie mocniej głaszcząc po głowie.Mama westchnęła ciężko nadal mnie nie puszczając
-Miłość to wieczne cierpienia kotku-Szepnęła-Powiedziałaś mu?-Odsunęła się ode mnie.Pokręciłam przecząco głową.-Widziałam jak się ucieszyłaś jak go zobaczyłaś na lotnisku.On też był szczęśliwy-Posłała mi lekki uśmiech-Czy pomiędzy wami coś kiedyś było?
-Ja...no wiesz podobałam się mu jak jeszcze mieszkał w Sydney,ale wszystko zepsułam.Jaka ja byłam wtedy głupia-Schowałam twarz w dłonie
-Co zepsułaś?-Mama położyła dłoń na moich plecach.
-Obiecaj że nie będziesz zła ,albo coś-Ona skinęła głową
-Jak mieszkaliśmy w Sydney to przegrałam zakład-Zaczęłam mówić przez łzy-I wtedy Julina wybrała mi zadanie jakie mam wykonać za karę.Miałam dowiedzieć się o Ashtonie kompromitujących rzeczy i rozpowiedzieć w szkole
-Boże dziecko-Westchnęła głośno
-Dowiedziałam się że rodzice Ashton'a nadużywają alkoholu.Okłamałam go że jestem z domu dziecka i że moi rodzice też tacy byli...potem on był przekonany że przeżyłam to samo co on i zaczął mi się zwierzać a ja to wszystko mówiłam Julinie.Któregoś dnia Ashton no wiesz...on mnie pocałował i powiedział że mu się podobam od dwóch lat.Ja..chciałam się wykręcić z tego zakładu z tego wszystkiego ,ale było już za późno.Chciałam mu powiedzieć o tym wszystkim,przeprosić,ale cala szkoła już o tym mówiła.Ashton wyleciał do Nowego Jorku i no wiesz...chyba się pogodziliśmy.Przeprosiłam go on mi wybaczył ,ale nadal mam wyrzuty sumienia.I do tego chyba coś do niego czuję-Ponownie wybuchnęłam płaczem przytulając się do mamy.
-Teraz powinnam na ciebie nakrzyczeć dać ci kazanie za to jak postąpiłaś,ale teraz masz nauczkę,zakochałaś się w Ashtonie i płaczesz bo boisz się odrzucenia.
-Sama nie wiem co myśleć-Wzruszyłam ramionami nie patrząc na mamę.
-Ładny miś,skąd masz?-Spytała biorąc małego pluszaka którego dostałam dziś od blondyna
-Ashton mi dał-Uśmiechnęłam się szeroko.
-Ładny-Zaśmiała się cicho.Nagle mój telefon zaczał dzwonić.-Kto dzwoni?-Spojrzałam na wyświetlacz.
-Ashton-Powiedziałam
-Odbierz,porozmawiaj z nim-Zrezygnowana skinęłam glową.Odebrałam telefon przykładając go do ucha
-Marina otwórz drzwi stoję pod twoim domem-Usłyszałam jego głos
-Co ty tutaj robisz?-Spytałam
-Martwiłem się..dlaczego płakałaś?-Zapytał
-Ash jedź do domu-Rzekłam
-On jest tutaj-Szepnęła moja mama a ja skinęłam głową
-Nie!-Powiedział stanowczo-Chcę wiedzieć co się dzieje
-Ashton jest pierwsza w nocy proszę jedź do domu. Wszystko jest okey -Próbowałam go zapewnić
-Nie kłam mnie proszę.Ja naprawdę się martwię-To było słodkie że się martwił.
-Zaraz zejdę -Westchnęłam
-Wiedziałem-Zaśmiał się a ja się rozłączyłam.
-Zaraz przyjdę-Powiedziałam do mamy wstając z łóżka
-Jeżeli chcesz mamy pokój gościnny Ashton może tam przenocować -Pokiwałam głową wychodząc z pokoju.Po cichu zbiegłam po schodach podchodząc do drzwi wejściowych.Kiedy je otworzyłam zobaczyłam blondyna.
-Hej-Posłał mi szeroki uśmiech,odwzajemniłam uśmiech
-Wejdź-Powiedziałam cicho
-Nie ja tylko chciałem zobaczyć czy wszystko okey,płakałaś dlaczego?-Spojrzał na mnie z troską.Machnęłam ręką
-To nic takiego po prostu miałam taki dziwny dzień
-Kłamiesz-Blondyn podszedł do mnie-Mi możesz wszystko powiedzieć-Położył dłoń na moim przed ramieniu a po moim ciele przeszły ciarki
-Ale ja mówię prawdę...-Westchnął
-To przeze mnie?-Spytał
-Co?..nie to nie przez ciebie po prostu..eh dostałam okres i tyle mam takie humory przyzwyczaisz się-Blondyn zaczął się śmiać a ja spuściłam głowę patrząc na swoje kapcie.Po chwili poczułam ramiona blondyna jak mnie obejmuje.Podniosłam głowę patrząc w jego oczy.On posłał mi lekki uśmiech ,który odwzajemniłam.Spuściłam ponownie głowę wtulając się w jego klatkę piersiową.Czułam się bezpiecznie i fajnie.Nie chciałam by mnie puszczał.
-O której masz jutro zanieść papiery na uczelnie?-Wyszeptał mi do ucha.Odsunęłam się od niego mówiąc
-Jestem umówiona na jedenastą dwadzieścia -On jedynie skinął głową
-Zabiorę cię na śniadanie.Bądź gotowa o ósmej.Podjadę po ciebie potem pojedziemy jeszcze do sklepu bo muszę kupić prezent kuzynowi na urodziny-Puścił mi oczko na co się zaśmiałam
-Dobrze-Skinęłam głową
-Do jutra-Blondyn pocałował mnie w policzek po czym odszedł ode mnie kierując sie w strone swojego domu.Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro