Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

CZYTASZ KOMENTUJESZ DAJESZ VOTE 

PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY 


-Ashton ja...-Zaczełam,ale bałam się dokończyć zdania.Nie wiedziałam jak zareaguje.Czy znowu stracę z nim kontakt?

-Marino spokojnie...uspokój się i zacznij mówić-Chłopak mówił spokojnie próbując mnie uspokoić.Ale to na nic.Wybuchnęłam płaczem rozłączając się.Rzuciłam telefon na łóżko zakrywając twarz dłońmi.Nie mogłam mu powiedzieć..Strasznie się boję.

-Kochanie jak było..-Do pokoju weszła moja mama.Widząc mnie zapłakaną podbiegła do mnie przytulając-Co się stało?Ashton cię skrzywdził?Jeżeli tak to...

-Mamo nie chodzi o Ashton'a.A właściwie o niego.Nic mi nie zrobił-Otarłam dłonią łzy

-Co się stało?-Spytała

-Mamo ja chyba go kocham-Powiedział do niej.Ona przytuliła mnie mocniej głaszcząc po głowie.Mama westchnęła ciężko nadal mnie nie puszczając

-Miłość to wieczne cierpienia kotku-Szepnęła-Powiedziałaś mu?-Odsunęła się ode mnie.Pokręciłam przecząco głową.-Widziałam jak się ucieszyłaś jak go zobaczyłaś na lotnisku.On też był szczęśliwy-Posłała mi lekki uśmiech-Czy pomiędzy wami coś kiedyś było?

-Ja...no wiesz podobałam się mu jak jeszcze mieszkał w Sydney,ale wszystko zepsułam.Jaka ja byłam wtedy głupia-Schowałam twarz w dłonie

-Co zepsułaś?-Mama położyła dłoń na moich plecach.

-Obiecaj że nie będziesz zła ,albo coś-Ona skinęła głową

-Jak mieszkaliśmy w Sydney to przegrałam zakład-Zaczęłam mówić przez łzy-I wtedy Julina wybrała mi zadanie jakie mam wykonać za karę.Miałam dowiedzieć się o Ashtonie kompromitujących rzeczy i rozpowiedzieć w szkole 

-Boże dziecko-Westchnęła głośno

-Dowiedziałam się że rodzice Ashton'a nadużywają alkoholu.Okłamałam go że jestem z domu dziecka i że moi rodzice też tacy byli...potem on był przekonany że przeżyłam to samo co on i zaczął mi się zwierzać a ja to wszystko mówiłam Julinie.Któregoś dnia Ashton no wiesz...on mnie pocałował i powiedział że mu się podobam od dwóch lat.Ja..chciałam się wykręcić z tego zakładu z tego wszystkiego ,ale było już za późno.Chciałam mu powiedzieć o tym wszystkim,przeprosić,ale cala szkoła już o tym mówiła.Ashton wyleciał do Nowego Jorku i no wiesz...chyba się pogodziliśmy.Przeprosiłam go on mi wybaczył ,ale nadal mam wyrzuty sumienia.I do tego chyba coś do niego czuję-Ponownie wybuchnęłam płaczem przytulając się do mamy.

-Teraz powinnam na ciebie nakrzyczeć dać ci kazanie za to jak postąpiłaś,ale teraz masz nauczkę,zakochałaś się w Ashtonie i płaczesz bo boisz się odrzucenia.

-Sama nie wiem co myśleć-Wzruszyłam ramionami nie patrząc na mamę.

-Ładny miś,skąd masz?-Spytała biorąc małego pluszaka którego dostałam dziś od blondyna 

-Ashton mi dał-Uśmiechnęłam się szeroko.

-Ładny-Zaśmiała się cicho.Nagle mój telefon zaczał dzwonić.-Kto dzwoni?-Spojrzałam na wyświetlacz.

-Ashton-Powiedziałam 

-Odbierz,porozmawiaj z nim-Zrezygnowana skinęłam glową.Odebrałam telefon przykładając go do ucha

-Marina otwórz drzwi stoję pod twoim domem-Usłyszałam jego głos

-Co ty tutaj robisz?-Spytałam

-Martwiłem się..dlaczego płakałaś?-Zapytał

-Ash jedź do domu-Rzekłam

-On jest tutaj-Szepnęła moja mama a ja skinęłam głową

-Nie!-Powiedział stanowczo-Chcę wiedzieć co się dzieje

-Ashton jest pierwsza w nocy proszę jedź do domu. Wszystko jest okey -Próbowałam go zapewnić 

-Nie kłam mnie proszę.Ja naprawdę się martwię-To było słodkie że się martwił.

-Zaraz zejdę -Westchnęłam

-Wiedziałem-Zaśmiał się a ja się rozłączyłam.

-Zaraz przyjdę-Powiedziałam do mamy wstając z łóżka

-Jeżeli chcesz mamy pokój gościnny Ashton może tam przenocować -Pokiwałam głową wychodząc z pokoju.Po cichu zbiegłam po schodach podchodząc do drzwi wejściowych.Kiedy je otworzyłam zobaczyłam blondyna.

-Hej-Posłał mi szeroki uśmiech,odwzajemniłam uśmiech 

-Wejdź-Powiedziałam cicho

-Nie ja tylko chciałem zobaczyć czy wszystko okey,płakałaś dlaczego?-Spojrzał na mnie z troską.Machnęłam ręką 

-To nic takiego po prostu miałam taki dziwny dzień

-Kłamiesz-Blondyn podszedł do mnie-Mi możesz wszystko powiedzieć-Położył dłoń na moim przed ramieniu a po moim ciele przeszły ciarki 

-Ale ja mówię prawdę...-Westchnął

-To przeze mnie?-Spytał

-Co?..nie to nie przez ciebie po prostu..eh dostałam okres i tyle mam takie humory przyzwyczaisz się-Blondyn zaczął się śmiać a ja spuściłam głowę patrząc na swoje kapcie.Po chwili poczułam ramiona blondyna jak mnie obejmuje.Podniosłam głowę patrząc w jego oczy.On posłał mi lekki uśmiech ,który odwzajemniłam.Spuściłam ponownie głowę wtulając się w jego klatkę piersiową.Czułam się bezpiecznie i fajnie.Nie chciałam by mnie puszczał.

-O której masz jutro zanieść papiery na uczelnie?-Wyszeptał mi do ucha.Odsunęłam się od niego mówiąc

-Jestem umówiona na jedenastą dwadzieścia -On jedynie skinął głową

-Zabiorę cię na śniadanie.Bądź gotowa o ósmej.Podjadę po ciebie potem pojedziemy jeszcze do sklepu bo muszę kupić prezent kuzynowi na urodziny-Puścił mi oczko na co się zaśmiałam 

-Dobrze-Skinęłam głową

-Do jutra-Blondyn pocałował mnie w policzek po czym odszedł ode mnie kierując sie w strone swojego domu.Uśmiechnęłam się sama do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro